Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

justine

Zamieszcza historie od: 21 sierpnia 2014 - 1:40
Ostatnio: 16 marca 2016 - 22:57
  • Historii na głównej: 9 z 11
  • Punktów za historie: 4282
  • Komentarzy: 109
  • Punktów za komentarze: 479
 
zarchiwizowany

#68088

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trochę techniki i... no właśnie.
Zamawiamy raz na jakiś czas z mamą rzeczy do naszej firmy z pewnego magazynu. My mieszkamy w Londynie, a magazyn znajduje się może godzinę poza? W każdym razie niedaleko. Zazwyczaj paczki przyjeżdżają ekspresowo, na zasadzie: zamówiona w poniedziałek wieczorem przyjeżdża najpóźniej po południu w środę.

Tym razem paczki były dwie. Zamówione jedna po drugiej, wyjeżdżały z tego samego miejsca, przyjechać miały pod ten sam adres. Zawsze z ciekawości śledzę przesyłki, daje mi to chwilę oderwania się od pracy, a także pewność, co do dnia dostarczenia. Obie paczki opuściły magazyn o tej samej porze, przewidywany termin dostarczenia "jutro". Super!

Gdy "jutro" zmieniło się w "dzisiaj", już o godzinie 11 zadzwonił domofon- kurier i to wcześniej, niż zazwyczaj! Dosłownie uradowana miłą niespodzianką otworzyłam drzwi, a tu.. przesyłka jest tylko jedna. O drugiej nic nie ma w systemie, nawet na dowód pod nos dostałam urządzenie ze spisem paczek. Faktycznie, tylko jedna była przypisana pod ten adres... Ale cóż, może inny kurier ją ma i przywiezie za godzinę? No nic, pozostaje wrócić do pracy i cierpliwie czekać.

Dla pewności zerknęłam jeszcze na stronkę, by sprawdzić gdzie zapodziała się moja paczka i cóż... Nadal jest tylko informacja o przekazaniu jej kurierowi po opuszczeniu magazynu, więc powinna być lada moment. Do wieczora (ta firma dostarcza do godziny 21, więc nadzieja ciągle była) cisza, nikt nie dzwonił, nie stukał, na stronce termin przewidywany dostarczenia "dzisiaj". Po godzinie 22 termin dostarczenia zmienił się na "opóźniona" za to lista tego co się dzieje z paczką... mnie zdziwiła. Otóż paczka "wróciła do punktu nadania- Manchester". Okej, geografem z wykształcenia nie jestem, jednak Manchester nie jest nawet blisko Londynu, nie jest także punktem nadania! No nie powiem, zdziwiłam się, jednak postanowiłam z samego rana zadzwonić na infolinię. Całą noc obmyślałam co i jak ja im powiem, że jeżeli fundują darmowe wakacje mojej paczce, to mogą zafundować i moje. Oh, ile ripost mi się nazbierało w głowie. Wygarnę im niekompetencję, może nawet jakieś odszkodowanie, czy coś mi się trafi?

Teraz jednak zaczyna się piekielność i to taka, o której istnieniu nigdy nie pomyślałam....
Dzwonię na infolinię, odzywa się... maszyna (rozmowa odbywa się w języku angielskim, więc stąd te 'niedomówienie):
- Jeżeli dzwonisz w sprawie zmiany terminu dostarczenia paczki, powiedz TAK
- tak...
- Jeżeli numer identyfikacyjny Twojej paczki zaczyna się od J powiedz TAK
- tak......................
- Podaj 4 ostatnie symbole numeru identyfikacyjnego
- 47AA
- Symbole, które podałeś to: 4 7 8 8 , jeżeli jest to poprawne powiedz TAK
- Nieeeeeeee!!
- Podaj 4 ostatnie symbole numeru identyfikacyjnego
- 47 A! A!
- Symbole, które podałeś to: 4 7 8 8 , jeżeli jest to poprawne powiedz TAK

W tym momencie niekulturalnie się rozłączyłam, nici z moich ciętych ripost, maszyna! I co dalej? Ok, może mój angielski jest na tyle słaby, że maszyna moje EJ odczytuje jako EJT, ok. Dzwonię po pomoc do rodowego Anglika, Brytyjczyka z krwi i kości.. Nie muszę mówić jaki był rezultat?
Przez kolejne godziny pomagał mi przekopywać internet i wydzwaniać na każdy numer związany z tą firmą kurierską. Wszystkie były ustawione tak, by przekierunkować do maszyny. Nawet numer do głównej siedziby. Nie pomagało odpowiadanie w różny sposób na zadawane pytania, zawsze dochodziło do momentu felernych 4 ostatnich symboli. Mówienie A zamiast EJ dawało jedynie taki rezultat, że maszyna prosiła o powtórzenie numeru. Hm!

Po godzinie 22 moja paczka "wróciła do miejsca nadania", tym razem z kolei było to w Yorku... O proszę, czyli jedziemy dodatkowo w odwrotnym kierunku.
W pewnym momencie wygrzebałam gdzieś najnowszą metodę kontaktu z tą firmą kurierską- sms. Obiecują odpisywać w przeciągu 15-20 minut, należy napisać nazwisko, kod pocztowy oraz problem. Okej, zrobiłam to z samego rana. 15-20 minut trwało około 6 godzin, a odpowiedź była odkrywcza oraz bardzo pomocna: "Twoja paczka jest opóźniona, niedługo jednak powinna się znaleźć u Ciebie :)". Dzięki tej wiadomości odzyskałam nadzieję, bo skoro wysłali uśmiechniętą buźkę, to już coś! Hm.

Paczka dotarła po ponad tygodniu. Zwiedziła więcej Anglii, niż ja póki co zdążyłam.
Jednak mam jeden wniosek: naprawdę wolę opryskliwą panią na infolinii, niż maszynę i uśmiechniętą buźkę w zupełnie nieprzydatnym smsie. Są sytuacje w których zacofanie jest naprawdę lepsze, niż zaawansowane systemy. Tylko ciekawa jestem kto tę paczkę tak nieudolnie wpychał kolejnym złym kurierom? Bo raz rozumiem- błąd, ale nie przez kilka dni...

call center

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (168)
zarchiwizowany

#62133

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnie, jednak powstrzymać śmiechu ze zdziwienia nie umiałam- jedna z takich sytuacji, gdzie człowiek nie wie, czy ma się śmiać, czy płakać, jednak absurd podsuwa do mózgu opcję śmiechu...

Mieszkam w UK. Żeby zostać tu zakwalifikowanym jako osoba niewidoma trzeba mieć mniej, niż 30% wzroku- nie wiem jak to się nazywa medycznie, jednak osoba niewidoma często coś tam jeszcze ma prawo widzieć. Tak jest też z naszym znajomym, Anglikiem, który "od zawsze" ma psa przewodnika. Ma bardzo ograniczone pole widzenia, jednak akurat on rozróżnia kolory lub kształty. Analogicznie- osoby, które urodziły się zupełnie bez zmysłu wzroku, straciły go w wyniku choroby czy też wypadku- mają prawo do psa przewodnika. Każdy z nich wyposażony jest w specjalne szelki z taką rączką i odblaski. To jest jasne, a my, jako osoby będące obok nie mamy pojęcia która z tych osób na ile ten wzrok ma i na ile go nie ma. Pies przewodnik jednak równa się- osoba niewidoma. Dzisiaj zauważyłam, że każdy chyba inaczej rozumie pojęcie "niewidomy".

Sytuacja ze sklepu- znajomy czekał na mnie i mamę w przejściu, między półkami, w tej chwili był sam, nie było widać, że jest z nami.
Podszedł do niego ochroniarz i wywiązała się następująca rozmowa:

- Dzień dobry, czy to pies przewodnik?
- Tak.
- Do naszego sklepu nie wpuszczamy psów.
- Jak już powiedziałem, to mój pies przewodnik, jestem niewidomy.
- Aha, przewodnik...?
- Tak, to mój pies przewodnik.
- Ale on nie ma ZIELONEJ obroży, niech pan zobaczy!

Niestety, tu musiałam wkroczyć, niestety ze śmiechem, którego nie zrozumiał pan ochroniarz- JAK osoba niewidoma (nie nosi ze sobą plakietki ze stopniem, stanem i rodzajem choroby) ma wiedzieć, czy obroża psa jest zielona? Nie wiem... Znajomy w takiej sytuacji musi zawsze wezwać przełożonego, by udzielić paru rad na temat szkolenia wobec świadomości oraz legitymowania osób niewidomych (każda z nich ma obowiązek noszenia ze sobą legitymacji i to jedyny sposób sprawdzenia prawdomówności, nie jest nim kolor obroży psa). Szefowa na szczęście zrozumiała nasz już wspólny śmiech, przeprosiła i powiedziała, że oczywiście wytłumaczy ochroniarzowi (który ciągle stał obok z pytającym wzrokiem) jego błąd...

Nadal nie wiem JAK osoba niewidoma ma znać kolor obroży swojego psa? Osoba głuchoniema, lub na wózku inwalidzkim- ok, psy mają wtedy nawet czasami specjalne "ubrania" by odróżnić w tłumie na przykład osobę, która nie słyszy. Jednak o niewidomym, który sprawdzi czym prędzej kolor obroży jeszcze nigdy nie słyszałam :) Czasami przy takim absurdzie śmiech jest jedyną odpowiedzią, bo ja nadal nie wiem JAK...:) Chyba, że to było pytanie do psa, który przecież ma być oczami niewidomego...

Sklep

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (34)

1