Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

powyplacie

Zamieszcza historie od: 28 maja 2011 - 22:00
Ostatnio: 31 lipca 2011 - 12:42
  • Historii na głównej: 4 z 7
  • Punktów za historie: 1468
  • Komentarzy: 13
  • Punktów za komentarze: 62
 

#14342

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedyś kupiłem auto z dość długim terminem OC. Chcąc z tego korzystać, musiałem zgłosić to w firmie ubezpieczeniowej. Firma na literę "A" z sojuszem w nazwie, dlatego moich rozmówców, przedstawicieli firmy będę określał jako "A"
Na początku sprawdziłem w internecie co i jak trzeba to załatwić i uzbrojony w tę wiedzę podjąłem działanie. Najpierw wysłałem mejla ze skanem umowy. a potem dzwonię do firmy aby to potwierdzić w infolinii.

J - Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Przed chwilą wysłałem mejla w tej sprawie. Co mam dalej robić?
A1 - Czy polisa była podpisana u agenta czy w centrali?
J - Nie wiem.
A1 - Proszę podać mi numer polisy.

Podałem. Dowiedziałem się, że ta umowa była podpisana u agenta w związku z czym mogę przepisać polisę tylko za pośrednictwem agenta.

No dobra. Dostałem kontakt do agenta i działamy. Umówiłem się na spotkanie z agentem. Niestety. Agentowi coś innego wypadło i bez podania przyczyny nie przyjechał na umówione spotkanie a telefonu nie odbierał. Dzwonię znowu do centrali.

J - Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Co muszę zrobić?
A2 - Poproszę nr polisy.

Podałem, wyjaśniając, że kontakt z agentem się urwał i chcę to załatwić bez agenta.

A2 - Dobrze. To ja przełączę pana do osoby, która przyjmie zgłoszenie
Po wysłuchaniu kilku minut nędznej muzyki, słyszę.

A3 - Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
J - Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Co muszę zrobić?
A3 - Proszę nr polisy.

Podałem.

A3 - Ten pojazd był ubezpieczony przez agenta, w związku z czym przełączę pana do kolegi, który może się tym zająć.
I znowu nędzna muzyka i w koło Macieju.
J - Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Co muszę zrobić?
A4 - Podam panu nr faksu. Proszę wysłać swoje dane ze skanem umowy i numerem polisy.

OK. Na drugi dzień wysyłam i znowu dzwonię.

J - Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Wysłałem faksem prośbę o przepisanie polisy na mnie. Chcę się dowiedzieć jak wyglądają sprawy.
A5 - To ja przełączę pana do kolegi.

OK. Niech będzie, co mi tam.

A6 - Dzień dobry, W czym mogę pomóc?
J - Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Wysłałem faksem prośbę o przepisanie polisy na mnie. Chcę się dowiedzieć jak wyglądają sprawy.
A6 - Zaraz sprawdzę. Proszę chwilę zaczekać.

Po chwili oczekiwania przy nędznej muzyce, słyszę.

A6 - Pańskiego faksu nie ma i w związku z czym przełączę pana do kolegi. On to wyjaśni.

Już zaczyna mnie to wku....ć. Ale gram dalej.

A7 - dzień dobry. W czym mogę pomóc?
Ja znowu.
- Dzień dobry, moje nazwisko "tak a tak", kupiłem samochód "taki a taki", ubezpieczony w waszej firmie i chciałbym skorzystać z ubezpieczenia OC poprzedniego właściciela pojazdu. Wysłałem faksem prośbę o przepisanie polisy na mnie i faks gdzieś zaginął. Któryś z kolei konsultant przełączył mnie do Pana bo podobno Pan to umie wyjaśnić.
A7 - Poproszę numer polisy.
Po chwili.
A7 - Ta umowa była zawarta w terenie, u agenta i ja nie mogę nic zrobić. Przełączę pana do kolegi, który się tym zajmie.
J (w akcie desperacji) - Jeżeli chce mnie pan gdzieś przełączyć to tylko do kogoś kto będzie to umiał załatwić, a nie do kolejnego idioty, z którym nie można się dogadać. I proszę nie włączać tej cholernej muzyki, bo mnie zaraz szlag trafi.
A7 - (po chwili ciszy) Dobrze, muzyki nie będzie.
Następny konsultant, również bardzo grzeczny jak tamci, ładnie się przedstawia, pyta w czym może pomóc.

Ja po raz kolejny opowiadam całą historię, podaję niezbędne dane i po usłyszeniu, że umowa była zawarta u agenta i on A8 nie może tego załatwić i w związku z czym przełączy mnie do kogoś innego, wybucham.

J - Do k...y nędzy. Czy w tej popier......j firmie pracują sami debile i idioci? Czy waszym jedynym kryterium przy przyjęciu do pracy jest ujemny IQ? Jest pan ósmym kretynem, z którym rozmawiam i proszę mnie przełączyć do kretyna nr 7. Tego co mnie przełączył do pana.

A8 - Dobrze. Łączę.

A7 nawet nie zdążył się odezwać. Nie miał szans.
J - Prosiłem pana żeby połączył mnie pan z kimś kto będzie umiał załatwić moją sprawę. Pan przekazał mnie kolejnemu idiocie, który też chciał mnie gdzieś przekazać. Proszę zająć się moją sprawą albo dać mi kontakt do jakiegoś dyrektora gdzie mogę złożyć skargę. Od ponad 40 minut jestem przez was zbywany. Łatwo to udowodnię bo rozmowy macie nagrywane.
A7 - (po dłuższej chwili) Przepraszam pana najmocniej. Postaram się osobiście wszystko załatwić. Poproszę pański numer telefonu abym mógł pana poinformować o przebiegu sprawy.

Zadzwonił po 20 minutach z informacją, że poprawiona polisa jeszcze dzisiaj zostanie wysłana kurierem.
Faktycznie. Niebawem dostałem polisę. Przed końcem terminu OC dostałem telefon z "przyjacielskiej" firmy z propozycją przedłużenia polisy. Pewnie się domyślacie, że nie skorzystałem z oferty "Sojuszu".

firma ubezpieczeniowa na literę "A"

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 487 (611)
zarchiwizowany

#14734

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedyś, ponad 20 lat temu, pracowałem w delegacji. Mieszkałem w hotelu robotniczym w męskim towarzystwie. W środku tygodnia wypadło święto 15 sierpnia. Nie opłaciło się jechać do domu więc postanowiłem odwiedzić swoją siostrę. Żeby nie jechać do niej z pustą ręką poszedłem do sklepu kupić wino. Szczytem mody i dobrego smaku była wtedy półtoralitrowa "Sangria" (Pamięta to ktoś?) Wśród nas mieszkał koleżka, który lubił i umiał coś ugotować. Widząc, że idę do sklepu poprosił mnie abym kupił mu śmietanę. W sklepie dwuosobowa kolejka. Rozglądam się po półkach. Wino jest a śmietany nie śmietany nie widzę. Nadchodzi moja kolejka.
Sprzedawczyni - Co podać?
Ja - Jest może śmietana?
- Nie ma. Zabrakło
- to proszę wino. Tę dużą "Sangrię"

Ogromne zdziwienie malujące się na twarzy sprzedawczyni kazało mi się zastanowić nad kontekstem swojego zamówienia. Też bym się zdziwił gdybym przyjął je w takiej formie.

osiedlowy sklepik na początku lat 90

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (36)
zarchiwizowany

#14733

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedyś, będąc młodym żonkosiem, wracałem pociągiem z kolegą z pracy. W czasie podróży mieliśmy tak ciekawy temat do rozmowy, że postanowiliśmy go kontynuować w najbliższej piwiarni. Przechodząc koło budki telefonicznej, zadzwoniłem do Pani żony, że trochę się spóźnię. Przyjęła to do wiadomości ale w zamian zleciła mi kupno podpasek.
OK. Nie ma sprawy.
Niedaleko był kiosk. W kiosku sprzedawał facet.
- Poproszę podpaski.
- Jakie? Dziesiątki czy dwudziestki?
Konsternacja. Nie wiedziałem, że są różne rozmiary. HGW jakie ona używa.
Próbowałem wybrnąć żartem.
- Nie wiem. To nie dla mnie.
Kioskarz- Domyślam się. Chodzi o to ile sztuk w paczce.
- Aaaaaa, niech będą dwudziestki.

uliczny kiosk

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 119 (243)
zarchiwizowany

#14364

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedyś stałem w kolejce na poczcie i obserwowałem pracę Pani Urzędniczki. Było to nawet dość ciekawe. Pani uruchomiła komputer i zaczęła podejrzliwie na niego patrzeć. Po chwili ruszyła myszką, coś kliknęła, coś tam wpisała i zaczęła robić jakiś przelew petentki stojącej trzy osoby przede mną.
Po dłuższym czasie wklepywania czegoś zamarła z przerażenia a po chwili rozległ się jej spanikowany krzyk.
- Basia, Basia, chodź no tu szybko, ale już.
Basia przybiegła.
- Basia zobacz no, co to wyskoczyło?
Basia patrzy i pyta.
- co nacisnęłaś?
- niczego nie naciskałam. To samo wyskoczyło.
Zaciekawiła mnie. Przecież widziałem, że coś manipulowała myszką i klawiaturą.
(B) - to musi zobaczyć Krzysiek. Ja nie wiem co to jest. To po angielsku. Zawołajcie Krzyśka.
Głos gdzieś z zaplecza.
- Ale Krzyśka dzisiaj nie będzie.
Po chwili narady z koleżankami ze zmiany, pechowa urzędniczka (hakerka)do rosnącego tłumku przed okienkiem.
- Zapraszam Państwa do drugiego okienka.

Tam był tylko kalkulator, długopis i parę innych rzeczy, które można obsługiwać bez specjalnych umiejętności i bez pomocy nieobecnego Pana Krzysztofa.

poczta polska

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (183)

#10944

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest tu kilka historii zaczynających się od "pracuję na ochronie". Ja również pracuję w branży "ochrona" i byłem świadkiem różnych zdarzeń.

Kilka lat temu w Piotrkowie Trybunalskim zaszedłem do sklepu z butami. Przy wejściu rzuciła mi się w oczy wywieszka "KLIENT MA OBOWIĄZEK OKAZAĆ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU". Ponieważ byłem podróżnym z dość sporą torbą, a z natury jestem przekorny, celowo wszedłem do sklepu i obejrzałem sobie buty. Nic nie kupiwszy wychodzę.
Podchodzi typowy ochroniarz. (O) ochroniarz (J) ja
O- Torba!
J- Moja, tu jej nie kupiłem.
O- Pokazać.
J- Proszę.
Mówiąc to obróciłem się dookoła żeby mógł lepiej zobaczyć.
O- Co jest w środku?
J- Nie mogę powiedzieć.
Zbaraniał, pokazując wspomniany napis mówi.
O- Nie pierdol, pokazuj torbę.
J- Po pierwsze, razem świń nie paśliśmy. Po drugie torby nie pokażę bo nie muszę. Po trzecie taki napis bez podstawy prawnej jest nieobowiązujący. Po czwarte za 15 min. mam pociąg do Koluszek i mi się śpieszy.
Na co ochroniarz stanął w drzwiach i powiada, że mnie nie wypuści. Cóż zrobić?
Poprosiłem cwaniaka o wylegitymowanie się. Oczywiście odmówił. Uprzedziłem go, że wychodzę i nawet niech nie próbuje mnie zatrzymać. Poskutkowało. Moja przekorność kazała mi zachodzić do tego sklepu przynajmniej raz w tygodniu. Na ochroniarzu znalazł się identyfikator, napis zniknął, a ja na czas pobytu w sklepie miałem obstawę. Nie odstępował mnie na krok.

sklep z butami w budynku kina w Piotrkowie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 536 (638)

#11438

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedyś pracowałem w firmie ochraniającej budowę terminala II na Okęciu. Tam to dopiero był meksyk. Kilkaset osób codziennie wchodziło i wjeżdżało na budowę i z tego spora część koniecznie chciała coś ukraść. Ja na szczęście pełniłem służby przy bocznej bramie.
Tam wjeżdżały pojazdy na budowę. Mieliśmy obowiązek wpuszczać nie więcej niż 5 samochodów aby pilot bezpiecznie mógł je przeprowadzić przez płytę lotniska.
W ich powrotnej drodze odbieraliśmy przepustki i szczegółowo sprawdzaliśmy.
Pewna pani (Co To Nie Ja) ze ścisłego kierownictwa budowy, przez moją bramę przejeżdżała kilka razy w tygodniu. Babsko wredne, opryskliwe ciągle miało muchy w nosie. Każdemu się dała we znaki.

Kiedyś po wyjeździe z lotniska przed bramą poprosiłem ją o otwarcie bagażnika. CTNJ bardzo zajęta rozmową przez komórkę nie zwróciła na mnie uwagi. Po zakończeniu rozmowy zniecierpliwiona pyta:
- Dlaczego jeszcze nie otwarte?
Miała na myśli bramę. Ja na to:
- Chciałbym zajrzeć do bagażnika.
- Otwarty.
- Zamknięty. Proszę otworzyć.
Damulka wkurzona wyszła z auta i otworzyła bagażnik na jakieś 2 sekundy. Ja bardzo grzecznie:
- Proszę pani, za szybko pani zamknęła. Proszę o ponowne otwarcie abym mógł sprawdzić bagażnik.
CTNJ zaczęła mnie pouczać:
- To teraz pan sprawdza? A jak wjeżdżałam to wwiozłam bombę i nikogo to nie zainteresowało.

W tym momencie przerwałem kontrolę pojazdu i przez radio zgłosiłem dowódcy, że od wyjeżdżającej na stałą przepustkę pani w czarnym mercedesie, uzyskałem informację o wwiezieniu bomby na płytę lotniska.
Dowódca polecił mi granie na zwłokę.
Za ok 2-3 min podjechały dwa pojazdy Straży Ochrony Lotniska. Ochrona z długą bronią w mgnieniu oka sprawdziła mercedesa paniusi. Spisali z dokumentów i czasowo zatrzymali przepustkę wjazdową na lotnisko.

Pracownicy z jej firmy byli bardzo szczęśliwi, że Pani CTNJ przestała przez jakiś czas nawiedzać ich na budowie.

lotnisko Okęcie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 902 (956)

#10418

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem Honorowym Dawcą Krwi. Mam oddane ponad 30l i w związku z tym dostałem zaproszenie na uroczystość nadania wyróżnień i odznaczeń osobom związanym z krwiodawstwem. Imprezę zorganizowało miejscowe PCK. Ponieważ mam już wszystkie odznaki, wydedukowałem, że to musi być albo "Krzyż Zasługi" albo "Zasłużony dla Zdrowia Narodu" albo "Kryształowe Serce". Poszedłem.

Na miejscu sporo znakomitych gości. Zaczęły się przemowy, a potem nadawanie Odznak Honorowych PCK. Co prawda mam już taką ale może dostanę wyższy stopień.
Najpierw wyczytany został burmistrz za propagowanie krwiodawstwa w miasteczku.
Później redaktor naczelny miejscowej gazetki i redaktor naczelny lokalnego radia. Za to samo.
Następnie ksiądz z miejscowego seminarium duchownego za patronat nad krwiodawstwem wśród kleryków.
Później członek Zarządu PCK, a dalej zaczęło się.
Pani dyrektor szkoły, pan dyrektor szkoły za propagowanie i patronat, kilku nauczcieli, opiekunów klubów "krwiodawczych".

W końcu zaczęło się wyczytywanie krwiodawców z opisaniem zasług. 27 litrów oddanej krwi, 30, 33, 35, 37, 37 i 42. I każdy z nas dostaje... pięknie wypisany dyplom uznania. :-).
Nasze, krwiodawców, spojrzenia po sobie były bezcenne. Odznaczeni oficjele spuszczają wzrok, nerwowo chowają swoje odznaki. Unikają naszego wzroku. Atmosfera nieco dziwna. Pani Prezes PCK rozładowuje sytuację zapraszając na poczęstunek kawą, herbatą, ciasteczkami ufundowanymi przez miejscowego biznesmena (również odznaczonego za wspieranie).

Byliśmy listkiem figowym w Towarzystwie Wzajemnej Adoracji. W dalszym ciągu oddaję krew honorowo ale nie biorę udziału w żadnych uroczystościach organizowanych przez PCK.

Zarząd PCK

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 626 (790)

1