Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

miziaczu

Zamieszcza historie od: 4 grudnia 2011 - 18:46
Ostatnio: 12 grudnia 2011 - 6:07
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1026
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 7
 

#20584

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historie o kochanej służbie zdrowia, przypomniała mi się moja własna przygoda sprzed kilku lat.

Wiecie na pewno, że praca na call center wiąże się z niemal całodziennymi rozmowami przez telefon. I coś mnie tak zaczęło nagle z dnia na dzień pobolewać gardło. A że sezon grypowy, postanowiłam nie ryzykować tylko pójść do lekarza. Pani doktor zbadała, osłuchała, przepisała antybiotyk i zwolnienie na tydzień. Za tydzień przyjść do kontroli.

Mija tydzień...

Znów ta sama lekarka, ja wcale się lepiej nie czując, od razu mówię, że lekarstwo nie pomogło. Pani doktor sprawdziła gardło, wciąż mocno zaczerwienione i spuchnięte. Chwilę pomyślała i znów przepisała antybiotyk, tym razem inny. Za tydzień kolejna kontrola.

Mija kolejny tydzień...

Ja już zupełnie osłabiona, zrezygnowana, znów na kontrolę do Piekielnej pani doktor. Jak usłyszała, że gardło wciąż mnie boli, to stwierdziła - uwaga - że symuluję, bo to niemożliwe, żeby po takiej ilości antybiotyku mi się nie poprawiło. Ja, nie wiedząc co robić dalej, bo na medycynie nie znam się za bardzo, przebąkuję nieśmiało, że może skoro nie pomaga, to jakaś bakteria mnie zaatakowała i trzeba by zrobić wymaz z gardła (trochę rozmów ze znajomymi i kilka pomysłów mi podsunęli :)) Po słowach, które usłyszałam w odpowiedzi, przez kilka minut zbierałam szczękę z podłogi. Piekielna pani doktor stwierdziła, że... równie dobrze mogę sobie zrobić wymaz z biurka, a wynik będzie ten sam.

Ja już wpieniona zupełnie, bo nie będzie baba ze mnie debilki robić, w końcu to o moje gardło chodzi, proszę o skierowanie do laryngologa. Popatrzyła na mnie takim wzrokiem, jakbym poprosiła o gwiazdkę z nieba, ale skierowanie wypisała.

Koniec tej historii był taki, że następnego dnia poszłam do laryngologa. A tu się nagle okazało, że mam ostre wirusowe zapalenie tchawicy i krtani (nieźle potrafię symulować, nie :)). Jak lekarka zobaczyła moje gardło, to się za głowę złapała, bo się okazało, że kuracje antybiotykowe doktor Piekielnej tylko sprawę pogorszyły. A ja niemal straciłam głos i przez następne 2 tygodnie miałam definitywny zakaz mówienia. A można było od razu wyleczyć...

Oczywiście moja noga więcej w tej przychodni nie stanęła.

Przychodnia_na_Powstańców_Śląskich

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 375 (421)

#20516

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dość często pojawiają się tu historie z księdzem w roli głównej i o nim też będzie moja.

Rzecz się działa lat temu 3 lub 4 w czasie kolędy.
W moim bloku, piętro wyżej mieszka dziewczyna, która urodziła dziecko, ale z ojcem dziecka nigdy w związku małżeńskim nie była. Ksiądz, który przybył na kolędę (proboszcz we własnej osobie) z góry na dół zwymyślał dziewczynę, że jak tak można w grzechu żyć, dziecko nie dość że bez ślubu poczęte, to jeszcze bez ojca się wychowywane itp.
Na to matka dziewczyny nie wytrzymała i z jadem w głosie poinformowała księdza, że zamiast jej córką i wnukiem, to się własnymi dziećmi zająć powinien.
Nie przesłyszeliście się...
Tajemnicą poliszynela jest, że proboszcz ma dwójkę dzieci, bynajmniej nie z jedną kobietą... Proboszcz czmychnął czym prędzej nie mówiąc już ani słowa, czerwony jak burak.

Małe_miasteczko

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (657)

1