Profil użytkownika
hedemora
Zamieszcza historie od: | 6 listopada 2013 - 8:19 |
Ostatnio: | 1 grudnia 2014 - 17:22 |
- Historii na głównej: 9 z 24
- Punktów za historie: 9018
- Komentarzy: 28
- Punktów za komentarze: 235
zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Bank wystawił mi kartę,po tym jak poprzednia straciła ważność (do 10.2013), zapłaciłam 10zł. I dostałam nową. Dziś w bankomacie i na stacji jest " Karta nieaktywna" Patrze na kartę i tam ważna do 12.2013. (otrzymana nowa karta)
Dzwonie do banku i co jest??? A Ci oj pomyłka, nowa będzie na dniach, tylko kolejne 10zł pobieramy.
Dzwonie do banku i co jest??? A Ci oj pomyłka, nowa będzie na dniach, tylko kolejne 10zł pobieramy.
bank
Ocena:
196
(278)
zarchiwizowany
Skomentuj
(31)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Z wczoraj.
Na końcu trasy wsiadam do autobusu, a razem ze mną dwójka pasażerów. Tak czy owak. Dosiadły się po chwili, jeszcze dwie kobiety. Autobus rusza i te dwie kobiety dają ulotki tej dwójce i mówią:
- Czy chcecie porozmawiać o wierze?
A ci dwaj wyciągają identyfikatory kontroli biletów i mówią:
- Chcemy porozmawiać o biletach.
Świadkowe dostały po mandacie.
Bóg tak chciał.
Na końcu trasy wsiadam do autobusu, a razem ze mną dwójka pasażerów. Tak czy owak. Dosiadły się po chwili, jeszcze dwie kobiety. Autobus rusza i te dwie kobiety dają ulotki tej dwójce i mówią:
- Czy chcecie porozmawiać o wierze?
A ci dwaj wyciągają identyfikatory kontroli biletów i mówią:
- Chcemy porozmawiać o biletach.
Świadkowe dostały po mandacie.
Bóg tak chciał.
komunikacja_miejska
Ocena:
588
(662)
Wczoraj byłam z mężem w restauracji. Kolacja nieduża i niedroga, ale odmiana miła. Po posiłku mąż próbuje złapać kelnerkę, aby podeszła z rachunkiem, niestety śmichy chichy z koleżanką na zapleczu chyba są ważniejsze.
Mija tak 15 minut. Mąż lekko zdenerwowany idzie pod bar poprosić o rachunek. Czeka tak z 5 minut, gdy łaskawie po tym czasie wychodzi kelnerka. Ok, ona zaraz przyniesie rachunek do stolika.
Mąż wraca i siada. Mija znowu z 15-20 minuta, rachunku brak.
Decyzja krótka. Mąż bierze wizytówkę i dopisuje na niej, jak łaskawie jeszcze dziś rachunek dotrze, to proszę o kontakt. Dopisał tylko jeszcze godzinę i wyszliśmy.
Jakieś 40 minut potem telefon. Mąż odbiera i przeczuwając co będzie, włącza nagrywanie. Nie pomylił się, wyzwania od k... ch... i złodziei pojawiały się co sekundę, i że ma być tu za 5 minut, bo powiadomiona policja już zaraz będzie.
Oj, już lecimy.
Spacerkiem po mieście wracamy do restauracji.
Na miejscu spotykamy właściciela już powiadomionego, o ucieczce klienta bez zapłacenia. I jesteśmy od razu powitani wytkniętym palcem i słowami kelnerki "To oni!".
Podchodzi do nas właściciel.
Mąż
Właściciel
W: - Dlaczego wyszli Państwo bez zapłaty? Jest to karalne.
M: - Wie Pan, jak czeka się 40 minut na rachunek, dodatkowo podchodzi się jeszcze do baru z prośbą o niego, to coś raczej jest nie tak. Poza tym zostawiłem wizytówkę, na której napisałem, jak w końcu doniosą rachunek, to proszę o kontakt.
On o żadnej wizytówce nie wie, a podobno uciekliśmy, jak kelnerka poszła właśnie po rachunek.
M: - To po co wróciliśmy?
W: - Yyyyy????
Maż wyciąga w tym momencie telefon, i pokazuje.
M: - To chyba numer, Pana restauracji?
W: - Tak.
M: - Zatem skąd mieli mój nr telefonu? Chyba musiałem im zostawić.
Właściciel robi się biały, ale przyznaje rację.
M: - A poza tym zadzwonili do mnie prawie 40 minut po wyjściu od Pana. Niech Pan jeszcze posłucha, co mi mówili.
I puszcza nagranie.
Właściciel robi się czerwony i odchodzi na zaplecze. A po chwili słyszymy krzyki i pełno przekleństw i, że wizytówka ma się znaleźć.
Po chwili wraca i przeprasza bardzo mocno za załogę.
W: - Tylko ich spuścić z oczu, lub opuścić na chwilę lokal...
Tak czy owak dziś nie płacimy, a on zaprasza, na darmową kolację.
Chyba nie skorzystamy.
Mija tak 15 minut. Mąż lekko zdenerwowany idzie pod bar poprosić o rachunek. Czeka tak z 5 minut, gdy łaskawie po tym czasie wychodzi kelnerka. Ok, ona zaraz przyniesie rachunek do stolika.
Mąż wraca i siada. Mija znowu z 15-20 minuta, rachunku brak.
Decyzja krótka. Mąż bierze wizytówkę i dopisuje na niej, jak łaskawie jeszcze dziś rachunek dotrze, to proszę o kontakt. Dopisał tylko jeszcze godzinę i wyszliśmy.
Jakieś 40 minut potem telefon. Mąż odbiera i przeczuwając co będzie, włącza nagrywanie. Nie pomylił się, wyzwania od k... ch... i złodziei pojawiały się co sekundę, i że ma być tu za 5 minut, bo powiadomiona policja już zaraz będzie.
Oj, już lecimy.
Spacerkiem po mieście wracamy do restauracji.
Na miejscu spotykamy właściciela już powiadomionego, o ucieczce klienta bez zapłacenia. I jesteśmy od razu powitani wytkniętym palcem i słowami kelnerki "To oni!".
Podchodzi do nas właściciel.
Mąż
Właściciel
W: - Dlaczego wyszli Państwo bez zapłaty? Jest to karalne.
M: - Wie Pan, jak czeka się 40 minut na rachunek, dodatkowo podchodzi się jeszcze do baru z prośbą o niego, to coś raczej jest nie tak. Poza tym zostawiłem wizytówkę, na której napisałem, jak w końcu doniosą rachunek, to proszę o kontakt.
On o żadnej wizytówce nie wie, a podobno uciekliśmy, jak kelnerka poszła właśnie po rachunek.
M: - To po co wróciliśmy?
W: - Yyyyy????
Maż wyciąga w tym momencie telefon, i pokazuje.
M: - To chyba numer, Pana restauracji?
W: - Tak.
M: - Zatem skąd mieli mój nr telefonu? Chyba musiałem im zostawić.
Właściciel robi się biały, ale przyznaje rację.
M: - A poza tym zadzwonili do mnie prawie 40 minut po wyjściu od Pana. Niech Pan jeszcze posłucha, co mi mówili.
I puszcza nagranie.
Właściciel robi się czerwony i odchodzi na zaplecze. A po chwili słyszymy krzyki i pełno przekleństw i, że wizytówka ma się znaleźć.
Po chwili wraca i przeprasza bardzo mocno za załogę.
W: - Tylko ich spuścić z oczu, lub opuścić na chwilę lokal...
Tak czy owak dziś nie płacimy, a on zaprasza, na darmową kolację.
Chyba nie skorzystamy.
gastronomia
Ocena:
1152
(1190)
zarchiwizowany
Skomentuj
(23)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Czekając na kuriera ( miał być do godziny 11stej). Przypomniała mi się historia, z poszukiwaniem pracy.
Na początek powiem iż dzięki mojej mamie, która zachęciła mnie do nauki języków, i opanowałam Ormiański i Rosyjski.
Ale do rzeczy, koleżanka poinformowała mnie, że jej firma szuka, ale od kilku miesięcy znaleźć nie może, osoby posługującej się biegłym Ormiańskim. Wysłałam CV i zostałam zaproszona na rozmowę.
Rozmowa jak się okazało nie w firmie co chciała mnie zatrudnić, ale firmie ich obsługującej pod względem rekrutacji.
Trafiłam, na jakąś dziewczynę i cała rozmowa dotyczyła mojej dotychczasowej pracy i studiów, a nie mojej praktycznej znajomości języka.
A w połowie rozmowy powiedziała wprost "Ok, now only English"
Powiem tego języka znam tyle co nic, ale chyba nie każdy musi być alfą i omegą i znać wszystkie języki świata.
Odpowiedziałam wprost, że nie znam tego języka, i na tym zakończyła się moja rekrutacja. Oczywiście słowami, zadzwonimy do Pani.
Kilka dni potem koleżanka pyta, co jest grane? Bo rekrutacja twierdzi, że nikogo odpowiedniego niema. A wiedziała dobrze, że CV wysłałam.
Oczywiście nie powiedziałam czemu mnie odrzucono, tylko lakonicznie, wiesz nie spełniam wymagań firmy.
Koleżanka oczywiście nie uwierzyła, i poszła do szefa. Tam jak potem też mi pokazano, na czerwono w mailu dotyczącym mojej rekrutacji napisano BRAK ZNAJOMOŚCI JĘZYKA. Koleżanka jakoś jednak załatwiła mi rozmowę z szefem i powiem wprost odbyła się ona tylko w języku rosyjskim. Prace dostałam z miejsca, a szef był pod wrażeniem. Ale na sam koniec, gdy zapytał czemu wpisano mi brak znajomości języka i pokazał owego maila. Odpowiedziałam " Wie szef chcieli sprawdzić, czy znam angielski"
To co potem działo się na linii tych dwóch firm zasługuje na kolejną historię, opisze jak chcecie.
Na początek powiem iż dzięki mojej mamie, która zachęciła mnie do nauki języków, i opanowałam Ormiański i Rosyjski.
Ale do rzeczy, koleżanka poinformowała mnie, że jej firma szuka, ale od kilku miesięcy znaleźć nie może, osoby posługującej się biegłym Ormiańskim. Wysłałam CV i zostałam zaproszona na rozmowę.
Rozmowa jak się okazało nie w firmie co chciała mnie zatrudnić, ale firmie ich obsługującej pod względem rekrutacji.
Trafiłam, na jakąś dziewczynę i cała rozmowa dotyczyła mojej dotychczasowej pracy i studiów, a nie mojej praktycznej znajomości języka.
A w połowie rozmowy powiedziała wprost "Ok, now only English"
Powiem tego języka znam tyle co nic, ale chyba nie każdy musi być alfą i omegą i znać wszystkie języki świata.
Odpowiedziałam wprost, że nie znam tego języka, i na tym zakończyła się moja rekrutacja. Oczywiście słowami, zadzwonimy do Pani.
Kilka dni potem koleżanka pyta, co jest grane? Bo rekrutacja twierdzi, że nikogo odpowiedniego niema. A wiedziała dobrze, że CV wysłałam.
Oczywiście nie powiedziałam czemu mnie odrzucono, tylko lakonicznie, wiesz nie spełniam wymagań firmy.
Koleżanka oczywiście nie uwierzyła, i poszła do szefa. Tam jak potem też mi pokazano, na czerwono w mailu dotyczącym mojej rekrutacji napisano BRAK ZNAJOMOŚCI JĘZYKA. Koleżanka jakoś jednak załatwiła mi rozmowę z szefem i powiem wprost odbyła się ona tylko w języku rosyjskim. Prace dostałam z miejsca, a szef był pod wrażeniem. Ale na sam koniec, gdy zapytał czemu wpisano mi brak znajomości języka i pokazał owego maila. Odpowiedziałam " Wie szef chcieli sprawdzić, czy znam angielski"
To co potem działo się na linii tych dwóch firm zasługuje na kolejną historię, opisze jak chcecie.
uslugi
Ocena:
346
(382)
‹ pierwsza < 1 2 3
« poprzednia 1 2 3 następna »