Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

hubihubi1

Zamieszcza historie od: 4 maja 2011 - 19:56
Ostatnio: 10 września 2011 - 11:23
  • Historii na głównej: 2 z 8
  • Punktów za historie: 1030
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 7
 
zarchiwizowany

#17241

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeżdżąc do pracy parkuje samochód w galerii handlowej nieopodal (pod biurowcami nie możliwe jest znalezienie miejsca). Ostatnio ktoś zaparkował pomiędzy dwoma miejscami parkingowymi więc ja, nie mając wyboru, dostawiłem się do niego. Wieczorem co raz więcej ludzi zaczęło się zjeżdżać na zakupy, a mój sąsiad z parkingu odjechał. Zastałem swoje auto z kartką "Naucz się parkować, ch*ju!" za wycieraczką.

parking

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (40)
zarchiwizowany

#15680

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Perypetie mojej koleżanki (nazwijmy ją Kasia), które miała ze swoją współlokatorką (i jednocześnie właścicielką mieszkania).
Przeprowadziła się do stolicy i znalazła ogłoszenie, w którym dziewczyna (Marta, w podobnym wieku) szukała współlokatorki, która by z nią zamieszkała, co by dzielić się rachunkami (+ mały czynsz dla koleżanki).
Wszystko było piękne, za małe pieniądze przyszło jej mieszkać w naprawdę dużym i ładnym mieszkaniu (po remoncie, nowe meble, zabudowa kuchni itp.). Jednak po jakimś czasie właścicielka zaczęła stawać się "piekielna". Zaczęło się od niewinnego podjadania jedzenia, na początku okazjonalnego, potem regularnego. Po interwencji Kasi proceder ustał.

Jakiś czas później Kasia kupiła sobie drogi płyn do prania i nauczona poprzednimi doświadczeniami z jedzeniem, schowała go w szafie w swoim pokoju. Pomysł wydawał się dobry, do czasu gdy nie wyjechała na weekend do rodzinnego miasta. Zastała płyn w tym samym miejscu, jednak bez połowy zawartości. Jak zwykle- kłótnia, Marta oddała pieniądze i rozejm.

Czara goryczy przelała się podczas jednej z letnich burz (wielka ulewa, wichura). W mieszkaniu była jedynie właścicielka, której zrobiło się za ciepło i otworzyła okno w salonie, po czym wyszła z pokoju (szykując się do wyjścia). Pechowo pod oknem na stole stał otwarty laptop Kasi, na co nie zwróciła uwagi. Gdy Marta wróciła do salonu, zastała laptopa w kałuży wody. Co zrobiła w tej sytuacji? Rzuciła na niego ręcznik (bez wycierania!), zamknęła okno i wyszła z domu.

Następna kłótnia już nie była tak przyjemna jak poprzednie. W serwisie za naprawę krzyknęli 2 tyś złotych! Kasia postawiła ultimatum- albo zapłaci za naprawę starego, albo kupi jej nowego laptopa. Na szczęście Marta poczuła się do winy i zgodziła się na zakup nowego sprzętu, a "stary sobie naprawi".

Jak tylko się rozliczyły, Kasia uciekła od piekielnej współlokatorki.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (176)
zarchiwizowany

#15342

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyjeżdżam za chwilę na wakacje i chciałem się dowiedzieć przez infolinię, z którego peronu będzie odjeżdżał mój pociąg (Warszawa Wschodnia- jak powszechnie wiadomo- w remoncie przed Euro).
Krótka rozmowa z [P]anią z PKP.

[JA] Dzień dobry, czy udziela pani informacji nt peronów z których odjeżdża dany pociąg?
[P] Tak, ale w tej chwili nie mogę podać takich informacji.
[J] Dlaczego?
[P] Jak pan wie, na dworcu jest remont i niektóre torowiska są zamknięte. Musi pan dokładnie wsłuchiwać się w to co mówią przez megafon, i chwilę przed odjazdem dostanie pan informację z którego peronu odjeżdża pana pociąg.
[J] A nie ma gdzieś wywieszonych takich informacji na dworcu?
[P] Owszem są, ale nie pokrywają się one z tym jak będzie naprawdę. Pociąg podjeżdża na pierwszy wolny peron.

Podziękowałem i szykuje się do rajdu między peronami :)

PKP

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (157)

#12488

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno dodana historia o weterynarzu przypomniała mi moją własną.

Dawno temu rodzice wyjechali na wakacje zostawiając mnie z 3- letnim psem samemu w domu. Pies jest mały, ale nie lubi obcych (szczeka, czasem gryzie- lepiej go zamykać). Jako, że miałem wolny dom, praktycznie co wieczór wpadał jakiś znajomy, a wtedy niezadowolonego psa musiałem zamykać w swoim pokoju (poszczekał trochę ale potem się uspokajał).
Jednak przy pewnej wizycie znajomych pies nie zareagował- leżał w kącie pokoju, nawet nie podniósł głowy jak weszli obcy- i tak przez kilka godzin. Nic nie jadł, nie chciał wstać z posłania, wyjść na spacer. Przerażony i skołowany zadzwoniłem do rodziców, którzy również nie mieli pojęcia dlaczego tak się zachowuje i poradzili pójść do weterynarza następnego dnia (w nocy nie było czynnego w okolicy). Tak też zrobiłem- akurat jest jeden niedaleko mojego domu, do którego zawsze chodziliśmy. Obejrzał psa i werdykt- "Niestety, trzeba będzie go uśpić, ma nosówkę (dla niewtajemniczonych- jedna z groźniejszych chorób u psów)". Lekarz chciał żebym od razu podjął decyzję (a byłem wtedy 17- letnim, przerażonym chłopcem). Pożegnałem się i poszedłem do domu, zadzwonić do rodziców.
Powiedzieli żebym nic nie robił, oni wrócą następnego dnia i razem podejmiemy decyzję.

24 h później rodzice zabrali psa do weterynarza w sąsiednim mieście, który w 3 minuty cudownie uleczył nam zwierzaka- obejrzał go, wyjął kleszcza z pod pachy i wsmarował maść w to miejsce. Po 3 godzinach piesek był jak nowy :)
Do dzisiaj (a ma już prawie 12 lat) cieszy się "końskim" zdrowiem i żyje razem z nami :) Do miejscowego weterynarza nigdy już nie wstąpiliśmy (nawet na szczepienia) i każdemu odradzamy wizyty tam.

weterynarz

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (576)
zarchiwizowany

#12490

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie o niekompetentnych lekarzach przypomniały mi krótki przypadek koleżanki, która przez szkolną pielęgniarkę została skierowana do okulisty, z podejrzeniem wady wzroku.
Stwierdził on, iż koleżanka ma wadę wzroku (co prawda niewielką, ale zawsze, ona tego nie odczuwała co podkreślała u lekarza) i astygmatyzm. Dobrał szkła (ok. - 0.75 na każde oko) i zakupiła okulary.
3 lata później poszła na kontrole do okulisty (mieszkała wtedy w innym mieście) który nie mógł wyjść ze zdziwienia, dlaczego nosi okulary. Okazało się, że koleżanka nigdy nie miała astygmatyzmu i prawdopodobnie żadnej wady wzroku, ale od noszenia okularów na zdrowych oczach powstała wada (ok. - 0.5).

okulista

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (113)
zarchiwizowany

#10989

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałbym Wam opowiedzieć o piekielnym profesorze (trochę to odbiega od konwencji serwisu ale już nie pierwszy raz).

Otóż na mojej uczelni często jest zwyczaj, że studenci dzielą się tematami na dane ćwiczenia i przygotowują prezentację w Power Poincie z danego zagadnienia, aby o nim opowiedzieć na ćwiczeniach. Niestety, trafiliśmy na ćwiczeniowca (ok. 50 lat) dla którego bardziej od wartości merytorycznej liczył się wygląd (zarówno prezentacji jak i człowieka). I w ten sposób każdy na swoją prezentację musiał przychodzić na galowo (spódnice, garnitury, itp). Prezentacje wyglądały tak, że były słowo w słowo zerżnięte z książki i po prostu czytane z komputera(i mu to odpowiadało), jednak zawsze znalazł jakieś "ale". Oto przykłady:
"Użył pan złej czcionki, powinno być napisane Arialem"
"Zrobił pan za duże akapity"
na pierwszym slajdzie trzeba było dać dane osobiste + zdjęcie i praktycznie zawsze mu nie pasowało- bo tu nie jest w garniturze, bo tu kiepsko się prezentuje dana osoba,źle wykadrowane,
itp. itd
Jednak najgorsza była jego czepliwość co do wyglądu samej osoby.
"Źle dobrał pan krawat"
"Jednak na wystąpienie publiczne można by się ogolić, prawda?'
"Przed następnym pana wystąpieniem radziłbym pójść do fryzjera"- to akurat było do mnie, chociaż włosów długich ani zaniedbanych nie mam.

Jednak najgorzej miały z nim dziewczyny. Oto próbki jego "możliwości":
dziewczyna prezentuje, ubrana ładnie w spódnicę, koszulę i sweter, nagle przerywa jej wywód z tekstem "Ale tego sweterka chyba pani nie potrzebuje, hehe?"
"Kobiety występujące publicznie muszą stosować się do reguły 30 cm" - jak się później okazało, wg tej reguły spódnica powinna zaczynać się 30 cm powyżej kolana (co daje pasek materiału ledwie zasłaniający majtki :)
"Oj widzę że pani ładnie podkreśla nogi, ale zalecam większy obcas"
"Następnym razem proponuję większy dekolt" i inne tego typu zaczepki.

Kompletnie rozwaliło mnie gdy zwrócił uwagę koleżance w okularach- "Przed następnym pani wystąpieniem proponuję udać się do okulisty i zakupić szkła kontaktowe".

Podobno na egzaminie pisemnym wstawia plusy ludziom którzy ładnie się ubiorą.

Ciekawe ile czasu minie zanim ludzie zaczną się na niego skarżyć.

uczelnia wyższa

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (186)
zarchiwizowany

#10258

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o nie-piekielnym taksówkarzu.

Wracałem w nocy z miejscowości oddalonej o ok. 7 km od domu (mieszkam na pomorzu) z nadzieją na załapanie się na nocny autobus. Niestety, nie znalem wtedy rozkładu i okazało się, że odjechał 10 minut wcześniej (jeżdżą co godzinę). Nic to, nie będę stać w mrozie na przystanku i postanowiłem, że zrobię sobie spacerek.

Po kilku metrach przechadzki zatrzymuje się przy mnie taksówkarz z pytaniem czy wiem jak dojechać do miejscowości XYZ (prosta droga, przechodząca przez moją mieścinę). Wytłumaczyłem jak jechać, gdzie skręcić najlepiej itp. Miał już odjeżdżać ale spojrzał na mnie i spytał się czy może gdzieś nie podrzucić. Zgodnie z prawdą odparłem, że nie mam pieniędzy na kurs. "Nie szkodzi" odparł z uśmiechem.

Po drodze jeszcze raz wytłumaczyłem jak jechać i tym sposobem miałem darmowy nocny kurs prawie pod sam dom.

TAXI

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (233)

#9193

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałbym opowiedzieć Wam o moich przeżyciach związanych z firmą Pentagram.

Otóż jakiś czas temu zakupiłem odtwarzacz MP4 tej właśnie firmy. Był to porządniejszy model, za ok. 350 zł. Jednak problemy zaczęły się po ok. miesiącu, gdy zepsuł się pierwszy element zestawu, mianowicie ładowarka sieciowa (którą podłączało się do zwykłego kontaktu). Jako, iż w gwarancji zapisane jest, że na akcesoria obowiązuje jedynie gwarancja 14 dniowa- nic nie mogłem poradzić. Po jakimś tygodniu jednak zepsuły się również słuchawki. Nic to, musiałem kupić nowe.

Minął kolejny tydzień i następna usterka - tym razem gniazdo odtwarzacza i muzyka grała tylko w jednej słuchawce/głośniku. Nie pozostało mi nic innego jak wysłać sprzęt do naprawy w ramach gwarancji. Wszystko poszło gładko, w formularzu dodałem jeszcze wzmiankę o popsutej ładowarce i słuchawkach (co mi szkodziło) i wszystko wysłałem. Co ciekawe - każdy element obłożyłem folią bąbelkową i do paczki wsypałem styropianowe kulki (tak, że każdy sprzęt leżał na innym poziomie, otoczony styropianem), a cały karton szczelnie zakleiłem.

Po ok. miesiącu (i 4 telefonach do serwisu) dostałem paczkę z powrotem. Oczywiście 3/4 styropianu zniknęło, tak samo jak folia bąbelkowa, a sprzęt był po prostu wrzucony do pudełka bez zabezpieczenia, ale ku mojej uciesze dostałem nowe słuchawki i ładowarkę oraz wymieniono mi gniazdo słuchawkowe. Uradowany podłączyłem ładowarkę z odtwarzaczem do kontaktu i wyszedłem z pokoju. Po chwili wróciłem i poczułem zapach palonego plastiku- "nowa" ładowarka nagrzała się do czerwoności, podobnie jak sam odtwarzacz (a że metalowa obudowa więc nie było to trudne). Sprzęt umarł na dobre.

Wkurzony piszę o wszystkim do serwisu Pentagrama, a oni odpowiadają mi ze spokojem, że oczywiście naprawią wszystko i żeby wysłać. Kolejne 1,5 miesiąca czekania (bo za pierwszym razem kurier nie raczył zadzwonić i się umówić tylko przyjechał rano, zapukał do drzwi i pojechał) ale paczka wróciła, z adnotacją, że sprzęt został wymieniony. "Super"- pomyślałem i otworzyłem pudełko, po czym mnie zamurowało.

Rzeczywiście sprzęt został wymieniony, ale nigdzie nie było napisane, że na nowy. Dostałem taki sam odtwarzacz, ale używany (który ktoś zapewne również odesłał do naprawy). O sprzęt elektroniczny dbam szczególnie, a tu dostałem porysowany egzemplarz, z małym pęknięciem na wyświetlaczu i niedokręconą śrubką od obudowy.

Już naprawdę wkurzony dzwonie do serwisu i mówię jaka jest sytuacja, na co miły pan z obsługi klienta tłumaczy, że "Polityka firmy dopuszcza wymianę zepsutego odtwarzacza na inny, używany (o ile jest sprawny)". Odpowiedziałem że się na to nie godzę bo dostałem sprzęt w kiepskim stanie (a gwarancje przedłużyli mi o 10 dni) więc może mi się znowu rozpaść w każdej chwili. Pan polecił mi zrobienie zdjęć wszystkich rys i pęknięć i wysłanie ich na maila serwisu.

Starałem się jak mogłem, ale za nic nie udawało mi się tego uchwycić moją nędzną cyfrówką. Już miałem zrezygnować z walki o swoje (ciesząc się, że w ogóle mam działający sprzęt) ale wtedy wkroczył mój brat. Zadzwonił do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i przedstawił sytuację. Pani powiedziała, że nie mają prawa dokonywać takiej wymiany, co mogą dać jedynie:
a) taki sam sprzęt (nowy)
b) sprzęt cenowo równoważny
c) zwrot pieniędzy
do tego podała stosowne ustawy, paragrafy i radziła o tym napisać firmie, a jeśli wciąż będą upierać się przy swoim- znowu do niej zadzwonić.

Tak więc zrobiłem - naskrobałem długiego maila o tym, że nie zgadzam się na taką wymianę, że żądam zwrotu pieniędzy lub nowego odtwarzacza, wkleiłem stosowne paragrafy i wysłałem. Po dwóch dniach otrzymałem krótką odpowiedź- "Proszę odesłać sprzęt". Tak też zrobiłem.

Po kolejnym miesiącu, ku mojemu zdziwieniu, dostałem nowiutki sprzęt. W sumie to na moje szczęście poprzedni odtwarzacz był już nie do kupienia więc dostałem nawet dużo lepszy egzemplarz :)

P.S. Po trzech miesiącach odtwarzacz znów się popsuł :) Na dniach będę wysyłać.

Pentagram

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 511 (543)

1