Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kasiatomka

Zamieszcza historie od: 12 listopada 2010 - 15:32
Ostatnio: 26 lipca 2014 - 0:14
O sobie:

http://sevira.blog.onet.pl/

  • Historii na głównej: 6 z 25
  • Punktów za historie: 2278
  • Komentarzy: 71
  • Punktów za komentarze: 359
 
zarchiwizowany

#61132

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Razem z mężem mieliśmy parę dobrych znajomych. Mąż był nawet świadkiem na ich ślubie. Jednak było to kilka dobrych lat temu. Potem ona zaczęła go zdradzać, on w zamian zaczął ją bić, ona więc pić. Tak rozpadło się ich małżeństwo. Została pozbawiona praw rodzicielskich, straciła prawo jazdy za prowadzenie po pijaku, zwolnioną ją z pracy dyscyplinarnie. I tak księgowa z czterema tytułami magistra wylądowała w kawalerce na melinie. Nasz kontakt się urwał z przyczyn naturalnych, ot tak po prostu. Jakiś czas temu napisała, że układa sobie życie, znalazła faceta i ogólnie jest spoko. Pomyślałam, że dobrze byłoby ją zaprosić razem ze wspomnianym partnerem i dowiedzieć się jak tam jej mija czas. Przyszli. Ona, on i koleżanka. Cała trójka już od progu waliła tanim winem. Koleżanka została wyproszona z domu po godzinie, ponieważ była nie do zniesienia. Typowa patologia, zaczęła się o coś wydzierać, robić sceny bez powodu. Totalna masakra. Poprosiłam jeszcze męża, żeby szedł za nią w dół klatki schodowej, bo bałam się, że włamie nam się do piwnicy, albo zaśnie gdzieś na schodach. Po jej wyproszeniu długo stała pod zamkniętymi drzwiami i nadal się awanturowała. Kiedy poszła, atmosfera się trochę oczyściła. Rozmawialiśmy sobie spokojnie, było po prostu przyjemnie. On okazał się facetem z którym jest o czym pogadać, znał się na wielu sprawach, był z zawodu geodetą. Moment w którym stwierdziłam, że jednak nie do końca wszystko będzie ok, to jego wyznanie, że porwali go kosmici, wszczepili mu czip i teraz bramki w markecie zawsze piszczą jak przez nie przechodzi.

xxx

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (39)
zarchiwizowany

#45684

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Temporary dotycząca pogrzebu, przypomniała mi scenkę jakiej ja byłam świadkiem. Otóż, udałam się do naszej "Kancelarii parafii", aby ochrzcić prawie rocznego synka. Tak, późno, fakt, ale jestem osobą niepraktykującą tak jak i mąż, więc nawet na tych chrzcinach nam zbytnio nie zależało. Dopiero za namową moich i małżonka rodziców, ulegliśmy i postanowiliśmy tak zorganizować chrzciny, żeby od razu uświęcić rok życia synka. W poczekalni (albowiem taka koło gabinetu proboszcza się znajduje) słyszę o to taką rozmowę:
- Proszę księdza, my na prawdę bardzo prosimy...
- Ale co mi tu Pani za głupoty opowiada, ja za taką cenę pogrzebu nie urządzę
- Ksiądz zrozumie, biedną rodziną jesteśmy, nie stać nas na nie wiadomo co, byleby ksiądz ostatnie słowo powiedział i mszę poprowadził
- Ale ja z tych pieniędzy nie dam rady tego zrobić. 200 zł? A z czego ja organiście zapłacę? Przecież on też ma rodzinę i to jego praca
- Ale proszę księdza, mama emerytury nie miała, bo nie dożyła a bezrobotna była, z mojego ubezpieczania trumnę kupiłam i ładnie mamę ubrałam, na więcej nie jest mnie stać.
- Trumna za ile była?
- No koło tysiąca
- A to tańszą trzeba było kupić, to by na pogrzeb zostało
- Z całym szacunkiem proszę księdza, ale wybraliśmy najtańszą.
- Ja za pogrzeb oczekuję co najmniej 500 zł
- Czyli nie pochowa ksiądz mamy?
- Nie.
Kobieta zapłakana wyszła z biura. Potem weszłam ja i dowiedziałam się, że jestem bezbożnicą, że moja siostra nie może być chrzestną i w ogóle wszystkich nas powinni spalić na stosie.


Mały nie będzie chrzczony, bo nie planuję użerać się z takimi idiotami, sam sobie wybierze jak dorośnie czy woli chrześcijaństwo, buddyzm, czy inną religię. A co do przyjęcia, to reszta dzieci będzie szła w głupio wyglądających albach co tydzień do kościoła, a młodego zabierzemy do Disneylandu, ciekawe, kto będzie ten dzień wspominał najlepiej jeśli chodzi o dzieci z jego klasy :P

parafia

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (398)
zarchiwizowany

#44441

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wspominałam wcześniej pracuję w Zakładzie Karnym. Każdy z kim rozmawiam mówi "A ty to masz dobrze, mundurówka, 13-ka, po 15-tu latach emeryturka, żyć nie umierać" i zawsze odpowiadam "To dlaczego nie starałeś/łaś się o przyjęcie". Po 5-ciu latach pracy mam 2 000 zł pensji, codziennie któryś z kierowników, lub dyrektor "rusza w teren", aby złowić kilka, lub kilkanaście osób, którym można zmniejszyć dodatek, lub zabrać zbliżającą się premię.Premie świąteczne? Słyszałam o żonach kolegów, które dostają po 700 zł w bonach, lub w gotówce a pracują w firmach prywatnych. U nas za to mieli płacić po 100 zł. Niestety zaczęły się "kontrolę" przełożonych. 100 zł to niedużo, ale jak uwalisz 10-ciu f-szy, to już 1000 zł wpada do Twojej kieszeni prawda? I nie chodzi o znajomość obowiązków itp, pytają o cuda z kosmosu, np jakiej długości jest wąż w gaśnicy. 15 lat i emerytura? Prawda, ale nikt nie dodaje, że to tylko 40 % pensji. Najlepsze jest to, że od przyszłego roku, jeśli rząd przepchnie projekt ustawy, mundurówki, które w CAŁOŚCI idą na kupno nowych elementów umundurowania, lub naprawę starego, zostaną zmniejszone o połowę i przeznaczone zostaną na poprawienie warunków odbywania kary osadzonym !!!!! Jest to chore i nienormalne!!! Naprawdę kocham swoją pracę, dobrze dogaduję się ze skazanymi, lubię moje koleżanki, nie wyobrażam sobie innego zajęcia, chciałam pracować co najmniej 25 lat, ale to, co robi z nami państwo przekracza ludzkie pojęcie.

xyz

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (228)

#42648

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w Zakładzie Karnym. Opowiem wam nie o skazanych, ale o piekielnych osobach ich odwiedzających w trakcie widzeń. Przed dobre kilka lat pracy zdążyłam się uodpornić na bijące w oczy oznaki patologii i złego wychowania zarówno u skazanych kobiet i mężczyzn, jak i u ich rodzinek, jednak to co zobaczyłam dziś złamało mnie i aż zabrakło mi słów.

Ostatnia godzina widzeń, czyli nikogo już nie wpuszczamy na teren zk. Widzenia trwające mają się zakończyć za godzinkę i goście odejść do domu. Los tak chciał, że czas ten musieliśmy spędzić z trzema rodzinkami, tzn: do trzech osadzonych przyszły ich żony/konkubiny, każda z jednym dzieckiem na ręce, a drugim biegającym wokół nich. Dodać należy, że tylko jedna z rodzin zachowywała się przyzwoicie, kobieta i dzieci były zadbane, ich widzenie przebiegło normalnie. Dwie pozostałe, masakra, rozpoczynając na znacznym braku uzębienia, a na ich skandalicznym zachowaniu kończąc. I oto obrazek:

Para nr 1: jak wspomniałam bez uwag. Totalna miłość, zabawy z dziećmi i śmiech.

Para nr 2: dziecko starsze biega między stołami, przesuwa krzesła, krzyczy. Małe na rękach matki płacze całą godzinę wniebogłosy. W momentach zmęczenia maleństwa słychać litanię wygłaszaną przez matkę: "Tak, bo ci tak tu ku*a dobrze co? Siedzisz sobie z dupą, nic nie robisz, żreć dostaniesz! A tu ku*a dwójka dzieci, tam dwójka, ty myślisz, że.." itp., itd.

Para nr 3 (fenomen wg mnie na skalę Polski): starsze biega niekontrolowane niczym, byleby nie podchodziło i nie przeszkadzało rodzicom. Co drugie słowo z ust mamy padają wulgaryzmy, jednak małżeństwo wcale się nie kłóci, oni tylko rozmawiają. Maleństwo na rękach, na oko 3-4 miesiące, śliczna dziewuszka, co chwilę jest przez matkę szczypane w rączkę, uderzane w twarz, zatyka jej nosek, bo "ona takie fajne miny wtedy robi". Wszystko to ku uciesze parki. Żująca gumę gęba kobiety wygłaszająca co chwilę "bez kitu", będzie mi się śniła jeszcze jakiś czas. Na koniec mąż jej idzie poddać się kontroli osobistej (dopiero po tej czynności można wypuścić gości). Żona na odchodne krzyczy do małżonka "Ty, tylko wyjmij te prochy z dupy bo i tak znajdą!" "Wy tu kur*a powinniście mieć żłobek, byśta się tymi bachorami zajmowali parę lat, to byście zobaczyli jaki to jest zapier*ol. A my byśmy se na imprezkę poszły i poszalały, co nie dziewczyny?"
Po chwili do mnie:

Ona - Pani, kiedy idziemy?
Ja wyczerpana tym co oglądałam przez godzinę, mówię, że jeszcze chwilę.
Ona - Ale bez kitu, wypuśćta nas, bo mi się śpieszy .
Ja - Zaraz.
Ona - Jak zaraz?
Ja - Normalnie.
Ona - Bo?
Ja - Ponieważ najpierw pani mąż musi być skontrolowany i dopiero potem panie wypuścimy.
Ona - A co wy kur*a myślicie, że coś znajdziecie? Starą ku*a recydywę chcecie złapać? Bez kitu ej, śmieszni jesteście.

Podsumowując, gdyby patologia promieniowała, po tym dniu miałabym 6 rąk.

xyz

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 833 (919)
zarchiwizowany

#42660

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tu o analfabetyzmie osób odwiedzających skazanych w ZK. Nie wiem czy wiecie, ale w przypadku chęci wejścia na widzenie do jakiegoś skazanego, trzeba zdeponować telefon i " przedmioty niebezpieczne lub niedozwolone" ( broń, narkotyki, alkohol itp). Przy wejściu na widzenie dostaje się karteczkę na której trzeba napisać do kogo jest widzenie, i kto przyszedł. Większa część gości podaje też stopień pokrewieństwa, w celu szybszej weryfikacji. I tak otrzymuję kartkę:
Widzenie do : Grzegorz Brzęczyszykiewicz
Dane osób odwiedzających: Grażynka Grażynowata + dziecko
Grażek Grażkowy ( PASIERP)

I teraz dla nas zagadka, czy małego wpuścić, bo w końcu sierp to przedmiot niebezpieczny :)

xyz

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (53)
zarchiwizowany

#9745

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio pojawiło się kilka historii o ciężarnych i jak na życzenie los zgotował mi dziś zadziwiającą sytuacje w markecie. Mianowicie stoję z małżonkiem w ogonku do kasy, byliśmy chyba 3-ci w kolejce, za nami kilku kolejnych klientów. Nagle wyprzedza nas kobietka na oko z 20 lat wpycha się na przód kolejki i zaczyna wykładać towar na taśmę. Pan którego miejsce zajęła zwrócił jej uwagę, ze obowiązuje kolejka. Dziewczyna odpowiedziała, ze ona jest w ciąży i jej żadne kolejki nie obowiązują. Po tym stwierdzeniu odwróciła się w stronę reszty czekających i głośno krzyknęła: "Jestem w ciąży i mam pierwszeństwo, jak się komuś nie podoba, to niech idzie do innej kolejki. I zaznaczam, żeby państwo nie podnosili głosu, bo nie mogę się w moim stanie stresować". Po tym oświadczeniu odwróciła się do nas tyłkiem, a zdziwiona kasjerka zaczęła kasować jej towary. Widać ludzie mieli więcej kultury od niej i nie chcieli się kłócić ze specjalnym przypadkiem. Na koniec zakupów dziewczyna poprosiła jeszcze o paczkę LMów niebieskich i zadowolona odeszła z reklamówkami.

grudziądz

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (214)

#9622

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zamówiłam ostatnio meble na Allegro. Dokładnie meblościankę i łóżko, od dwóch różnych sprzedawców i podczas rozmowy telefonicznej z nimi zaznaczyłam, że proszę o zapakowanie mebli w możliwie najmniejsze i najlżejsze paczki, bo jestem w zaawansowanej ciąży i jeśli przesyłka dojdzie do południa, będę musiała prosić dostawcę o wniesienie jej do piwnicy.

Meblościanka miała dotrzeć w poniedziałek między 12 a 13, więc ze względu na to, że jest większa i cięższa od łóżka, mąż postanowił zwolnić się z pracy, o 12 być w domu i sam ją umieścić w piwnicy. Nie zostawił mi pieniędzy, ani kluczy. 11. 30 dzwoni domofon, meblościanka zajechała. Poinformowałam Pana, że miał być między 12 a 13 i nie mam pieniążków, bo mąż będzie o wcześniej umówionej godzinie. Trochę głupio mi się zrobiło, bo facet stwierdził że poczeka. Żar lał się z nieba niemiłosierny, zrobiło mi się go żal i stwierdziłam, że zejdę na dół, załatwię od sąsiadki klucze do zejścia do piwnicy i razem z dostawcą poczekam na męża na dole. Dostawca okazał się raptem dwa lata starszym chłopakiem, wszystkie paczki wniósł mi sam i jeszcze w trakcie oczekiwania na męża pogadaliśmy sobie sympatycznie zajadając lody;)

Następnego dnia przyjechało łóżko. Tym razem po doświadczeniach z poprzedniego dnia byłam pełna dobrych przeczuć, stwierdziłam, że nie potrzebuję małżonka, bo najwyraźniej rozmowy ze sprzedawcami przyniosły pozytywny rezultat i dostawcy rozumieją, ze jestem w ciąży i chętnie mi pomogą. zadzwonił telefon, łózko dotarło.

Kierowca, pan około 40, gdy zobaczył mnie z moim brzuchem, tylko oczy wzniósł do nieba, ale nic nie mówił. Gdy zaczął wyładowywać paczki okazało się, że są tylko dwie gigantyczne i tak ciężkie, że sama nawet nie miałam siły podnieść jednego rogu. Nieśmiało spytałam dostawcę, czy mógłby mi pomóc wnieść paczki do piwnicy, bo sama nie dam rady. Ten stwierdził, że to nie jego brocha, zabrał pieniądze i zostawił mnie z przesyłką przed blokiem.

Miałam jednak szczęście, bo pan z parteru który widział całą sytuacje przybiegł po chwili, przyprowadził spod sklepu swojego znajomego i razem przenieśli paczkę w odpowiednie miejsce. Gdyby nie oni, pewnie siedziałabym na paczkach do przyjazdu męża z pracy...

allegro

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 495 (631)
zarchiwizowany

#9266

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Często kupuję różne przedmioty z Allegro i nigdy nie miałam żadnej nieprzyjemnej przygody. Do czasu... Pod koniec listopada postanowiłam zamówić prezent dla małżonka. Wybrałam, kupiłam przez "kup teraz" i zaznaczyłam, że zapłacę przy odbiorze (uznałam, że w okresie przedświątecznym jest to najlepsze rozwiązanie, bo paczka od dnia zamówienia powinna być u mnie kilka dni później). Niestety nie doszła do świąt. Wpieniona weszłam na stronę sprzedawcy i okazało się, że od momentu mojego zakupu ma same negatywne komentarze. Dodałam parę słów od siebie, wysłałam mu maila, że rezygnuję z zakupu. Dziś mamy 6 maja, przed chwilą był u mnie kurier z zamówioną w listopadzie przesyłką. Oczywiście odmówiłam jej przyjęcia. Żałuję tylko, że na paczce nie napisałam sprzedawcy gdzie powinien ją sobie wsadzić...

allegro

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (268)
zarchiwizowany

#9244

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O rany, przypomniała mi się historia z moich lat młodzieżowych. Byłam dość problemowym dzieckiem:P Gdy poznałam mojego męża miałam 15 lat. Historia ta zdarzyła się, gdy miałam 17, on starszy o 8 miał 25. Wybraliśmy się na spacer do parku, kupiliśmy po 1 piwku. Usiedliśmy na górze ławki, tzn na oparciu. Mąż swoje piwko wypił, ja zostałam ze swoim. Siedzimy, rozmawiamy, nagle podjeżdża patrol policji. I tu rozmowa
Policjant - Ładnie to tak na ławce z nogami siedzieć?
Postanowiłam usiąść na dole i uwidoczniłam piwo stojące między nogami.
Policjant - O i jeszcze piwko się pije?
Na co ja - A co? Niemożna?
Mąż mało nie spadł z ławki. Panowie nas wylegitymowali i nie wystawili mi mandatu, ale jemu za moją odzywkę. Do dziś mąż opowiada tą historię, a ja się zastanawiam co wtedy miałam w głowie:P dla tych co nie wiedzą teraz jestem funkcjonariuszką Służby Więziennej:)

policja

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (63)

#8721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia o Służbie Zdrowia. Rodzice moi kupili domek z działką, wszystko zapuszczone okropnie. Z dwa miesiące męczyli się z wycinaniem gęstego bzu porastającego kąt działki. W tym czasie tata dostał czerwonej wysypki na dłoniach i nogach. Takie małe krwiaczki, jakby naczynka pękały. Dermatolog przepisał stosowne leki, które nie pomagały i do tego tatę bolał od nich żołądek. Konsultował to z lekarzem jednak ten zalecił nadal je stosować, dodał coś osłonowego na żołądek. Krwiaki nie zniknęły, żołądek nadal bolał. Z tygodnia na tydzień coraz bardziej słabł. W końcu wybrał się do lekarza rodzinnego, który bez ogródek skierował go do szpitala z diagnozą białaczki. Lekarz powiedział, że taki plamica na kończynach to jeden z objawów. Po przepłakaniu kilku dni przyszedł czas na myślenie i drążenie tematu. Zaczęłam szukać tych krwiaków w Google. Wystarczyło mi pół godziny i znalazłam plamicę Schoenleina-Henocha. Objawy te same: krwiaki na rękach i nogach, ból żołądka, osłabienie. Choroba nie groźna i znika sama z czasem. Wydrukowałam i poleciałam do szpitala. Tata przekazał lekarzowi artykuł. Dopiero wtedy dowiedzieli się co mu dolega. Wszystko się dobrze skończyło, ale tata spędził dwa tygodnie w szpitalu praktycznie pogodzony z myślą o rychłej śmierci, nie wypominając o załamanej rodzinie.

służba zdrowia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (710)