Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kotus11

Zamieszcza historie od: 13 września 2011 - 10:51
Ostatnio: 15 września 2015 - 21:44
  • Historii na głównej: 8 z 13
  • Punktów za historie: 6854
  • Komentarzy: 49
  • Punktów za komentarze: 387
 
zarchiwizowany

#62302

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o niezrozumiałych dla mnie działaniach pewnej nastolatki.

Mam 25 lat, po 9 latach związku i pół roku przed długo planowanym ślubem, dowiedziałam się przez przypadek, że jestem zdradzana przez narzeczonego.

Mój ex-narzeczony ma 33 lata i miał (ma?) romans ze swoją 18letnią pracownicą. Pominę całą historię, jak to zupełnie nie zareagował na fakt, że się dowiedziałam, jak chyba przekonany, że jak zwykle wszystko mu wybaczę, zaczął się tylko śmiać i ciągle do mnie pisać, że przecież i tak mu nic nie udowodnię, więc nie ma mowy o jakimś odwoływaniu ślubu, gdzie cały czas był z nią.

Pomijając więc jakim dupkiem on się okazał, opiszę ową dziewczynę i historię właściwą. Do rzeczy.
Dziewczyna ma swojego chłopaka, którego ponoć bardzo kocha, jednak pisanie tysięcy smsów z szefem, przyjmowanie doładowań do telefonu od niego, wychodzenia do kina, na kolacje itd. jest jak najbardziej ok.

Najgorsze zaczęło się, gdy się o wszystkim dowiedziałam. Zaczęły się telefony do mnie z zastrzeżonych numerów, wiadomości na fb od niej i jej koleżanek, jaka głupia i niedojrzała mentalnie jestem i dlaczego ona, młodsza jest lepsza. Jestem akurat na etapie poszukiwania pracy, gdyż na moje nieszczęście cała sytuacja zbiegła się w czasie z końcem umowy w poprzedniej. Fakt ten został wykorzystany w ten sposób, że telefonowano do mnie z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną do miasta oddalonego o 100 km, gdyż ponoć moja aplikacja przeszła wstępną selekcję, gdy powiedziałam, że nie aplikowałam w tej firmie na żadne stanowisko, dziewczę po drugiej stronie zaczęło się motać i podawać miejsce i godzinę rozmowy i żebym koniecznie przyjechała. Oczywiście po telefonie do tej firmy okazało się, że rekrutacji żadnej nie prowadzą.
Zmieniłam numer telefonu, po tym jak odebrałam połączenie z numeru zastrzeżonego i usłyszałam, że powinnam popełnić samobójstwo, bo nikomu na mnie nie zależy, a Michał (ex) nareszcie będzie szczęśliwy. Przyznaję, że sam fakt rozstania i konieczności rozpoczęcia życia na nowo jest dla mnie koszmarem, więc takie coś dodatkowo sprawia, że faktycznie żyć się odechciewa...

Tylko po co to wszystko? Z tego co wiem, to na chwilę obecną wyjechała już ze swoim chłopakiem do innego miasta rozpocząć studia. Chodziło tylko o to, żeby pokazać, że można komuś rozwalić związek? a może o fakt, że romans z szefem jest ciekawą opcją? Ale gnębienie mnie po tym wszystkim? - dlaczego? Udowodnić samej sobie, że jest się lepszą?

Romans z szefem

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 300 (438)

#56699

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W pewnej prywatnej firmie produkcyjnej zatrudniającej kilkadziesiąt osób, zapowiedziano na początku grudnia, że nie będzie jak w latach poprzednich dodatkowych 100zł na święta, gdyż firma postanowiła wspomóc jakąś biedną, potrzebującą rodzinę.

Pracownicy między sobą ponarzekali, no bo jednak każdy liczył na coś ekstra, w szczególności, że wypłaty coraz bardziej okrojone, no ale jako, że cel szczytny został podany, to nikt się nie upominał.

Jakież było zdziwienie, gdy wczoraj zebrano wszystkich i powiedziano, żeby do końca tygodnia ludzie poprzynosili ubrania, jedzenie i słodycze dla tej potrzebującej rodziny, którą szefostwo postanowiło wesprzeć.

prywatny zakład

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 651 (707)

#55860

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się historia wczesnopodstawówkowa mojego brata sprzed ok. 15 lat.

Pani kazała przynieść na lekcje rzeczy związane z zainteresowaniami pierwszoklasistów, mieli oni opowiedzieć co chcą robić w przyszłości. Dzieciaki poprzynosiły różne rzeczy, opowiadały o policjantach, przedszkolankach, tancerkach, strażakach itp.

Mój brat zafascynowany ciężarówką taty, w zbiorze swoich zabawek miał mnóstwo samochodzików wszelkich rozmiarów, wziął na lekcje kilka resoraków, jakieś gazetki o samochodach, no i opowiada, jak to chce być kierowcą, tylko jeszcze nie wie czy ciężarówki jak tata, czy może wyścigówek - pani kazała mu przestać, bo skoro chce być kierowcą, to i tak nie musi się uczyć, bo tylko bardzo głupi ludzie zostają kierowcami i dała mu 2.

Ciężko było młodemu wytłumaczyć, że nic złego nie zrobił a tata wcale nie jest głupi, że pracuje w taki sposób.

szkoła lat 90.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1053 (1097)

#54132

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Świat jest mały.

Mam bardzo dobrego kolegę (A), który jest przyjacielem mojego faceta. Kolega ten ma narzeczoną, którą wielbi ponad życie, daje jej wszystko czego zapragnie, zabiera ją gdzie i kiedy tylko chce itd. Stał się typowym pantoflarzem, niech będzie, skoro jest szczęśliwy to niech tak zostanie, ale...no właśnie.

Poznałam ostatnio znajomego (B) znajomych, od słowa do słowa, okazało się, że mamy jeszcze inną wspólną znajomą, właśnie tę narzeczoną (A). Przy okazji okazało się, że jest ona od kilku miesięcy dziewczyną (B), który oczywiście o fakcie bycia "tym drugim" nie wie. A jakże: kupował jej co chciała, zabierał ją gdzie chciała. Gdy się dowiedział co i jak, że ślub i wesele już ze szczegółami zaplanowane, stwierdził, że odsuwa się na bok i niech sobie żyją szczęśliwie "rogacz z niewierną".

No i co teraz? Zostawić to i udawać, że wszystko jest ok? (A) będzie szczęśliwie żył w nieświadomości. Czy może powiedzieć co wiem? I niech się dzieje wola nieba - albo jej wybaczy i zerwie kontakty ze mną i będę wśród znajomych tą złą, która ich próbowała skłócić, albo zostawi ją i będzie załamany. Może jakieś rady?

Niewierność

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 455 (567)

#52350

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie o szukaniu zysków w małych miejscowościach i kiepskich tego rezultatach.

Kilka km od mojej wioski jest miasteczko. Niewielkie, zwyczajne miasteczko, dwa większe samoobsługowe sklepy, jakiś warzywniak, drogeria, fryzjer, bank, ciucholand i sklep żelazny, w którym i widły kupisz i firanki jak zajdzie potrzeba.

Dookoła sporo wiosek, więc i sporo klientów do sklepów przyjeżdża, dodatkowo dwie większe fabryki tutaj są, więc przy okazji również zakupy ludzie robią.

Wszystko byłoby super, no ale wtedy tutaj bym nie pisała. Między tymi wszystkimi sklepikami są trzy parkingi, każdy po ok. 20-40 miejsc, oddalone od siebie kolejno o jakieś 200 metrów. No i o te parkingi mi się rozchodzi.

Władze miasteczka niedawno postanowiły, że na parkingach trzeba zarobić, więc wprowadzono karty postojowe. Pomysł sam w sobie może i uciążliwy, ale zupełnie zwyczajny i do przyjęcia, gdyby nie fakt, że do sprawdzania tego czy samochód postawiony na parkingu ma kartę, zatrudniono OSIEM osób.

Teraz na każdym z tych parkingów jest jedna osoba, która przechadza się między samochodami i jedna osoba, krążąca między tymi trzema niewielkimi parkingami. Ludzie unikają tych miejsc, stawiając samochody gdzieś dalej lub na zakazach włączając awaryjne, więc na parkingu z reguły są 3-4 auta.

Dodatkowo, aby mieć tę kartę należy ją kupić - rzecz oczywista. Dzisiaj podjechałam na parking, pani w neonowej kamizelce mnie zobaczyła wśród tych wszystkich dwóch pozostałych samochodów, które tam stały, widziała jak idę do kiosku kilkanaście metrów dalej, jednak zanim zakupiłam kartę i wróciłam (czyli jakaś minuta) zdążyła zrobić zdjęcie mojemu samochodzikowi, gdyż stał on na płatnym parkingu bez opłaty - ostatecznie była bardzo rozczarowana, gdy wymogłam na niej skasowanie tego zdjęcia.

Na koniec kilka moich przemyśleń:
1. Zatrudnienie tylu osób, opłacenie im składek, zapłacenie im wypłat, zakupienie im aparatów cyfrowych - jakoś ciężko mi uwierzyć, że te kilka kart parkingowych po 50 gr. sprzedanych dziennie pokrywa wszystkie te wydatki.
2. Skoro już wprowadzamy karty parkingowe, zatrudnijmy jedną osobę, ewentualnie dwie, które na zmiany będą pracować i spacerować pilnując tego, aby parkowanie było opłacone.
3. Jeśli już zatrudniamy więcej osób, to niech one pobierają opłaty za parkowanie, skoro i tak są właściwie przy każdym miejscu parkingowym - zaoszczędzimy na drukowaniu kart.

Płatne_parkingi

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 318 (418)

#51499

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zobaczyłam zapowiedź nowej książki Dana Browna i przypomniała mi się historia z 2009r., gdy wychodziła jego książka "Zaginiony symbol".

Zarówno ja jak i mój facet uwielbiamy książki i bardzo często kupujemy interesujące nas pozycje. Jako, że nie mógł się doczekać ww. książki zamówił ją w przedsprzedaży w Empiku, miał ją odebrać 2 dni przed premierą.

Przyszedł 2 dni przed premierą - niestety zamówienie jeszcze nie zostało zrealizowane, przyszedł 1 dzień przed premierą - ta sama sytuacja.

W dniu premiery wchodzi do salonu, stoją tam pięknie poukładane stosiki nowiutkich książek. Prosi o swoją z zamówienia, po czym pani mu mówi, że bardzo jej przykro, ale jego zamówienie nie zostało jeszcze zrealizowane i nie ma jeszcze jego książki. Sytuacja trochę jak z ukrytej kamery, wszędzie dookoła leżą egzemplarze książki, a pani mu mówi, że jeszcze nie przyszła.

Ostatecznie udało mu się wycofać zamówienie i kupić książkę w regularnej sprzedaży, ale irracjonalność sytuacji jak dla mnie niesamowita.

Empik

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 896 (1002)

#49937

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Święto narodowe, dumnie polskie flagi powiewają na urzędach, na domach prywatnych - przyjemnie.

Na posterunku Policji, organu naszej państwowej władzy, w pewnym miasteczku powiewa jednak flaga Monako.

Weszłam dwa dni temu, zwróciłam uwagę, że może lepiej zmienić tę flagę - czerwono-biała flaga wisi jednak do dziś.

policja

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 527 (601)
zarchiwizowany

#49259

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
PKP

Trasa Kraków-Tarnów, na bilecie: 77km, pociąg przyśpieszony, zatrzymujący się tylko na 3 stacjach - jedzie 1 GODZINĘ 55 MINUT; zatrzymujący się na większej ilości stacji 2 GODZINY 30 MINUT.
Dla mnie jest to piekielne w europejskim państwie w XXI wieku.

Dla porównania - jeszcze 5 lat temu pociąg przyśpieszony jechał 50 minut do 1 godziny, natomiast zwykły 1godz. 30min.

PKP

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (248)
zarchiwizowany

#46231

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Emeryci i ich dziwne podejście do młodych ludzi.
Poszłam dzisiaj na zakupy do Carrefoura na małe zakupy. Godziny południowe - sklep pełen ludzi, w tym ok. 90% to ludzie starsi. Miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji:

1. W alejce stoi kilka starszych osób, chcę przejść, więc mówię "przepraszam" i słyszę komentarze typu: "młode nogi ma, może przejść inną alejką, a nie starszym schorowanym każe się ruszać" - no i nikt nie przesunął się pół metra, żeby zrobić przejście.

2. Kolejka do wagi przy owocach i warzywach, jestem 3 czy 4, gdy już mam kłaść moje produkty na wagę, podchodzi starsza pani i waży swoje owoce - ok, nie zauważyła, nie ma problemu, ale odchodzi ona i przychodzi kolejna, tym razem perfidnie patrząca się na mnie, więc mówię, że obowiązuje kolejka, na co ona, że z racji jej wieku mam obowiązek przepuścić ją i każdego, kto tu podejdzie, a będzie starszy ode mnie - jako, że za mną już stały kolejne 2 starsze ode mnie osoby mogłoby mi trochę zająć zważenie tego co miałam.

3. Mój FAWORYT - w koszyku miałam kilka rzeczy, na wierzchu leżał olej, zwykły litrowy olej i nagle starszy facet zaczął mi mówić, że nie jestem prawdziwym Polakiem, bo Polaków nie stać na litrowe butelki i kupują mniejsze i on tak robi.

"Nie wrzucam wszystkich do jednego wora", bo jak wychodziłam usłyszałam od jakiegoś pana, że jestem śliczną panienką ;) no ale dziwny...dziwny ten świat coraz bardziej.

Emeryci

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (231)
zarchiwizowany

#37523

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szpital... Historia długa - bez zakończenia.

Moja Mama od jakiegoś czasu ma problem z kręgosłupem i biodrem, wiecznie to zbywała, a to wzięła coś przeciwbólowego, a to przeleżała dzień czy dwa w łóżku bo nie mogła się ruszyć, z tygodnia na tydzień było gorzej - w końcu zrozumiała, że skoro rodzina namawia ją na wizytę u lekarza, to nie znaczy, że chcą jej tym krzywdę zrobić.

Od lekarza rodzinnego dostała skierowanie do przychodni specjalistycznej do szpitala.

Zarejestrowała się.
2 miesiące później - wizyta, na której stwierdzono, że musi być wykonany rezonans magnetyczny. Skierowanie.

Zarejestrowała się.
4 miesiące później - termin 2. sierpnia, godz 7.40 rezonans. Pojechałam z mamą, a tam Pani(1) sprawdza i coś jej się nie zgadza, na tą godzinę zarejestrowany jest inny pacjent, sprawdza dalej i okazuje się, że i owszem mama w systemie jest zapisana na 7.40, ale na 1. sierpnia, co też jest dla Pani dziwne, ponieważ wczoraj był komplet pacjentów. Mama roztrzęsiona pokazuje na skierowaniu datę, wypisaną przez Panią(2), która ją rejestrowała, pokazuje w kalendarzu, gdzie sobie sama zapisała to co Pani mówiła. Pani(1) okazała się dobrym człowiekiem i wpisała mamę na 6. sierpnia między szpitalnymi pacjentami. Wychodzi na to, że Pani(2), która rejestrowała, wpisała w systemie i na skierowaniu różne daty, aby ktoś inny mógł mieć zrobione badanie w tym czasie. No trudno.

6. sierpnia pojechałyśmy - badanie po kilkugodzinnym oczekiwaniu w kolejce zrobione.

Wyniki mają być za trzy dni. 9. sierpnia dzwonię czy wyniki są już gotowe do odbioru - tak są, ale nie mogą być wydane, ponieważ skierowanie było ze szpitalnej przychodni, więc muszą tam wrócić. Dzwonię do mamy, która jest w pracy jaka jest sytuacja, mama zdenerwowana, no bo boli coraz bardziej, ona chciałaby wiedzieć co jej jest, to są jej wyniki. Dzwonię po raz kolejny, odbiera inna Pani, pytam czy mimo, iż skierowanie z przychodni, czy mogę odebrać itd. - tak, można. No to upoważnienie w dłoń i jadę. Na miejscu dowiaduję się, że przecież to było skierowanie z przychodni, więc nie mogę odebrać tych wyników, tłumaczę, że dzwoniłam, że Pani powiedziała, że mogę odebrać.
Pani - Ojej to ja źle zrozumiałam. Nie da się, nie ma takiej opcji itd.
Ja - To czy ja mogę zrobić choć ksero czy jakieś zdjęcie opisowi tych badań?
Pani - Przykro mi, no niestety się nie da, gdyby to zależało ode mnie to pomogłabym.
Swoją drogą, okazało się, że tych wyników jeszcze nie ma wcale.

Idę więc do przychodni zapisać mamę na najbliższy możliwy termin.

Za 2 miesiące mama dowie się jakie ma wyniki.

Czas oczekiwania - 8 miesięcy, aby dowiedzieć się CO DOLEGA MAMIE. Oby to nie było nic poważnego.
Ile stresu to mamę kosztuje nie jestem w stanie policzyć.
No i sprawdza się powiedzenie - TRZEBA MIEĆ ZDROWIE, ŻEBY CHOROWAĆ.

służba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 100 (134)