Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

malen

Zamieszcza historie od: 21 maja 2013 - 18:24
Ostatnio: 20 czerwca 2013 - 22:42
O sobie:

studentka matematyki, finansów i okazjonalnie z zamiłowania do prądu, elektrotechniki.

  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 2603
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 165
 

#50942

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O nadgorliwym sprzedawcy w sieciówce.

Byłam wczoraj na zakupach w jednym z centrów handlowych, gdzie poza zakupami do lodówki postanowiłam uzupełnić moją szufladę. Wybrałam co miałam wybrać, bacznie obserwowana przez chłopaka za kasą. Ale gdy podchodziłam do kasy ten poszedł układać koszulki, myślę sobie pewnie ktoś inny podejdzie. Ach te złudne nadzieje, nagle wszyscy byli zapracowani.

Poprosiłam więc najbliżej stojącą kobietę z plakietką, o to aby podeszła do kasy, ale tylko się odwróciła i poszła do przymierzalni, podszedł więc nieszczęsny chłopak.
Podaję mu ubrania i czekam aż je wbije na kasę i odczepi klipsy, w międzyczasie oglądałam skarpety. A on, jak mi nie wyrwie ich z rąk i dawaj nabija.
- Ale ja ich nie chcę - zdążyłam jeszcze powiedzieć.
- Ale jak to? Przecież je oglądałaś, w ręku miałaś!
- No tak, ale ich nie potrzebuję, proszę je usunąć z rachunku.
- Już za późno, ja nie mogę cofnąć. - Patrzy się na mnie z uśmiechem nr 5.
- To ja poproszę z managerem. Bo on może je usunąć, a z Panem na ty nie przeszłam.
- Kierownika nie ma i nie będzie. Płacisz 49,99.
- W takim razie rezygnuję z zakupów.

I już mam odchodzić gdy z przymierzalni wychodzi tamta kobieta, zapewne przypadkiem, bo miała minę jakby jej ktoś na siłę kazał tu pracować.
- Magda! Chodź, znowu klient chce coś oddać. Cofnij mi!

Zdziwiona patrzę na całą sytuację i nie daję za wygraną. Podchodzę drugi raz.

- Dzień dobry ja chciałam te rzeczy kupić ale bez skarpet.
- Oczywiście nie ma problemu - odpowiada ona - razem będzie 29,99, karta czy gotówka?
- Gotówka. Podaje jej banknot 100zł i się zaczyna.
- Ja nie wydam. Nie mam.
- Przecież widzę że ma pani w kasie wydać.
- Nie wydam, nie mam. Ale skarpetki mogę dołożyć i wydam.

Ręce mi opadły, podziękowałam i wyszłam.

sklep

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 908 (978)

#50550

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego dnia z nudów czekania na towarzysza serca, poszłam na zajęcia na inną uczelnię, politechniką zwaną. Miałam siedzieć na końcu ale pech chciał, że wykładowca spóźnionych z przodu sadzał, więc siedziałam i ja. Tak się Panu spodobałam, że pomimo braku wiedzy plusy mi chciał stawiać, a że przedmiot ten większość studentów powtarza przez następne 4 lata, nie dziwiłam się niczemu.

Nagle zrywa się dziewczyna z końca sali i siada obok mnie, krzycząc na całą sale :
- Ona nie jest stąd, ona tu nie studiuje, ja jej nie znam, a przecież ja znam wszystkich!
Mój luby zbladł, ta się wydziera, sala patrzy na mnie, a wykładowca? Zadowolony z siebie zwraca się do dziewczyny:
- Ta pani może i nie jest stąd, ale słucha i zadaje pytania, a pani 4 raz próbuje zaliczyć mój przedmiot i zawsze kończy się to na kwiatkach i serduszkach na kartce. Obawiam się, że i tym razem tak to się skończy. Pani już może nie przychodzić, a panią nową zapraszam na kolejny wykład.

uczelnia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 867 (995)

#50523

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zajęcia z matematyki.

Pan Prowadzący pożycza kalkulator od przypadkowo siedzącego w 1 rzędzie studenta. Kalkulator nie byle jaki, ale naukowy. Funkcji tyle, że połowy nigdy nie użyjesz, ale wymagany był, więc jest.

Prowadzący liczy, wciska klawisze, w końcu jest! Ma wynik, ale mina mu rzednie, spogląda w notatki, na salę i studenta którego kalkulator pożyczony, w notatki, na salę i nagle... Rzuca kalkulatorem i krzyczy:

- Wy, wszyscy, wynocha z sali, wy mi podkładacie kalkulatory, co źle liczą, ja was uczyć nie będę, póki dodawać się nie nauczycie! Ja do Dziekana pójdę, że wy mnie chcecie ośmieszyć, a ja mam doktorat. Liczę do 3, wy pewnie nie umiecie, więc wyjść natychmiast, bo wszystkich obleję.
I studenci w osłupieniu wyszli.

A kalkulator? 2 poważniejsze ryski na obudowie ale działa.

uczelnia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 480 (584)
zarchiwizowany

#50507

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnie zajęcia z matematyki, prowadzący objaśnia zasady zaliczenia, w tym pozwala na posiadanie wzorów na zaliczeniu. Pada zdanie, że zabiera kartki ze wzorami jeśli a) owe wzory będą zbyt intensywnie rozpisane lub wyprowadzone,
b) opisane,
c) uzna że wzory z kartki powinniśmy znać.
Z sali pada pytanie:[s- student, p - prowadzący]
[s]: A czy można przyjść na dyżur do Pana i uzyskać potwierdzenie że posiadane wzory są właściwe?
[p]: A po co?
[s][lekko wystraszony]: No żeby uzyskać potwierdzenie, że mogą być i uniknąć stresu związanego z możliwością zabrania ich.
[p]: Czy wy myślicie że ja specjalnie będę na was czekał aż mi ze wzorkami przyjdziecie. odwołuję wszystkie dyżury do końca roku! (dyżur jest między wykładem a ćwiczeniami ok. 2 h)
[s]: To może chociaż ustalimy które możemy posiadać?
[p]: Nie ! Ja tu nie jestem na wasze zawołanie. Ja mam swoje życie.
I wyszedł. Do końca ćwiczeń pozostało około godziny. Nadal nie wiemy co takiego mu zrobiliśmy, bo następnego dnia drugiej grupie podał wszystkie wzory i zakazał je podawać dalej.

polska uczelnia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (219)

1