Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

allowen

Zamieszcza historie od: 11 lutego 2012 - 21:22
Ostatnio: 11 lutego 2012 - 21:22
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 1610
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 20
 

#24516

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wreszcie założyłem konto i już nie jestem pasożytem. Dorzucę coś z miejsca, z którego nie widziałem żadnych wrzutek, a mianowicie z seminarium duchownego, w którym spędziłem cztery lata i ku chwale Wszystkich Świętych i Mojej Małżonki, go nie skończyłem. Zdaję sobie sprawę, że może to być humor sytuacyjny i nie wszystkim się spodoba, ale co tam.

Piekielnym byłem ja i kilku kolegów. W seminarium oprócz stu kilkudziesięciu kleryków, mieszkali też wykładowcy, pół kurii i jeden z biskupów. Otóż w naszym seminarium, które gmaszyskiem było dość akustycznym, sygnał do pobudki dawał dyżurny organista, który o godz. 5:15 leciał do kaplicy seminaryjnej i "walił" na organach hymn poranny "Kiedy rano wstają zorze" z głośnością, jak to mówią "ile fabryka dała". Nie sposób było się nie obudzić.

Pewnego tygodnia, dyżurnym owym był kolega z mojej "paczki". Siedzimy sobie wieczorkiem w jednym z pokoi na posiadówce właśnie u niego, pijemy herbatkę (herbatkę - bez żadnych mrugnięć okiem - trunków się w seminarium nie pijało), gadamy. Kolega nas wygania ze słowami:
- Idźta chłopy spać, organistą jestem, muszę bladym świtem wstać i do kaplicy dymać, hejnał odegrać.
W tym momencie zrodził się piekielny plan....

Pokornie wyszliśmy udając się do innego z pokoi, odczekaliśmy dwie godziny, w międzyczasie powiadamiając innych o misternym planie. Przebraliśmy się w pidżamy, zawiesiliśmy ręczniki na szyjach i zrobiliśmy na korytarzach tzw. poranny tłok - gdyż umywalnie mieliśmy dwie wspólne, z racji remontu seminarium. Następnie przestawiliśmy koledze zegarek na godz. 5:05. Na 5:10 miał ustawiony budzik, a prawdziwa godzina była 0:30.

Moi Drodzy, jak się zerwał do tego grania, ciemno było, gdyż zima była jak obecnie. Jak poleciał do tej kaplicy, jak "pierdyk..ł w te organy.... Jak całe profesorstwo wyleciało z mieszkań w pidżamach, koszulach i gaciach. A widok "tłuściutkiego" grubaska w samych "nachach" na korytarzu, który na co dzień był naszym biskupem (grubasek, nie korytarz) po prostu bezcenny. :-)

Do dzisiaj, jak sobie to wspominam mało nie sikam ze śmiechu. Winnych do dzisiaj nie wykryto...

seminarium duchowne

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1187 (1263)
zarchiwizowany

#24532

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zachęcony zostałem seminaryjne "dźołki" kontynoować.

Mieliśmy profesora - vicerektora od Liturgiki. Ważny był niesłychanie. Podkreślał tę ważnośc na każdym kroku - w wypowiedziach, minach, gestach, a także i manierach, które trzeba przyznac miał nieskazitelne - wszystkich od pierwszego dnia pobytu w semianrium tytułował, per: "proszę księdza"

Zblizą się, któraś z kolei sesja - raczej pózniej niż wczęsniej - gdyż puenta mogła się zdarzyć raczej na latach póżniejszych, niż wcześniejszych.

Wchodzi "Sztyba" (taką że "ksywkę" miał ow wykładowca-vicerektor - charakterystyczną Jego cechą było ni-to spanięcię, ni-to stęknięcie: Mmmmmmmm....), i mówi:

- Mmmmmmmm....., proszę księży, colloqium będzie za tydzień. A colloqium!!!!! jak sama nazwa wskazuje (odsyłam do jakiegoś słownika niezorientowanych w łacinie) to rozmowa!!!! Rozmowa, dwóch (trudno w seminarium o jakąś dzierlatkę poza kuchnią :-)), dwóch inteligentnych ludzi!!!

- Głos z tyłu (jednak słyszalny): O JEZU!, TO KTO NAS BĘDZIE PYTAŁ ????

Kolejna bezcenna księżowska mina :-)

seminarium duchowne

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 348 (414)

1