Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bubsonik

Zamieszcza historie od: 14 czerwca 2012 - 0:53
Ostatnio: 10 lipca 2012 - 0:09
  • Historii na głównej: 0 z 4
  • Punktów za historie: 549
  • Komentarzy: 20
  • Punktów za komentarze: 112
 
zarchiwizowany

#33911

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam na dość sporym osiedlu, pod moim blokiem jest kiosk.
I będzie o pani, która ten kiosk prowadzi.
Do pracy chodzę o świcie, czyli tak 6.15 z domku wychodzę, na przystanku kiosku nie ma więc czasami kupuję bileciki w tym na dole.
I o to kilka anegdotek.

1. Pędzę rano do kiosiku w celu zakupu biletu. Pani jest, gazetki sobie układa, okienko ma zamknięte to myślę że może mnie nie zauważyła to pukam w okienko. Pani otwiera i o to tymi słowy do mnie " a czego mi tu puka?! przecie widze nie? zajęta jestem, no co tak patrzy?! co podać?"


2. Po kilku dniach znowu zaistniała potrzeba zakupu w kiosiku. Sytuacja podobna, Pani w torebce czegoś szuka. Pamiętając o poprzednim OPR ( opie*dol) stoję grzecznie i czekam żeby nie przeszkadzać. I słyszę " No co tak stoi?! Widzi chyba że okienko otwarte? Ja się prosić nie będę żeby coś kupiła! Po co tu przyszła?"

3. Trochę zniechęcona zachowaniem Pani starałam się tam za często nie zaglądać. Ale sobota była, jedyny kiosk w pobliżu otwarty o tak wczesnej porze, ja się śpieszę a tu trzeba papieroski kupić. No to lecę, z daleka krzyczę " dzień dobry" żeby nie było. Pani z miną "lepiej nie podchodź" pyta łaskawie co podać.
Mówię że papierosy chciałam te i te, a ona patrzy. I patrzy, patrzy i tak ze 2 minuty. Myślę sobie może dowód chce, ale widać że jakiś czas temu pełnoletność osiągnęłam więc pytam czy coś się stało. " No jak to co? Niebieskie czy czerwone? Ile mam czekać? Przecie się nie domyśle chyba tak?!"

Zatkało mnie, totalnie. Ok, nie sprecyzowałam koloru pudełka fajek ale wydawało mi się że to jej obowiązek zapytać skoro klient nie powiedział. No chyba że żyje w błędzie.

Jak rozmawiam ze znajomymi to każdy co do jednego przynajmniej raz miał jakąś nie przyjemną sytuację z panią kioskarką. Ja osobiście omijam kiosk jak ognia.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (136)
zarchiwizowany

#33919

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już wspomniałam pracowałam w "sklepie dla biednych".
Przed chwilunią spotkałam koleżankę która również tam pracuję. Koleżanka powiedziała że jest na zwolnieniu bo paleta w pracy przygniotła jej nogę. No zdarza się, wypadki chodzą po ludziach zwłaszcza kiedy pracuje się jak mały robocik.
Ale konkurs na "Głupotę roku" wygrała kierowniczka:
- no ale jak cie noga boli to przecież możesz na kasę usiąść.

Piszę o tym bo sama kiedyś przez własną głupotę i nieuwagę się uszkodziłam. Całe szczęście kończyłam zmianę, ale tak szybko chciałam opuścić miejsce pracy, że wychodząc z biura wyrżnęłam orła na schodach. Podłoga mnie spoliczkowała, ochroniarz pomógł się pozbierać, noga boli jak jasna cholera. Myślę sobie, że to tylko skutek upadku samo przejdzie i pokuśtykałam do domku.

Niestety nie przeszło, ciągle boli, ledwo co chodzę więc zmuszona przez lubego na następny dzień wybrałam się do lekarza. Diagnoza mięsień zerwany, maści masz, zwolnienie z pracy i chodzić nie wolno.

No nic jaj mus to mus. Dzwonie do pracy jak sytuacja wygląda i usłyszałam to samo co teraz koleżanka, że przecież na kasę mogę usiąść. Tam noga nie jest mi potrzebna. No chyba żarty jakieś. Odmówiłam przyjścia do pracy więc Pani kierownik kazała mi osobiście dostarczyć zwolnienie. Jak do przychodni mam góra 20 metrów to do pracy już kawałek był.
Mówię,że skoro osobiście to dopiero po południu jak T wróci z pracy co by mnie asekurował.

Od razu mówię że wtedy jeszcze nie wiedziałam że zwolnienie mogę nawet pocztą wysłać i w ciągu bodajże 3dni ma być dostarczone do zakładu pracy.

Luby wrócił i tempem żółwia udajemy się do sklepu. Tam już nowa zmiana była i inny kierownik. Zwolnienie wziął, my już udajemy się do wyjścia ale nie no nie może być tak kolorowo.
Kierownik mnie cofnął, bo:

1. na zwolnieniu jest że mam nie chodzić, i jak mnie jeszcze raz zobaczy to ZUS na mnie naśle.

2. druczki się wypełnia literami drukowanymi, więc jak mam w imieniu L pani zaciągnęła że można by pomyśleć że jest W. a wtedy zmienia się całkowicie imię. Więc kierownik tego zwolnienia nie przyjmie bo nie na mnie, nic że nazwisko się zgadza, adres, NIP, pesel i wszystko. Nie on nie przyjmie i mam do przychodni iść w celu poprawienia.

Myślałam że szlag mnie trafi. Do przychodni poszłam z T, literka zmieniona, odstawił mnie do domu i sam poszedł zwolnienie dostarczyć.

Ale dla niego Kierownik był niezwykle uprzejmy, nawet się tłumaczył że takie zwolnienie ZUS by nie przyjął i problemy by były, on to dla mojego dobra.
Z tego co się orientuję to do ZUS-u zwolnienia wysyła przychodnia a nie zakład pracy.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (106)
zarchiwizowany

#33780

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
postaram się szybciutko:D
kilka miesięcy temu szukałam pracy, oczywiście w tych czasach dużego wyboru nie miałam ale trudno, takie życie.
któregoś dnia zadzwonił do mnie Pan czy jestem zainteresowana przyjściem na rozmowę. oczywiście jestem więc się umawiamy.
wszystko ładnie pięknie, szykowanko i lece:D

Pan szukał kelnerki do swojej pizzeri, mijało się to z moim powołaniem ale jak trzeba to trzeba.
umówiliśmy się na 18, ale wychodzę z założenia że lepiej być wcześniej i poczekać niż się spóźnić, tak więc byłam 10 min przed czasem.

ok przejdźmy do meritum.
idę do Pana, który prosi żebym poczekała bo on ma przerwę i musi zjeść. żaden problem, jak Pan stwierdził przecież i tak jestem za wcześnie :P
po skonsumowanym posiłku zaczyna sie rozmowa.

kiedy po serii pytań Pan dowiedział się że mieszkam z chłopakiem, pokoik wynajmujemy, poinformował mnie że to tak nie można bez ślubu bo to nie po chrześcijańsku.

mam tatuaże, bardzo je lubie ale również szanuje poglady innych rodem z średniowiecza, że tylko kryminaliści prosto z więzienia się tatuują:D
jakoś specjalnie ich nie zakrywam co by potem nie było problemów.
ale Pan powalił mnie na kolana przez pół godz produkując się że to przecież na zawsze, po co to zrobiłam, jak rodzice mogli na to pozwolić itp. itd.

później padło pyt ile chcę zarabiać, dość krępujące bo nie wiadomo co odpowiedzieć więc zapadła cisza. na co pan że może mi dać zawrotną sumę 5 zł na godzinę, bo przecież na waciki mi brakuje... taaa jasne bo rachunki same się opłacą a jedzenia pewnie nie potrzebuje:D

rozmowa w tym stylu trwała jakieś 1,5 godz. po czym Pan poinformował mnie że jeśli jestem zainteresowana to przez kilka dni mogę przychodzić na pare godz do pracy co by zobaczyć jak to wszystko wygląda, oczywiście Pan mi nie zapłaci bo niby dlaczego? za szkolenie nowych pracowników on płacić nie bedzie:P
super będę pracować charytatywnie:D

rozmowę przerwała nam dziewczyna, która również aplikowała na stanowisko więc Pan kazał mi stanąć za barem z kelnerką żeby dowiedzieć się od niej o szczegóły wykonywanej pracy.

i wtedy dowiedziałam się że za nadgodziny Pan nie płaci, bo to nie jego wina że klienci późno wychodzą a nie ładnie ich wypraszać.
można by pomyśleć że kelnerka ma napiwki, otóż nie. Pan zabiera napiwki bo przecież to jego interes i ma takie prawo.
przez 10godz pracy mają zakaz siedzenia, bo nie ładnie wygląda kiedy wejdzie klient.
kiedyś mogli wziąć obiad za darmo ale Panu się nie opłaca więc muszą płacić.
zmywarka Panu również się nie opłaca, więc kelnerka wszystko myje w malutkim zlewiku.
Pan poza tym że jest właścicielem to również dostawcą ( żaden nie wytrzymał dłużej niż tydzień), i czasami jak wróci zapomina oddać do kasy pieniążki więc manko płaci kelnerka.

oj było dużo takich drobnych szczegółów więc uprzejmie podziękowałam Panu za poświęcony czas i poszłam do domu...
nie wiem czy ktoś zdecyduję się na prace na takich warunkach, chyba Pan ma problem bo czasami przeglądam portal z ogłoszeniami z naszego miasta i dość często jest oferta pracy u Pana:D ciekawe dlaczego?:P

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (205)
zarchiwizowany

#33468

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
och jak mi się podobają historie o wrednych kasjerkach:D
no ale niestety sama miałam kiedyś wątpliwy zaszczyt pracy na wyżej wymienionym stanowisku w sklepie powszechnie znanym pod nazwą pewnego czerwonego robala...:)
piekielnych było wielu i to ze strony klientów jak i przełożonych ale o tym innym razem, teraz przypomniała mi się historia w stylu "za mało mi pani wydała, dałem tyle a dostałem tyle"...
więc dnia pewnego siedziałam sobie w zaszczytnym miejscu kasy nr 1, która jest otwarta ciągle z małymi przerwami na potrzeby fizjologiczne kasjerki a i to nie zawsze.
tak więc pracuje sobie w pocie czoła od kilku godzin i modlę się w duchu aby dzień się wreszcie skończył, gdy nagle podchodzi PAN, lat koło 50, zadbany wygląda na uprzejmego...
mówi mi że robił dopiero co zakupy w mojej kasie i po wyjściu ze sklepu zorientował się że dał mi 100zł a ja wydałam mu z 50. ok, zdarza się, kasjer też człowiek:D pamiętajcie prosze!!!
w takich sytuacjach jest procedura wezwania kierownika sklepu, zamknięta danej kasy i w obecności klienta w biurze należy policzyć kasetkę czy rzeczywiście jest nadwyżka gotówki... niby proste tak? ale niestety...
wzywam kierownika naświetlam sytuacje co i jak, dodam że nawet nie pamiętałam klienta ale paragon wskazywał że był jakieś 15 min wcześniej, nie mówiąc już o jakim nominale dał mi banknot... parę godz na kasie i jesteś jak robot:)
tak więc kierownik wszystko wie, spojrzał na kolejkę która już zebrała i mówi cytuje "oddaj panu pieniądze, a pana przepraszam"... WTF?!
mówię że pewności nie mam czy faktycznie wydałam źle, ale wzrok kierownika nakazał jeszcze raz oddania pieniędzy, ok oddałam...
gdzie piekielność?
koniec pracy, liczę stan gotówki a tu psikus szok bym powiedziała: manko 50,XX zł...
a czyja to wina? oczywiście moja bo źle resztę wydawałam:P

i naprawde nie wiem kto był bardziej piekielny klient który wyłudził 50zł, czy kierownik któremu nie chciało się dotrzymać tak prostej procedury....

sklepy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (268)

1