Profil użytkownika
funkypumpkin
Zamieszcza historie od: | 12 grudnia 2010 - 20:38 |
Ostatnio: | 3 kwietnia 2012 - 17:48 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 1177
- Komentarzy: 13
- Punktów za komentarze: 62
Gdy rano szedłem do pracy, myślałem, że to będzie w miarę udany dzień. Autobus podjechał dokładnie w momencie, w którym dochodziłem do przystanku. Podszedłem do pierwszych drzwi przy kierowcy i jako ostatni próbowałem wejść do środka. Przystanąłem na chwilę i uderzyłem dwa razy nogą o próg wejścia, co by otrzepać śnieg z butów. Wszedłem w pół kroku do środka i gdy miałem powtórzyć czynność drugą nogą, zostałem przytrzaśnięty drzwiami.
Szybkie spojrzenie "wtf?" na kierowcę i usłyszałem krótkie:
- Będzie k*rwa 20 godzin do środka wchodził.
Zerknąłem na wszelki wypadek do tyłu, pozostałymi drzwiami ludzie ciągle wchodzili.
- Gdzie się pan tak spieszy? Ludzie przecież ciągle wchodzą - Mówię. Głupio zrobiłem. Zapytałem, to się dowiedziałem.
- Przez takich pajaców jak ty mi się autobus wyziębia. Poprawia się k*rwa j*bany. To nie salon piękności, by się poprawiać k*rwa. Nie po to grzeję, by mi zimno do środka wpuszczać. A potem mi k*rwa ludzie narzekają, że zimno.
Argumentacja może i by była przekonująca, ale jakoś w wyziębianiu autobusu kierowcy nie przeszkadzała otwarta po jego stronie na oścież szyba.
Frustrację rozumiem - trudne warunki na drodze, brak wychowania również - nie mam za bardzo na to wpływu, ale nie lubię być traktowany jak gówniarz. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się skargę napisać.
Szybkie spojrzenie "wtf?" na kierowcę i usłyszałem krótkie:
- Będzie k*rwa 20 godzin do środka wchodził.
Zerknąłem na wszelki wypadek do tyłu, pozostałymi drzwiami ludzie ciągle wchodzili.
- Gdzie się pan tak spieszy? Ludzie przecież ciągle wchodzą - Mówię. Głupio zrobiłem. Zapytałem, to się dowiedziałem.
- Przez takich pajaców jak ty mi się autobus wyziębia. Poprawia się k*rwa j*bany. To nie salon piękności, by się poprawiać k*rwa. Nie po to grzeję, by mi zimno do środka wpuszczać. A potem mi k*rwa ludzie narzekają, że zimno.
Argumentacja może i by była przekonująca, ale jakoś w wyziębianiu autobusu kierowcy nie przeszkadzała otwarta po jego stronie na oścież szyba.
Frustrację rozumiem - trudne warunki na drodze, brak wychowania również - nie mam za bardzo na to wpływu, ale nie lubię być traktowany jak gówniarz. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się skargę napisać.
ZTM Wawa
Ocena:
436
(540)
Uwielbiam jeździć na nartach. Razem ze mną do jednej klasy chodził podobny maniak białego szaleństwa. Historia działa się, gdy byliśmy bodajże w trzeciej klasie liceum. Była końcówka pierwszego semestru, okres już po klasyfikacji, a jeszcze przed feriami.
Przez dwa dni padał non-stop śnieg. W środę wieczorem sprawdziliśmy pogodę - następnego dnia miało być piękne słońce. Szybka decyzja, jeśli prognozy się sprawdzą, to rano jedziemy w góry.
Na szczęście meteorolodzy dopisali, więc rano zapakowaliśmy sprzęt do auta i zerwaliśmy się z lekcji. Pojechaliśmy do Korbielowa. Na Pilsku samochody zostawiało się wówczas parkując prostopadle na miejscach wzdłuż ulicy. Po dwóch dniach śnieżycy przejezdna była tylko droga, a na miejscach parkingowych leżał metr śniegu. Gdy dojechaliśmy na miejsce, odkopane było zaledwie paręnaście miejsc i wszystkie były już zajęte.
Byliśmy przygotowani na taką sytuację, wyciągnęliśmy łopaty z bagażnika i po 40 minutach udało nam się wykopać miejsce, w którym można było zostawić nasz wehikuł. Całej akcji kopania przyglądał się młody chłopak siedzący niedaleko koło jakiejś budki z gastronomią. Gdy skończyliśmy i zaczęliśmy się szykować na stok, chłopak wstał, podszedł do nas i z uśmiechem na ustach zagadał:
- Witam chłopaki.
- Dzień dobry...
- Pięć złotych za parking się należy.
Zamarliśmy...
- Słucham?!
- No pięć złotych parking płatny.
Na szczęście kolega jest dużym mężczyzną, łopatę miał pod ręką i udało mu się przekonać zaradnego, góralskiego przedsiębiorcę, że tym razem powinien zrezygnować z opłaty, a następnym razem odkopać klientom miejsce własnoręcznie, albo uprzedzić o chęci poboru opłaty zanim klient osobiście przerzuci kilka ton śniegu...
Przez dwa dni padał non-stop śnieg. W środę wieczorem sprawdziliśmy pogodę - następnego dnia miało być piękne słońce. Szybka decyzja, jeśli prognozy się sprawdzą, to rano jedziemy w góry.
Na szczęście meteorolodzy dopisali, więc rano zapakowaliśmy sprzęt do auta i zerwaliśmy się z lekcji. Pojechaliśmy do Korbielowa. Na Pilsku samochody zostawiało się wówczas parkując prostopadle na miejscach wzdłuż ulicy. Po dwóch dniach śnieżycy przejezdna była tylko droga, a na miejscach parkingowych leżał metr śniegu. Gdy dojechaliśmy na miejsce, odkopane było zaledwie paręnaście miejsc i wszystkie były już zajęte.
Byliśmy przygotowani na taką sytuację, wyciągnęliśmy łopaty z bagażnika i po 40 minutach udało nam się wykopać miejsce, w którym można było zostawić nasz wehikuł. Całej akcji kopania przyglądał się młody chłopak siedzący niedaleko koło jakiejś budki z gastronomią. Gdy skończyliśmy i zaczęliśmy się szykować na stok, chłopak wstał, podszedł do nas i z uśmiechem na ustach zagadał:
- Witam chłopaki.
- Dzień dobry...
- Pięć złotych za parking się należy.
Zamarliśmy...
- Słucham?!
- No pięć złotych parking płatny.
Na szczęście kolega jest dużym mężczyzną, łopatę miał pod ręką i udało mu się przekonać zaradnego, góralskiego przedsiębiorcę, że tym razem powinien zrezygnować z opłaty, a następnym razem odkopać klientom miejsce własnoręcznie, albo uprzedzić o chęci poboru opłaty zanim klient osobiście przerzuci kilka ton śniegu...
Góry
Ocena:
676
(700)
1
« poprzednia 1 następna »