Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

whenthedevil

Zamieszcza historie od: 8 października 2015 - 21:33
Ostatnio: 17 lutego 2019 - 8:41
O sobie:

when the devil calls your name

  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 1013
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 91
 

#83416

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Studiuję zaocznie filologię angielską w jednym z większych polskich miast, na dość znanym i raczej poważanym uniwersytecie.

Na tejże uczelni wykładowcom często zdarzają się językowe gafy, kiedy długo mówią po angielsku (a mówić muszą prawie cały czas, bo i taka specyfika kierunku). Pani doktor (!) wymawia słowo women dosłownie "łimin". Tak, dosłownie! Ale to jest najmniejszy z błędów.

Przestawianie szyku w zdaniu (jeden z wielu przykładów pani prowadzącej przedmiot o nazwie... Praktyczna nauka języka angielskiego - GRAMATYKA - "I will tell you where is it", zamiast "I will tell you where it is"), szkolne błędy - to wszystko zdarza się aż za często.

Ostatnio koleżanka, która przyjęła się już po pierwszym zjeździe, czyli po spotkaniu z opiekunem roku, napisała do niego kilka maili (na bardzo ważny temat - dziewczyna wciąż nie ma numeru albumu, bez tego nie może zapłacić, a jak nie zapłaci - wyleci). Nie dostała odpowiedzi. Dopiero w trakcie naszej rozmowy doszłyśmy do wniosku, dlaczego: otóż na spotkaniu pan opiekun poinformował nas, że wszystkie maile mają się zaczynać "Szanowny Panie Magistrze/Doktorze/Profesorze" i kończyć "z poważaniem / z wyrazami szacunku".

Rozumiem. Naprawdę rozumiem, bo jak ja widzę "Witam!", to mnie szlag jasny trafia. Tyle, że uczelnia przyjęła zasadę, że na maile napisane inaczej (nawet, gdy zaczynają się od "Dzień dobry, Panie Magistrze") prowadzący nie odpisują. Można pisać i pisać, odpowiedzi się nie dostanie.
I tak się tylko zastanawiam... Dlaczego osoby, które ukończyły ten kierunek, miały takie same zajęcia, jak my teraz (np. fonetykę), zdobyły tytuły: magistra, doktora, profesora... robią takie błędy?

I dlaczego jeden z szanownych panów profesorów postanowił - nikogo o tym nie informując wcześniej - nie zjawić się na wykładzie o ósmej rano, choć poprzedniego dnia skończyliśmy o dwudziestej pierwszej? (gdzie wiele osób dojeżdża - ja np. ponad 100 kilometrów - dla mnie zjawienie się na wykładzie o ósmej oznaczało 4 godziny snu - miałabym znacznie więcej, gdybym dostała wcześniej informację, że wykład i tak się nie odbędzie). Dlaczego tacy ludzie, którzy są niekompetentni mimo uzyskanych tytułów naukowych, którzy zwyczajnie olewają studentów, wymagają od nas nadmuchanego wręcz szacunku?

Czy tylko mnie się wydaje to chore?

pewna uczelnia

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (186)

#83531

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Klasyczny już brak czytania ze zrozumieniem lub wybiórcze czytanie.

Po kolei:

1. Miejski Ośrodek Kultury zaprasza na uroczysty, niepodległościowy koncert.
2. Ośrodek informuje, że wstęp jest biletowany, ale taki bilecik każdy może odebrać za darmo w siedzibie MOK-u (oczywiście do wyczerpania zapasów)*.
3. W kolejnym zdaniu tenże ośrodek kultury informuje, że "zasłużeni mieszkańcy miasta" dostaną zaproszenia pocztą.
4. Ludzie się burzą: "NO TAK, KONCERT JAK ZWYKLE TYLKO DLA WYBRANYCH!!!!!!”.

Żeby było jeszcze piękniej, na samym koncercie babcia, która zabrała dwoje na oko 6/7-letnich wnucząt, zamiast uciszać, kiedy co chwilę zadawali jej pytania, na każde odpowiadała. Dziękuję pięknie za to, że momentami nie dało rady skupić się na muzyce.

*Faktycznie tak było, ja mimo, że nie jestem z tego miasta, dostałam zaproszenie bez problemu. Nikt mnie o nic nie pytał (oprócz tego, ile tych zaproszeń potrzebuję) ani nic ode mnie nie chciał.

pewne miasto blisko granicy polsko-niemieckiej

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (102)

#75225

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii o Brexicie...

Ważne: nie będę wypowiadać się za sytuację na CAŁYCH Wyspach, bo mieszkałam tylko w jednym mieście, dużym jak na brytyjskie standardy, można by wręcz powiedzieć jednym z największych. Opowiem troszkę o tym, jak wygląda tam tolerancja i równość w praktyce.

Szukanie pracy & praca.

Sytuacja 1.:
Miejsce: restauracja indyjska.
- Dzień dobry, szukam pracy.
Zmierzenie mnie od góry do dołu pogardliwym wzrokiem, po czym komentarz:
- Ale u nas to tylko Hindusi pracują.

Sytuacja 2.:
- Zatrudnimy cię, ale na razie będziesz bez żadnej umowy. Aha, i stawka 5 funtów za godzinę. (legalna minimalna najmniejsza - wiekowa - stawka to 5,30 brutto, dla osób poniżej 21. roku życia). Ale na razie nie będziemy ci płacić przez okres szkolenia, jak uznam, że umiesz wszystko robić samodzielnie, to wtedy cię przyjmę i będę płacić.

Sytuacja 3.:
Dostałam ofertę pracy w magazynie. Nie narzekałam, bo w końcu praca, chociaż ambicje miałam troszkę inne - nie mam pustego CV, wręcz przeciwnie, a i języków znam kilka - ale obcy kraj, nie jestem u siebie, dobra, niech będzie. Poszłam na szkolenie, wykosztowałam się na dojazd, bo to jednak zupełnie drugi koniec miasta. Przeszłam to szkolenie pozytywnie. Dostałam informację, że mam zadzwonić po południu, kiedy mam zacząć. Co usłyszałam w słuchawce? Nie mamy teraz przyjęć!
Aha. A w międzyczasie odmówiłam jednej firmie, która chciała zaprosić mnie na rozmowę.

Sytuacja 4.:
Znalazłam pracę! Co prawda 17 mil od miasta zamieszkania, w malutkiej mieścinie, do której autobus jedzie godzinę piętnaście minut (sic!), ale ważne, że jest!...
... Nie licząc dojazdów (które dziennie zajmowały 3 godziny łącznie) byłam w Mieścinie 12 godzin. Przepracowanych z tego miałam...4. Bo cięcie kosztów, bezpłatne przerwy po kilka godzin, gdy nie ma gości w restauracji.

Sytuacja 5.:
Dostaję telefon z agencji pracy, że dzisiaj o dwudziestej mam się stawić na nocną zmianę. Razem ze mną przyjęło się pięć innych osób. Przepracowaliśmy cztery nocki po 12 godzin, po czym mieliśmy czekać na telefon, jak dalej ułożono nam grafik. Telefonu się nie doczekałam, dzwonię więc sama.
- Aaa bo wie pani, oni to w sumie maila mi napisali, że jednak całą waszą ekipę odwołują, bo za dużo naprzyjmowali...
Zgadnijcie co! Parę godzin wcześniej kolejnej firmie...

Sytuacja 6.:
Kolejna mieścina za Miastem, tym razem obóz pracy. Przepakowywanie butelek. Praca przez 3 dni (po 12 godzin), po czym 3 nocki (też 12 godzin), a potem dwa dni wolnego! Aż chce się żyć, cały czas w pracy ;).

Sytuacja 7.:
Praca w kolejnym magazynie - tym razem się udało - oczywiście po znajomości, którą zdążyłam sobie w międzyczasie wyrobić. Hej, zgadnijcie co. Na mojej zmianie byli sami Polacy. To znaczy, było paru Anglików. Kierowników.
I to nie tak, że mieli lepsze kwalifikacje, bo w tym samym magazynie pracowało też baaardzo dużo Polaków, którzy i znali język, i mieli wspomniane kwalifikacje. Ale managerem był zawsze Anglik, który nie dość, że krzywdził swój własny język, nie miał ani kierowniczego doświadczenia, ani minimalnej kultury osobistej, to jeszcze drwił z wszystkiego dookoła.

Tak, jasne. Ja rozumiem. Są u siebie w kraju, będą dostawali lepsze stanowiska - a niech sobie dostają. Tylko po co to gadanie o tolerancji i równości? Po co zakaz wstawiania zdjęć do CV, skoro na rozmowie o pracę i tak patrzą, jak wyglądasz? Po co zakaz wpisywania narodowości, skoro w 90% przypadków łatwo ją wywnioskować po nazwisku?

Na koniec, poza tematem pracy, dodam, że zostałam z narzeczonym obrzucona kamieniami przez ośmiolatków przed domem. F#$%ing Polish sh#t, tak krzyczą angielskie dzieci na ulicach Miasta.
Dobrze, że jestem już w Polsce.

PS. Zauważyłam, że dużo ludzi myśli, iż chcę przez tę historię pokazać, jacy to Polacy dobrzy, a Anglicy źli. Nie, nie taki miałam zamiar - chodzi bardziej o ukazanie, że UK wcale nie jest takim rajem, jak to się niektórym wciąż wydaje.

wielka brytania zagranica

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 209 (281)

#72989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witryna Verbling.com, służąca do nauki języków. Zakłada się chat głosowy i z wyraźnie wskazanym językiem docelowym grupy.
Założyłam chat z włoskiego. Wchodzi pan z arabskim napisem na zdjęciu profilowym i uparcie mi po angielsku, więc informuję delikwenta, że przepraszam bardzo, to jest grupa WŁOSKA. Ok, wyszedł. Dwie minuty później wszedł z powrotem. I dalej uparcie po angielsku. Pomimo wiadomości na ogólnodostępnym chacie, którą napisałam w języku angielskim, że to NIE jest anglojęzyczna grupa.

Wchodzi z powrotem - mówię mu grzecznie - halo, znowu wszedłeś na włoską, tutaj chcemy rozmawiać po włosku.
Zablokował mnie.

System wyrzucił mnie w związku z tym z mojego własnego chatu - tak, zostałam zablokowana na chacie, który sama założyłam.
"Nie masz uprawnień, by dołączyć do tej rozmowy wideo." - Ogarnij tu maszyny, człowieku...

Verbling

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 262 (302)

#68989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Udzielam korepetycji z angielskiego. Dziś dzwoni do mnie pani z małego miasteczka odległego o 40 kilometrów od mojego miasta.

- Pani, czy pani dojedzie do mnie samochodem?

Pomijam czas, ale koszta dojazdu przekraczają "moje" 30 zł za godzinę. Pani oczywiście nie ma zamiaru dopłacić do ewentualnego dojazdu, dla niej to oczywiste, że w ramach tych 30 zł jest też dojazd 40 km w dwie strony.
Zero wyobraźni.

Gorzów Wielkopolski

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 306 (344)

1