Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

skakankaanka

Zamieszcza historie od: 18 grudnia 2012 - 21:05
Ostatnio: 11 października 2023 - 20:15
  • Historii na głównej: 4 z 5
  • Punktów za historie: 1950
  • Komentarzy: 20
  • Punktów za komentarze: 160
 

#78668

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znowu sobie lecę Ryanairem do Polski.
Lot pełny, ścisk, dzieci piszczą. Przede mną jakieś dziecię zamiast siedzieć to zdecydowało się skakać, marudzić i płakać (tak ze smarkami po brodę) przodem do mnie. Matka nie reaguje. Pasażer siedzący obok mnie też już jest zirytowany.

Po jakiejś pół godzinie wzdychania i przewracania oczami, dzióbnęłam matkę palcem miedzy siedzeniami i poprosiłam o posadzenie dziecka, bo przeszkadza. Foch! Marcinku, usiądź, BO PANI WRAŻLIWEJ TAK BARDZO PRZESZKADZASZ!! Plus spojrzenia dookoła szukające aprobaty wśród innych pasażerów. W sumie to się nie doczekała.

Podziałało to na ok. minutę i Marcinek już był z powrotem nade mną z wiszącym gilem i różnymi odgłosami. Stwierdziłam, że oleję i z głupią kobietą się w dyskusję wdawać nie będę. Włączyłam laptopa, założyłam słuchawki i zaczęłam sobie jakieś pracownicze dokumenty przeglądać.

Za ok. 30 sekund na klawiaturze ląduje mi ośliniony, wymemłany i klejący lizak, który podniosłam z obrzydzeniem dwoma palcami i z premedytacja i z okrzykiem 'fuuuu, zabieraj to' rzuciłam przez siedzenie... matce we włosy. Bujne i kręcone. Kobieta zaczęła na mnie krzyczeć, dzieciak się rozpłakał, hałas się zrobił i... w tym momencie chciałam podziękować wszystkim sąsiadom-pasażerom każącym się jej zamknąć, uspokoić bachora, i w końcu wytrzeć mu te brudne gile, bo się ludziom niedobrze robi.

I tak naprawdę 'te brudne gile' ją w końcu zamknęły, dzieciak przypięty na dobre do fotela z lekką histerią przez resztę lotu, laptop wymyty i nawet kanapkę zjadłam jak już te smarki nade mną nie wisiały. Ludzie, skąd się biorą takie 'matki'?

samolot

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 282 (300)

#74913

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu #74890, wersja zagraniczna!

Wyjechałam do Anglii jeszcze ‘przed wszystkimi’, w okolicach 2000 roku. Pracuję na kierowniczym stanowisku w środowisku akademickim i jestem między innymi odpowiedzialna za rekrutację pracowników na stanowiska techniczne w moim dziale. Stanowiska te wymagają bardzo specyficznego wykształcenia i doświadczenia, ktoś bez odpowiedniego ‘papierka’ nawet się o takie prace nie ubiega.

Nie mam natomiast absolutnie nic do powiedzenia jeżeli chodzi o rekrutację w innych działach na pracowników niekoniecznie wykwalifikowanych, np. na sprzątaczy, kierowców, pracowników stołówki, administracji czy księgowości, czego pewna część mojej rodziny i znajomych z Polski absolutnie nie są w stanie zrozumieć. Miałam już różne przypadki nagabywań a potem obrazy wśród rodziny bo nie załatwiłam pracy Kasi, Jasi i Czesiowi (bez żadnego wykształcenia), nie zaprosiłam do siebie Stasia, Joli i Madzi (po budowlance czy ekonomiku), powiedziałam również nie Beatce (mgr po marketingu).

Oczywiście fakt że żadna z tych osób nie znała angielskiego w stopniu komunikatywnym nie wydawał się dla nikogo problemem. Ominęły mnie przez to takie przyjemności jak jakieś wesele czy chrzciny (bo ktoś tam przecież obrażony to mnie nie zaprosi – tyle że dla mnie to super bo mniej kasy do wydania na jakichś pociotków).

Ale w lipcu ktoś przebił ich wszystkich. Postanowili mnie postawić przed faktem dokonanym, żebym nie miała okazji powiedzieć ‘nie, ma nie przyjeżdżać bo nic z tego nie będzie’. Mąż kuzynki żony mojego brata (!) bez zapowiedzi (!) przyjechał do mnie ‘na kilka dni tylko, jak tylko go zatrudnię to on szybko wynajmie sobie pokój po pierwszej wypłacie’. Fakt że bez zapowiedzi obrócił się przeciwko nim, i to nawet bardzo, jako że nas nie było w domu w tym czasie przez dwa tygodnie.

Szwagierka nas ścigała telefonicznie przez pół Europy bo Grzesiu stoi u nas pod domem z ciężką torba i nie ma gdzie spać! No i jak to nas nie ma w domu przez kolejne 10 dni?! Przecież mieliśmy być (porażająca logika – nie ma nas w tym czasie w Polsce u rodziny no to musimy być u siebie w domu)!

Odmówiłam szwagierce wysłania Grzesia na nocleg do jakichkolwiek moich znajomych na 10 dni i Grzesiu niestety musiał wrócić z powrotem do Polski tak jak przyjechał, przez Victoria Coach Station w Londynie, na następny dzień i po noclegu na dworcu. Szwagierka się już do mnie nie odzywa, mój brat podobno nic o tym nawet nie wiedział...

Anglia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 497 (509)

#67417

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z wczoraj. Kolejka przy wyjściu do samolotu na trasie Polska-UK. Stoję jako jedna z pierwszych w normalnej kolejce, za mną reszta samolotu (oprócz kilku szczęśliwców z Priority) a bezpośrednio za mną młoda matka (M) z dzieckiem w wózku. Stoimy już tak chwilę, niedługo będą wpuszczać, ja akurat się patrzę gdzieś na tył kolejki kiedy do pomieszczenia jako jedno z ostatnich już ludzi wchodzi jakieś rude babsko (B), około 60-tki. Stanęła, rozejrzała się i zamiast zostać na końcu kolejki to zaczyna się przepychać do przodu, gdzieś w moim kierunku. Podeszła do (M) i zagaduje:
(B) A dzień dobry, dzień dobry pani!
(M) Yyy, dzień dobry? (widoczne jest, że babska nie zna)
(B) A pani sama z tym wózkiem i torbami, ja pani pomogę, gdzie to tak sama!
(M) Eee, nie dziękuję. Mam małą torbę, a wózek jest lekki, sama dam rade.
(B) Ale psze pani, tu zaraz schody, windy nie ma, nie da pani rady tak sama!

I tak przez chwilę. (M) coś tam próbowała jeszcze odmawiać ale zaczęli wpuszczać do samolotu, (B) złapało się za torbę (M), (M) już się poddała no i... tak, tak, babsko zostało na początku kolejki i weszło jako jedno z pierwszych do samolotu, przychodząc do kolejki ostatnie.

Tak wiec moi drodzy, jak tylko Wam się nie chce stać na końcu kolejki do samolotu i ryzykować, że Wam się bagaż podręczny już koło Was nie zmieści – upatrzcie sobie z przodu kolejki ofiarę w postaci samotnej matki z wózkiem i szybko lećcie jej pomagać!!

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (347)

#56265

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam szefa, takiego trochę z techniką na bakier. Wymyślił sobie któregoś dnia, że zainstaluje u siebie w komputerze Skype, będzie wtedy mógł się łatwo komunikować z naszymi kooperantami za granicą, przeprowadzając rozmowy kwalifikacyjne, możliwe że nawet konferencje... ohoho, lista możliwości była długa i zawiła.

Po kilku chwilach przechodzę obok jego biura i co widzę? Siedzi czerwony i zły i krzyczy "HALO!! HAAAALOOOO!!! HAAAALOOOOOO!!!" wprost do monitora. Pytam się co robi, a on na to, że to gówno nie działa i w ogóle to "co to jest, no CO TO JEST??!!!"
Popatrzyłam na niego jak się trzęsie, popatrzyłam na przedpotopowego peceta. Pytanie nasunęło się jedno.
Ja: - A mikrofon i głośniki to gdzie pan ma?
Szef: - A na co mi???!

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 764 (838)

1