Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kotopiesa

Zamieszcza historie od: 8 stycznia 2014 - 0:33
Ostatnio: 28 lipca 2014 - 11:48
  • Historii na głównej: 1 z 4
  • Punktów za historie: 625
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 8
 
zarchiwizowany

#61138

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O poszukiwaniu pracy będzie.

Jestem chemikiem, i ponieważ w tym zawodzie pracy ani widu, ani słychu (wbrew temu co się może wydawać, i wbrew temu, że to kierunek zamawiany, ale to materiał na inną piekielność) przekwalifikowałam się - na farmaceutę, a konkretnie na technika farmacji.

Stałą pracę obecnie mam, nie przepadam za nią specjalnie, ale dlatego nie szukam teraz byle czego, ale pracy lepszej, tyle tytułem wstępu.

Znalazłam ofertę, praca w aptece szpitalnej, jednego z większych szpitali w dużym mieście wojewódzkim. W pracowni Bardzo Specjalistycznej, poszukują technika farmacji, w ogłoszeniu nic nie ma, że z doświadczeniem. Myślę - poważna instytucja, poważne stanowisko, CV nie chcą mailem, tylko przyjechać osobiście - dzwonię. Bardzo Miła Pani podaje mi dokładne informacje, nadal nic o doświadczeniu - jak dla mnie idealnie - jadę.

CV wydrukowane, bilety kupione, jadę na drugi koniec miasta. Aptekę znalazłam, rozmowa miła, Pani zadowolona że technik farmacji, że po chemii, że na dłużej, że w ogóle mam pojęcie co się robi w takiej pracowni i że nie boję się, że praca z substancjami niebezpiecznymi dla zdrowia, w ogóle cud, miód, kseruje sobie moje CV i wysyła do Prezesa, żebym porozmawiałam o finansach. Prezes okazuje się najważniejszym prezesem, rozmowa krótka i na temat, Pan zadowolony, ja też - czekać na odpowiedź. Rekrutacja trwa jeszcze dwa dni i poczekają, może jeszcze ktoś się zgłosi - będą dzwonić w piątek i na tak i na nie.

Gdzie piekielność??

Dzwonić mieli wczoraj. Wiem, że pracują do 15:00, o 14:55 nadal nie dzwonią, więc zadzwonię, a co, może mój numer zgubili.

Ja: Dzień dobry, dzwonię w sprawie wyników rekrutacji do Pracowni Bardzo Secjalistycznej.
Bardzo Miła Pani: A dzień, dobry, Pani taka i taka, z radioczegośtam (nie zrozumiałam słowa)? Rekrutację przedłużyliśmy do wtorku, ale proszę się nie martwić, zadzwonimy do Pani.
Ja: Nie, moje nazwisko Kotopiesa, byłam u Państwa we wtorek, rozmawiałam już z prezesem i miałam czekać do dzisiaj na wyniki. Pozwoliłam sobie zadzwonić, gdyż Państwo nie dzwonią.
Pani Już Bardzo Niemiła: Acha, Mówiłam już - rekrutacja do wtorku i będziemy dzwonić tylko do tych, do których będziemy chcieli. RZUT SŁUCHAWKĄ


Serio???

Mały komentarz, gdyż widzę po komentarzach, że chyba niedokładnie zrozumiano sytuację. Pani, która odebrała, dopóki myślała, że dzwoni jakaś babka z radioczegośtam w sprawie tej pracy była miła i w ogóle, a kiedy się przedstawiłam stała się wredna, i na koniec bez do widzenia i bez niczego rzuciła słuchawką.

Czy osobie która szuka pracy nie należy się minimum szacunku?? Rozumiem, że potencjalny pracodawca nie odzywa się do 200 chętnych, ale do tych kilku wybranych chyba może?? Zwłaszcza, ze to nie praca gdzie jest 100 na jedno miejsce, ale potrzebują naprawdę wykwalifikowany personel i mieli może z 5 chętnych w ogóle. I po szanującym się szpitalu nie spodziewałam się takiego chamstwa, jak rzucenie słuchawką na do widzenia.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (148)

#57923

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia również z mieszkaniem, czyli jak staliśmy się najemcami mieszkania po "artystach", ze starym piecem gazowym. Miała miejsce ok. 4 lata temu.

Otóż mieszkaliśmy sobie wesoło, w szóstkę, w mieszkaniu ładnym, zadbanym, w spokojnej lokalizacji. Sielanka, aż do momentu, w którym właściciel przyszedł po czynsz w połowie lipca. Oznajmił nam, że do końca lipca mamy się wyprowadzić, ponieważ jego syn chce tu zamieszkać. Żadnego wypowiedzenia umowy, nic - a na umowie był 3-mc okres wypowiedzenia. Po prostu spadajcie. Pieniądze zawsze miał na czas, rachunki popłacone w terminie. Zaproponował nam wspaniałomyślnie, że możemy się zamienić na mieszkanie jego syna. I tak zaczęło się oglądanie mieszkań. Wielkich wymagań nie mieliśmy - trzy oddzielne pokoje, na tyle duże, żeby dwie osoby po sobie nie deptały, oddzielna kuchnia i łazienka. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, gdyż jest to najgorszy okres na poszukiwanie mieszkania w tym mieście.

1- mieszkanie syna: nieco gorsza lokalizacja, cena z kosmosu, niby trzy pokoje, ale pierwszy - wielkości komórki na szczotki, drugi - z aneksem kuchennym do tego w dziwnym kształcie, trzeci - z wejściem przez łazienkę (!!!) I to nie była stara kamienica - to był nowy blok. Odmówiliśmy, ku wielkiemu zdziwieniu właściciela;

2- mieszkanie studenckie - stara kamienica, właściciel oprowadzał nas po nim, kiedy obecni lokatorzy jeszcze byli w łózkach, w popłochu z nich wyskakiwali, "zapomniał" ich poinformować, że szuka nowych lokatorów - świetne podejście do najemców. Standard ok, ale hit w łazience - tron, do kibelka wchodziło się po stopniach do góry. Po prostu schody do nieba.... nawet nie było takie złe, gdyby nie podejście właściciela;

3- mieszkanie przez agencję - piękne, trzy pokoje, nawet nieco za duże, do tego czwarty, dzienny połączony z kuchnią, dwa balkony, łazienka - cudo. Tylko ten czynsz - 3500 zł - w ogłoszeniu było w szczycie sezonu grzewczego, a faktycznie - tyle chciał właściciel + rachunki co miesiąc, ogrzewanie elektryczne. Sam siebie przeszedł właściciel agencji nieruchomości - oglądaliśmy mieszkanie razem z właścicielem, który cały czas powtarzał, ze dla 4 osób, kiedy przez telefon z Panem z agencji, ustalałam, że dla 6 - no dwie musiałyby gdzieś znikać, kiedy właściciel przyjedzie na wizytację. To będą wizytacje??? - z przykrością musieliśmy odmówić.

4- mieszkanie po artystach - trzy pokoje w sam raz, oddzielna kuchnia całkiem spora, łazienka, do tego czwarty pokój, o którym nie było mowy, taki gratis, balkon. Stan techniczny - nie powalał, do tego brud, wszędzie walające się palety, ściery od farby, pomarańczowy sufit, okna, przez które najmniejszy promień światłą nie wpadał (po co myć). Tutaj właściciel był uczciwy - powiedział, że poprzednio wynajął artystom, najbardziej zniszczony pokój odświeżył, resztę możemy urządzić po swojemu. W mieszkaniu nie było pralki i zmywarki - powiedział, ze jak wynajmiemy na rok, to może dokupić. Lokalizacja - Centrum, ale serce najbardziej niebezpiecznej dzielnicy, czynsz bardziej niż ok, do tego nasze koty mu nie przeszkadzają - musieliśmy się zastanowić;

5- mieszkanie po remoncie - wchodzimy do klatki, a tam smród moczu i nie wiadomo czego jeszcze powala, purchle z farby na ścianach - ale ok, to jest klatka, mieszkanie ma być po remoncie. Faktycznie było - jakieś 50 lat temu. Nieszczelna okna, w pokojach zapach stęchlizny, łazienka jak w akademiku po imprezie, nawet kabiny tak samo zrobione. Z kuchni wejście do kibelka. I czwarty pokój - ale my chcieliśmy całe mieszkanie, trzy pokoje. Odp właścicielki - no tak, mają Państwo trzy, czwarty już wynajęłam, ale jak się upieracie, to tamtego przerzucę do innego mieszkania (!!!!), ale to wtedy za całość 3500 zł..... Zrobiliśmy oczy wielkości pięciozłotówek i podziękowaliśmy Pani za tak wspaniałą ofertę.

6- mieszkanie do wynajęcia za tydzień - lokalizacja ok, czynsz ok. Trzy pokoje, oddzielna kuchnia, w jednym nawet kominek. Tyle że pokoje przechodnie, i dwa kolejne bez ogrzewania. Do tego zamieszkane przez rodzinę z dziećmi, którzy absolutnie nie wyglądali na gotowych do wyprowadzki w ciągu tygodnia. Znowu, nie wiedzieć, czemu musieliśmy podziękować.

7 - mieszkanie dwupoziomowe - ładne, po remoncie, wszystko nowe, trzy pokoje, z tym, że tak małe, że ciężko zmieścić łóżko, z co dopiero dwa. I ta lokalizacja - że tak powiem zaciszna - 20 minut pieszo do pętli tramwajowej, z której tramwaj do centrum jedzie 40 minut. O tym fakcie jednak w ogłoszeniu zapomniano, jak i o tym, że za chwilę zaczyna się remont tej trasy - trwał dwa lata, a dojechanie stamtąd na czas gdziekolwiek graniczyło z cudem. I to ogrzewane gazowe... w połączeniu w kwotą czynszu. Podziękowaliśmy.

Po tygodniu wynajęliśmy mieszkanie po artystach. Było najlepsze z oglądanych - i właściciel nic nie kręcił. Współpraca układa się pomyślne do dzisiaj.

I tu nasuwa się pytane, po co kłamać, że pokoje oddzielne, że łatwy dojazd (tak... 40 minut), że po remoncie?? A już pomysł wynajęcia 6 osobom mieszkania z pokojem, do którego wchodzi się przez łazienkę, czy mataczenie właściciela agencji??

Szukanie mieszkania w dużym mieście.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 391 (451)
zarchiwizowany

#57922

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia trochę piekielna, trochę śmieszna.

Mieszkamy sobie ze współlokatorami w dużym mieszkaniu w kamienicy w centrum dużego miasta. Skoro Centrum, i to jednego z droższych miast w Polsce, to tanio nie będzie, a jednak się znalazło. Mieszkanie, w którym przed nami mieszkali "artyści", do tego remontu nie zaznało od dawna. Wymagało posprzątania i odświeżenia - czyli myliśmy wszystko - włącznie z szafkami w kuchni domestosem po kilka razy, aby domyć do czysta. Coś niecoś trzeba było przemalować - np. jakrawo-pomarańczowy sufit.

Tyle tytułem wstępu. Szukanie mieszkania już samo w sobie było piekielne, gdyż oszukał nas właściciel poprzedniego mieszkania, i mieliśmy ok tygodnia na znalezienie nowego mieszkania, i to w szczycie cenowym - ale to materiał a inną historię. Generalnie, byliśmy pod ścianą, i to było najlepsze z wszystkich, które oglądaliśmy - nawet pomijając, brud i syf jaki w nim panował po poprzednich lokatorach.

Właściciel - chyba pierwszy uczciwy, z którym mam do czynienia. Nic nie ukrywał, pokazał jak jest, stwierdził, że możemy robić wszystko, z wyjątkiem palenia ogniska w pokoju i malowania ścian na czarno.

Gdzie piekelność?? Otóż, mieszkanie jest ogrzewane piecem gazowy. Piec ten, od jakiegoś czasu wydawał dziwne dźwięki, nie wszystkie kaloryfery grzały jak powinny, do tego wyłączał się, a woda z instalacji wyparowywała, tzn. z dwa razy dziennie trzeba ją było dopuszczać (powinno się to robić raz na sezon). Ponieważ piece gazowe są drogie, stwierdził, że to stare rury są dziurawe. I wymienił , wszystkie, przed Świętami.

Niestety, woda nadal uciekała z instalacji, i to szybciej niż poprzednio. Po około miesiącu piec odmówił współpracy. Właściciel w końcu wezwał serwis - serwis zajrzał do środka i znalazł całkowicie dziurawy wymiennik ciepła (takie coś, przez co płynie woda, w środku jest płomień i ją ogrzewa). Woda przez ten cały czas faktycznie wyparowywała. Właściciel nie miał wyjścia - kupił nowy piec, jednak znów najtańszy, którego nie można samemu uruchomić, gdyż tracił gwarancję. Musiał to zrobić autoryzowany serwis - oczywiście nie za darmo.

I tak, dzięki temu, że właściciel nie wezwał serwisu do starego pieca, kiedy zaczęły się z nim problemy (wtedy jeszcze można to było naprawić) - oszczędził - w efekcie wymieniając całą instalację od centralnego, włączenie z piecem, na nową :).

Oszczędności

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (29)
zarchiwizowany

#57815

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historię umieszczam świadomie podając nazwy, w celu ostrzeżenia - nie dajcie się oszukać.

Historia dotyczy znajomego, który, jak wielu obecnie szuka pracy. Zanim znajdzie stałą, korzysta z tymczasowych agencji pracy, coby jakiegoś pieniążka, choćby małego zarobić.
I tak trafił na pracę przez agencję Interkadra.

Gdzie piekielność?? Otóż pieniążki za pracę w grudniu miał dostać do 25 stycznia. Była to sobota, więc sprawdzając konto 25 nie zdziwił się, ze pieniędzy brak, agencje tak mają. Ale w poniedziałek już się zaniepokoił.

Telefon do agencji - Pani nic nie wie, ona zadzwoni do centralo w Krakowie i odpowie. Znajomy znowu dzwoni - Pani nic nie wie, ale może będą do 31 - czyli do jutra.

Czy ciąg dalszy historii nastąpi, zobaczymy jutro.

Ale i tak ostrzegam, 25 to nie 31. Człowiekowi bez pracy tydzień w tą czy w tamtą robi wielką różnicę. Poza tym, zapracował, więc jakim prawem przetrzymują wypłatę? Stawki mają szalone - całe 6 zł brutto za godzinę.

Nie dajcie się oszukać tej agencji, nie pracujcie za pieniądze, które nie wiecie kiedy będą, szkoda nerwów.

Interkadra - Poznań

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (193)

1