Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

benjamina

Zamieszcza historie od: 22 marca 2014 - 16:08
Ostatnio: 9 kwietnia 2015 - 11:37
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 779
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 17
 

#65718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Epizody o pracownikach - z tej drugiej strony.

Mieszkam w stutysięcznym mieście. Mam wyższe wykształcenie, doświadczenie w kilku branżach, szacunek do pracy. Jestem dokładna, obowiązkowa i zorganizowana. Ale... jestem też mamą dwójki dzieci (7 lat i 1,5 roku).
Pół roku temu szukałam pracy. 70% pracodawców pytało o "dzietność", której nie miałam zamiaru ukrywać. Pytanie, które mnie za każdym razem rozbrajało: A co z dziećmi, gdy będzie Pani w pracy?
Cisnęło mi się na usta: A nic, same w domu zostaną, poradzą sobie.

Mam taki komfort, że dzieciaki chorowite nie są, ot katar czasem. Mam też do pomocy mamę, teścia, teściową, multum przyszywanych ciotek i babć. Jednym słowem - za dużo rąk, za mało pociech. Na świadectwach pracy kilka dni chorobowych - na mnie, nie dzieci. I tak to wszystko uczciwie przedstawiałam potencjalnym pracodawcom.

Efekt: my podziękujemy, bo na bank chce się pani jeszcze rozmnażać, a dzieci pewnie chorują non stop.
Pracę, mimo bycia mamą, znalazłam - na produkcji, w fabryce, na taśmie. Dużo poniżej kwalifikacji.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 484 (572)
zarchiwizowany

#63677

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam
Mój debiut i jednocześnie prośba o pomoc w ogarnięciu sytuacji.
Wczorajsze popołudnie, parking pod supermarketem. Ja jako pasażer, ojciec- kierowca. Wyjeżdża z miejsca parkingowego tyłem (ważne). Przy końcu parkingu podbiega do auta facet, wali w szybę i krzyczy, że ojciec stuknął inny zaparkowany samochód, że chce uciec itp (nie był to właściciel auta, rzekomo tylko wszystko widział). I tu pierwszy karpik: Jak mogliśmy stuknąć i nie zauważyć?
Nic to. Wracamy na parking, wysiadamy, oglądamy rzekomo uszkodzone auto. Od przodu do tyłu i nazad - nic nie ma. Z nosem na lakierze - dalej nic. Tu karpik drugi - jak można stuknąć bez śladu. Myślimy - pewnie gość jakiś psychiczny, szkody nie ma, spieszyliśmy się, więc odjeżdżamy - a za nami zaczyna biec facet - tym razem to już właściciel tegoż samochodu. Znów powrót na parking. Gość zdenerwowany, mówi, że wyszedł ze sklepu, że podbiegł do niego facet i jakaś pani, że są świadkami jak mój ojciec wjechał w jego auto i właśnie próbuje uciekać. Swoją drogą nie dziwię się właścicielowi, ja też bym się wkurzyła - auto ładne, zadbane, a tu ktoś mu mówi, że jakiś cymbał wjechał i jeszcze ucieka.
Wytłumaczyłam Panu - nie wjechaliśmy, nie puknęliśmy, nie stuknęliśmy i nie uciekaliśmy. Pan nie wierzył - bo i kto by uwierzył. Do chwili, kiedy sam nie zaczął oglądać auto. Tu dialog. (W) właściciel, (J) ja:
W: To gdzie mnie państwo stuknęli?
J: Nigdzie. W ogóle Pana samochodu nie tknęliśmy.
W: Ale tamta pani i ten pan mówili, że wiedzieli, ze stuknęliście.
J: To niech tamta pani i ten pan pokażą gdzie, bo tu nic nie ma.
(Dziwnym trafem w tym momencie frrr.... "świadków" niema)
W: A skąd wyjeżdżaliście?
J: A stamtąd (miejsce parkingowe dobre 8 metrów dalej, pod kątem prostym do "uszkodzonego samochodu)
W: To jak wyjeżdżaliście, że mnie mieliście stuknąć?
J: Tego to my też nie wiemy.
W międzyczasie właściciel z nosem na lakierze ogląda auto - i nie widzi uszkodzeń, tak jak my, oczy tylko mu się coraz większe robią. To ten trzeci karpik. Zaklął pod nosem, machnął ręką, wsiadł i odjechał.

Czy ktoś może mi wytłumaczyć WTF? Dwóch świadków, którzy wmawiają nam - sprawcom i panu poszkodowanemu, że stłuczka była - a jej nie było?

sklepy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (301)

1