Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

angelcat

Zamieszcza historie od: 1 sierpnia 2011 - 10:26
Ostatnio: 13 maja 2014 - 1:08
  • Historii na głównej: 0 z 3
  • Punktów za historie: 308
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 12
 
zarchiwizowany

#54816

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zawiało mnie na urlop. W sumie to z miesiąc temu, ale dalej mnie to bawi. Żeby było weselej umówiłem się ze znajomymi - oni jadą ze Śląska, ja z Warszawy, spotkamy się w Łodzi ("...gdzie nawet bieganie psom szkodzi...") i z owej pojedziemy dalej na północ. A że w Łodzi byłem może ze dwa razy i to przelotem zaczyna się kombinowanie jak tam się dostać.
"PKP Przewozy Regionalne" - oświeciły mnie internety. Na stronie rozkładu widnieje jak wół "kup bilet przez Internet". Antycypując kolejki do kas na Centralnym myślę sobie - wyklikam. Relacja, godzina, moje dane, adres mailowy, płatność, poszło!
Nie minął kwadrans - przychodzi na maila piękny dokument PDF z (uwaga!) moim biletem. Czytam instrukcję obsługi - "blablabla trzeba pokazać konduktorowi blablabla". Piękniusio.
Uzbroiłem się w moje 20kg zwartego bagażu (do tego stopnia że wypakowanie zeń czegokolwiek zajmuje pół podłogi i pół godziny) i udałem swoją szanowną rzyć na peron Centralnego.
Podjeżdża mój pociąg - przepiękny skład, klima i te sprawy. Podchodzę do konduktora stojącego na peronie, wyciągam telefon, otwieram wspomnianego PDFa i pytam się grzecznie:
-Mam taki bilet. Jest OK?
W odpowiedzi słyszę:
-Nieeeee, panie, za mały monitor!
-Dobra, mam drugi... -odpowiadam i włażę.
-Pan poszuka -słyszę zza pleców.
Konduktor zaczął sprawdzanie biletów "nie od mojego końca", więc miałem możliwość dogrzebać się do laptopa i na nim otworzyć mojego pięknego PDFa. Przy okazji chwaląc się sąsiadom zawartością plecaka.
Kontrola. Bilet OK, dziękuję, przyjemnej jazdy.
A teraz powiedzcie mi o co gościowi chodziło, jeśli kod, który miał być zeskanowany, był i na telefonie i na laptopie takiej samej wielkości?

pociąg pkp przewozy regionalne

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (22)
zarchiwizowany

#15209

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moich przygód z oczami ciąg dalszy. Uwierzcie - jak człowiek zamyślomy to ma prawo nie zauważyć drzewa w parku. Na moje nieszczęście niska gałąź uderzyła mnie w oko, które na dniach oczywiście poczerwieniało i zaczęło boleć. Wniosek - czas do lekarza. Dyżur okulistyczny, przemiła (o dziwo) obsługa. Kropelki, antybiotyk, takie tam. I mam się pokazać za parę dni u tej samej pani doktor na kontrolę.
Pokazałem się. W poczekalni dwie dziewczyny, każda z zaklejonym okiem. I na dokładkę ja, także z opatrunkiem. Mija może z pół godziny, wchodzi na poczekalnię Pani Doktor, której nogi są takie jak moje ręce (w sensie że takie chude a nie takie owłosione). Mierzy nas wzrokiem i pyta:
-Państwo się znają?
Patrzymy po sobie, mówimy zgodnie że nie.
-A tak pytam, bo macie taki sam uraz...
Dawno się tak nie obśmiałem w poczekalni :)

Jeden z warszawskich szpitali

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (201)
zarchiwizowany

#15137

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie dwie, ale ze wspólnym tematem.

WKU. W mojej przesympatycznej przychodni. Przychodzę sobie ja (wachlując się listem otrzymanym z tejże instytucji). Trafiam na szanowną komisję lekarską (nie wiem kto bardziej piekielny, ja czy oni).
Pada moje nazwisko. W stroju "gatki plus skarpetki" wchodzę. Uzbrojony w stos kopert A4 wypełnionych moją piekielną dokumentacją. Cóż, zdrowy aż tak nie byłem. Okulista, kardiolog...
Najpierw ważenie i mierzenie. Pan Piekielny za szczupły. Ciśnienie takie że chyba nie żyje.
Potem okulista. Piekielna okulistka zagłębia się w jednej z kopert, zatrzymuje się na wielkiej karcie na której jasno stoi że mam -10D i raczej g...o widzę bez okularów. Mimo to każe stanąć na linii, zdjąć okulary i poczytać literki. Po pięciu minutach mojego milczenia słyszę:
-Czemu nie czyta?
-Proszę pani, ja nic nie widzę.
-To ma pan wadę wzroku?
-Tak proszę pani, -10D, jest w karcie.
Pani przeprosiła i przekazała mnie dalej.
Kwadrans później piekielny pan kapitan zaczął wygłaszać przemówienie w którym stwierdził że niestety ale wojsko pooglądam sobie na paradach i raczą mnie zaszczytną kategorią D (niezdolny w czasie pokoju) i jeszcze wsadzają mnie do rezewry.

Innym razem pofatygowałem się na badania medycyny pracy. Kto był ten wie o co chodzi. Kto pracuje przy komputerze wie że bonusowo jest badany wzrok.
Słoneczny dzień. Założyłem soczewki kontaktowe (!), okulary przeciwsłoneczne, wsiadłem na rower i pojechałem do Piekielnej Przychodni Medycyny Pracy.
Standardowo, mierzenie, ważenie... i - okulista!
Wchodzę, przywitałem się, pokazałem swoje nieśmiertelne papiery (w których dalej stoi że mam -10D). Wzrok zbadali mi chyba na wszystkie możliwe sposoby. Komputerowo, świecąc mi latarką, oftalmoskopem, tablicą z literkami, widzenie przestrzenne bardzo dobre, jednym słowem - cud a nie wzrok.
Piekielna pani doktor (ta sama która moje oko oglądała z bliska) pisze w formularzach i nagle pada pytanie które zwaliło mnie z krzesła:
-Czy pan się uskarża na jakieś problemy ze wzrokiem?
-Tak proszę pani, mam -10D.
-Ale... -pani zrobiła tu typową minę "zatkało kakało" -to jak pan teraz widzi?
-Proszę pani, mam soczewki kontaktowe.
Po tych słowach pani podarła formularze i zaczęła pisać od nowa.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (166)

1