Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

panikaramba

Zamieszcza historie od: 1 czerwca 2013 - 0:14
Ostatnio: 12 czerwca 2013 - 1:46
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 982
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 6
 

#50859

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z życia hostessy.
Dorabiam sobie czasami jako hostessa na degustacjach w marketach, lub innych akcjach promocyjnych. Kilka piekielności związanych z kupującymi:

1. Nieasertywni klienci. Grzecznie proponuję zakup, jeśli produkt smakuje, przedstawiam ceny i zawartość w sztukach/gramaturę. Nie jestem natarczywa, można podziękować. A jednak są jednostki, które nie potrafią odmówić, biorą ode mnie produkt, a potem porzucają go kilka regałów dalej. A ja to później muszę sprzątać.

2. Ciekawscy klienci. Mam stoisko, zwane potocznie standem. Gdy idę na przerwę, mam obowiązek schować wszystkie akcesoria na półkę, podsunąć stand pod regał. Gdy wracam z przerwy często stoisko jest rozsunięte i "rozbebeszone", a łyżeczki/kubeczki/serwetki porozrzucane. Nie wiem na co ci ludzie liczą. Że znajdą darmowy produkt i zabiorą go dla siebie? Przykro mi, przed przerwą odnoszę pozostałości na magazyn.

3. Zachłanni klienci. Normą jest, że (zwłaszcza przy degustacji słodyczy) ludzie próbują "za bardzo", przychodząc po kilka razy.
- Da mi pani kilka tych ciasteczek! - mówi klientka.
- Jak duże opakowanie pani podać? - pytam z uśmiechem przedstawiając ofertę.
- Nie, Nie, pani mi zapakuje w torebkę te z tacki - i wyciąga własną foliówkę.

4. Dociekliwi klienci. Promocja popularnych ciasteczek z czekoladą.
- Pani, a dlaczego te ciastka takie ciemne?!
- Ponieważ mają wysoką zawartość holenderskiego kakao - odpowiadam
- Nieprawda! One są ze spalonej mąki! Oszuści! Złodzieje!

I w tamtym momencie zwątpiłam w kulturę, przyzwoitość i inteligencję niektórych ludzi :)

market

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 517 (619)

#50837

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi rodzice chcieliby nabyć używane, kilkuletnie auto. Ostatnio w tym celu udali się do miejscowości oddalonej o ok. 40 km od miasta w którym mieszkamy.

Auto miało być bezwypadkowe, rekomendowane jako "w stanie idealnym".
O omówionej godzinie zjawił się pewien mężczyzna: typowy handlarz, który zapewniał wcześniej, że jest osobą prywatną.
Pan nie mówiąc nawet "dzień dobry" wysiadł, ignorując klientów i rozmawiając cały czas przez telefon. Nie przerywając rozmowy, podał tacie kluczyki, by mógł obejrzeć wóz w środku.
Bardzo szybko okazało się, że auto jest po przejściach: widać było dodatkowe lakierowanie, wgięcie w masce i niedomykające się drzwi.

- Proszę pana, auto miało być bezkolizyjne,a tak ewidentnie nie jest - zwrócił uwagę tata, na co handlarz wsiadł do wozu i odjechał mu sprzed nosa z piskiem opon, bez do widzenia, bez pocałuj mnie w d*pę.

Do tej pory nie dowierzałam, że istnieje takie chamstwo.

auta

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 407 (545)

1