Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sjolander

Zamieszcza historie od: 13 lipca 2011 - 1:33
Ostatnio: 21 stycznia 2015 - 13:15
  • Historii na głównej: 0 z 5
  • Punktów za historie: 345
  • Komentarzy: 64
  • Punktów za komentarze: 249
 
zarchiwizowany

#30019

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak dzisiejsza młodzież olewa naukę.

Lekcja biologii rozszerzonej w liceum ogólnokształcącym, rozdanie kartkówek.
Pani Profesor:
- Wy w ogóle się nie uczycie, przecież to wstyd, takie oceny, a wy pewnie jeszcze na medycynę wszyscy chcecie iść... To jakiś absurd! Absolutne niedouczenie, moi drodzy, to jest ostatni moment, żeby wziąć się w garść, za rok matura!

Dzień jak każdy, prawda? Jednak nie, po południu miało miejsce zebranie z rodzicami. Oto, co przekazała mi mama:
- Wasza wychowawczyni mówi, że nie macie żadnego życia poza szkołą, zamiast spać się uczycie, a od rana popijacie tylko jakieś energetyki i snujecie się po korytarzach jak zombie. Jest tym bardzo zaniepokojona, bo taka atmosfera wpływa niekorzystnie na wasze zdrowie.(Po czym następuje seria pytań, czy wszystko w porządku)

Zastanawiam się tylko, co w końcu z nami jest nie tak?

szkoła

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (23)
zarchiwizowany

#24893

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak wspominałamw komentarzach, mam sznaucerkę miniaturkę.

Zwierzak, mimo rozmiarów niekoniecznie wskazujących na psa, od czasu do czasu musi załatwić potrzeby fizjologiczne. Wąsate stworzenie na smycz i na spacer.
Mam czas, idziemy na dłuższy, sznaucera w końcu wywęszyła sobie właściwe miejsce i kuca w sposób charakterystyczny.

I wtedy pojawia się bardzo elegancko ubrana starsza pani. I że jak tak można, że to niekulturalnie,taki syf na osiedlu,sprzątanie po psie należy do obowiązków właściciela, kto to widział, powinnam się wstydzić i dalej w tym tonie. Kończąc swój wywód, prychnęła na mnie i w bardzo elegancki sposób poszła dalej.

Gdy dotarło do mnie po jakimś czasie, co się stało, wybuchnęłam śmiechem.

Tak, sznaucera siusiała.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (20)
zarchiwizowany

#23848

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pokrótce o ostatnich niemal pięciu latach i leczeniu...
Zaczęło się od omdlenia w autobusie. Miałam wówczas niecałe trzynaście lat, wiadomo, w okresie dojrzewania zdarzają się takie incydenty. Ale incydenty zdarzały się coraz częściej, bywało, że padałam idąc do swojego pokoju, tuż po tym jak wstałam z łóżka i temu podobne...

No to idziemy do lekarza. Zostałam potraktowana dość poważnie, dostałam skierowanie do neurologa. Po doczekaniu się terminu wizyty idziemy. Dowiedziałam się, że wyolbrzymiam, ponadto wszystko ma podłoże psychiczne. Idziemy do psychologa, w między czasie mama zdobyła skierowanie do kardiologa. Przesympatyczna pani psycholog nie widzi nic, co mogłoby powodować moje wciąż nieustające omdlenia. Zaczynają się bóle głowy. Idziemy do kardiologa. Ekg, wszystko pięknie. To może tilt test? Dostałam skierowanie, sprawdziłem w internecie co to jest. Test pochyleniowy. Jakby spanikowanej gimnazjalistce nie można było powiedzieć po polsku...

Robimy ten test. Trzy godziny trwało zakładanie mi wenflonu, po tym, jak zobaczyłam w jaki sposób pielęgniarki pobierają chłopcu przedemną krew... W końcu przemiły pan stażysta mnie uspokoił i się wkłół. Później spędziłam półtorej godziny, może dwie (nie pamiętam) na zmieniającym kąt nachylenia stole. Pielęgniarki były zawiedzione, że nie zemdlałam w trakcie, bo w ten sposób niczego się nie dowiemy. Jakże mi przykro.

Omdlenia powoli ustają, bóle głowy się nasilają. Okazuje się, że mamy znajomą naurolożkę. Daje skierowanie na rezonans (tak,siedząc w poczekalni słyszałam jej rozmowę z mamą o ewentualnym guzie mózgu...). Rezonans z kontrastem, na szczęście czysto. Dostałam jakieś magiczne tabletki, które pomagały na ból głowy przez jakiś czas.

Poszłam do liceum. Bóle głowy dokuczały mi na tyle, że wychowawczyni pisałam smsa, że źle się czuję, a ona to usprawiedliwiała. Magiczne tabletki, których nazwy nie pamiętam przestały dawać cokolwiek. Dostałam divascan. Działał niemalże 4 miesiące i przestał...

W chwili obecnej głowa boli prawie codziennie, i jest to ból przeszkadzający w codziennych obowiązkach. Łykam "koktajl" złożony z divascanu, ketonalu i czerwonego nurofenu, ale też przestaje działać, ponadto niszczy żołądek. Słyszałam hipotezę, że to migreny, przestałam nawet jeść na jakiś czas żółty ser, czekoladę i inne dziwaczne rzeczy, które podobno powinno się odstawić przy migrenach, żeby było lepiej. Nie było. Jedyną radą jest pójście spać, jeśli mam sczęście i uda mi się zasnąć.

Nie wiem, jakim cudem zdam maturę, jeśli nic się nie zmieni...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (26)
zarchiwizowany

#17731

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu historii o nieplanowanym zamachu na życie wuefisty opiszę swoją sprzed kilku lat. Zastrzegam, że w żadnym momencie nie naginam prawdy.
Jako dziecko w podstawówce nigdy nie miałam problemów na lekcjach wf. Nie byłam wybitnie uzdolniona, ale lubiłam ćwiczyć, nawet zdarzało mi się dodatkowo grać w ręczną.
Jak wszyscy wiemy, po podstawówce następuje gimnazjum, które zazwyczaj bywa z różnych powodów mniej lub bardziej traumatycznym okresem w życiu.
Początkowo lekcje wf nie były dla mnie niczym stresującym, nadal je lubiłam i nie zdarzało mi się ich specjalnie omijać, co praktykowały niektóre koleżanki. Różnicą, którą dostrzegłam było to, jak zachowywał się nauczyciel wf w podstawówce, a jak ten "nowy", w gimnazjum. Otóż pan (zaznaczmy to dobitnie) miał bardzo... specyficzne? kontakty z uczennicami. Często widywało się go po lekcjach z grupką uczennic zgromadzonych w pobliżu jego samochodu. Ów pan był bardzo dla dziewczyn miły, przy każdej rozmowie patrzył bardzo głęboko w oczy (lub dekolt)i nie szczędził "przypadkowego dotyku", jak dotknięcie ręki uczennicy gdy podawała zwolnienie, lekkie potrącenie gdy przechodziła obok i temu podobne. Niedługo później okazało się, że ów pan lubi również dotykać swoje uczennice nieco mniej przypadkowo, o czym przekonałam się na własnej skórze.
Nie chcę wchodzić zbytnio w szczegóły, do tej pory szlag mnie trafia jak o tym myślę, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że dotykanie uczennicy (wówczas trzynastoletniej) po udach lub pośladkach jest niedopuszczalne.
Jako bardzo emocjonalne dziecko, wpadłam w histerię, a po wuefie miałam jeszcze lekcje, w tym z wychowawcą (również mężczyzną) i koleżanki wiedzące, o co chodzi (widziały niejeden incydent) w końcu przekonały mnie do rozmowy z wychowawcą.
Najzabawniejsze podczas tej konwersacji było to, że wychowawca nie wątpił w słuszność czy podstawy moich oskarżeń, ale skomentował to tak "pan ****** jest w końcu tylko mężczyzną", co raczej nie pomogło w obecnej sytuacji. Oczywiście rozpoczął się młyn z moimi rodzicami w tle, którzy dość sceptycznie podchodzili do tego (niecały rok wcześniej zmarła bliska osoba z rodziny i byli przekonani, że ta strata bardzo mną wstrząsnęła).
W każdym razie, rodzice spędzili wiele godzin w gabinecie dyrektora, a ja nadal normalnie chodziłam do szkoły. Nadal mając lekcje wf z tym samym panem. I tak do końca roku szkolnego, pod koniec którego ów pan zakończył pracę w tej szkole (nie przedłużono z nim umowy o pracę).
Dowiedziałam się też, dlaczego wszyscy pracownicy szkoły do których dotarła ta sprawa wierzyli w to, co mówiłam (przyznacie chyba, że dość rzadkie zjawisko) - ów pan miał już podobny incydent w poprzedniej szkole, w której pracował, przeniesiono go do innej placówki, to jest mojego gimnazjum. Nie wiem, co z tym panem działo się dalej.
P.S. Od tamtego czasu nie ćwiczę na lekcjach wf - mam zwolnienie lekarskie.

szkoła

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (139)
zarchiwizowany

#14723

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam wszystkich, to moja pierwsza historia tutaj. Słowem wstępu : jestem od dwóch lat w związku z człowiekiem, którego bardzo kocham, jesteśmy jeszcze w liceum toteż w pakiecie dostałam też jego piekielną matkę[SZATAN]. Kochany [K] uszczęśliwiony został jako dziecko rodzeństwem w postaci młodszej siostry, która to jest podłym, mogącym w domu wszystko bachorem (przecież szatan na wszystko jej pozwoli).
Historia właściwa.
Latem bodaj rok temu udałam się z K i jego rodziną (w składzie szatan, bachor i prześwietny ojciec Kochanego, któremu szatan nie pozwala na uczestniczenie w życiu rodziny w postaci trzymania dyscypliny etc, bo przecież bachor "się zdenerwuje") na spływ kajakowy, który to odbył się w świętym spokoju, lecz gdy przyszło do powrotu zrobiło się dziwnie. Jedziemy samochodem, z przodu ojciec Kochanego (kieruje), szatan, z tyłu od lewej bachor, Kochany i ja. Zdarzyło się, że Kochany pocałował mnie, nic specjalnego, ot zwyczajny "cmok" w usta. Nagle bachor dostał koszmarnego bólu głowy, z mordodarciem oczywiście ("uciszcie się, mnie głowa boli!" i nie dociera że ona jedyna się drze). No to szatan zarządza, że Kochany ma się z nią zmienić w trakcie jazdy miejscem. Nie komentując bezpieczeństwa sytuacji, zamienili się i bachor w końcu się zamknął. Nie skojarzyłam wtedy "bólu głowy" bachora z pocałunkiem moim i Kochanego.
Następnego dnia szatan przeprowadziła ze mną rozmowę na temat tego, że bachorowi jest bardzo przykro, że odbieram mu brata i że powinam jakoś delikatniej się w obecnej sytuacji zachowywać. No i dostaliśmy z Kochanym szlaban, tak, szlaban na "okazywanie sobie uczuć" w obecności bachora. Mówiąc szczerze zatkało mnie, gdyż bachor lat ma ok. 10 i ja sięgając pamięcią wstecz już wtedy miałam pojęcie o tym, że ludzie czasami łączą się w pary i o konsekwencjach owych połączeń. To była pierwsza dziwna sytuacja, jaka zastała mnie w domu Kochanego, ale z czasem okazało się, że będzie tylko gorzej...

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (360)

1