Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ekspedientkazpowolania

Zamieszcza historie od: 25 kwietnia 2016 - 18:26
Ostatnio: 30 czerwca 2016 - 22:29
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 579
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 173
 

#73469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w znanej sieciówce z ubraniami.
Wiadomo, praca z ludźmi może za sobą nieść wiele piekielności, ale niektóre już po prostu mnie załamują.

"Czy ja pani wyglądam na złodzieja ?! "
Każdy na 100% podczas zakupów w sklepie z odzieżą spotkał się z tym, że gdy idziemy daną rzecz mierzyć, ktoś z obsługi zazwyczaj znajduje się koło przymierzalni, przelicza rzeczy i podaje numerek, by móc potem zidentyfikować, czy wszystko się zgadza.

Dużo klientek z uśmiechem pokazują co zabierają, inne biorą plakietkę bez słowa, jednak to co zrobiła jedna (K)obieta przerosło moje oczekiwania.
Ja : Ile będzie ubrań do miary?
K : ŻE CO ?!
Ja : Ile bierze pani ubrań do miary? (może przygłucha, powtarzam z uśmiechem kolejny raz)
K : JAK PANI ŚMIE?!

Ja już wielkie WTF na twarzy, jednak dalej kulturalnie tłumaczę, co od niej chcę:
Wie pani, mamy taki odgórny nakaz nadzorowania ile dana klientka wnosi rzeczy do przymierzalni. Proszę numerek (zdążyłam już wzrokowo ogarnąć ile było sztuk), zapraszam do przymiarki, gdyby potrzebna była jakaś ...
K: Ty bezczelna babo! MNIE podejrzewać o kradzież?! Czy ja wyglądam na złodzieja?! Ja więcej w tym sklepie wydaję na raz, niż ty za cały miesiąc zarobisz!
Ja : Gratuluję, że dobrze wiedzie się pani w życiu, proszę, tu jest numerek.
K : Ja proszę kierownika! Chamka (?) będzie mnie wyzywać, na środku sklepu!

Kierownik przyszedł, potwierdził tylko moje słowa.
Pani bardzo kulturalnym gestem walnęła rzeczami o podłogę (ku zażenowaniu innych klientek, które wręcz przerwały zakupy i obserwowały całą akcję).
K: Wy chamy polskie (?!), u mnie w ju es ej (dosłownie tak powiedziała) byłoby to nie do przyjęcia!

I wyszła ze sklepu, a moja mina pod tytułem WTF pozostała mi do końca zmiany.

sklepy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 298 (324)

#72645

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na stanowisku ekspedientki pracuję już trochę - to sklep obuwniczy, to z ubraniami, zdarzyło się, że byłam na pół etatu w perfumerii, jednakże moja obecna praca, mimo, że fajna, niesie za sobą wiele absurdów.

Jest to duży sklep, sieciówka w centrum handlowym. Jak wiadomo, gdzie drogie ubrania, tam i dobrzy złodzieje "recydywiści". Żadne nowe zjawisko, kradzieże niestety były, są i będą, jednak "mój" sklep pozwala na wszystko.
A oto w jakie sposoby kierownictwo "walczy" z ludźmi, którzy niekoniecznie chcą płacić, ale koniecznie chcą daną rzecz nabyć:

1. Zdemontowano kamery.
Przecież one nic nie dawały, co z tego, że będąc np. na przerwie, można było jeść kanapkę, a przy okazji zerkać na sytuację na sklepie, ew. wyłapywać "twarze" złodziei i przestrzegać przed nimi innych pracowników? (przecież lepiej można opisać samemu "szczupła blondynka, na oko po trzydziestce"), pokazać nagranie policji? Zbędne.

2. W weekendy ruch jest największy. Wielu ludzi równa się możliwość kradzieży. Co robi dobry kierownik? Wstawia w grafik jednego sprzedawce plus drugiego, który pracuje dopiero miesiąc i ma okres próbny. Za to we wtorek od rana na pogotowiu dostępnych jest aż czterech pracowników. No co, przecież każdy chce mieć wolny weekend!

3.Ostatnio przez prawie cały dzień stałam na kasie, kierownik był koło przymierzalni, wydawał numerki. Nagle słyszę swoje imię, wymawiane w niezbyt miłym tonie:
- Ekspedientka! Czy ty to widzisz?! - macha mi przed nosem klipsem zabezpieczającym.
- Widzę, gdzie był?
- W przymierzalni ! Jak ty pilnujesz sklepu?! Żywcem kradną a ty stoisz i kasujesz sobie spokojnie? Świata poza kasą nie widzisz.
- Chwila, skoro jestem na kasie, to nie ma fizycznej siły, bym wiedziała, co się dzieje za zasłoniętą kotarą w przymierzalni...
- Zamiast dyskutować, to leć na kasę bo ludzie czekają !
- ...

4. Wróciłam po dość długim L4 - zapalenie oskrzeli, nietrafiony antybiotyk, długa historia. Idę do pracy i od wejścia widzę "cudowną" twarz mojej kierowniczki w jakże intensywnym, czerwonym kolorze. Idzie za mną na zaplecze i słyszę:
- Wiesz co się stało? Ukradli nam STANIK
- No cóz, nie pierwsza i ostatnia kradzież...
- Ale dosyć tego, będzie odpowiedzialność zbiorowa - za każdą skradzioną rzecz będzie płacić losowo wybrany pracownik. Będziecie wszyscy płacić, to i wszyscy będziecie pilnować.
- Chwila, dlaczego ja mam płacić całą kwotę (50 zł ale jednak dla mnie to sporo) jeśli przez dwa tygodnie mnie nie było w pracy? Przecież będąc w domu nie mam możliwości pilnowania sklepu!
- Jesteś pracownikiem. Zespół jest zgrany, dogadajcie się.
Tak, nasz zespół jest tak zgrany, że z 39 stopniową gorączką musiałam być 12 godzin na zmianie, bo żadna z 5 osób nie mogła przyjść mnie zastąpić...

Drodzy klienci, bądźcie uczciwi. Drodzy kierownicy i szefowie - myślcie.

sieciówka w centrum handlowym

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (276)

1