Profil użytkownika
paukenz
Zamieszcza historie od: | 17 marca 2012 - 15:19 |
Ostatnio: | 14 grudnia 2017 - 0:08 |
- Historii na głównej: 6 z 9
- Punktów za historie: 2875
- Komentarzy: 31
- Punktów za komentarze: 301
zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wszyscy kochamy PKP:)
Sytuacja z końca tegorocznej majówki, ludzie wracają znad morza, dworzec w pewnej prawie nadmorskiej miejscowości oblegany niemiłosiernie przez tłumy rozwścieczonych podróżujących.
Przyjeżdżam na dworzec około 50 minut przed czasem i moim oczom ukazuje się taki widok: na dwie, dosyć wolno pracujące kasy przypadają dwie kolejki, każda po 25 osób minimum. Wszyscy zniecierpliwieni czekają, denerwują się, czy aby uda im się zdążyć na pociąg. Niektórym się udało, niestety mnie i kilku innym pasażerom nie dane było to szczęście - pociąg odjeżdża o godzinie 13:32, bilet sprzedany o godzinie 13:34.
No nic - wracamy się grzecznie do okienka, niektórzy umilają sobie drogę licznymi epitetami mającymi wyrazić niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Jako, że większość jechała w stronę Szczecina/Stargardu, dostaliśmy bilety w tej samej cenie z przesiadką w Białogardzie.
Radośni idziemy zobaczyć, z którego peronu odjeżdża nasz pociąg widzimy taką informację: dwa pociągi do Białogardu o godzinie 14:22, żaden nie jeździ 5 maja. Nosz kur... czę.
Już dosyć mocno wkurzona wracam się do okienka, z nadzieją na pewne wyjaśnienia. Co dostaję? Solidny opieprz, że to ja powinnam wiedzieć, czy dany pociąg dziś jedzie, czy nie!
Pani, po uspokojeniu się, proponuje mi połączenie o 17:49, innego przewoźnika czyt. około 3 razy drożej. Jako, że nie miałam tylu pieniędzy, w dodatku musiałabym czekać w Krzyżu 4h na szynobus do mojej miejscowości, robię szybki telefon do lubego i co się okazuje? O 15:35 jedzie pociąg 4zł droższy, w stronę Szczecina - i nawet kursuje dziś:)
Efekt - po mozolnych przesiadkach w Stargardzie i Krzyżu znalazłam się w domu grubo po 21 zamiast o 19.
Na prawdę lubię jeździć pociągami, nawet nie narzekam na ich stan (trzyma klimacik:)), ale po takich akcjach odechciewa się wszystkiego. Co prawda te 2h z minutami nie jest wielkim opóźnieniem, ale niesmak po takim traktowaniu pozostaje.
Pozdrowienia dla niemiłej pani z dworca Koszalin.
Sytuacja z końca tegorocznej majówki, ludzie wracają znad morza, dworzec w pewnej prawie nadmorskiej miejscowości oblegany niemiłosiernie przez tłumy rozwścieczonych podróżujących.
Przyjeżdżam na dworzec około 50 minut przed czasem i moim oczom ukazuje się taki widok: na dwie, dosyć wolno pracujące kasy przypadają dwie kolejki, każda po 25 osób minimum. Wszyscy zniecierpliwieni czekają, denerwują się, czy aby uda im się zdążyć na pociąg. Niektórym się udało, niestety mnie i kilku innym pasażerom nie dane było to szczęście - pociąg odjeżdża o godzinie 13:32, bilet sprzedany o godzinie 13:34.
No nic - wracamy się grzecznie do okienka, niektórzy umilają sobie drogę licznymi epitetami mającymi wyrazić niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Jako, że większość jechała w stronę Szczecina/Stargardu, dostaliśmy bilety w tej samej cenie z przesiadką w Białogardzie.
Radośni idziemy zobaczyć, z którego peronu odjeżdża nasz pociąg widzimy taką informację: dwa pociągi do Białogardu o godzinie 14:22, żaden nie jeździ 5 maja. Nosz kur... czę.
Już dosyć mocno wkurzona wracam się do okienka, z nadzieją na pewne wyjaśnienia. Co dostaję? Solidny opieprz, że to ja powinnam wiedzieć, czy dany pociąg dziś jedzie, czy nie!
Pani, po uspokojeniu się, proponuje mi połączenie o 17:49, innego przewoźnika czyt. około 3 razy drożej. Jako, że nie miałam tylu pieniędzy, w dodatku musiałabym czekać w Krzyżu 4h na szynobus do mojej miejscowości, robię szybki telefon do lubego i co się okazuje? O 15:35 jedzie pociąg 4zł droższy, w stronę Szczecina - i nawet kursuje dziś:)
Efekt - po mozolnych przesiadkach w Stargardzie i Krzyżu znalazłam się w domu grubo po 21 zamiast o 19.
Na prawdę lubię jeździć pociągami, nawet nie narzekam na ich stan (trzyma klimacik:)), ale po takich akcjach odechciewa się wszystkiego. Co prawda te 2h z minutami nie jest wielkim opóźnieniem, ale niesmak po takim traktowaniu pozostaje.
Pozdrowienia dla niemiłej pani z dworca Koszalin.
PKP
Ocena:
-3
(31)
zarchiwizowany
Skomentuj
(11)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Sytuacja z końca jesieni.
Skorzystałam ci ja z dobrodziejstwa internetu, jakim jest allegro. Zamówiłam buty, ot, glany 20 dziurek, więc lekkie nie są. Jako, że zależało mi na czasie i nie mogłam doczekać się, aż moje ślicznotki wpadną w moje ręce - wybrałam kuriera z cyferką w nazwie (o ja głupia)...
Dwa dni po otrzymaniu maila z powiadomieniem o nadaniu paczki, ktoś dobija się do domofonu. Odbieram i słyszę szczęśliwe: kurier, proszę otworzyć.
Jak kazano tak zrobiono, drzwi otwarte, ale kuriera nie ma. Mija 10 minut, kuriera dalej nie ma. Schodzę na dół, patrzę do skrzynki a tam co...awizo!
Tak, kurier zadzwonił do mnie bym otworzyła mu drzwi, by mógł zostawić awizo...
Skorzystałam ci ja z dobrodziejstwa internetu, jakim jest allegro. Zamówiłam buty, ot, glany 20 dziurek, więc lekkie nie są. Jako, że zależało mi na czasie i nie mogłam doczekać się, aż moje ślicznotki wpadną w moje ręce - wybrałam kuriera z cyferką w nazwie (o ja głupia)...
Dwa dni po otrzymaniu maila z powiadomieniem o nadaniu paczki, ktoś dobija się do domofonu. Odbieram i słyszę szczęśliwe: kurier, proszę otworzyć.
Jak kazano tak zrobiono, drzwi otwarte, ale kuriera nie ma. Mija 10 minut, kuriera dalej nie ma. Schodzę na dół, patrzę do skrzynki a tam co...awizo!
Tak, kurier zadzwonił do mnie bym otworzyła mu drzwi, by mógł zostawić awizo...
kurierzy
Ocena:
149
(235)
zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia TheCuteLittleDeadGirl o wpychaniu jedzenia na siłę przez panie przedszkolanki przypomniała mi moją - z zerówki.
Dzień jak co dzień, pora obiadu, wszyscy po cichu jedzą, a właściwie wpychają w siebie mimo woli okropną, zieloną, zupę mleczną. Jeden z chłopców, nazwijmy go Przemek, nie mógł pić mleka. O ile podczas kadencji starszej pani kucharki zawsze, zamiast mleka do picia, dostawał kompot, tak gdy wyżej wymieniona odeszła na emeryturę - alergią Przemka przestano się przejmować. Oczywiście wiadomo, jak konsumpcja mlecznej zupy wpłynęła na organizm chłopca (wielka plama wymiocin na starej wykładzinie w sali obiadowej). Przemek został obrzucony winą za zachowanie swojego organizmu i za karę musiał stać w kącie przez resztę zajęć.
I tu dopiero zaczyna się piekielność grona pedagogicznego...
Wiadome było, że po takim incydencie Przemek zostanie odrzucony i wyśmiany przez resztę dzieciaków. Jako, że jedna z koleżanek była bardzo śmiałą dziewczyną, postanowiła podejść do Przemka i jakoś go pocieszyć. Widząc to, jedna z pań opiekunek podbiegła do koleżanki, krzycząc, że Przemek zarazi ją straszną chorobą, będzie ją bolał brzuch, wyląduje w szpitalu i będzie miała rurkę w brzuchu. (?!)Od tamtej pory każdy, kto chciał podejść do chłopca, był straszony "okropną chorobą".
Jako, że byliśmy wtedy dzieciakami i baliśmy się "rąk sprawiedliwości" pań opiekunek, nikt z nas nie zgłosił incydentu rodzicom.
I weź tu poślij dziecko do zerówki...
Dzień jak co dzień, pora obiadu, wszyscy po cichu jedzą, a właściwie wpychają w siebie mimo woli okropną, zieloną, zupę mleczną. Jeden z chłopców, nazwijmy go Przemek, nie mógł pić mleka. O ile podczas kadencji starszej pani kucharki zawsze, zamiast mleka do picia, dostawał kompot, tak gdy wyżej wymieniona odeszła na emeryturę - alergią Przemka przestano się przejmować. Oczywiście wiadomo, jak konsumpcja mlecznej zupy wpłynęła na organizm chłopca (wielka plama wymiocin na starej wykładzinie w sali obiadowej). Przemek został obrzucony winą za zachowanie swojego organizmu i za karę musiał stać w kącie przez resztę zajęć.
I tu dopiero zaczyna się piekielność grona pedagogicznego...
Wiadome było, że po takim incydencie Przemek zostanie odrzucony i wyśmiany przez resztę dzieciaków. Jako, że jedna z koleżanek była bardzo śmiałą dziewczyną, postanowiła podejść do Przemka i jakoś go pocieszyć. Widząc to, jedna z pań opiekunek podbiegła do koleżanki, krzycząc, że Przemek zarazi ją straszną chorobą, będzie ją bolał brzuch, wyląduje w szpitalu i będzie miała rurkę w brzuchu. (?!)Od tamtej pory każdy, kto chciał podejść do chłopca, był straszony "okropną chorobą".
Jako, że byliśmy wtedy dzieciakami i baliśmy się "rąk sprawiedliwości" pań opiekunek, nikt z nas nie zgłosił incydentu rodzicom.
I weź tu poślij dziecko do zerówki...
zerówka
Ocena:
156
(186)
1
« poprzednia 1 następna »