Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jelonek

Zamieszcza historie od: 14 czerwca 2011 - 19:54
Ostatnio: 8 września 2022 - 8:15
  • Historii na głównej: 11 z 14
  • Punktów za historie: 4032
  • Komentarzy: 264
  • Punktów za komentarze: 1958
 

#72147

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem kobietą, mam 21 lat i nie mogę decydować o sobie.
Dlaczego?

Problem jest taki, że nie chcę mieć dzieci.
Ja w tym wieku nie mogę NIE CHCIEĆ. Bo mi się odwidzi, bo mi się zmieni, bo mi się zachce, bo do tego nie dojrzałam. Ciekawe jest to, że jak zapytasz 18-latki, czy chce mieć dzieci i odpowie twierdząco, to ludzie zapytają ile, czy wolałaby synka czy córkę. Gdy ta sama 18-latka odpowie, że nie, to usłyszy, że jeszcze jej się zmieni.

Ja, mimo swojego wieku przez wielu ginekologów jestem traktowana jak dzieciak, bo oni wiedzą lepiej.
Biorę tabletki antykoncepcyjne 6 lat, na początku współżycia (4 lata temu) dodatkowo zabezpieczałam się prezerwatywą. Szybko okazało się, że mam uczulenie na lateks, więc gumki tylko nielateksowe, a ich cena wcale nie jest niska (12 zł za 3 sztuki).

Zrezygnowałam z nich, nadal biorąc tabletki. Aż do czasu, gdy zaczęłam odczuwać bóle, zarówno w okolicy serca, jak i takie jakby "hamowanie" krwi w konkretnym miejscu. Po 2-3 miesiącach poszłam do lekarza, okazało się, że może to być początek zakrzepicy. Decyzja prosta - muszę zrezygnować z hormonów przynajmniej na jakiś czas, jeśli nie na zawsze.

Plastry antykoncepcyjne odpadają, a na krążek wewnątrzmaciczny lub kilka opakowań prezerwatyw nielateksowych mnie po prostu nie stać (za tabletki płaciłam 25 zł miesięcznie).

Dużo rozmawiałam z moim partnerem, który tak jak ja dzieci nie chce. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że najpierw zakładam spiralę, i jeśli w ciągu 5 lat moja postawa wobec macierzyństwa nie ulegnie zmianie, to wyjeżdżam za granicę dokonać zabiegu sterylizacji.
Nie jestem fanką wiedzy z internetu, a przynajmniej nie na tak ważny temat, więc poczytałam, poczytałam, spisałam swoje pytania, i poszłam do ginekologa.

Niestety, nie dowiedziałam się na temat spirali nic konkretnego, ponieważ "jestem za młoda". Jestem za młoda by decydować o sobie. Nie założy spirali, ponieważ nie rodziłam. Mówię facetowi, że są przecież specjalne spirale dla nieródek. Nie, on nie założy. Poza tym, ja mu jeszcze podziękuję, bo przy spirali mogą być problemy z zajściem w ciążę. Na nic moje tłumaczenia, że nie planuję dzieci. Nie założy. Próbuję więc ostatecznej broni - po tylu latach zażywania tabletek mam poważne bóle, które lekarz określił jako początek zakrzepicy. Lekarz się zadumał, pomyślał, podrapał się po głowie i powiedział:
- A może niech partner się w pani nie spuszcza?

Widzę, że zabieg czeka mnie szybciej niż myślałam.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (146) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (427)

#67604

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
To będzie historia o bardzo przedsiębiorczym [P]anu.

Kilka lat temu miałam wątpliwą przyjemność pracować jako sekretarka w małej firmie, której [P] był właścicielem. Od początku coś mi nie grało, bo nieczęsto zdarza się, by do jakiejś firmy dzwoniło codziennie kilkadziesiąt osób z pretensjami (a ja niestety musiałam te telefony odbierać).

Po wgłębieniu się w funkcjonowanie przedsiębiorstwa, okazało się że [P] ma sporo pod paznokciami. Pominę już fatalną obsługę klienta, skąd brały się te wszystkie skargi. Muszę zaznaczyć, że firma zajmowała się sprzedażą baz danych. Cóż się okazało? Ano genialny [P] wpadł na pomysł, że sam sobie może takie bazy tworzyć. Jak? [P] jeździł raz na jakiś czas na targi (o różnej tematyce) i polował na foldery informacyjne, z których zbierał dane osobowe (numery telefonów, nazwiska, adresy), po czym umieszczał je w swoich bazach danych. Według polskiego prawa już samo przechowywanie tych danych w swojej własnej bazie (jedynie na potrzeby firmy) jest nielegalne, bo osoby te nie wyrażały zgody na ich przetwarzanie.* On poszedł o krok dalej i sprzedawał je za grube pieniądze (przykładowo jeden kontakt kosztował około złotówki, więc bazy miały ceny od 1000 zł w górę).

To jeszcze nie koniec. O ile ktoś może powiedzieć, że zbieranie danych w opisany powyżej sposób balansuje na granicy prawa, to co opiszę teraz jest z pewnością nielegalne i podchodzi pod stalking.

[P] wymyślił sobie, że zajmę się telemarketingiem. Kazał mi obdzwaniać numery z folderów i proponować nasze produkty. Niby nic wielkiego, ale metody jakimi sugerował mi się posługiwać były karygodne. Miałam dzwonić pod ten sam numer tyle razy, aż przekonam daną osobę do naszej oferty. Osoby do których dzwoniłam, często były zorientowane w temacie i prosiły o usunięcie ich numeru z bazy, jednocześnie zaznaczając, że nie wyrażają zgody na przetwarzanie ich danych osobowych. Po takiej formułce, nie miałam prawa więcej kontaktować się telefonicznie z daną osobą. [P] jednak nie bardzo przejmował się stroną prawną i kazał mi dzwonić do skutku. Nie muszę chyba opisywać wkurzenia ludzi, którzy odbierali kilkanaście razy telefon, z tą samą ofertą.

Tego było dla mnie za wiele, zwolniłam się z firmy i zgłosiłam wszystko odpowiednim organom. Jak sprawa potoczyła się po moim odejściu nie mam pojęcie, ale i tak dziwi mnie, że firma funkcjonowała w ten sposób kilka lat.

Absurdu całej sprawie dodaje fakt, że ludzie, którym miałam wciskać bazy danych za kilka tysięcy złotych, to osoby prywatne, podejmujące się różnych zleceń (na przykład grafik komputerowy, czy pani Zosia, robiąca biżuterię na zamówienie). Po co im marketing na taką skalę? To wie chyba tylko sam [P].

* To, że ktoś umieszcza swoje dane w folderze, nie oznacza że można je przetwarzać w dowolny sposób. Dla przykładu gdy wysyłamy swoje CV potencjalnemu pracodawcy, musimy umieścić klauzulę zezwalającą na przetwarzanie naszych danych. Jeśli tego nie zrobimy, to mimo że sami je udostępniamy, pracodawca nie może nawet przechowywać ich w swojej bazie, nie mówiąc już o sprzedaży osobom trzecim.

Bazy danych

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (317)

#65008

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Dawno, dawno temu jechałam sobie autobusem do szkoły. Droga była długa, codziennie miałam zatem wycieczkę krajoznawczą :)
Na jednym z przystanków wsiadł chłopiec, miał on około 6 lat. W każdym razie do samodzielności było mu daleko. Zdążyłam zarejestrować jak mama kupuje za niego bilet i wysiada z autobusu. Dalej chłopczyk jechał sam. Mogę się tylko domyślać, że ktoś tam go miał odebrać w punkcie docelowym. Widać, że był bardzo przejęty podróżą, bilet ściskał mocno w ręce, niczym wielki skarb.
Dojechaliśmy do miasta. No i czekała na nas mała, z dawien niewidziana niespodzianka w postaci kanarów.
Ptaszki nasze lokalne były bardzo opryskliwe. Chamskie nawet. Bałam się ich, mimo posiadanego biletu. Zawsze, ale to zawsze musieli gruchnąć jakimś złośliwym komentarzem. Chłopczyk nie miał szczęścia tego dnia, nie sądzę by wiedział kim byli ci panowie. Gdy wysiadał z autobusu, dostał się w szpony kanara, który to jak nie wrzaśnie:
- A ty gówniarzu bilet masz?!
Młody się nie odezwał, tylko pokazał swoją cenną kuleczkę, którą dzielnie dzierżył w dłoni całą podróż.
- Co to jest?! To twój bilet?! Tak szanujesz swoje rzeczy?!!! Zeszyty też masz tak pogniecione, ośle?! BILET TRZEBA SZANOWAĆ!
Chłopczyk wyrwał się ze szponów okrutnika i odbiegł czym prędzej, upokorzony, purpurowy na twarzy, starając się nie rozpłakać przy ludziach.

Oczywiście nasuwa się pytanie - czemu nikt nie zareagował (w tym ja oczywiście)? Otóż dlatego, że był to autobus "zdominowany" przez uczniów, poza dziećmi i młodzieżą byli dorośli, którzy już dawno się ulotnili, spiesząc się do pracy. Ja byłam wtedy młodą dziewczyną, jeszcze nie bardzo umiejącą pyskować. Chciałam pocieszyć chłopczyka, dać mu chusteczkę, ale nie dogoniłam go.

Mam nadzieję, że chamowi po tej akcji penis urósł wystarczająco, tak by więcej nie musiał budować ego na małych dzieciach.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 338 (552)

#63630

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z moim "już mężem" połączyła mnie pasja do jazdy na rowerze. Mamy wielu rowerowych znajomych, lubiliśmy uczestniczyć w imprezach mniej lub bardziej zorganizowanych, szczególnie po różnych dziwnych miejscach i o dziwnych porach. Dwie imprezy jednak zapadły mi w pamięć na długo i to w aspekcie negatywnym.
Dziś opiszę pierwszą.

Dostaliśmy facebookowe zaproszenie do udziału w nocnym rajdzie po jednym ze śląskich miast. Nie była określona dokładna trasa, podano tylko szacunkową ilość kilometrów. Jako, że rzadko się zapuszczaliśmy w te rejony stwierdziliśmy, że się wybierzemy. Zabezpieczyliśmy się oczywiście w oświetlenie, kamizelki odblaskowe, zapasowe dętki i baterie do lampek rowerowych.
Dotarliśmy na miejsce zbiórki ok 22, okazało się, że jedzie nas łącznie jakieś 10 osób - fajnie, kameralnie, nie powinno być problemu, żebyśmy się wszyscy nawzajem pilnowali.

Ruszyliśmy.
Na początku spokojnie, wjechaliśmy na jakąś górkę, potem w las (w założeniu miało być jak najmniej śmigania po ulicy). W lesie jakiejś dziewczynie spadł łańcuch. Zatrzymaliśmy się, pomogliśmy, ale reszta grupy, mimo powiadomienia o przymusowym postoju nas olała. No nic, dogoniliśmy ich, pojechaliśmy dalej.
Po jakiś 2-3 godzinach, zaczęły mi się wyczerpywać baterie w lampce rowerowej. Znowu krzyknęliśmy, że stajemy (było to jakieś pole), grupa nawet (niechętnie) zaczekała. Szybko uporałam się z wymianą, ale jak dojeżdżaliśmy z Moim do grupy okazało się, że Mój złapał gumę. Tu lider i organizator stwierdził "aaa to dłuższa sprawa. Powodzenia!". Pozbierał się, ludzie za nim i pojechali. Nikt nie zapytał, czy mamy dętkę na wymianę. Nikt nie zaproponował pomocy. Nikt nawet nie zapytał, czy trafimy z powrotem do domu. Zostaliśmy sami, na środku pola, szczęśliwie mając to co trzeba ze sobą.

Wystawiliśmy im odpowiednią opinię na ich fanpagu na facebooku. Organizator był bardzo zaskoczony, że w naszym mniemaniu jego zachowanie było niewłaściwe.
Dla nas nie była to pierwsza tego typu impreza i nigdy się nie nie zdarzyło, żeby ktoś został pozostawiony sam sobie, zawsze ktoś zaproponował pomoc, pożyczył sprzęt, albo nawet oddał z przykazem "kiedyś pomożesz komuś innemu". Po prostu bezpieczeństwo przede wszystkim.

Rowerowo

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (763)

1