Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

koniczynka666

Zamieszcza historie od: 9 sierpnia 2011 - 19:40
Ostatnio: 26 stycznia 2014 - 21:41
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1451
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 17
 

#57201

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, że ostrzeżenia nie są wywieszane ot, tak sobie.

Wybrałam się w święta do mamy. Długa trasa. Zajeżdżam na stację po paliwo. Konkretnie gaz. Stawiam samochód koło dystrybutora, rozglądam się za guzikiem wzywającym obsługę do tankowania, jako że na dystrybutorze jak byk wisi kartka, żeby samemu nie tankować. Guzika nie ma, idę do sklepu. Pan jest sam, mówi żeby chwilę poczekać, tylko obsłuży klientów. Nie ma problemu, idę do samochodu, stoję i czekam.

W czasie mojej nieobecności z drugiej strony dystrybutora zaparkował drugi samochód. Para. Chłopak czeka koło samochodu, dziewczyna poszła do sklepu, zakładam, że również po kogoś z obsługi. Odwracam się na chwilę, po czym słyszę przeraźliwy syk i jęk zaskoczenia. Patrzę. Oczom nie wierzę. Końcówka od węża podpięta do samochodu, naokoło obłoki gazu, a chłopak trzyma się za przedramię i z niedowierzaniem przygląda szarej do połowy dłoni. Dla niewiedzących: gaz jest bardzo zimny. Chłopak nabawił się potężnych odmrożeń, bo nie chciało mu się zaczekać paru minut. Natychmiast pobiegł do środka. Nie wiem, jak to się skończyło, ale prawdopodobnie niewesoło, bo jak wyjeżdżałam ze stacji, to chłopaka nadal nie było.

Tak więc stosujmy się do poleceń i nie śpieszmy się za bardzo.

stacja benzynowa

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 660 (752)
zarchiwizowany

#48764

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Posiadam…a może posiadałam…koleżankę. Właściwie przyjaciółkę. Poznałam ją na studiach, przez całe pięć lat trzymałyśmy się razem jako osoby o podobnych upodobaniach i zapatrywaniach na życie. Potem drogi nam się nieco rozeszły, każda z nas zaczęła staż w innym miejscu. Ja po pół roku dostałam pracę na stałe, jej przedłużono staż.
Do pracy, którą wykonuję, przeznaczone są trzy osoby. Na początku stycznia szef wylał (z różnych powodów) jedną z nich. Tymczasowo jej obowiązki przejął inny pracownik, a szef zawezwał mnie przed swoje oblicze i oznajmił, że słyszał, że mam koleżankę, która chętnie podejmie pracę. Faktycznie, rozmawiałam ze współpracownikami, że Marcie (imię zmienione) kończy się staż i szuka pracy. Cała w skowronkach zajęłam się kontaktami, Marta podekscytowana, bo płaca niezła, do tego mieszkanie służbowe, a praca pewna.
Uzgodniono, że Marta przyjedzie i zacznie pracę w połowie marca, jak już skończy staż, a szef wróci z wakacji. Odliczałam dni do spotkania.
Przyjechała, przywiozła rzeczy, rozpakowała się. Poszła pierwszy raz do pracy-(przypadło na mój dzień wolny)… A po powrocie przydreptała do mnie, że w mieszkaniu ma zimno, że piec jej kopci (jest centralne, ale trzeba samemu palić-jak to na wsi), że tu się nie da mieszkać… Zdziwiona zasugerowałam, żeby zaczekała na szefa, który chwilowo jest nieobecny, to coś się na to poradzi. Względnie byłam gotowa się nawet zamienić na mieszkania. No dobrze, to ona zobaczy, czy już wrócił, a ewentualnie na niego poczeka…
Po czym okazało się, że zostawiła klucze komuś z pracowników, a sama zabrała d**ę w troki i pojechała z powrotem do mamusi…
Ja rozumiem, że mogło jej się nie podobać to i owo, praca nie jest lekka. Że komuś nieprzyzwyczajonemu nie pasuje palenie w piecu. Chociaż o wszystkim tym poinformowałam ją wcześniej. Ale czy tak trudno było zaczekać tę godzinę i powiedzieć o tym szefowi, zamiast uciekać bez słowa?
Szef zły, bo niepotrzebnie czekał dwa i pół miesiąca, a mógł przyjąć za ten czas dziesięć osób; współpracownica zła, bo póki ktoś nowy nie przyjdzie, pracujemy dzień w dzień.
A ja tak się zastanawiam: z kim, do chole*y, przyjaźniłam się ostatnie sześć lat?! Bo chyba nie z tą osobą, która wycięła mi taki numer…

Praca ciężka praca

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (272)

#46677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeprowadzam się. Tymczasem jestem w trakcie pakowania, wyjeżdżam za kilka dni. Na miejscu będę mieć własny garaż, niestety zapomniałam zabrać od wynajmującego klucz do zamykającej go kłódki. Ponieważ wolałabym auto wstawić od razu do środka, żeby mi nie niszczało (i tak jest dość wiekowe), poprosiłam właściciela, by mi go wysłał.
Dziś dotarła do mnie... pusta koperta.

Ciekawe, dokąd złodziej będzie się nim włamywał, bo zamka w drzwiach pod adresem z koperty raczej nie otworzy...

poczta

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 471 (525)
zarchiwizowany

#17515

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś opiszę historię, którą opowiedział mi kiedyś brat. Nie jest może zbyt piekielna, ale na pewno zabawna i mam nadzieję, że się spodoba:)
Działo się to w czasach, gdy mój brat był nastolatkiem i miał bardzo dowcipnych kolegów. Wchodziły wtedy w użytek kasowniki w autobusach miejskich, takie z przyciskiem.
Pewnego dnia brat z kolegami wsiadł do jednego z autobusów, podszedł do kasownika, wcisnął guzik i nachylając się do kasownika rzekł:
- Zamawiam do autobusu numer xx dwie duże pizze z szynką i pieczarkami, i podwójnym serem.
Ludzie patrzą jak na wariata, kto to widział, żeby kasownikiem pizzę zamawiać! Ale jakież było ich zdziwienie, kiedy dwa przystanki dalej do autobusu wsiadł chłopak z dwoma charakterystycznymi, płaskimi pudełkami i zapytał:
- Kto zamawiał pizzę?
Brat się zgłosił, odebrał, zapłacił i na kolejnym przystanku wszyscy wysiedli, żegnani zdumionymi spojrzeniami współpasażerów...

PS. "Dostawcą" był oczywiście jeden z kolegów, który wcześniej zakupił pizzy w jakimś barze :)

Autobus miejski

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (29)

1