Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mowgli

Zamieszcza historie od: 25 czerwca 2012 - 22:55
Ostatnio: 6 marca 2017 - 20:58
Gadu-gadu: 31051855
  • Historii na głównej: 0 z 4
  • Punktów za historie: 33
  • Komentarzy: 129
  • Punktów za komentarze: 969
 
zarchiwizowany

#44085

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kochana rodzinka ; )

Dla rozjaśnienia sytuacji- mam 19 lat, moi rodzice nie są razem od mojego 6 roku życia, rozstali się z powodu alkoholizmu mojego taty. Nie byliśmy patologiczną rodziną, nie przelewało nam się, ale żyliśmy na średnim poziomie, nawet po tym, jak tata się wyprowadził. Jeśli chodzi o moje kontakty z rodzicami, to ojca zawsze idealizowałam, uwielbiałam, mimo że nie był wzorowym tatusiem, ponieważ pił, nie płacił alimentów i widywał się ze mną stosunkowo rzadko.
Wszystko zmieniło się gdy skończyłam 15 lat, ojciec poznał miłość swojego życia, Agnieszkę, wartościową kobietę, która pomogła mu wygrać z nałogiem, postarała się o polepszenie moich kontaktów z nim, sprawiła, że moja mama znowu zaczęła mu ufać. Z tatą i Agnieszką widywałam się regularnie, moja mama była zadowolona z takiego obrotu spraw, tata płacił alimenty. Założyli własną firmę, wybudowali dom, generalnie potrafili się w życiu ustawić, a ja byłam szczęśliwa, mając patchworkową, ale kochającą rodzinę.
Przen ten czas moja mama wyszła za mąż i wyprowadziła się do dużej miejscowości X. Mój tata z Agnieszką mieszkają w Y, a ja zostałam dokładnie pośrodku, w Z, zamieszkałam sama.
Po maturze miałam zamiar przeprowadzić się do Y i tam rozpocząć studia, niestety nie dostałam się na wymarzony kierunek, więc całą rodziną podjęliśmy decyzję, że jeszcze jeden rok zostanę w Z, poprawię maturę, pochodzę na korki itd., żeby w przyszłym roku dostać się tam gdzie chciałam. Przez cały czas rodzice dawali mi pieniądze na utrzymanie.
Dwa miesiące temu tata nie wpłacił alimentów. Powiedział, ze nie będzie płacił , póki nie przeprowadzę się do Y i nie podejmę normalnej nauki bądź pracy w jego firmie. W tym momencie uczę się do poprawy matury oraz pracuję dorywczo, nie siedzę w domu bezczynnie, o czym go poinformowałam, aczkolwiek z pracy tej mam jakieś 200 zł miesięcznie, a na same korki wydaję ponad 400, co by było gdyby mama powiedziała to samo? Wylądowałabym na ulicy? Odpowiedział, że nie zrobiła tego, więc mam za co żyć, poza tym on w wieku 19 lat sam się utrzymywał (jest inteligentnym człowiekiem, ale wyrósł w patologicznej rodzinie, więc sytuacja zmusiła go do skończenia zawodówki i szybkiego pójścia do pracy). Zagroziłam, ze jeśli nie zacznie dawać mi pieniędzy, zerwę z nim kontakt. Odpowiedział, ze to mój wybór.
Po jakimś tygodniu zadzwonił i jak gdyby nigdy nic zaproponował spotkanie. Odpowiedziałam, że oczywiście, jeśli z powrotem zaczniesz dawać mi pieniądze. Nie zrobił tego.
Bardzo zranił mnie swoją postawą. Ma pieniądze, prowadzi swoją firmę, ma dom, dwa samochody, tylko jedno dziecko-mnie. Nie chcę zrywać z nim kontakt€, ale chyba nie mam wyboru, nie wybaczę mu traktowania mnie w ten sposób. Jeśli chodzi o moje finanse to z głodu nie umrę, ale może nie wiem czy będzie mnie stać na kontynuowanie korków, bez których nie poprawię matury i nie dostanę się na wymarzone studia.
Moja mama nie chce z nim walczyć, powiedziałam że musimy być honorowi. Mimo to ja zastanawiam się nad założeniem sprawy w sądzie. To jest mój ojciec i go kocham, ale ja jestem jego córką, więc on również powinien kochać mnie i okazywać to, również przez wsparcie materialne. Doradźcie mi, mam jakąś szansę na wygranie tej sprawy? ; )

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (28)
zarchiwizowany

#36909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję na kasie w Tesco. Wczoraj zakupy robiła starsza pani, [S] chudziutka, siwutka,z laską. Po podejściu do kasy luknęła na mnie spojrzeniem mordercy, czułam ze będą klopoty. ;)
[S] kupowała jakieś bułki i bombonierkę. Slasowałam, zapłaciła i się zaczęło.
[S](trzęsącym się głosem) -Proszę mi to zapakować na prezent!
[ja] -Nie mam niestety możliwości pakowania prezentów, przy kasie nie mam papieru pakownego ani torebek ozdobnych.
[S](jeszcze bardziej trzęsącym się i powoli wściekłym głosem)
- To co ja mam to pod pachą nieść???!!!
Śmiać mi się chciało, ale znowu tłumaczę, przy okazji doradzając pójście do sklepu papierniczego i zakup odpowoednich materiałów do pakowania prezentów.
[S](patrząc pogardliwie)
-Ładnie to sobie pani wytłumaczyła!
(i już ciszej)
-Tylko pieniądze potraficie od ludzi wyciągać.
[ja] -Słucham?
[S] -Nie słyszała pani?
[ja] -Nie jestem pewna czy dobrze usłyszałam.
[S] -Uszy się myje!
I z uśmiechem zadowolenia z powodu pociśnięcia mnie, odeszła. Do konca dnia miałam z jej powodu pompę, ale w pewnym momencie bałam się, czy nie dostanę laską ; ))

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (27)
zarchiwizowany

#34352

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako kasjerka w Tesco. Praca jak praca, w tym roku skończyłam szkołę, w wakacje przed studiami chcę troszkę zarobić, więc uważam, że to zajęcie jest i tak najlepsze ze wszystkich, których mogłam podjąć się z moim średnim wykształceniem ;)
Klienci w większości są mili,a le wiadomo, że wszędzie zdarzają się wyjątki.
W historii tej występuję [ja] [k1](klient pierwszy) oraz [k2] (klient drugi).
Kasowałam produkty [k1] do momentu w którym za jednym z nich leżała plastikowa zakładka (takie są zwykle w supermarketach, żeby klienci mogli porozdzielać swoje produkty leżące na taśmie. Skończyłam, [k1] zapłacił, wydałam mu resztę i zajęłam się [k2]. Pierwszym produktem za zakładką były ziemniaki, po skasowaniu ich (już na rachunek [k2]) [k1] je zabiera i szykuje się do odejścia! Wtrącam więc:
[ja] Przepraszam Pana bardzo, to są ziemniaki tego pana (wskazując na [k2]
[k1] Nie, to są moje ziemniaki
[k2] Tak, to są ziemniaki [k1]
Rozmowa grzeczna, kulturalna, myślę sobie, że albo ze mną jest coś nie tak, albo z nimi, albo po prostu są znajomymi i pierwszemu zabrakło pieniędzy, i ta opcja wydała mi się najbardziej prawdopodobna, bo chyba [k2] zareagowałby jakoś, gdyby obcy facet kradł mu ziemniaki ; D
W każdym razie nie moja sprawa, klient nasz pan, panowie koło czterdziestki, ja lat 19, nie będę się wymądrzać.
[k1] zabrał więc swoje zakupy, te nieszczęsne ziemniaki i sobie poszedł. Przez ten czas skończyłam kasować produkty [k2], zapłacił, dałam mu paragon i zajęłam się innymi klientami, a ruch tego dnia był spory. [k2] nie odszedł za daleko, przestudiował paragon i leci do mnie z "twarzą":
[k2] Policzyła mi Pani ziemniaki, których nie kupowałem!!
[ja] Właśnie przed chwilą mówiłam panu o tym, a Pan uznał ze wszystko jest w porządku. Ziemniaki zabrał [k1].
[k2] Mnie to nie interesuje, proszę mi oddać pieniądze.
[ja] Proszę spróbować dogonić [k1], prawdopodobnie jeszcze nie wyszedł z galerii.
[k2] Nie będę go gonił, proszę mi oddać pieniądze.
[ja] Za chwilę pójdziemy do kierowniczki, w tym momencie nie mogę, ponieważ mam innych klientów.
[k2] Ja nie mam całego dnia!
[ja] Przykro mi, na razie muszę obsłużyć innych, gdy nikogo nie będzie, pójdziemy do kierowniczki.

Rozumiecie, nie mogłam mu oddać pieniędzy z kasy, ponieważ pod koniec zmiany jestem z tego rozliczana, poza tym nie wiedziałam, czy należą mu się te pieniądze. Miałam też średnią ochotę rzucać wszystko, a kolejka była spora, i latać za jakimś tumanem, który nie wie co się dzieje z jego własnymi zakupami. Nie miałam na celu go olać, musiałam zachowywać się kulturalnie i rozwiązywać jego problemy, ponieważ taki był mój obowiązek, więc gdyby nie było kolejki, zajęłabym się nim od razu. Gdyby człowiek ten ucierpiał z mojej winy, również, nie zważając na kolejkę, ale nie czułam się winna zaistniałej sytuacji ;)) Muszę jeszcze zauważyć, że sprawa rozgrywa się o niecałe 1,50 zł :P.
Przez kilka minut facet stał przy mojej kasie, ja delikatnie go olewałam, udając spokojną, ale byłam nieco zestresowana sytuacją, to były moje pierwsze dni w pracy. Po kolejnym stwierdzeniu [k2], ze on nie ma czasu na stanie tu cały dzień, sprawą zainteresowała się [P.I.], czyli Pani Iwona. Pani Iwona jest tylko kasjerką, ale uważa się za ważniejszą od całego kierownictwa. Jest słusznego wieku, koło 50, może dlatego uważa, że pozjadała wszystkie rozumy.
[P.I.] Co się stało?
[k2] Kasjerka skasowała mi ziemniaki, których ja nie kupiłem.
[ja] Pani Iwono, zaraz ci wytłumaczę, co się stało. Otóż...
[P.I.], przerywając mi: Później, teraz nie klient nie będzie tracił czasu
Po czym oddała mu z kas samoobsługowych te złoty coś, i oboje sobie poszli.
Cholernie wkurzyła mnie ta ignorancja mojej osoby, może jestem tam najmłodsza, ale nie jestem idiotką, więc mimo że nie poniosłam z powodu tej sprawy żadnych konsekwencji, byłam tak wściekła z powodu bezradności, że nie mogłam opanować łez, zaczęłam płakać przy klientach, próbowałam się powstrzymać, ale po prostu nie dałam rady. Nie mogłam wyjść do toalety, ponieważ było dużo ludzi, więc obsługiwałam ich z łzami cieknącym po twarzy (wiem, to było potwornie nieprofesjonalne).
Pani Iwona nie wracała do tej sprawy, ja też nie mówiłam nic kierowniczce. Moja mama, która jest kierowniczką w innym supermarkecie, powiedziała, że miałam rację, ponieważ nie jestem tam od pilnowania zakupów klientów, to indywidualna sprawa każdego, i że pod koniec zmiany powinnam powiedzieć kierowniczce o sytuacji. Od tamtego czasu zastanawiam się jednak, czy naprawdę dwóch dorosłych facetów może tak nie kontaktować, czy po prostu pierwszy był cwaniaczkiem, który, gdy zorientował się, że nie policzyłam mu za ziemniaki, skwapliwie skorzystał z sytuacji? Po drugi był ewidentnie głupi, nie mam pojęcia jak można nie zauważyć, że ziemniaki kasuję obok innych, jego produktów, na jego rachunek?
sklepy

sklepy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (27)
zarchiwizowany

#34256

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako kasjerka w Tesco. Praca jak praca, w tym roku skończyłam szkołę, w wakacje przed studiami chcę troszkę zarobić, więc uważam, że to zajęcie jest i tak najlepsze ze wszystkich, których mogłam podjąć się z moim średnim wykształceniem ;)
Klienci w większości są mili,a le wiadomo, że wszędzie zdarzają się wyjątki.
W historii tej występuję [ja] [k1](klient pierwszy) oraz [k2] (klient drugi).
Kasowałam produkty [k1] do momentu w którym za jednym z nich leżała plastikowa zakładka (takie są zwykle w supermarketach, żeby klienci mogli porozdzielać swoje produkty leżące na taśmie. Skończyłam, [k1] zapłacił, wydałam mu resztę i zajęłam się [k2]. Pierwszym produktem za zakładką były ziemniaki, po skasowaniu ich (już na rachunek [k2]) [k1] je zabiera i szykuje się do odejścia! Wtrącam więc:
[ja] Przepraszam Pana bardzo, to są ziemniaki tego pana (wskazując na [k2]
[k1] Nie, to są moje ziemniaki
[k2] Tak, to są ziemniaki [k1]
Rozmowa grzeczna, kulturalna, myślę sobie, że albo ze mną jest coś nie tak, albo z nimi, albo po prostu są znajomymi i pierwszemu zabrakło pieniędzy, i ta opcja wydała mi się najbardziej prawdopodobna, bo chyba [k2] zareagowałby jakoś, gdyby obcy facet kradł mu ziemniaki ; D
W każdym razie nie moja sprawa, klient nasz pan, panowie koło czterdziestki, ja lat 19, nie będę się wymądrzać.
[k1] zabrał więc swoje zakupy, te nieszczęsne ziemniaki i sobie poszedł. Przez ten czas skończyłam kasować produkty [k2], zapłacił, dałam mu paragon i zajęłam się innymi klientami, a ruch tego dnia był spory. [k2] nie odszedł za daleko, przestudiował paragon i leci do mnie z "twarzą":
[k2] Policzyła mi Pani ziemniaki, których nie kupowałem!!
[ja] Właśnie przed chwilą mówiłam panu o tym, a Pan uznał ze wszystko jest w porządku. Ziemniaki zabrał [k1].
[k2] Mnie to nie interesuje, proszę mi oddać pieniądze.
[ja] Proszę spróbować dogonić [k1], prawdopodobnie jeszcze nie wyszedł z galerii.
[k2] Nie będę go gonił, proszę mi oddać pieniądze.
[ja] Za chwilę pójdziemy do kierowniczki, w tym momencie nie mogę, ponieważ mam innych klientów.
[k2] Ja nie mam całego dnia!
[ja] Przykro mi, na razie muszę obsłużyć innych, gdy nikogo nie będzie, pójdziemy do kierowniczki.

Rozumiecie, nie mogłam mu oddać pieniędzy z kasy, ponieważ pod koniec zmiany jestem z tego rozliczana, poza tym nie wiedziałam, czy należą mu się te pieniądze. Miałam też średnią ochotę rzucać wszystko, a kolejka była spora, i latać za jakimś tumanem, który nie wie co się dzieje z jego własnymi zakupami. Nie miałam na celu go olać, musiałam zachowywać się kulturalnie i rozwiązywać jego problemy, ponieważ taki był mój obowiązek, więc gdyby nie było kolejki, zajęłabym się nim od razu. Gdyby człowiek ten ucierpiał z mojej winy, również, nie zważając na kolejkę, ale nie czułam się winna zaistniałej sytuacji ;)) Muszę jeszcze zauważyć, że sprawa rozgrywa się o niecałe 1,50 zł :P.
Przez kilka minut facet stał przy mojej kasie, ja delikatnie go olewałam, udając spokojną, ale byłam nieco zestresowana sytuacją, to były moje pierwsze dni w pracy. Po kolejnym stwierdzeniu [k2], ze on nie ma czasu na stanie tu cały dzień, sprawą zainteresowała się [P.I.], czyli Pani Iwona. Pani Iwona jest tylko kasjerką, ale uważa się za ważniejszą od całego kierownictwa. Jest słusznego wieku, koło 50, może dlatego uważa, że pozjadała wszystkie rozumy.
[P.I.] Co się stało?
[k2] Kasjerka skasowała mi ziemniaki, których ja nie kupiłem.
[ja] Pani Iwono, zaraz ci wytłumaczę, co się stało. Otóż...
[P.I.], przerywając mi: Później, teraz nie klient nie będzie tracił czasu
Po czym oddała mu z kas samoobsługowych te złoty coś, i oboje sobie poszli.
Cholernie wkurzyła mnie ta ignorancja mojej osoby, może jestem tam najmłodsza, ale nie jestem idiotką, więc mimo że nie poniosłam z powodu tej sprawy żadnych konsekwencji, byłam tak wściekła z powodu bezradności, że nie mogłam opanować łez, zaczęłam płakać przy klientach, próbowałam się powstrzymać, ale po prostu nie dałam rady. Nie mogłam wyjść do toalety, ponieważ było dużo ludzi, więc obsługiwałam ich z łzami cieknącym po twarzy (wiem, to było potwornie nieprofesjonalne).
Pani Iwona nie wracała do tej sprawy, ja też nie mówiłam nic kierowniczce. Moja mama, która jest kierowniczką w innym supermarkecie, powiedziała, że miałam rację, ponieważ nie jestem tam od pilnowania zakupów klientów, to indywidualna sprawa każdego, i że pod koniec zmiany powinnam powiedzieć kierowniczce o sytuacji. Od tamtego czasu zastanawiam się jednak, czy naprawdę dwóch dorosłych facetów może tak nie kontaktować, czy po prostu pierwszy był cwaniaczkiem, który, gdy zorientował się, że nie policzyłam mu za ziemniaki, skwapliwie skorzystał z sytuacji? Po drugi był ewidentnie głupi, nie mam pojęcia jak można nie zauważyć, że ziemniaki kasuję obok innych, jego produktów, na jego rachunek?

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (29)

1