Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Faerenn

Zamieszcza historie od: 29 listopada 2017 - 15:13
Ostatnio: 13 kwietnia 2018 - 15:46
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 379
  • Komentarzy: 23
  • Punktów za komentarze: 129
 

#81947

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o byciu gnębioną przez nauczyciela polskiego w liceum, przypomniała mi o moich doświadczeniach z nauczycielem matematyki.

Dostałam się do liceum o dosyć dużej renomie jak na miasteczka południowej wielkopolski. Jako profil kształcenia wybrałam profil mat-inf z elementami grafiki komputerowej - jako aspirujący grafik komputerowy, bardzo mi na tym zależało, wiązałam swoje nadzieje na przyszłość z informatyką i grafiką komputerową. Z matmy nie byłam najlepsza, w gimnazjum wychodziłam z 4 na świadectwie, nigdy nie miałam większej oceny niż ta.

W mojej klasie było 12 dziewczyn na prawie 30-osobową klasę. Nasz matematyk (Nazywaliśmy go pieszczotliwie Kapcio) był dosyć obleśny i zalecał się do każdej dziewczyny w klasie, oprócz mnie - dotykał ich włosów, oglądał kolczyki i naszyjniki (również dotykał), prawił komplementy, czasem spojrzał, gdzie nie trzeba... Ja wyglądałam na taką, co raczej nie pozwoli sobie na bycie dotykaną przez nauczyciela.

Swojego czasu traktowałam tę "dyskryminację" personalnie, bo byłam jedyną dziewczyną z nadprogramowymi kilogramami i nie ubierałam się tak dziewczęco jak moje koleżanki z klasy (Koleżanki nigdy się na to nie skarżyły, były szczęśliwe, że mają "taryfę ulgową" przy ocenianiu ich na sprawdzianach, nawet go prowokowały czasem). Ale koniec końców, jego zaloty obchodziły mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg.
Zaczęły się moje problemy z ocenami. Do domu zaczęłam przynosić same jedynki, nieważne ile siedziałam nad książkami i rozwiązywałam zadań, nieważne ile mi siostra i szwagier pomagali, nadal nie było poprawy.

Moja mama nawiązała kontakt z jej byłym nauczycielem od matematyki ze szkoły średniej (nazwijmy go Bojcheniuk) - człowiek szanowany, wybitny matematyk i fizyk naszego rejonu, pośmiertnie został uhonorowany przez miasto i corocznie są przyznawane nagrody jego imienia dla wybitnie zdolnych młodych matematyków i fizyków. Spędzałam z tym starszym panem każdą sobotę na rozwiązywaniu zadań, aż do mojej matury. Byłam jego ostatnią uczennicą.

Miałam dosyć sporo takich sytuacji z Kapciem, ale tą jedną sytuację pamiętam szczególnie.

Kapcio wezwał mnie do tablicy do zadania, które jakimś cudem pojawiło się podczas korepetycji z panem Bojcheniukiem (albo było bardzo podobne). Dosyć pewnie podeszłam do tablicy i zaczęłam rozwiązywać te zadanie tzw. "sposobem Bojcheniuka". Kapcio zauważył, do czego zmierzam rozwiązując to zadanie. Wstał jak oparzony i z podniesionym głosem kazał mi wszystko zmazać z tablicy i zacząć od nowa "sposobem Kapcia" - metodą, z którą sobie zupełnie nie radzę... Nie potrafiłam przez to rozwiązać zadania z tablicy. Stojąc bezradnie pod tą tablicą jak na skazaniu, ten człowiek wyśmiał mnie i upokorzył przed całą klasą, mówiąc, że nie dopuści mnie do matury i że to jakaś pomyłka, że tu jestem, że przynoszę wstyd. Że matura podstawowa zdana na poniżej 60% to jest wstyd, a ja co najwyżej mogę sobie pomarzyć o takim wyniku.

Na świadectwie maturalnym z matematyki miałam 2, a prof. Bojcheniuk przygotował mnie do matury w taki sposób, że zdałam matmę na ponad 70%, na równi z językiem polskim, z którym nie miałam żadnych problemów.

Do dzisiaj moja noga nie stanęła w murach tej szkoły, ale nawet po tych kilku latach mam ogromną ochotę wrócić i mu zdzielić tą maturą z matematyki w twarz, bo ten człowiek dalej tam uczy...

liceum

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (181)

#81436

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zakładając to konto, przyrzekłam sobie, żeby nie prać brudów rodzinnych. Ale dzisiaj po prostu nie wytrzymałam, psia mać.. Ta historia będzie o moim krewnym (a raczej kimś, kto był nim kiedyś, bo po dzisiejszych wydarzeniach, wyrzekł się mnie) i dlaczego nie mam już zamiaru wspomóc rodziny w potrzebie.

W dniu dzisiejszym wypadała dość smutna rocznica, mianowicie któraś z kolei rocznica śmierci mojego dziadka. Za życia dziadek był bardzo pracowitą osobą i całe życie ciężko pracował, by z drobnych oszczędności wybudować domy swoim dzieciom.

Przyjechałam z dużego miasta w strony rodzinne, więc odwiedziłam babcię, by spędzić z nią czas i wspólnie zjeść obiad. Ustaliłyśmy nawet, że zabiorę babcię wieczorem na cmentarz i zapalimy symboliczny znicz. Babcia była w dobrym humorze, pomimo tak bolesnej dla niej rocznicy. Do czasu. Do domu (babcia mieszka z wujostwem) przyjechał mój kuzyn, Patryk. Patryk choruje na jakąś rzadką chorobę (nie umysłową/psychiczną - ważne dla historii!) i jest pod opieką fundacji - pomimo bardzo dobrych standardów życiowych wujostwa, ciotka wypruwa sobie żyły, żeby znaleźć jakiekolwiek wsparcie finansowe na leczenie dla syna - A to licytacje, koncerty i inne akcje charytatywne.

Ogólnie, od kilku miesięcy cała rodzina postawiona na nogi, bo Patryś w potrzebie. Z pozoru wszystko wygląda zwyczajnie jak na takie przykre sytuacje, jednak mój kuzyn nie należy do przyjemnych osób, w sumie to jest mało lubiany - jest bardzo cwaniakowaty i pyskaty, ma wrażenie, że wszystko mu się należy od życia. W ciągu swojego dwudziestoparoletniego życia narobił sobie wrogów, a wielu zalazł za skórę.

Patryk bez pardonu wparował do kuchni i przywitał naszą babcię słowami:
- Wstyd! Wstyd babcia!
Razem z babcią, będąc w lekkim szoku, pytamy, o co mu chodzi.
- Wstyd babcia, że jest rocznica a grób nie jest sprzątnięty! Jest godzina 16, co Ty sobie myślisz!

Babci zrobiło się przykro. Do cmentarza bardzo daleko, ok. 10 km a ponad 70-letnia staruszka z chorymi nogami sama nie da rady przejechać rowerem/przejść takiego kawałka. Niestety nikt z rodziny nie miał czasu zabrać babci na cmentarz, a ja sama mieszkam z 200 km od niej. Babcia próbowała się bronić przed Patrykiem, że przecież ja ją zabiorę wieczorem. Według Patryka, babcia miała sobie darować, bo ponoć już ciotka sprzątnęła, ale wstyd i hańba. Padło jeszcze wiele innych przykrych dla babci słów i Patryk w końcu osiągnął swój cel - doprowadził babcię do łez i pomaszerował do swojej pieczary.

Babcia Aniela jest na tyle anielska, że z pokorą i uśmiechem znosi wszystkie grymasy Patryczka. Jest na jego każde zawołanie, a to ugotować mu kluski, a to umyć okno, wywietrzyć pokój - jednak wdzięczności w nim zero. Pomimo tak strasznego traktowania babci przez kuzyna, babcia siedzi cicho i nikomu nie mówi o tym, jak Patryk ją traktuje, bo "Patryczka nie można denerwować bo Patryczek jest ciężko chory." Naiwna ale poczciwa z niej kobiecina. Jako, że konfrontacja z Patrykiem groziła spadnięciem na łeb całej jego rodziny, zaczęłam pocieszać babcię.

Wrażliwa babcia wychlipała przez łzy, że kuzyn twierdzi, ze skoro ona pomaga mojej siostrze przy dziecku tak często to siostra powinna się tym zająć.

W tym momencie nie wytrzymałam i zadzwoniłam do swojej siostry. Odkąd nasza mama wyjechała za chlebem, tylko siostra pozostała na warcie, by wspomóc babcię w potrzebie i robi wszystko, by babcia miała co jeść, widywała się z bliskimi i dbała o jej zdrowie. Wujostwo rzadko kiedy cokolwiek robiło dla babci, pomimo tego, że żyją w jednym domu. Przywódcza natura siostry sprawia również, że nawet nieposkromiony Patryk staje się niczym żołnierz na jej rozkazy. Wściekła zadzwoniła do niego i powiedziała mu w żołnierskich słowach, co myśli o całej tej sytuacji. Wściekły Patryk wyparował ze swojej jaskini i zaczął się ze mną awanturować, że zadzwoniłam po siostrę. Po kilku minutach wrócił do siebie, a ja w międzyczasie zabrałam wraz z siostrą babcię na cmentarz. Kupiłyśmy kilka róż i ładne znicze, a potem zabrałyśmy babcię do naszego domu.

Na całe szczęście, kontakt z prawnukiem bardzo poprawił jej humor i prawie zapomniała o przykrościach dnia dzisiejszego. W międzyczasie mój drogi kuzyn zebrał się w sobie na odwagę i zadzwonił do mnie, by mi w 10 sekund przekazać, że go zdenerwowałam, że się zawiódł na mnie i że się mnie wypiera.

Po jakimś czasie zaczął do mnie pisać wiadomości. Nasza wymiana treści wyglądała mniej więcej tak:

[P]: Naprawdę myślałem, że jesteś bardziej inteligentna. Może i lepiej że się zawiodłem. Teraz już wiem na kogo mogę liczyć, a na kogo uważać.
[Ja]: W taki sposób to możesz się zwracać do swojej byłej a nie do mnie. Pragnę przypomnieć, że dzisiaj wypada X rocznica śmierci NASZEGO dziadka i nie wypada babci mówić tak przykrych rzeczy. Babcia nie jest w stanie sama dotrzeć na cmentarz. Poza tym zastanów się co mówisz- kiedykolwiek czegoś ode mnie potrzebowałeś, zawsze byłam, by Ci pomóc. A Ty co zrobiłeś dla mnie w ciągu swojego życia?
[P]: DZIADEK NIC DLA MNIE NIE ZNACZYŁ. BYŁ, JEST I BĘDZIE MI OBOJĘTNY. I NIE MÓW MI JAK MAM SIĘ ZWRACAĆ DO BABCI PONIEWAŻ TO JA WIEM LEPIEJ, JA WYPOWIADAM TE SŁOWA! I JESZCZE PO CO TO ROZPOWIADASZ??
[Ja]: Bo krzywdzisz swoich bliskich. Zastanów się, co mówisz. Gdyby nie dziadek, nie miałbyś gdzie mieszkać dzisiaj. Jeżeli był ci tak obojętny, to czemu babci takie rzeczy mówisz, jeszcze w ten dzień? Lubisz ją ranić, a sam czujesz się skrzywdzony, że zareagowałam na jej krzywdę? Z tego co rozumiem to cierpisz na zanik mięśni a nie mózgu. Mamy okazywać Tobie współczucie, a sam nie potrafisz się zatroszczyć o swoich bliskich? Gdyby wszyscy wiedzieli o tym, jak traktujesz najbliższych, to nikt by nie dał ani grosza na twoją rehabilitację. Na szacunek trzeba sobie przede wszystkim zasłużyć!

Po tej wiadomości kuzyn się uciszył ale wiem, że to tylko cisza przed burzą. Kuzyn z pewnością nie zostawi na mnie suchej nitki i przekaże ciotce - jeśli ta się odezwie do mnie w tej sprawie, pokażę jej naszą rozmowę. Również moja mama (córka babci i chrzestna Patryczka) została poinformowana o dzisiejszych wydarzeniach, za kilka dni wraca do Polski na urlop, nie przejdzie to bez echa. Jedyne, co mogę robić, to czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Ale wątpię, by mój kuzyn cokolwiek wyniósł z tej "lekcji"... W każdym razie, nie zamierzam już pomagać "obcym" ludziom. ;)

Rodzina

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (179)

#80852

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze twierdziłam, że niezgodność produktu z opisem zdarza się tylko tym, co kupują na Aliexpress, ale mocno się pomyliłam.

W związku z tym, że zbliża się gwiazdka, to trzeba było zacząć myśleć o prezentach dla bliskich. Akurat mojemu lubemu marzył się medalion rodem z powieści, która jest dumą naszego kraju i znana na skalę światową, szczególnie w postaci gry. Poszperałam trochę w Internecie za najlepszą ofertą. I jest! - piękny, metaliczno-matowy, gładkie krawędzie, na zdjęciach prezentuje się wręcz idealnie. Cena mocno przeceniona (aż o połowę), ale kwota początkowa była warta tego, co zostało mi przedstawione na stronie. Ewidentnie musiałam trafić na jakąś promocję, przecież zbliżał się tzw. Black Friday. Nie zastanawiam się, tylko zamawiam, a aż tylko 5 sztuk zostało, musiały się rozchodzić jak ciepłe bułeczki. Strona polska, ponoć ta od najlepszych prezentów, ale jeszcze nie korzystałam z ich usług - no dobrze, sprawdzimy. Przecież co może pójść źle?

Dzisiaj otrzymałam tę przesyłkę. Zamiast pięknej głowy wilka z otwartym pyskiem, moim oczom ukazał się jakiś kojot-paralityk na kwasie, z zezem na oczach i na dodatek jeszcze krzywo wybity. Tworzywo wykonania również było wątpliwej jakości. Odrzuciłam jeszcze ciepłą paczkę i od razu smaruję pismo do strony od niby najlepszych prezentów. Bez żadnych wcześniejszych uzgodnień ze mną, zlecili kuriera DPD po odbiór paczki na jutro albo pojutrze. Dopisałam im informację, że jutro mam zajęcia w godzinach 12-17 i nikogo nie będzie w tym czasie w domu, dlatego poprosiłam o kontakt z kurierem. Sklep wyraźnie mi odpisał, że jeśli mi się nie podoba to mam spadać na drzewo i słać paczkę do nich na mój koszt - to mam jeszcze ponosić koszt za to, co oni spartolili? Napisałam im, że po pierwsze napisałam tę informację w celu ułatwienia sprawy sobie, im, a przede wszystkim bogu ducha winnemu kurierowi, a poza tym to oni przecież złamali warunki sprzedaży, wysyłając mi tego bubla rodem z taniego bazarku. Zażądałam wysłania mi listu przewozowego do śledzenia zlecenia odbioru mojej paczki - tyle już w swoim interesie mogłam zrobić, żeby przypilnować odbioru. Na to sklep odpisał mi, że korzystają z firmy kurierskiej i jest to firma niezależna od nich, nie mają żadnego listu przewozowego do kontroli zleceń odbioru paczek.

Jakkolwiek narzekałam na swoją pracę (osobny temat, również nadający się na historię na Piekielnych), tak nabyłam doświadczenia z obsługą przesyłek kurierskich spedycji DPD, UPS i Raben - te spedycje nie miały przede mną tajemnic. Napisałam im, że przez 1,5 roku pracowałam ze zleceniami odbioru i wysyłką paczek we wspomnianych spedycjach i że mają mi nie ściemniać, że nie mają wglądu do takich rzeczy. Jeśli mają podpisaną umowę ze spedycją, to mają swoje konto. Jeszcze raz zażądałam wglądu do zlecenia odbioru mojej paczki.

Do tej pory jest cisza. Założę się, że nie było w ogóle żadnego zlecenia odbioru. Ale czas pokaże ;)

EDIT, dzień następny:

Dzwoniłam na infolinię w sprawie nieszczęsnego kojota. Dodzwoniłam się na infolinię za 3 razem (gdy się wykręca numer, dzwoni się do jakiejś perfumerii.. WTF?). Podaję pani (P) numer zamówienia i się pytam, kiedy kurier przyjedzie i proszę o kontakt z kurierem.
Pani: albo dzisiaj albo jutro. A niby dlaczego kurier miałby dzwonić?
Ja: Dzisiaj albo jutro? Przecież kurier ma konkretny termin do odbioru, a nie jak mu się widzi. Informowałam, że mam zajęcia, których nie mogę opuścić. Ułatwiłoby to sprawę wszystkim.
P: To wyśle pani paczkę pocztą do nas, 3 zł to niewiele.
J: To wcale nie będzie kosztować 3 zł..
P: No dobra, może 5.. (śmiech)
J: Kto zleca odbiór i jaki kurier?
P: <podaje no-name'ową spedycję>
J: Ale pisali państwo o innej spedycji mailowo.
P: Tak, bo zlecamy odbiór firmie X.
J: Ale X zajmuje się militariami (wut?). Mniejsza z tym, jak w ogóle doszło do tego? Prezentują państwo na stronie zupełnie coś innego niż wysyłają.
P: Ano, może się zdarzyć, wie pani, ludzki błąd..
J: A jakie jest przewidywane rozpatrzenie?
P: No zwrócimy Pani pieniądze.
J: Aha, czyli nie są Państwo w stanie wymienić produktu na taki, jaki Państwo prezentują na swojej stronie?
P: No nie. W takiej cenie posiadamy tylko takie medaliony. Żeby otrzymać taki, jak na zdjęciu, musiałby być z 2 razy droższy. W cenie, za jaką pani zakupiła medalion nie mamy nic innego do zaoferowania.
J: Pragnę zwrócić uwagę, że on jest 2x droższy. Na stronie mają państwo przeceniony ten medalion o połowę, czyli jest niby 2 razy droższy, jak Pani mówi.
P: A no tak, no tak, ale to szef wrzuca na stronę, my tego nie kontrolujemy.
J: Czyli jeszcze raz. Rozumiem, że nie są państwo w stanie wymienić towaru na prezentowany przez państwa i otrzymam zwrot pieniędzy?
P: Tak.
J: Czyli mogę spokojnie szukać sobie medalionu u konkurencji?
P: Tak.

Nie mam pytań. :D

sklepy_internetowe

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (147)

1