Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

doubleD

Zamieszcza historie od: 25 sierpnia 2016 - 9:00
Ostatnio: 15 września 2016 - 7:29
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 460
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 33
 
zarchiwizowany

#75111

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest wrzesień a więc i sesja poprawkowa. Jestem studentką na jednej z polskich uczelni technicznych i wieść gminna niesie, że na innych wydziałach problemu nie ma, niestety mnie przypadł w udziale wydział piekielny.

Jednym z rodzajów zajęć jakie posiadam w planie są laboratoria. Dla niezorientowanych, najpierw jest wejściówka czyli kartkówka sprawdzająca wiedzę (15 min). Zajęcia właściwe - jakieś doświadczenie. Całość wieńczy sprawozdanie z wcześniej przeprowadzonego doświadczenia.

Pewien prowadzący zażyczył sobie, że jeśli przychodzi się do niego, w godzinach innych niż godziny przyjęć (2 godz w tyg.), to sprawozdanie należy wsunąć pod drzwi. Życzenie specyficzne, ale przynajmniej można swoje dzieło bez problemu zostawić więc i tak super.
Pewnego dnia przyszłam i ja, z moim zaległym sprawozdaniem, aby je oddać. Godzin przyjęć nie było, ale drzwi do pokoju były uchylone, Prowadzący [P] w środku siedzi, więc wywiązał się między nami następujący dialog:
[J]: Dzień dobry, przepraszam, wiem, że nie ma pan godzin przyjęć, chciałabym tylko oddać sprawozdanie.
[P]: Czytać nie umie?! Godzin przyjęć to ja teraz nie mam! Pod drzwi włożyć (pokoju, w którym siedział) i d*** mi nie zawracać bo zajęty jestem!
[J]: Skoro Pan ze mną rozmawia (stał 0,5 metra ode mnie, bo pofatygował się aby do drzwi podejść) to może ja już to sprawozdanie do rąk własnych panu oddam?
[P]: Pod drzwi włożyć!
"Wyprosił" mnie i zatrzasnął drzwi przed nosem. Tak, sprawozdanie włożyłam pod drzwi, prawie natychmiast zostało podniesione z drugiej strony.

uczelnia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (25)

#74745

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od dawna czytam piekielnych, a od pewnego czasu sytuacje z piekła rodem występują w moim życiu jak grzyby po deszczu.

Sytuacja z okresu wakacyjnego, kiedy to doubleD zachciało się wakacji...

Mam ja lubego. Luby ma przyjaciół. W życiu codziennym, kiedy się spotykaliśmy na kilka godzin, nie miałam im nic do zarzucenia, nie mniej jednak, wspólne, zawrotne dwa dni, pozwoliły mi na zmianę poglądów o 180 stopni.

Akcja dzieje się w jednej z europejskich stolic.

Piekielność nr 1 - poranek dzień pierwszy.

Dnia poprzedniego wieczorem, zostało ustalone, że wstajemy około 8, ogarniamy się, idziemy coś zjeść i niczym psy gończe podczas obławy rzucamy się na podbój miasta. O ja naiwna, sama wstałam, zwlekłam lubego, wychodzimy z naszego pokoju (godz ok. 9.15), i... No, właśnie... Całe towarzystwo pochrapuje sobie jeszcze w najlepsze.

Zachwycona nie byłam, ale myślę sobie, każdemu może się zdarzyć. Finalnie udało się ruszyć koło 11.

Piekielność nr 2 - zwiedzanie.

Okazało się, że mamy TYCI inną definicję tego słowa. Ja chciałam zwiedzać miasto wraz z lubym i jeszcze jednym kolegą, reszta bary. Kompromis? Zwiedzali z poczciwym browarem w łapce, uzupełniając zapasy przy każdym sklepie. Picie wina w samo południe przy jednym z głównych zabytków? Frajda, że osz k****.
Do 17 leciały piwa, potem wina, a na koniec palinka z butelki... Moje zażenowanie osiągnęło poziom krytyczny. Zasugerowanie towarzystwu, że chyba sporty pomylili, nie odnosiło żadnego efektu.

Kolega, który miał plany zbliżone do moich, wziął na siebie prowadzenie tejże wycieczki, tj. wyznaczanie kolejnych celi z przewodnika i czytanie krótkiego rysu o każdym z zabytków. O ile towarzystwo początkowo słuchało, o tyle z upływem czasu, nawet jego żona zaczęła rozprawiać ze znajomymi o serialach, jakie to ostatnio oglądała.

Piekielność nr 3 - nocne życie.

Po jakże męczącym dniu, towarzystwo już w doborowym humorze postanowiło udać się na nocny podbój miasta. Ja i luby zostaliśmy bo następnego dnia ruszaliśmy w dalszą podróż, około 700 km dalej.
O godzinie 6.15 rano obudziło nas dobijanie się do mieszkania. Tak, wesoła gromadka zgubiła klucze. Dziewczę weszło z napędem quatro, zawodnik nr 2 ledwo stojąc na nogach, nieco zarzygany, jak się okazało potem zgubił telefon i zawarł bliższą znajomość z tamtejszym panem kloszardem. Zawodnik nr 3 w stanie podobnym do swego poprzednika, kilka godzin później, kiedy budziłam team, okazało się, że ilość przyjętych płynów była zbyt duża i organizm postanowił je z siebie uwolnić... Tak, zsikał się pod siebie. Ostatni, zmykający ten peleton nieszczęść, był w najlepszym stanie i chyba tylko dzięki niemu, udało im się dotrzeć do mieszkania.

Piekielność nr 4 - poranek.

Koło godziny 11.30 mieszkanie miało zostać zdane właścicielowi. Wstałam o 10 wraz z lubym, on poszedł po auto, które zostawiliśmy kilka km dalej i ogarniał nasze bagaże. Ja wzięłam na siebie ogarnięcie towarzystwa, wtedy jeszcze nieświadoma na co się porywam. W salonie pobojowisko, banda zachlaj mordków śpi. Każde z osobna budziłam po 10 razy, zgarnęłam tony kieliszków do zmywarki, posprzątałam butelki i inne śmiecie, wytarłam stoły, blaty itp. Wchodzę do łazienki, śmierdzi jak diabli i coś buczy... Ano, któryś z zbłąkanych jeźdźców postanowił odbyć kąpiel w wannie z hydromasażem tylko... tak, zapomniał do niej nalać wody.

Kiedy całość zespołu stała już na nogach, w miarę kojarząc fakty, poinformowałam ich co zrobili. Reakcja? Brak, a raczej ależ zabalowaliśmy! oh, oh oh! Komentarz z ich strony? Jestem sztywna, dobrze wiedzieć. Luby nie widział nic złego w ich zachowaniu. Czy to ze mną jest coś nie tak, czy kanon zasad wśród ludzi młodych i z wykształceniem wyższym, legł w gruzach? A może to w dzisiejszym świecie ogólnie przyjęty standard, tylko ja jakoś nie zauważyłam tego wcześniej?

Nigdy więcej takich wakacji. Zapytacie dlaczego na nie pojechałam z takimi ludźmi? Bo w życiu codziennym są to mili i ogarnięci ludzie. Nic nie zapowiadało takiej klęski żywiołowej. Uważajcie, zanim sami zdecydujecie się na wyjazd z kimś kogo dobrze nie znacie.

EDIT: Czy ktoś chciałby spać w łóżku, które ktoś wcześniej zasikał? Czy ok, jest niszczenie rzeczy w wynajętym mieszkaniu? Czy jeśli umawiasz się na zdanie tego mieszkania właścicielowi o konkretniej godzinie, to powinno być ono do tego celu gotowe, a Ty ubrany?
Ustalenia były, wcześniej wizja zwiedzania zgadzała się wszystkim, w trakcie zostało to zweryfikowane. Zaproponowane zostało rozłączenie się w trakcie, ale pomysł został odrzucony.

Na co dzień nie jestem abstynentką, lubię się pobawić ale w domu, klubie lub innym miejscu do tego przystosowanym, a nie w wynajętym mieszkaniu, które przy okazji niszczę, bądź w samo południe pod głównym zabytkiem.

wakacje

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (327)

#74746

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak się złożyło, że jakiś czas temu zmarł mi ojciec. Piekielności związanych z organizacją wydarzenia i zachowaniem rodziny jest bez liku. Oto jedna z nich.

Akcja dzieje się przed cmentarnym kościółkiem, chwilę przed pogrzebem.

Prowadzę wraz z bratem mamę pod rękę, mama we łzach, rodzina składa wyrazy współczucia. Nagle pojawia się piekielna ciotka [C], podchodzi do nas i rzecze w te słowy do mojej rodzicielki, która nie do końca nawet kontaktuje co się dzieje:
[C]: No cześć Agnieszko! Nawet się ze mną nie przywitasz?! (tak, według ciotki, moja matka powinna pędzić niczym gazela na powitanie jej).
No co Ty tak płaczesz?! Tak to można płakać po dziecku a nie po mężu!

Moja rodzicielka w jeszcze większy szloch, bo razem z ojcem lat 30 przeżyła i byli kochającym się małżeństwem. Ja fuknęłam na ciotkę, że jak może w takiej chwili coś takiego mówić, ciotka, krzyczeć zaczęła, że smarkula bez szacunku, cyrk, że szkoda gadać.

Co ciekawe, ciotka dzieci nie posiada, męża pochowała n lat temu. Śmierć kogoś bliskiego jest zawsze ciosem, więc jak można wyjeżdżać z czymś takim.

Kurtyna.

cmentarz

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (244)

1