Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

himym

Zamieszcza historie od: 26 stycznia 2012 - 21:53
Ostatnio: 20 października 2012 - 16:08
  • Historii na głównej: 3 z 5
  • Punktów za historie: 3310
  • Komentarzy: 50
  • Punktów za komentarze: 243
 

#33845

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zemsta jest zawsze słodka.
Wykładałam na pewnym uniwersytecie przedmiot, który jest związany z historią. Pewien student doszedł do wniosku, że nie warto uczyć się do mojego egzaminu, ponieważ materiał jest zbyt obszerny.

Nie wiem jak, ale wykradziono mi pytania, które wcześniej ułożyłam i... wstawiono na WSPÓLNEGO maila, do którego ja również miałam dostęp. (Bo wysyłałam im potrzebne materiały na wykłady, wyniki etc).

W rezultacie ułożyłam nowy egzamin wielokrotnego wyboru, gdzie każda prawidłowa odpowiedź, była odpowiedzią "b". Chyba nie muszę mówić, jakie były końcowe wyniki?

Po późniejszym dochodzeniu, osoba winna się przyznała i poniosła tego konsekwencje.

uniwersytet

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 623 (733)

#32644

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam na pewnym osiedlu ze wspaniałymi sąsiadami, którym moje życie prywatne spędza sen z powiek. Posiadają niezwykły dar, który przejawia się tym, iż dowiadują się każdej rzeczy na mój temat. Potrafią pojechać za mną do pracy, określić rozmiar buta, czy płacę rachunki w terminie i czy moje pożycie małżeńskie jest prawidłowe.

Jednej, dosyć ważnej rzeczy nie odkryli - mam siostrę bliźniaczkę.

Nie jesteśmy identyczne, ale podobne.
Siostra miała raka. Po udanym leczeniu, gdy ją wypuścili zatrzymała się u mnie, bo mieszkała w innym mieście. Raz na tydzień przyjeżdżał do niej mąż, chodzili na spacery tj. robili to co normalna para.
I tu wkroczyli moi sąsiedzi.
Zaczęli mnie unikać, na dzień dobry już nie odpowiadali. W sumie dla mnie bomba.

W końcu wszystko się wyjaśniło. "Miła" pani (która z resztą była "przyjaciółką" mojej mamy) podeszła do mojego męża i wyjawiła mu mój największy sekret. Pana żona ma kochanka! I niech pan wyobrazi sobie, że ona urwa udaje chorą i chodzi z chustą na głowie. Ten sk*rwysyn pewnie nabrał się na jej sztuczki i daje jej pieniądze! Ona zawsze wiedziała, że ze mną coś nie tak! Niech pan ucieka, bo to jakaś ladacznica. Ja dzwoniłam do jej matki, ale ona nie odbiera. Pewnie obydwie knują coś!

Moja mama ma najwidoczniej magiczne zdolności, bo nie żyje od kilku lat.

sąsiedzi

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 955 (995)

#30961

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Jak pierwszy raz oblałam studenta".

Przed całą historią skromnie wspomnę, że jestem naprawdę wymarzonym wykładowcą. Nie stresuję innych, staram się dawać na egzaminach jak najłatwiejsze zagadnienia, a z absolwentami chodzę na piwo (jestem młoda, więc wyglądam na jedną z nich, ale to materiał na inną historię).

Po ukończeniu lingwistyki stosowanej (studiuje się języki A,B,C przy czym A-polski, a B,C to języki nowożytne) dostałam propozycję pracy na uniwerku (w ogóle nie związanym z językami) i oczywiście ją przyjęłam. Miałam wykładać angielski.
Otóż moi "podopieczni" dzielą się na "jestem magistrem filologi i nie muszę być na twoich zajęciach" oraz "angielski to zło i czarna magia". Pierwsi ślinili mi tylko ławki i pełnili funkcję dekoracyjną, ale póki zaliczali wszystko w terminach to byłam zadowolona i nie zwracałam na nich większej uwagi. Wręcz się cieszyłam, ponieważ mogłam się skupić na garstce, która kompletnie nic nie umiała.

Bohaterką jest Oleńka-platynowa blondynka (niestety nie miała odrostów,bo to byłby znak, że mózg jeszcze walczy i jest jakakolwiek nadzieja), która na wstępie powiedziała,że nic nie umie i nie będzie umieć.
No nic, ja pozytywnie nastawiona próbuję uczyć, tłumaczyć, rysować, ale nie, blond grzywa nic nie rozumie. Mówię, że niektóre rzeczy musi wykuć na pamięć i tyle. Zero reakcji.

Końcowy egzamin. Wszyscy ładnie zdali, ja szczęśliwa bo zdążę jeszcze na piwo do pubu za 5zł, ogólnie bajka. Niepewnie wchodzi Oleńka, pyta czy może wejść z chłopakiem, bo on ją mentalnie wspiera i on będzie cicho etc. Zgadzam się, co mi szkodzi.
[J]a: No i jak, umiesz coś?
[O]leńka: Wie pani... Mateusz (jej misiaczek) coś tam mnie nauczył.
Leci pierwsze pytanie.
Cisza. Próbuję ciągnąć ją za język, tłumaczę obrazowo o co chodzi. Cisza.
Ok, lecę dalej. Powiedz coś o sobie.
Cisza.
O rodzinie, piesku, chłopaku.
Cisza.
[J]: Ola, i co teraz? No nawet słowa nie powiedziałaś.
[O]: No bo ja się stresuję i mówiłam, że nie umiem angielskiego! Ja mówię po innym języku!
[J]: Jakim?
[O]: Hiszpańskim i rosyjskim!
I tu wpadła. Na lingwistyce miałam właśnie rosyjski, więc znam go perfekcyjnie. Zaczęłam do niej mówić po rusku. Tu mówię o pogodzie, tu zaczęłam cytować hymn Rosji. Dziewczyna z przerażeniem na mnie patrzy. Czekam na odpowiedź, nic...
[J]: Rosyjski? Widzę ,że jednak nie. Czy ty chociaż znasz cyrylicę?
[O]: Co znam?

Ręce mi opadły.
Obydwie wyszłyśmy smutne. Ona nie zaliczyła, a ja nie zdążyłam na piwo.

uniwersytet

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1035 (1137)
zarchiwizowany

#26977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na wstępie powiem, że mieszkam w bloku i niestety w otoczeniu piekielnych sąsiadów. Dokładnie pode mną rezyduje para weganów- z pozoru mili ludzie.
Historia rozpoczęła sie kilka miesięcy temu, kiedy zmęczona po całym dniu targałam zakupy na górę ( mieszkam na 5 piętrze, nie ma windy). Widzę znajomego pana, podbiega i pyta sie czy nie pomóc wnieść. Oczywiście ja z miłością w oczach dziękuje i oddaje cześć toreb. Siatki przezroczyste, a ja głupia podałam je tak, że mimowolnie pan zapoznał się z ich zawartością: jajka, ser, warzywa i pierś z kurczaka. Spojrzał na mnie wzrokiem pt. "zgiń kobieto", siatki odstawił i zostawił mnie z lekkim karpikiem na twarzy na półpietrze mówiąc "myślałem, że pani to normalna jest". Ok, byłam zbyt zmęczona i zszokowana, więc nie skomentowałam tego. Wzięłam co moje i doczłapałam sie na górę.
Kilka dni pózniej ma przyjść rodzina w odwiedziny, więc szykuje obiad. Jako, że my wszyscy mięsożerni, znalazłam jakiś przepis na niewiadomo co i postanowiłam go przyrządzić. Zaczęłam klepać mięcho po czym słyszę dzwonek do drzwi. Tak, żona wyżej wymienionego pana stoi przed moimi drzwiami.
[P]: Jezus Maria co pani robi takiego?! Takie hałasy!!!
[J]: Przepraszam, przyrządzałam mięso. Już kończę.
[P]: Mięso?! Wiesz ile to zwierze sie wycierpiało byś teraz mogła swoimi zębami je rozszarpać?Jesteś nieludzka, nieczuła!! Mąż mi opowiadał jak to pani jajka kupuje i sery! Wie pani jak te kury cierpią, gdy odbiera im sie dzieci (wtf?!)? Jak krowę maltretują byś miała swoje zasrane mleko?! Ja na policję pójdę, przecież to skandal!! Normalni ludzie jedzą rośliny. Sałatę, kiełki a nie zabijają niewinne zwierzątka!
[J]: A skąd pani wie, że ta sałata, którą tak pani uwielbia nie ma uczuć?
Po czym zamknęłam babie drzwi przed nosem. Rozumiem być wegetarianinem, weganem i Bóg wie kim jeszcze, ale by ochrzaniać ludzi za to, że jedzą mięso?

Wspaniały blok

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (248)
zarchiwizowany

#24280

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w bloku,gdzie ściany są jak z papieru. Niestety mam przyjemność słyszeć sąsiadów w KAŻDEJ sytuacji ich życia codziennego. I akurat moją sąsiadką jest pani Hania- rencistka posiadająca niezwykle wkurzającego małego pieseczka o imieniu Diana. Już nie raz skarżyła mi się,że za głośno kicham,śmieje się,oglądam telewizję i czytam (!!, podczas gdy jej pies ujada cały weekend,bo ona nie raczy z nim wyjść.
Posiadam również kundelka. Nie wabi się jakoś specjalnie, mówię do niego psie, gamoniu, kundlu- z miłości oczywiście. Znalazłam go, oczyściłam zaszczepiłam i wychowałam na wiernego stróża i...żarłoka. Pies je wszystko, począwszy od jajek,mięsa,naleśników po owoce, warzywa. Ważne by mieć cokolwiek w gębie. No i niestety oprócz dużego żołądka posiada piękne oczy co sprawia,że ręka sama wędruje do jego miski.

Od rana stoję przy garach jak Bóg przykazał i zupełnie przypadkowo cały czas jakieś resztki i okrawki spadają w wiadome miejsce. Pies szczęśliwy zjadł, oddalił się pobawić kością.
Po jakiś 15min kundel wrócił i zaczął się domagać żarcia. Myślę sobie,że nie ma jak, zjadł więcej niż ja przez tydzień. Wkłada do miski łapę,szura nią o podłogę, skacze, śpiewa i pisze wiersze. W końcu po którejś serenadzie krzyknęłam do niego "Jeszcze raz dotkniesz miskę,ale przerobię cię na smalec!". Gamoń nie zrozumiał,a ja wróciłam do obowiązków.

Jakieś 2h później domofon dzwoni- policja. Grzecznie wpuszczam ich, przychodzą i mówią,że PEWNA sąsiadka zadzwoniła i powiedziała,że znęcam się nad zwierzętami. Zapraszam panów do środka,a oni zastają mojego psa, rozkosznie śpiącego na plecach z przyrodzeniem na wierzchu. Ich mina-bezcenna.

sąsiadka

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (355)

1