Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mamino

Zamieszcza historie od: 18 sierpnia 2012 - 18:30
Ostatnio: 31 marca 2014 - 18:38
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 736
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 23
 

#56369

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Muszę opisać historię, która zdarzyła mi się w te wakacje.
Tak na przestrogę, dla wszystkich ludzi związanych z gastronomią.

Pracowałam jako główna kelnerka w jednej z restauracji w centrum. Rozpoczął się okres zatrudniania. Przypadł mi wątpliwy zaszczyt wprowadzenia narybku kelnerskiego w tajniki pracy.
Pierwsza kandydatka okazała się być miłą, piękną dziewczyną i chociaż niedoświadczoną to sumienną i pracowitą. Tylko się radować.
Druga... co tu mówić. Na dzień próbny przyszła w wysokich obcasach, z których a jakże apetycznie wylewały się jej wszystkie palce. Obrazu dopełniała sukieneczka nie do końca zakrywająca pośladki - i olaboga, sztuczne rzęsy widoczne na kilometr.
W CV - doświadczenie 4 letnie na stanowisku kelnerki.
Myślę sobie - nie no pięknie, zobaczymy.
Tutaj już lista jest długa.

- pierwszego dnia nabicie 5 tys zł na kasę, bo "UPS, wcisnęłam na kasie rosół 600 razy, hehe, co to za problem, po co komu mówić". Kasa fiskalna to oczywiście dla niej czarna magia.
(dlaczego ją zatrzymaliśmy? 'zaganiała wszystkich wstawionych samców z okolicy')

- żądanie podwyżki po dniu drugim

- żądanie zatrudnienia jej brata 'bo on też chce' - które olaboga zostało wysłuchane

Następnie zaczął się Indywiduum konflikt z moją osobą.

Początek był niewinny - starałam się jej pokazać jak nalewa się piwo (czarna magia, oj czarna magia). Odwarknęła mi.
Potem zaczęło się podkradanie klientów (zbrodnia niewybaczalna), raz za razem lądowanie jej łokcia w moich żebrach, takie tam.
Za karę kazałam jej posprzątać toaletę - ona mnie nie będzie słuchać. Szef osobiście kazał - nie, bo ona sobie tipsy pobrudzi.
W końcu, przymuszona do tej straszliwej i haniebnej czynności zemściła się, podkładając mi nogę. 4 kawy zmarnowane, filiżanki cudem uratowane.

Chciało mi się śmiać.
Następnego dnia zniknęło mi 200 zł. Mi potrącone z wypłaty, wina zwalona na pomywacza, biedny chłopak miał dość duże z tego powodu problemy.

Doszło do tego, że owa dziewoja próbowała mnie poddusić. Dorosła kobieta, grożąca swojej de facto szefowej, że jeżeli moje 'rządzenie się' potrwa jeszcze dłużej, stanie mi się 'poważne kuku' gdy będę wracała nocą z pracy.

Dwa dni po tym incydencie wyniosła z bratem 1500 zł z kasy i tyle ją widzieli.

gastronomia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 574 (724)
zarchiwizowany

#56390

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Klienci potrafią być najbardziej piekielni.

Pracowałam jako kelnerka w jednej z restauracji w centrum - pracę bardzo lubiłam, spotyka się dużo ludzi, większość z nich to miłe i kulturalne istoty, nawet po paru głębszych potrafią wykrzesać z siebie skry dobrego wychowania.

o piekielnych przypadkach.

-drogi kliencie, gdy widzisz że kelnerka ma 5 innych stolików do obsłużenia, żar leje się z nieba, jest środek pory obiadowej, a ty dostałeś już wszystko oprócz jednej kawy: NIE idź poskarżyć się na niekompetencje kelnerki do właściciela, przy okazji obrażając jej rodzinę do piątego pokolenia wstecz. poczekaj te 2 min dłużej.

- grupka znajomych, z wyglądu około 30 na liczniku. Zamawiają danie specjalne restauracji - rzecz drogą i dość pokaźną. W międzyczasie proszą o piwa, sałatki i dodatki.
Danie wjeżdża na stół, życzę smacznego, wszystko jest ok.
Nie mija pół godzinki, słyszę wrzask.
-PROSZ PANI, TO JEST ZIMNE. MY TEGO JEŚĆ NIE BĘDZIEMY. ZWROT PIENIĘDZY NAM PANIUSIA DA.
Patrzę na talerze - połowa dania wymieciona z głównego talerza. Uśmiecham się i idę do kuchni przekazać wesołą nowinę.
Po powrocie wrzasku ciąg dalszy.
-KUCHARZA PANIUSIA POPROSI, BO TO PEWNIE TWOJA WINA. -
(no tak, zaczeliśmy być na ty.)
Zawiadomiony szef uznał że klient nasz pan, taka polityka firmy i mamy dać upust. Połowę ceny.
Kucharz poszedł, przeprosił, wysłuchał fochów, a ja uświadomiłam klientelę że płaci tylko połowę ceny za danie główne.
- A ZA PIWO I SAŁATKI TEŻ, HĘ?
no cóż, musiałam odmówić. łaskawie się zgodzili, zapłacili, siedzieli przy stoliku jeszcze z 30 min, sącząc piwko.

nie muszę chyba wspominać, że jedzenie nawet po ich wyjściu było wciąż ciepłe?
(nawiasem mówiąc, podobnież dość popularna metoda na jedzenia za darmo)

i nagminna, acz nie tak upierdliwa praktyka:

- ludź wchodzi. ludź przegląda menu. ludź następnie wykazuje nadmierne zainteresowanie toaletą restauracji. ludź się pośpiesznie ulatnia.
no ja rozumiem, że pragnienie darmowego wc wiecznie żywe, ale nie można by się po prostu spytać?

gastronomia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 21 (153)

1