Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

devilio

Zamieszcza historie od: 10 maja 2011 - 15:29
Ostatnio: 18 grudnia 2013 - 18:53
  • Historii na głównej: 2 z 11
  • Punktów za historie: 2214
  • Komentarzy: 155
  • Punktów za komentarze: 926
 

#56591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja miała miejsce całkiem niedawno...
Zarys sytuacyjny: Pracuję w sklepie, niestety sklep znajduje się "w piwnicy", ale jest ładnie czysto schludnie itd, zresztą sklep głównie internetowy. Moja "piwnica" posiada podłużne okienko, które mam cały czas na oku, widać jak idzie klient, jest czas na to żeby zdjąć nogi z biurka itd :)

Czas na tą wesołą część, moją historię przypomniała mi historia http://piekielni.pl/56431 odnośnie domokrążców i wszelkiej maści wyłudzaczy.
Widzę jakieś nogi na schodach, nogi okazują się być doczepione do babeczki w wieku około 50 lat, babeczka schyla się i odkłada na mój parapet zapalonego papierosa, dym wesoło leci do środka, bo ciąg jest przez okienko niezły. Pani wchodzi. Pani chce pieniążków i żebym serduszko okazał, zbiera na dzieci. Na dzieci z rakiem. Well done!

miejsce pracy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 541 (601)
zarchiwizowany

#56287

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że jestem wcześniakiem, moje płuca w najwcześniejszych latach mojego życia pozostawiały trochę do życzenia, no i dzięki temu przez pierwsze dwa lata więcej czasu spędziłem w szpitalu niż w domu. Ciągłe zapalenia płuc na przemiennie z zapaleniem oskrzeli. Cieszę się tylko, że człowiek nie bardzo pamięta najwcześniejsze lata swojego życia. Dlaczego? Większość użytkowników zapewne nie pamięta szpitalów z tamtego okresu, ja sam znam je jedynie z opowieści. Pomijam warunki sanitarne (dziękuję ci kochany szpitalu za żółtaczkę), ale obsługa - tragedia. Wyobraźcie sobie sytuację: Ciężkie zapalenie płuc, gorączka itd, niespełna roczny dzieciak leży i drze się w niebogłosy bo coś tam. Czy pielucha, czy głodny, czy po prostu chce do mamy. A matka? Matka stoi za szybą i jej się serce kroi, zostać nie może bo przepisy, podejść nie może bo przepisy, oferuje, że nawet będzie sprzątała za darmo kible, byle by tylko mieć dostęp do swojego dziecka. Pielęgniarki głuche na prośby zrozpaczonej matki. Efekt? Dziecko po tygodniu wróciło do domu całkowicie zachrypnięte od płaczu. Jak już wcześniej napisałem - cieszę się że nie pamiętam pierwszych lat swojego życia.

szpital z lat 80tych

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (26)
zarchiwizowany

#51636

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem piekielną została... strona piekielni.pl...
Dlaczego? http://images46.fotosik.pl/2094/e4b600b0c774aea9.jpg dlatego. Tak jesteście błyskotliwi, kliknij na krzyżyk, to się zamknie. Otóż nie. Po kliknięciu okienko występuje nadal z wdzięczną informacją od google że reklama właśnie została zamknięta. Quo vadis piekielni....

piekielni.pl

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (325)
zarchiwizowany

#51225

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Oj admini chyba mnie nie lubią skoro praktycznie wszystkie moje historie po 10 minutach trafiają do archiwum :) ale tym razem będzie soczyście i piekielnie i odrobinę obrzydliwie.

Mieszkam w bloku, pierwsze piętro, wielka płyta, po cztery mieszkania na piętro, 8 pięter plus dziewiąte z dwoma mieszkaniami. Ok wstęp jest to przechodzimy do piekiełka.
Jakiś rok temu matka oświadczyła mi, że w nocy ktoś wysikał się za oknem. Ok, pośmialiśmy się z czyjegoś pomysłu, matka wkurzona trochę bo niespodziewany opad prawie atmosferyczny ją zbudził w środku nocy. Miesiąc później sytuacja się powtarza, wiatr zawiał, okno do mycia, parapet do mycia. Szczęście, że nie napadało do środka. Przemilczane, trochę śmiechu z głupoty ludzkiej. Dwa miesiące później znowu ktoś stwierdził, że toaleta jest za daleko i wali oknem. Matka wkurzona, okno do mycia, parapet serwisowany szmatką i detergentem. Regularność wypróżnień sąsiada imponująca - walił regularnie oknem, co miesiąc, czy nawet kilka razy w miesiącu.
Założyli nam rusztowania, ocieplają blok, elewacja, balkony itd. Full serwis. Trzy dni temu - złoty deszczyk. Nie wytrzymałem. Nasmarowałem karteczkę informującą owego "lejka", że jego tożsamość jest mi znana i że jeżeli nie zaprzestanie podlewania trawniczka przed blokiem to jego imię i nazwisko wyląduje w każdej skrzynce na listy (wiem kto to jest, typa przyłapałem wcześniej na klatce załatwiającego się pod piwnicą w stanie ululania alkoholowego - stopień - messerschmitt po postrzale). Dzisiaj dowiedziałem się że mieszka dokładnie w tym pionie co ja. Ogłoszenie wisiało całe dwa dni, dzisiaj zostało zerwane, ale cel został osiągnięty. Cały blok rozmawia o owym ogłoszeniu, pewnie Pan Lejek dowiedział się o tym również. Zastanawiam się tylko, dlaczego facet leje oknem skoro toaleta jest dosłownie za drzwiami pokoju, z okna którego facet daje upust swoim potrzebom.

blokowisko

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (287)
zarchiwizowany

#51214

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie krótko i zabawnie więc uprzejmie proszę o przełknięcie napojów i pokarmów przed oczytaniem puenty gdyż grozi to zadławieniem tudzież czyszczeniem monitora z balistycznych kanapek czy napojów.

Historia dzieje się u kumpla w sklepie w tej samej sieci, w której pracuję ja. Przychodzi do (K)umpla (F)acet i wywiązała się rozmowa:
K:Dzień dobry w czym mogę pomóc?
F:Dzień dobry, ja bym chciał dostać nowe słuchawki, proszę tu jest paragon.
K:Czyli rozumiem, że chce Pan złożyć reklamację?
F:Nie, wczoraj mi słuchawki ukradli i chciałbym dostać nowe.
K:

Kurtyna.

piekielny sklep ze słuchawkami

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (58)
zarchiwizowany

#51212

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzwoni do mnie telefon w pracy, więc grzecznie wyklepuję formułkę
-Piekielnafirma,Piekielnemiasto,Słucham?
-Embszz sluchawkhi dokanałowe? (ciamk ciamk mlask mlask)
-Tak dostanie Pan w naszym sklepie słuchawki dokanalowe
-A (ciamk ciamk) ok, a takie w rozsądnej (ciamk) cenie?
-A co to jest rozsądna cena dla Pana?
-Nooo... (ciamk ciamk mlask mlask) tak bwwrhrg do stówki (mlask mlask)
-Tak, takie za stówkę też Pan dostanie, polecam wejść na strone www.piekielnafirma.pl i zapoznać się z oferta słuchawek piekielnych.
-Aha (mlask ciamk ciamk) amuoo takie za stówkę są?
- (cierpliwość bogów) tak są, proszę wejść na stronę i zapoznać się z naszą ofertą, jak już Pan wybierze coś to proszę się konkretnie zapytać o dostępność modelu.
- (ciamk ciamk) ok to zadzwonię za dwie minuty.

Muszę nadmienić że mam zestaw słuchawkowy bluetooth na uchu i kolo mlaskał mi prosto do ucha i gadał z pełnymi ustami... No ale to nie koniec historii, facet zadzwonił raz jeszcze i co sie udało ustalić? Facet mówi ze mu się od razu słuchawki przy jack`u psują. Więc próbuje dojść dlaczego i tłumaczę że nie można słuchawek w kulkę i do kieszeni, że nie wolno owijać ciasno wokoło odtwarzacza ale jednej rzeczy nie przewidziałem.Tknęło mnie jak koleś zapytał o słuchawki ZE SZNURECZKIEM. Okazało się, że koleś kupuje słuchawki, podłącza do playerka i owe urządzenie sobie na słuchawkach dynda. I facet się wkurza ze mu się słuchawki psują po miesiącu.
Ale to jeszcze nie koniec historii.
Przyszedł Pan w dresach, koszulka obowiązkowo w spodniach, wyraz twarzy myśliciela, czółko zmarszczone, kupił słuchawki i rozmowa na temat smyczki, która można podpiąć do playerka, żeby słuchawek nie niszczyć, pytanie: A gdzie można taką kupić? A jak podłączyć? A to się tak da? A dlaczego? A co? A po co to tak? Cierpliwość anielska mode on i tłumaczę co i jak. W końcu facet wyszedł.
I to jeszcze NIE JEST koniec tej historii.
Zimno mi się zrobiło to se na słońce wyjdę przed sklep, wychodzę zza lady - na ziemi leży foliowy woreczek z okruszkami po kanapkach w środku - ok, zdarza się - wypadło. Kawałek dalej leży skasowany bilet i jakiś papierek. Ok, posprzątałem, wychodzę przed sklep, a tam fragmenty opakowania, rozerwane kartoniki, folie zabezpieczające itd. Zastanawiam się jakim trzeba być człowiekiem, żeby wszystko co w rączce i nie potrzebne to na ziemie i zapomnieć. A najgorsze jest to, że facet zapowiedział, że wróci jeszcze bo coś tam innego chciał kupić.

piekielny sklep ze słuchawkami

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (40)
zarchiwizowany

#50943

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia miała miejsce gdy DeVilio był jeszcze młody i lubił przede wszystkim eksponować swoje uwielbienie do ciężkiej muzyki, stąd długie włosy, obowiązkowa ramoneza, glany oraz wojskowe spodnie tzw. m-ki. No i nie ważne, lato, zima - DeV zasuwa sobie dziarsko z muzyką na uszach do knajpy dla innych podobnych wykolejeńców. Idę sobie, słońce świeci i nagle z przeciwnej strony widzę dwie niewiasty w wieku średnim, ubrane w stylu "stara panna wiosną", jedna z wózkiem z młodym obywatelem. Coś mówią, no więc zdejmuję słuchawki, stopuję walkmana (to jeszcze te czasy, młodszych odsyłam na wikipedię ;D ) i uprzejmie dopytuję się o co chodzi. Pytanie znajome "Czy czytał Pan Biblię?" no ale impreza, piwko, znajomi, muzyka... Pojawił mi się w szatańskim mym czerepku iście piekielny pomysł więc odpowiadam zgodnie z prawdą: "Jasne, że tak, uważam, że ideologia przedstawiona w tej publikacji jest bardzo bliska mojemu sercu i z całą pewnością mogę stwierdzić, że owe zasady przedstawione tam będą mi towarzyszyły przez całe moje życie" tudzież coś na ten kształt. Panie prawie z łzami w oczach dopytywały mnie o psalmy i fragmenty, na co odparłem z uprzejmym niezrozumieniem: "Chyba zaszła pewna pomyłka, mówimy o biblii Antona Szandora LaVeya?" odpowiedziała mi uprzejma cisza i brak zrozumienia w oczach przedstawicielek płci niegdyś pięknej więc pośpieszyłem z wyjaśnieniem: "Biblia Szatana, czarna biblia... czytały Panie?" Odpowiedzi nie usłyszałem. Zobaczyłem natomiast drift wózkiem na zakręcie i przyspieszenie godne rasowej V8 z turbodoładowaniem. Owszem. Byłem piekielny... ]:->

bezdroża wiary

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (87)

#50010

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie ze sprzętem grającym - słuchawki, playerki itd.

Przychodzi dziewczę ciemnolice, za to blond w stylu wiedźmina. Wiadomo, tipsy które powinny być zarejestrowane jako broń sieczna, twarz profesjonalnie zaprawiona kilogramem szpachli, włosy trzymać z dala od ognia, bo są wysoce utlenione przez co łatwopalne. Ubrana w dwie chusteczki do nosa oraz kozaczki po samą szyję, zwraca się do mnie żując gumę, że ona chce słuchawki oddać na reklamacje, bo cicho grają.

Patrzę na towar - słuchawki za 29 złotych chyba, kolor wściekle różowy. Chcę odpalać program do reklamacji ale przeczucie kazało mi zajrzeć w słuchawki od frontu. Moim oczom ukazał się widok rodem z domu woskowych ciał, z ilości przechowywanego tam materiału można by obdzielić większość kościołów w Polsce.
Z uśmiechem nr 25 (nie rzygaj, nie rzygaj, uśmiechaj się, uśmiechaj się) oświadczam, że ten rodzaj uszkodzenia niestety nie podlega reklamacji, gdyż słuchawki zostały całkowicie zapchane woskowiną z uszu, polecam bardziej dbać o higienę osobistą, dziekuję, do widzenia. Uśmiech nr 2 na masce (uuf nie rzygnąłem), panna zapewne puściła buraka bo chwyciła słuchawki i uciekła ze sklepu.

Mam pytanie, czy to tak trudno wyczyścić sobie uszy przy używaniu słuchawek DOKANAŁOWYCH?! Nie wiem kto był bardziej piekielny w tym przypadku...

sklep z fajnymi rzeczami

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 705 (775)
zarchiwizowany

#13612

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dawnych czasów, działo się to prawie 10 lat temu w jednym ze sklepów nie istniejącej już sieci Sport and more.
Traf chciał, że pracowałem akurat na dziale obówniczym, jako młoda osoba, niespełna 18 letnia, długowłosa i lubiąca ciężkie brzmienia, z butami sportowymi miałem tyle wspólnego co polskie drogi z solidnością...
Naszym obowiązkiem było pytanie do każdego klienta: "Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc?" Takie były wymagania kierownictwa.
Pewnego razu na sklep wchodzi dwoje karków (K1,K2). Kręcą się po sklepie, szukają czegoś, więc podchodzę z lekkim uśmiechem i pytam z zachowaniem zasad najwyższej uprzejmości:
J: Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc?
K1: Tak, możesz mi laskę zrobić, wypier**laj.
No nie powiem, ale humor mój sięgnął dna, tym bardziej, że na tamten czas pracowałem tam dopiero dwa czy trzy tygodnie. Wiec nie za długo. Sytuację uratował jego kompan, który odezwał się do mnie w te słowa:
K2: Sorry za kolegę, jest idiotą.

Tak więc szanowni czytelnicy piekielnych, taka do was prośba, jak podejdzie do was uśmiechnięty jegomość tudzież dziewoja z pytaniem czy może w czymś pomóc, odpowiedzmy w taki sposób, w jaki sami chcielibyśmy być potraktowani...

sport&more

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (55)
zarchiwizowany

#13610

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z Opery Leśnej w Sopocie, tym razem przyszła do nas wycieczka...

W poprzedniej historii napotkaliśmy upartą Panią i ciętą ripostę kolegi. Tym razem nawiedziła nas wycieczka, już kolejna. Pracowałem akurat w ochronie, mieliśmy szczekaczki (krótkofalówki), kolega miał jedną, jego brat siedzący na widowni i pilnujący robotników miał kolejną. Pora - 2 w nocy.
Podchodzi do bramy (W)ycieczka, (K)olega i (J)a podchodzimy i wywiązuje się dialog.
W1: Dobry wieczór, czy mogli byśmy poprosić panów o wstęp na opere leśną?
J: Niestety opera jest nieczynna, trwają przygotowania do festiwalu, jest zakaz wstępu dla wycieczek.
W1: No ale my tylko na chwilke, przyjechaliśmy aż z Zakopanego (z reguły przyjeżdżali z drugiego końca polski, więc możecie sobie wpisać dowolne miasto byle daleko od Sopotu)
J: Przykro mi ale niestety nic nie możemy dla Państwa zrobić, zapraszamy jutro w godzinach popołudniowych, wtedy można wejść i pooglądać operę leśną.
W2: No ale proszę Pana, my tylko na chwileczkę, nie sprawimy kłopotu.
K: Niestety nie możemy Państwa wpuścić.
W2: Na pewno możecie tylko nie chcecie, no nie bądźcie tacy, wpuśćcie nas...
Kolega zaczął tracić cierpliwość, więc wykombinował mały podstęp. Przygłośnił krótkofalówkę na maxa i zagadnął do swojego (B)rata na widowni:
K: Halo widownia, Szefie zgłoś się...
Chwila ciszy...
B: Widownia zgłasza się, o co chodzi młody?
K: Wycieczka z Zakopanego przyjechała i usilnie starają się dostać na teren opery leśnej... Mówiłem im, ze jest zamknięte i żeby Państwo przyszli jutro. Co mam im powiedzieć?
B: Ja pier**le! Powiedz im żeby wypier****li i nie zawracaj mi głowy!
Nastąpiła chwila udawanej konsternacji... Wycieczka oczywiście usłyszała odpowiedź kolegi z widowni... Po chwili odzywa się kolega z wyraźną konsternacją w głosie...
K: Szef niestety powiedział ze nie ma możliwości wstępu na teren opery i prosi o oddalenie się... Dziękuję, do widzenia...

Na zakończenie wiem, że to jest chamskie zachowanie, ale powiedzcie mi co byście zrobili kłócąc się z którąś tam z kole wycieczką, która przyjechała z TAAAAAK DALEKA, i która TYLKO NA CHWILKĘ chce wejść na teren opery? Czasami nerwy puszczają...

Opera Leśna, Sopot

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (153)