Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

yuzuki_87

Zamieszcza historie od: 15 kwietnia 2012 - 1:37
Ostatnio: 18 marca 2021 - 6:52
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 805
  • Komentarzy: 34
  • Punktów za komentarze: 183
 
zarchiwizowany

#48178

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Sarenki859 przypomniała mi moją historię sprzed kilku lat, kiedy to chodziłam do szkoły średniej w mieście gdzie ks Mateusz sieje postrach a ilość zbrodni jest większa niż w całym kraju:)
Lekcja w-f zakończyła się silnym serwem piłki o mój nos. No cóż nigdy nie byłam dobra w siatkówkę. Ogólnie jak krew zaczęła mi się przelewać między palcami dostałam nakaz oddelegowania się do higienistki. Dostałam zimny okład, prawie tonę ligniny pod nos, ale jak się okazało, że coś to za długo trwa odesłali mnie do przychodni.
- No widzisz yuzuki dobrze, że mamy luty, mróz Ci dobrze zrobi na krwotok
Tu higienistka miała rację. Po kilku minutach zaczęło lecieć jakby mniej.
W przychodni przedstawiłam sprawę w rejestracji. Wypadek w szkole, wychowanka internatu. Musiałam "chwilkę" poczekać, bo doktor zajęty. W między czasie nos znowu puścił. Po konsultacji z lekarzem:
- no tu nic się nie da, złamamny, jedź do szpitala na izbę
Ale, ale przecież na izbę przyjęć nie tak łatwo
- najpierw dziecko się zarejestruj u laryngologa w przychodni przyszpitalnej, tam niech ci pani doktor da skierowanie.
W rejestracji ta sama śpiewka. Czekałam z pół godziny. Kiedy zaczęły mi się kończyć chusteczki, podeszłam do rejestracji i poprosiłam chociaż o coś, co pomogłoby w niechlapaniu na podłogę.
- O, Boże, co Ci jest?! Dlaczego nie mówisz od razu, że coś się dzieje?! Trzeba od razu mówić, że z wypadku.
Na siłę za rękę do gabinetu poza kolejką.
Pani doktor, nie powiem bardzo miła, delikatna. Skierowanko jet, pielęgniarka zaprowadzi, bo po uderzeniu w głowę z taką siłą to nie powinnam sama chodzić.
Na izbie już zonk. Mam rocznikowo 18 lat, ale nie mam dowodu jeszcze. Hmmm... i co my teraz zrobimy, jak my to wpiszemy (swoją drogą, nie wiem do tej pory w czym był problem). Hm... dziewczynka jest z innego województwa, więc powinna tam się udać, no ale do szkoły chodzi tutaj, hm.. Po ok 40 min, zjawiła się wychowawczyni i pielęgniarka z przydziałową piżamką.
Zostałam zaproszona do gabinetu lekarza. Po prostu podszedł i "wyrwał" przyschniętą tamponadę z nosa, którą założyła poprzednia lekarka. Na jęk i łzy zareagował: nie rycz.
Zbadał, zajrzał, przypalił naczynia, założył tamponadę i wio na łóżko leżeć. Zjawiła się rodzina, sztuk 3 i jednogłośnie stwierdzili, że takiego nosa nie miałam. Tato poszedł pogadać z lekarzem.
Na drugi dzień zaraz z rana zdjęli tamponadę, przetrzymali kilka godzin. Ok, nie cieknie, idź do domu.
Po tygodniu stawiłam się u miłej pani doktor do kontroli. Patrzy, przekrzywia głowę:
- ale ty nie miałaś takiego nosa, na rtg
Na zdjęciu się okazało, że jest dziura. No to na oddział.
- No wie pan (byłam z ojcem), ja ewentualnie mogę przyjąć, ale po takim czasie to już trzeba młotkiem uderzyć, oczywiście pod narkozą i nastawić, bo chrząstki się zrosły.
Miałam wrażenie, że połamane włosy w nosie stają mi dęba. Z przestrachu odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
Dlaczego nikt mi nie zrobił rtg zaraz po zdjęciu tamponady, kiedy było na "świeżo"? Nie wiem. Nos jest trochę krzywy, może kiedyś się zdecyduję.
Sorki, jeśli nieciekawe, jeszcze nie mam takiej wprawy w pisaniu tutaj:)

służba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (240)
zarchiwizowany

#47397

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od jakiegoś czasu pracuję w contact center w jednej z sieci komórkowych. Nie mogę powiedzieć, że to praca moich marzeń, ale zawsze coś :)
Wielokrotnie czytałam wypowiedzi/historie użytkowników na temat telesprzedaży. Z całym szacunkiem dla nich wszystkich chciałabym coś sprostować:)
Około 70% biur sprzedaży, wszelkich usług telekomunikacyjnych działa na zasadzie "telewciskingu" mimo, że z macierzystą siecią mają mało wspólnego.
Partnerzy, partnerów,pośredników "reprezentujących" daną markę to najczęściej małe firemki, zatrudniające ludzi jak to się mówi "z ulicy", którzy o sprzedaży i zwykłej relacyjności (nie wspominając już o zasadach oferty) wiedzą tyle ile wydrukuje im się na jednej stronie A4 ze skryptem sprzedaży. A ten najczęściej wymuszony jest przez szefów owych "biur", którzy z technikami sprzedaży nie mają nic wspólnego. Nie wspomnę już o obozach pracy zatrudniające kilkadziesiąt/kilkaset osób dla których liczy się ilość, nie jakoś i to nie ważne w jaki sposób byle by było.
W obu tych przypadkach o ile w ogóle ludzie zarabiają śmieszne pieniądze, bo przecież żyć trzeba.
Więc drogi kliencie jakiejkolwiek sieci, zanim zadzwonisz na autoryzowaną infolinię i powiesz co myślisz o autoryzowanym pracowniku i jego rodzinie, wykształceniu itp. pomyśl choć przez chwilę, że po drugiej stronie słuchawki jest także człowiek, który chce Ci pomóc i w jakiś sposób odkręcić to całe zamieszanie, ale nie może do końca brać odpowiedzialności za "idiotów" chcących się nachapać kosztem innych. Piję głównie do "szefów" partnerskich biur sprzedaży.
Reasumując, większość sytuacji da się naprawić.
Nie mam w intencji nikogo urazić, ale po prostu bądźmy ludźmi dla ludzi :)

call_center

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (23)
zarchiwizowany

#29356

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia mojego (L)ubego, który tak właściwie okazał się piekielny w tym wszystkim :) (oczywiście zgodził się na umieszczenie tej historii). Mój luby jest ogólnie znany z ciętego języka i szybkich ripost (nie zawsze do końca przemyślanych). Otóż pewnego dnia wracając komunikacją miejską po ciężkim i nerwowym dniu w pracy liczył na spokojną podróż do domu. Z racji prawie pustego autobusu zajął miejsce przy wejściu do autobusu. Niestety traf chciał, że na następnym przystanku wsiadła pewna elegancka (P)ani, taka w stylu gorącej 50+, stanęła zaraz przy nim i krząkając co jakiś czas starała się zwrócić na siebie uwagę. Luby w końcu odwrócił się w jej stronę, a ona z wyraźną wyższością wyrzekła:
P: mógłby mi Pan ustąpić miejsca?
L: (rozglądając się na tył autobusu) ależ szanowna Pani, cały autobus wolny, zapraszam na inne miejsca
P: ale ja lubię od przodu!!
L: a ja lubię od tyłu i się nie chwalę!
Założył słuchawki i odwrócił głowę do okna :)

komunikacja_miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 253 (311)

1