Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

halogen

Zamieszcza historie od: 9 sierpnia 2013 - 21:11
Ostatnio: 31 lipca 2015 - 20:48
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 1524
  • Komentarzy: 22
  • Punktów za komentarze: 188
 

#65083

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio trochę tutaj o szkołach i studiach. Może i ja się więc podzielę historią poniekąd szkolną.

Kiedy przyszło mi wyemigrować do Niemiec, wraz ze znikomą znajomością tego języka, postanowiłem zapisać się do szkoły językowej. Pominę kurs integracyjny i skupię się na kursie tegoż języka przygotowującym do pracy w zawodzie (tzw. B2). Do jednej jak i drugiej szkoły (w 99% przypadków chyba) kieruje urząd pracy.

Około połowę mojej grupy stanowiły Rosjanki plus do tego jeden Ukrainiec. Co ważne, nauczycielka też Rosjanka.

Nauczycielka podczas zajęć rozmawiała sobie w większości czasu po rosyjsku. Zwracanie jej uwagi niewiele dało. Ktoś poleciał na skargę. Wizyta jakiejś kobiety z urzędu pracy. Nauczycielka wylatuje.

W zamian dostaliśmy 3 nauczycieli, rasowych Niemców, że pozwolę sobie ich tak nazwać. Każdy był od czego innego. Trochę się poprawiło, ale niewiele.

No a teraz o Siergieju. Jak wiadomo prawie każdy Ukrainiec zna rosyjski. Chamski, bezczelny... z pełnym poparciem strony rosyjskiej. Choć i im czasem było za dużo.  

1. Zajęcia zaczynały się o 8:30 i kończyły o 13:45. Nasza "Maskotka", a raczej "Maskotek" pojawiał się na zajęciach nie wcześniej niż 12:00. Więc do końca dnia wysłuchiwaliśmy o punktualności, nieodpowiedzialności, o braku szacunku itp., itd. To nic, że reszta grupy nic za to nie mogła.

2. Jak już Maskotek na zajęciach się pojawił punktualnie, to wyciągał zapas żarcia (jak dla mnie na przynajmniej 3 dni), netbooka i totalnie olewacko albo grał, albo oglądał filmy.

3. Jeśli już brał czynny udział w zajęciach, to najczęściej był to monolog wyrażający jego niezadowolenie na temat tego jakże nieudolnego kraju, który daje tak mało zasiłku. Zapomniał chyba, że za nicnierobienie.

4. Pomimo przerw, wychodzenie średnio co 45 minut (przerwa była po każdych 90 minutach zajęć) na papierosa i robienie przy tym takiego rabanu, że przysłowiowy zmarły by się obudził.

5. Totalna zlewa higieny osobistej. Nie rozpisuję się, każdy wie o co chodzi.

Rozmowy w grupie, na osobności, z dyrektorką, nawet pracownicą urzędu pracy, nie przyniosły niestety żadnych efektów. Męczyliśmy się z nim do końca kursu. Na 18 osób, B2 zdały tylko 2. Poszczęściło się mi, zdane :-)

 Rodzynek zostawiłem na koniec.

Podczas jednej z ostrzejszej dyskusji strony rosyjsko-ukraińskiej (R-U) z (N)auczycielem, padło pytanie:

N: - Skoro państwo nie chcą chodzić na kurs i się czegoś nauczyć, to po co państwo tu przychodzą? Przecież nikt was do tego nie zmusza! Nikt was tu siłą nie przyprowadza!

R-U: - Zmusza nas urząd pracy, to przecież oni wysłali nas na ten kurs i musimy na niego chodzić!

N: - Ależ jak to zmusza? Niemcy to przecież wolny kraj, do niczego państwa zmusić nie mogą. Możecie w końcu zostać państwo w domu i nic nie robić.

R-U: - Nie możemy, bo te ŚWINIE ZABIORĄ NAM ZASIŁEK. - wykrzyczane dosłownie.

zagranica

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (549)

#56851

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O niemieckim DHL i o tym jak zamiast małego 32" TV, dorobiłem się 43", i jak prawie odcięli mi telefon i internet. Trochę to pogmatwane będzie.

Pewnego pięknego dnia, pralka zastrajkowała i stwierdziła, że przejdzie na wcześniejszą emeryturę. Jako że gwarancji niet, przyszło mi zakupić nową. No to myślę: a co tam wymienię też te stare pudło w sypialni na coś zgrabniejszego. Znalazłem w internecie ciekawą ofertę na obydwie rzeczy. Zamawiam i czekam. Pralka jako sprzęt gabarytowy miała przyjść spedycją. TV (32") ze względu na małe wymiary i lekką wagę, kurierem (ważne jest to, że do 42" włącznie wysyłają tylko kurierem).

Po 2 dniach dostarczyli pralkę. Panowie ładnie się zameldowali o której będą, więc obyło się bez problemów. No to przyszło czekać na TV. 3 dzień po złożeniu zamówienia, godz. 8:00 sprawdzam status: wydano z magazynu kurierowi. Myślę więc sobie, że do wieczora powinien się pojawić. Z ciekawości sprawdzam status o 11:30 i co widzę? "ADRESAT NIEZNANY!" Noż cholera jasna. Dzwonię na hotline sklepu. Tłumaczę jeszcze w miarę spokojnie co i jak, pani przeprasza i proponuje mi zadzwonienie do DHL. No to dzwonię. Konsultant dostaje burę za kuriera, przeprasza i obiecuje zająć się sprawą. Niestety przesyłki nie da się cofnąć i wraca do nadawcy. Dzwonię jeszcze raz do tego sklepu. Pani proponuje zamówić jeszcze raz, co też uczyniłem.

Za 2 dni sprawdzam status o 7:40: przesyłka wydana z magazynu. Myślę: to cię teraz dorwę leniu śmierdzący. Godz. 10:00 widzę kuriera podjeżdżającego pod dom (dom 4-rodzinny, ważne będzie przy kolejnej rozmowie z konsultantem DHL). Wysiadł z samochodu, zapalił papierosa, wsiada i po chwili odjeżdża. Sprawdzam status: "godz. 9:10 - ADRESAT NIEZNANY!" Tu już mnie szlag trafił. Dzwonię tym razem najpierw do DHL'a i opowiadam co właśnie zaszło. Konsultant nie wie co ma powiedzieć. Po chwili wypala:
- A nazwisko na drzwiach (ew. dzwonku) itp. jest?.
Nie wytrzymałem. Powiedziałem, że chyba wiem jeszcze gdzie mieszkam i że w miejscach gdzie powinno moje nazwisko się znajdować, tam się znajduje i że nie ma robić ze mnie idioty. Facet obiecuje, że się tą sprawą zajmą. Dzwonię do sklepu i mówię, że ze względu na zaistniałą sytuację rezygnuję z zakupu w/w TV i zamówię jednak coś innego i większego, żebym miał gwarancję, że dojdzie. Znalazłem 43" (w tą wielkość angażują już spedycję) zamówiłem, następnego dnia dzwoni pan że za 20 minut będzie.
No ale byłoby zbyt pięknie, czyż nie?

Tego samego dnia dzwoni do mnie mój dostawca usług telekomunikacyjnych i mówi, że ostatnio w ramach przedłużenia umowy zgodziłem się na pakiet TV, ale widocznie nie chcę korzystać więcej z ich usług, bo odbiornik i umowa wróciły do nich, co wiąże się z rozwiązaniem umowy od dnia tego i tego. Moje pierwsze pytanie było, jakim kurierem go wysłali. Odpowiedź: "No DHL'em". Poleciłem więc sprawdzić śledzenie przesyłki i uprzedzając konsultanta wypaliłem:
- ADRESAT NIEZNANY!

No cóż... kurier się nie pojawił, odbiornik poszedł do odbioru w salonie, a ja już nie zamawiam z żadnego sklepu, gdzie wysyłają DHL'em.

Chyba na pocieszenie przysłali potem list z przeprosinami.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 521 (551)

#53137

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiejsza historia być może nie będzie piekelna, ale da niektórym kierowcom na pewno do myślenia, że czasem nie warto jednak oszukiwać.
W Niemczech tzw. Straż miejska lub jak kto woli urząd porządkowy, jest upoważniony do wystawiania mandatów za złe parkowanie i generalnie wszystko co z parkowaniem jest związane. Tyle tytułem wstępu.

Pracuję w szpitalu. Na przeciwko szpitala jest mały parking, na którym w godzinach 9:00 - 17:00 można bezpłatnie postawić auto na 2 godziny. Trzeba jednak za szybą wystawić taki zegar parkingowy. Wysiadając z autobusu widzę kobietę z tej straży miejskiej sprawdzającą zaparkowane samochody. Stoi, robi zdjęcie, wypisuje mandat. Stała przy pierwszym zaparkowanym samochodzie. Spoko, może ktoś się zapomniał i przekroczył ten czas. Idę dalej i mimowolnie spoglądam na przednie szyby zaparkowanych tam samochodów i wiecie co?? Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt że była dokładnie 14:40, a niektórzy z kierowców jako czas rozpoczęcia poustawiane te zegary mieli na 15:30. Spoko... mandaty pewnie się posypały.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 426 (494)

1