Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kaarioka

Zamieszcza historie od: 6 grudnia 2011 - 2:17
Ostatnio: 3 stycznia 2019 - 15:06
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 763
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 49
 

#78322

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiosną zeszłego roku postanowiliśmy zmienić miejsce zamieszkania. Wieś spokojną, wieś szczęśliwą zamieniliśmy na średniej wielkości miasto, a co za tym idzie dom, na mieszkanie. Wraz z nami, z musu, miejsce zamieszkania zmieniła nasza ferajna; kot i dwa średniej wielkości psy.

Pierwsze tygodnie mijały względnie spokojnie. Sierściuchy przyzwyczajały się do "osiedlowej trasy spacerowej", a my do egzystowania z sąsiadami nad i pod nami. Początek kolejnego tygodnia nie był już tak "kolorowy".

W poniedziałek o 7 rano obudził mnie dzwonek do drzwi, przekonana, że Czworonożni wracają z Panem "zapomniałem kluczy" ze spaceru, zwlekłam się z łóżka otworzyć drzwi. Po otwarciu wita mnie nie zadowolona mina "Pana Administratora". W wielkim skrócie dowiaduje się, że sąsiedzi się skarżą. A na co? Na Sierściuchy. Że siedzą w domu i wyją. Nie chodzą na spacery, mieszkają na balkonie, nie jedzą nie piją, na pewno załatwiają swoje potrzeby w mieszkaniu i w ogóle armagedon. Pan kończąc swój monolog pyta gdzie winowajcy? Ano na spacerze. Nadal nie zadowolony "inspektor" opuszcza mieszkanie.

Wtorek, pracuję w domu, ferajna leniwie wyleguje się na łóżku obok. Okolice południa, dzwonek do drzwi. Niczego nie podejrzewając, idę otworzyć. Za drzwiami dwóch panów policjantów, za nimi dwóch panów w cywilu. Dostali zgłoszenie, że znęcamy się nad zwierzętami. Muszą sprawdzić. Panowie za nimi okazują się inspektorami z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii. Zapraszam do środka. Panowie Inspektorzy oglądają kota, psy, fotografują zwierzyniec jak i wszelakie ich dobra łącznie z zabezpieczeniem okien. Godzinę później mam w ręce protokół inspekcji. Wszystko jest w najlepszym porządku. Wracamy z ferajną do swoich zajęć.

Środa mija w ciszy i w spokoju.

Czwartek wita nas powtórka z poniedziałku. 7 rano, za drzwiami główny administrator osiedla. "Jest skarga. Znęcamy się nad zwierzętami". Przedstawiam protokół z inspekcji, a miły pan zaprasza mnie na kawę do budynku administracji, w celu sporządzenia notatki i skserowania w.w.

Piątek rano wychodzę z czworonogami. Pod klatką spotykam panów ze Straży Miejskiej. Pod wpływem przeczucia i niewyparzonego jęzora, pytam czy czasem nie mają zamiaru nas odwiedzić. Mają. Wchodzimy na górę i jak poprzedniego dnia. Protokół, zaproszenie do siedziby SM, notatka i ksero.

Weekend mija szybko i spokojnie. Poniedziałek nie przynosi niespodziewanych wizyt. Po palącym wzroku sąsiadki zaczynamy się domyślać kto zgotował nam takie atrakcje.

Wtorek do południa odwiedza nas dzielnicowy. Sytuacja jak wyżej. Protokół, zaproszenie na komendę etc. W środę jedziemy na komendę, mamy notatki z interwencji. Wszystko jest prawidłowo. W końcu powinien być spokój.

Wracamy do życia.

Wczorajszy piątkowy poranek sprawia, że przeżywam deja vu. 7 rano dzwonek do drzwi. Nowo zatrudniona Pani Administrator dostała zgłoszenie, że znęcamy się nad zwierzętami. Zaczynam obawiać się poniedziałku.

sąsiedzi

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 246 (260)

#40355

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o serwisach z punktu widzenia klienta.

Gdzieś w połowie lipca mój telefon zaczął odmawiać współpracy. Przy użytkowaniu jakichkolwiek aplikacji następował samoczynny restart, natomiast połączeń przychodzących nie dało odebrać się w ogóle, gdyż wszystko się zawieszało. Jako że gwarancja jeszcze całkiem spora, prosta decyzja, oddajemy do serwisu.

Po dwóch tygodniach telefon wrócił, odebrałam zadowolona, a z adnotacji wynikało, że "zmieniono oprogramowanie". Tak więc wracam do domu, odpalam internet, żeby pobrać brakujące aplikacje i pierwszy zgrzyt. Podczas ściągania następuje restart telefonu, a co za tym idzie przerwanie pobierania. Po uruchomieniu sprawdzam dalej. Połączenie przychodzące nadal zawieszają sprzęt. Szybka decyzja, wracamy do salonu ponownie oddać na gwarancję.

W salonie Miła Pani sugeruje, że sprzęt ma wady z powodu starej baterii. Mimo to udaje mi się oddać telefon ponownie. W adnotacji Pani pisze "usterka nie została usunięta". Po dwóch tygodniach telefon wraca do salonu z adnotacją serwisu "brak opisu usterki".

Miła Pani przeprasza, za niedokładne opisanie wady telefonu, poprawia formularz i wysyła go po raz trzeci do serwisu.

Kolejne dwa tygodnie oczekiwania, telefon wraca z adnotacją serwisu "usterki nie znaleziono". Sprawdzamy telefon na miejscu w salonie przy Miłej Pani, nadal bez zmian. Nic nie zrobiono, telefon nadal ma swoje humory. Następuje wysyłka po raz czwarty oraz szybki powrót telefonu do salonu. Nadal bez jakiejkolwiek naprawy.

Poziom mojej irytacji zaczyna osiągać niebezpiecznie wysokie granice. Miła Pani w salonie próbuje przekonać mnie, że może jednak odbiorę od nich telefon skoro serwis go oddaje, bo może się naprawił (jak? samoczynnie?).

Odmawiam przyjęcia telefonu. Czekam dalej. Po tygodniu zaczynają się telefony od pracowników salonu. Pierwszego dnia dzwoni Inna Miła Pani pytając "Jaki aplikacje nie działają w telefonie?". Tłumacze IMP, że opis usterki jest na formularzu i nie chodzi o nie działające aplikacje. Drugiego dnia w tej samej sprawie dzwoni Miły Pan. Rozmowa taka sama. Trzeciego dnia sytuacja się powtarza, na dodatek zostaję poinformowana, że salon sprawdzi telefon i się ze mną skontaktuje.

Kolejny telefon, Miły Pan zaprasza mnie do salonu w celu sprawdzenia telefonu. Jadę. Okazuje się, że Miłego Pana nie ma w pracy, a Panie nie wiedzą dlaczego chciał, żebym przyjechała.

I tak od dwóch miesięcy sprawa stoi w miejscu. Telefon leży nie naprawiony w salonie, a ja czekam, chyba na zlitowanie niebios.

Kolejna próba załatwienia sprawy w środę.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (537)

1