Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

juugo

Zamieszcza historie od: 28 marca 2012 - 20:44
Ostatnio: 21 stycznia 2013 - 0:16
  • Historii na głównej: 0 z 2
  • Punktów za historie: 243
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 17
 
zarchiwizowany

#38998

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Myślałem, że mam już spokoj, ale nie...jednak nie. Ale zacznijmy od początku.

Jakiś nieco ponad rok temu, idę sobie spokojnie na pociąg na Warszawskie śródmieście, a tu zaczepia mnie koleś z ofertą super-mega taniego i niesamowitego internetu z Netii (nie będę ukrywał nazwy firmy, bo to oni są piekielni). Tak się złożyło, że akurat znałem oferty konkurencji bo szukałem internetu mobilnego dla siebie. I okazało się że jednak w Netii by było parę zł taniej, zapytałem tylko czy na pewno będę miał zasięg w swoim wygwizdowie - chłopak wyciągnął wydruk z ich strony internetowej i pokazał, że tak. Umowę podpisałem, modem dostałem (co ważne - na wypożyczenie,po umowie do zwrotu). Wróciłem do domu i jeszcze tego samego dnia ogarnąłem iż jednak ani tu gdzie mieszkam, ani tam gdzie się przenoszę net mi działał nie będzie. Telefon na infolinię - 30 minut...dowiedziałem się że by zrezygnować mam wysłać poleconym paczkę do ich magazynu (adres miła pani podyktowała), jak i wysłać mejlowo informację, że rezygnuje z ich usług). Z racji, że modem miał być aktywowany dopiero przy pierwszym uruchomieniu ew po miesiącu od podpisania umowy nie czekałem - wysłałem dnia następnego i mejla i paczkę. Dnia następnego info z centrali - odstąpienie od umowy przyjęte,proszą by zignorować najbliższy rachunek - ok. Przyszedł rachunek - do śmieci. Pierwszy miał być papierowy - reszta mailowe. Przyszły jeszcze 3. Miał być jeden...
Po miesiącu dzwoni do mnie panienka z Netii pytać czemu odstąpiłem od umowy i blabla. Wyjaśniłem, że kłamią ich sprzedawcy, a ich słowa nie mają pokrycia z faktami ze strony internetowej i infolinii, jak również zażądałem by się więcej nie odzywali. Niby koniec? A skąd!
Średnio co 3 miesiące dzwoni do mnie kolejna przedstawicielka z propozycją przedłużenia umowy. Na moja odpowiedź że umowę rozwiązałem parę dni po jej podpisaniu ta przeprosiła i spytała czy jednak do nich nie wrócę bo blabla . I myślałem że teraz się skończy.
A tu wczoraj odwiedziłem lokatora (przeprowadziłem się) i wręcza mi list od Netii. Zeby było śmieszniej - nie do mnie. W imieniu poprzestawiane literki i widać że komuś się "E" z "R" na klawiaturze pomyliło. Poza tym co to za róznica czy kod jest xx-103 czy xx-100 czy xx-110? Skoro poczt jest ze 30 w mieście. A jednak dotarło. A co? A chcą odszkodowania za nie zwrócony sprzęt - 300zł. Krew mnie zalała - wystosowałem im ładnego maila, z informacją nie tylko o literówkach jak i burdelu w ich bazie danych. Z żądaniem telefonu. Oczywiście milczą. Nich się odezwą - czekam z niecierpliwością. Dzień po telefonie powiadamiam Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, niech im się do tyłka dobiorą...Jakieś rady jak ich spławić w końcu?

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (101)
zarchiwizowany

#28170

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Widzę popularne są opowieści z młodości, to podrzucę swoją.

Wszystkiego dowiedziałem się po latach, bo nie pamiętam tego. Dziecięciem 4letnim będąc chodziło mi się do pobliskiego przedszkola, standard. Któregoś dnia matula zgłosiła się po mnie po pracy, trochę wcześniej niż zwykle. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie gdy mnie w przedszkolu nie było. Komórek wtedy nie było, ale była pewna że tatko jeszcze w pracy był. No to co, bierzemy i szukamy po okolicy, telefon na policję z przedszkola wykonała kierowniczka, przyjechali. No i znalazła się zguba w najlepsze bawiąc się na drugim końcu osiedla na placu zabaw innego przedszkola. Na pytanie czemu mnie nie było podobno odpowiedziałem rodzicielce "bo panie biją". Matka zaskoczona, z policją idą wyjaśnić sprawę. Okazało się, że to nie była moja pierwsza samowolna wyprawa. Większość bitych dzieci wolało płakać i bało się gróźb "jak powiesz komukolwiek", ale że zawsze wracałem zanim zgłaszała się rodzicielka to kobiety nawet nie zauważały jednego bachora mniej. Je zwolniono dyscyplinarnie, a mnie mam przepisała do przedszkola, gdzie mnie znaleziono.

Jaką osobą trzeba być by bić i tak straszyć małe dzieci? I jeszcze pracować w przedszkolu :/

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (169)

1