Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mamamakabra

Zamieszcza historie od: 1 października 2010 - 19:35
Ostatnio: 28 września 2016 - 11:27
  • Historii na głównej: 9 z 16
  • Punktów za historie: 6202
  • Komentarzy: 46
  • Punktów za komentarze: 187
 
zarchiwizowany

#62770

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakim trzeba być skąpiradłem, by zabrać z grobu po Wszystkich Świętych kupiony przez kogoś stroiki, schować go i ponownie wystawić na tym samym grobie za rok?

Taką oto sytuację zastałam w sobotę przy odwiedzinach jednego z grobów rodzinnych. Kupione przeze mnie w zeszłym roku sztuczne kwiaty spoczywały na pomniku krewnego. Musiały zostać zabrane krótko po zeszłorocznym święcie, bo nie widać było na nich uszkodzeń spowodowanych chociażby czynnikami atmosferycznymi.

Na przyszły rok mają już dwa stroiki, może któryś wyląduje tym razem na innym grobie?
Ręce opadają.

cmentarz

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#58471

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niech mi ktoś wytłumaczy, czy to z tym światem jest coś nie tak, czy ze mną?

Sytuacja 1: Dojrzała kobieta, matka dzieciom wystawia przedmiot na sprzedaż. Zainteresowana zakupem pytam o szczegóły i cenę (nie podaną w ogłoszeniu). Dowiaduję się, że oczekuje zapłaty o 1/4 wyższej niż cena nowego przedmiotu w sklepie internetowym. Informuję o tej sytuacji i mówię, że nie jestem zainteresowana. Dostaję w odpowiedzi fochem w twarz, następnie zostaję okrzyknięta żałosną gówniarą i zablokowana na fejsbuku.

Sytuacja 2,3,4,5: Ja wystawiam przedmiot na sprzedaż, pani jest chętna, umawia się na spotkanie. Nie pojawia się, bez jakiejkolwiek informacji. Nie jedna. 4 baby zrobiły dokładnie to samo.

Z jedną z nich po 20 minutach oczekiwania przeprowadziłam taką rozmowę:

Ja: Rozumiem, że mam nie czekać?

Szanowne Dziewczę: Przepraszam ale dziś nie dam rady

Ja: W porządku, warto było jednak dać znać.
Pytanie, czy w ogóle jesteś zainteresowana, czy rezygnujesz?

SzD: Wie pani co chyba jednak zrezygnuje bo zamówiłam sobie już buty

O co tu chodzi?

Internety

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (238)
zarchiwizowany

#52624

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak jak w innej historii wspominał StoneFist ja również mam zwyczaj sygnalizować kierowcom ruchem dłoni brak włączonych świateł, nawet gdy jestem pieszym.
Zazwyczaj w podziękowaniu migają światłami, machają ręką, część oczywiście patrzy na mnie z dziwną miną, nie wiedząc o co chodzi(czasem zastanawiam się czy myślą, że chcę złapać stopa:)).

Dziś stałam przy przejściu dla pieszych, do którego zbliżała się około 40-to letnia Pani w kabriolecie. Bez świateł. Jako że dachu nie ma, a przejeżdżała tuż obok mnie, to zamiast wymachiwać ręką powiedziałam po prostu:

- Światła!

_ Spier*alaj - usłyszałam w odpowiedzi.

No ok.




Uprzedzając pytania - na tym przejściu nie było sygnalizacji świetlnej, babka nie mogła więc pomyśleć,że zwracam jej uwagę na sygnalizator.

kierowca

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (207)
zarchiwizowany

#34536

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem osobą dość ostrożną jeśli chodzi o umieszczanie informacji o sobie w sieci. Na portalach społecznościowych i forach na których się udzielam, nie podaję zazwyczaj żadnych informacji, poza tymi niezbędnymi do rejestracji. Nie ma tam więc mojego loginu skype′a, numeru gg ,a już na pewno numeru telefonu.

Jakiś czas temu otrzymałam sms o treści "cześć" od nieznanego numeru. W związku z tym,że jakiś czas temu straciłam część kontaktów i czasem zdarza się,że ktoś z dawnych znajomych się odezwie, pytam z kim mam przyjemność.

- Mam na imię Łukasz, poznamy się?

Zignorowałam.
Mówię sobie- pewnie ktoś ma za dużo tanich smsów (siec ta sama co moja)i na chybił trafił pisze do wybranych numerów.

Męczył mnie smsami (bez mojej odpowiedzi) i telefonami, po trzech dniach, gdy mój chłopak odebrał, odpuścił.

Mija tydzień. Historia się powtarza. Tym razem jakiś Tomek.
Z racji tego,że coś mi się przestało podobać zapytałam skąd ma mój numer. Odpowiedział - pozostawię to na koniec. Wydało mi się to nieprawdopodobne i nieprawdziwe.

W krótkim czasie otrzymała wiadomości od podobnej treści z kolejnych numerów - od Szymona,Jacka, Marcina i Olka.

Podejrzewając, że ktoś pragnął zrobić mi na złość i umieścił mój numer na jakimś portalu randkowym/erotycznym przekopałam cały internet - nic.

Gdy po kolejnych kilku dniach napisał do mnie Karol i jego zapytałam skąd wziął mój numer. Odpowiedział to samo co Tomek, a mi ręce opadły na ludzką głupotę.

Otóż szukam pracy. Zamieściłam ogłoszenie na portalu miejskim, w odpowiednim dziale i podałam numer telefonu. Panowie najwyraźniej stwierdzili, że gdy ktoś szuka pracy, to szuka też chłopaka.

Zaznaczam,że rzeczony portal ma też dział towarzyski.

Skąd ludzie biorą takie pomysły?

Internet

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (162)
zarchiwizowany

#32692

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedna z historii po których postanowiła=m definitywnie rozstać się z poprzednim miejscem pracy. Postaram się opowieść skrócić do minimum, chcę jednak ,by wszystko było jasne.

W związku z tym,że do moich obowiązków należało wszystko co związane z pracami biurowymi raz na kilka miesięcy przygotowywałam również dokumenty do odprawy celnej dla naszego klienta zza wschodniej granicy.

Z Panem z agencji celnej znaliśmy się dobrze i miał wszystkie dane tak nasze jak klienta ( wszystko zawsze odbywało się podobnie - to samo przejście graniczne itd) więc dostarczałam mu jedynie fakturę oraz wagę towaru i numery rejestracyjne samochodu oraz naczepy napisane na kartce.

Tego dnia szef gdzieś wybył więc wszystkie te dane otrzymałam bezpośrednio od klienta. Podał mi wagę pustego tira, wagę towaru i tarę. Przeczytała mu podane liczby by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumiałam, pomyłek nie stwierdził, dokumenty przekazałam do agencji. Wszystko odbyło się jak zwykle.

Minęło kilka dni i rozwścieczony klient dzwoni do mnie z pretensjami, że coś pochrzaniłam i ,że przez moją pomyłkę musi zapłacić o 1500 $ więcej. Nie docierały do niego tłumaczenia ,że sam potwierdził,że wszystko jest dobrze. Nie pomógł telefon od agenta celnego potwierdzający,że waga jaką otrzymał jest zgodna z tą w jego zapiskach.
Najwyraźniej własnoręcznie pod osłoną nocy nakładłam do tego tira jeszcze metr sześcienny ołowiu by zrobić mu na złość i telepatycznie zmieniłam liczby w jego notatniku.

Apogeum absurdu nadeszło natomiast dopiero, gdy wrócił szef i stwierdził ,że faktycznie,ja się pomylić nie mogłam ale jego to nie interesuje bo muszę udowodnić ,że się nie pomyliłam ,inaczej pokryje nadprogramową zapłatę z mojej pensji.

Tadam.

praca

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (184)
zarchiwizowany

#32333

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O mojej piekielnej babci już wspominałam kilkakrotnie. Teraz historia wieńcząca dzieło (choćby dlatego ,że od tamtego czasu jej nie widziałam).

Miałam lat 18, jakaś taka nostalgia mnie dopadła i postanowiłam wybrać się do babci. Z myślą ′babcia to jednak babcia ,a kto wie czy nie zobaczymy się ostatni raz′ wyruszyłam w 600 kilometrową podróż.

Pierwsze 2 dni mojej (planowanej) 4 dniowej wizyty przebiegły bez specjalnych zakłóceń. Zasadniczo większość czasu spędzałam u mieszkającej w okolicy siostry mojego dziadka będącej skrajnym przeciwieństwem babci.

Trzeciego dnia ( a zaznaczam,że był to luty) obudziłam się jakaś chora. Do cioci po termometr ( bo u babci takich skarbów nie uświadczysz)- 39.2 stopni - grypa jak nic.

Nafaszerowała mnie tym co tam miała w apteczce i wysłała do domu babci, do łóżka.

Niestety, gdy weszłam i powiedziałam babci, że jestem chora,że mam ponad 39 gorączki i nie bardzo wiem co się dzieje wokoło babunia oświadczyła,że mam jechać do domu bo ją zarażę.

Co miałam robić? Podziękowałam cioci za pomoc (u niej zostać nie mogłam ,nie było nawet wolnego łóżka, a wujek był człowiekiem sparaliżowanym którym ciocia się bez przerwy opiekowała), wzięłam leki na drogę i wyruszyłam.

Podczas przesiadki w Warszawie wylądowałam na pogotowiu, bo straciłam przytomność.

Gdy dotarłam do domu zapytać o moje zdrowie zadzwoniła tylko zmartwiona ciocia.

rodzinka

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (280)
zarchiwizowany

#32243

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Musze z przykrością stwierdzić, że moja babcia nie jest dobrym człowiekiem. Nie znam drugiej osoby tak zgorzkniałej, przykrej i upartej zarazem. Do tego jest jedynym znanym mi człowiekiem , który nawet komplement czy dobre słowo potrafi powiedzieć w taki sposób,że robi się przykro.
Postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma historiami z nią związanymi, w kolejności mniej więcej chronologicznej.

Miałam około 5 lat. Wraz z mamą oraz wujostwem i kuzynami byliśmy u dziadków w porze Wielkiej Nocy.
Jako,że domek mały a rodzinki sporo w pokoju wraz z dziadkami spała moja mama i wujek. Babcia-co ważne,spała na dmuchanym materacu, na podłodze - zaraz przy drzwiach.

Jaka jest największa atrakcja dla dzieciaków na Wielkanoc? Wiadomo śmigus-dyngus.
Wskoczyliśmy więc z kuzynem z samego ranka z naszymi butelkami po "Ludwiku" do pokoju starszych i polewamy.
Większość dorosłych oczywiście w śmiech, dziadek chwycił nawet kubek stojący przy łóżku i dawaj z odwetem!

Ale nie babcia,choć nie dostała nawet jedną kroplą.
Stałam najbliżej, więc chwyciła mnie, za nogę, przewróciła i uderzyła mnie w kość ogonową...pochwyconym z podłogi młotkiem.

Reszta rodziny zaczęła się na nią wydzierać, mojej mamy tak wściekłej do tamtej pory nie widziałam.

Ból był straszny a i zdziwienie ogromne i stąd pewnie tak doskonale to pamiętam. Od tamtej pory wpadałam w histerię gdy musiałam zostać z babcią sama.

Cóż. Babunia.

Rodzinka

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (262)

1