Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

astrazione

Zamieszcza historie od: 15 lutego 2015 - 20:31
Ostatnio: 15 kwietnia 2022 - 8:12
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 1257
  • Komentarzy: 28
  • Punktów za komentarze: 89
 

#83852

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia zdrowotna, przedświąteczna.
Wyjechaliśmy na święta do rodziny. Synek dwuletni zasnął około godziny 20. Dwie godziny później obudził się z krzykiem, czerwone policzki, płakał niemiłosiernie. Wcześniej dawał znać jakby coś go bolało, nie pokazywał co, nie miał gorączki. Szybka decyzja, jedziemy do szpitala.

Jest taki nocny punkt przyjęć, w którym wylądowaliśmy. Na miejscu młoda lekarka, mały w drodze się uspokoił, ale badań wszelkich się boi, więc znów zaczął płakać. I wywiązał się dialog z panią doktor:
- No ale ja nie jestem pediatrą. Pierwszy raz widzę dziecko (?!). Dla mnie dwulatek płacze, bo jest dwulatkiem.
- Obudził się nagle z krzykiem, to nie jest normalny płacz.
- Ma gorączkę?
- Nie.
- Pokazywał gdzie go boli?
- Nie.
- No nie wiem, jakieś inne objawy? (wymieniła ze 3, żadna nie pasowała) - Ja nie wiem, dwulatki płaczą czasem, ja pediatrą nie jestem, proszę iść do pediatry.

Zrezygnowani ubieramy dziecko z nadzieją, że dziś spokojnie zaśnie, a jutro znajdziemy lekarza. Jak już mały był w kurtce, zapytałam lekarki, czy może go bolą dziąsła.
- Mogę zajrzeć do gardła. (zajrzała) Już wszystko wiem. Angina.

Dalsza wizyta trwała błyskawicznie, stetoskop, wywiad, przepisanie leków. Ja nie wiem, ja się nie znam. Ale naprawdę trzeba lekarzowi podpowiadać, co zrobić żeby zbadać pacjenta?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (191)

#80950

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kojarzycie miejsca parkingowe dla rodzin z dziećmi? Są szerokie i umiejscowione blisko wejścia. Fajna sprawa dla osób, które mają do wzięcia maluchy, nosidła wózki etc.
Nie zaglądam ludziom do samochodów. Nie patrzę, czy mają dzieci, jak miejsca są zajęte to szukamy innych, mamy trudniej, ale nie rozpaczamy.

Dzisiaj podjechaliśmy pod galerię handlową, miejsce dla rodzin było wolne, świetnie, bo mamy małego dzieciaczka w zimowej kurtce, trochę wyprawki i wózek, więc spokojnie się wypakowaliśmy z auta.

Kiedy wracaliśmy, widzieliśmy jak jakiś samochód pakuje się między nas a samochód obok. Małżeństwo bez dzieci. Zaparkowali tak, że nie da się otworzyć drzwi. Pytam męża czy wyjedzie żebyśmy mogli wsiąść, ale on zauważył, że my stoimy dobrze, samochód obok też, a oni wciskają się między dwa miejsca.

Pan na szczęście od razu przeparkował, ale szanowna małżonka wysiadła i powiedziała "Bo pan tak głupio zaparkował, co z tego że macie takie szerokie miejsce, jakbyście się przesunęli na krawędź, to byśmy się pomieścili!"

Nie, drodzy państwo. Nie chodzi w tym wszystkim o pakowanie się na siłę jak do konserwy. Poproszę o odrobinę wyobraźni i parkowanie kilka metrów dalej.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (163)

#78582

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Drogi Panie od fal kurdebazaltowych, zapraszamy na tournee po Polsce!

Uwielbia(ła)m rockowe koncerty. Atmosfera, śpiewy, spotkanie z artystą, który czasem skieruje do Ciebie wzrok, coś pięknego. Ostatnio po dłuższej przerwie wybrałam się na chyba największy koncert w życiu.

Legenda rocka prosto z USA, trasa pożegnalna. Miejsce niedaleko sceny. Stoję podekscytowana, że niebawem mogę (o ile doskoczę) zobaczyć swojego idola. Średnia wieku trudna do ustalenia, zarówno młodzi jak i nieco starsi (ja gdzieś pośrodku ;))

Przygasa światło, na telebimie wyświetla się retrospekcja. Zamiast niej widzę przed sobą... około dziesięciu smartfonów podniesionych w górę przez ludzi ewidentnie mających daleko w d. co tam się wyświetla, aby tylko nagrać.

Kiedy światło się zapala i z lewej strony na wybiegu pojawia się wokalista, wiele osób go nie zauważa. Nadal nagrywają telebim. Później wokalista podchodzi do nas, po nim gitarzysta, praktycznie nikt nie macha, nikt nie klaszcze. Oni też nie widzą ludzi, widzą telefony.

Tyle dobrego, że ludzie, którzy chcieli nagrać, przepuszczali nas do przodu, żebyśmy mogli się bawić. Poza tym, trochę wstyd, trochę porażka.

Wyjaśnijcie mi, drodzy czytelnicy, jaki ma to cel? Rozumiem jeszcze zrobienie sobie selfie pod sceną. Ale filmy, często wątpliwej jakości, nagrywane cały koncert? Oglądacie to później? Czy na portalach społecznościowych wstawienie zdjęcia z koncertu to +10 do lansu, a filmiku to +50? Czy warto płacić tyle pieniędzy, żeby wrócić z zerowymi wrażeniami, ale szpanem w necie?

Zaręczam, że nie jesteście w stanie przeżyć tej atmosfery, jeśli zamiast cieszyć się koncertem, bawicie się w poważnych operatorów. Nie ma kontaktu z zespołem, z resztą publiki. Trudno było zepsuć tak dobry koncert, z pewnością wiele osób bawiło się świetnie, ale widok tylu zombie stojących z telefonami przy takiej muzyce, był po prostu przykry. A zespół miał swojego kamerzystę i wrzucili dwie piosenki na Wasz ukochany portal, naprawdę nie musieliście się męczyć.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (255)

#65547

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka słów o interpretacji.

Szukałam stałej pracy. Miałam już doświadczenie, ale z racji przeprowadzki trzeba było wybić się na nowym terenie. Cały czas pracowałam też zdalnie, przy pojedynczych zleceniach dla dotychczasowych pracodawców. Nie chciałam więc nagle zmieniać branży, którą lubię i na której się znam.

Znalazłam ogłoszenie na stanowisko Koordynatora ds. Szkoleń. Wymagali zainteresowania sprawami społecznymi, wykształcenia kierunkowego. W zakresie obowiązków wpisali badanie rynku, planowanie akcji marketingowych, stały kontakt z Klientem.

Zgłosiłam się na rozmowę. Pani na początku była zdziwiona, że pracując zdalnie w czymś co lubię, chcę przejść do nich. Mówiłam jej ile mam doświadczenia w prowadzeniu badań, że studia bardzo społeczne, że chcę mieć coś stałego i poważnego.

Pani na to: "W takim razie źle pani zinterpretowała ogłoszenie, bo to jest sprzedaż przez telefon."

Pożegnałyśmy się po zgodnym stwierdzeniu, że obie marnujemy czas.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 404 (432)

#64940

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W lipcu ubiegłego roku broniłam pracę magisterską. Wcześniej dopełniłam wszelkich formalności, zdjęcia zrobione, opłata przelana. Miesiąc po obronie przechodziłam obok uczelni i zajrzałam do sekretariatu, żeby zapytać o dyplom. Niestety rektor na urlopie, muszę poczekać do września. Ok.

We wrześniu przyszłam ponownie. Pani w sekretariacie poprosiła o ponowne przyniesienie zdjęcia, ponieważ dyplom został cofnięty. Powód? Przesunięcie tekstu na dyplomie o 1.5 mm w lewo! Starałam się wypatrzyć ten błąd na dyplomie, wydawał się w porządku, ale trzeba to trzeba. Nowe zdjęcia przyniosłam po 2 dniach.
W tym czasie zdążyłam obronić drugą pracę (październik) i odebrać dyplom (grudzień). Ta sama uczelnia, tylko inny wydział - oczywiście przepraszali, że tak długo czekałam na dyplom :)

Po nowym roku zaczęłam się niecierpliwić, to już tyle miesięcy, a ja nie mogę doprosić się dyplomu. Przy każdej okazji pisałam, dzwoniłam, szłam osobiście.
Wreszcie w lutym dowiedziałam się, że część naszych dyplomów jest do odebrania, poprosiłam o odebranie ich w dzień mojej rozmowy o pracę, która umówiona była w budynku niedaleko uczelni. W sekretariacie dowiedziałam się jednak, że znów tekst jest przesunięty i znów dostali nakaz ponownego druku.

Ostatecznie dyplom dostałam 6,5 miesiąca po obronie, z przeklejonym zdjęciem (co rzeczywiście wygląda fatalnie) w dzień, w którym miałam gotowe pismo do rektora. Uczelnia prawnie ma 30 dni na wydanie dyplomu (licząc od dnia obrony), ale po co tego przestrzegać, skoro można siedzieć z linijką i unieważniać dokumenty :)

uczelnia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 346 (382)

1