Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sabama

Zamieszcza historie od: 12 sierpnia 2017 - 21:15
Ostatnio: 29 marca 2019 - 20:34
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 526
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 18
 

#82487

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejne wyznanie z zoologicznego.

Drodzy Piekielni, może ktoś zna odpowiedź na pytanie, co jest z ludźmi, którzy przychodzą kupić ryby, nie mając kompletnie pojęcia o akwarystyce?

Ogólnie to akwa to temat rzeka, ale można by chociaż przeczytać cokolwiek o biednych welonach, zanim się przyjdzie do sklepu robić awanturę, że „pani jest okrutna, zła i podła”, jak nie chcę sprzedać biednej ryby do kuli 5 l (o zgrozo!).

Ja rozumiem, że ludzie dopiero zaczynają i G wiedzą. Ja serio wiele rozumiem. Ale szlag mnie trafia, jak przychodzi kobieta i mówi, że ona chce i koniec, bo ona od 5 lat tak trzyma i jakoś żyją, a teraz jej zdechły (no szok! w 5 litrach, przecież to wystarcza na tyle ryb!). I to ja się nie znam, ja nie wiem, że welon potrzebuje przynajmniej z 80 l i wydajnej filtracji i stosunkowo niskiej temperatury.

Czemu do diabła robi się taki raban o psy, koty, kury i inne większe stworzenia, a o ryby nie? Przecież one czują tak samo, jak i wszystkie wyżej wymienione i tak samo mają prawo do godnego życia.

I tak średnio z 40 osób w tygodniu. A i tak była hitem kobieta, która chciała 20 skalarów żaglowców do kuli.

Sklep zoologiczny

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (179)

#80508

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem domem tymczasowym dla zwierząt.

Dla niewtajemniczonych działa to na zasadzie takiej, że podpisuje się umowę z wybraną fundacją i bierzesz do domu zwierzaka bądź kilka, w zależności jak komu pasuje. Fundacja pokrywa wszelkie koszty utrzymania takiego stwora, co nie znaczy, że nic to nie kosztuje, bo czas jest jednak cenny. Generalnie świetna sprawa.

Mam przyjemność „tymczasować” koty, przez moje mieszkanie przewinęło się dotychczas 7, z czego 4 są u mnie na chwilę obecną. Idea jest taka, że ja się opiekuję, jeżdżę do weta, robię zdjęcia, karmię, podaję leki (jeśli jest taka konieczność), a fundacja wystawia je w tym czasie do adopcji.

3 miesiące temu oddaliśmy do adopcji małego 2-miesięcznego kocurka. Czarny jak smoła, a wiadomo, że takim najtrudniej dom znaleźć. Kobieta umowę podpisała, dostała termin następnego szczepienia. Niby wszystko spoko, innego kota już ma, myślę, człowiek ogarnięty, będzie spoko. I tu by się mogło to wyznanie skończyć, ale jednak nie!

Bo po co, w życiu nie ma łatwo.

Mijają sobie 2, może 3 miesiące od adopcji, mój czarny jak węgiel kotek wraca z adopcji, bo nagle się nie załatwia do kuwety (gdzie u nas problemu nie było i dalej nie ma), bo coś tam, coś tam.

Piszę koordynatorce, spoko, wezmę (gdzie na tamtą chwilę miałam jego matkę po zabiegu wyjęcia śrutu z uda - swoją drogą piekielność ludzka sama w sobie - plus dwa kocięta z nawrotem kociego kataru).

Kota przywieźli, strzępek nerwów, syczy na wszystko. Tak, wiem, że zmiana miejsca to stres i koty różnie to przechodzą, ale tak zestresowanego kota to jak żyję nie widziałam.

I teraz pytanie. Co do diabła mają ludzie w głowach? Podpisujesz umowę adopcyjną, to chyba się do czegoś zobowiązujesz, czy nie?

Kot nie pojechał nawet na drugie szczepienie, które miał planowane w sierpniu, a przyjechał do mnie w kartonie po butach.

domy_tymczasowe

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (123)

#79765

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie zoologicznym. Niby zwierzątka, to kto by się tu piekielności doszukiwał. A jednak.

Rodzice z dziećmi to temat rzeka, jednakże chcę tu zwrócić uwagę na jeden aspekt, a mianowicie chomiki. Nie wiem kto wymyślił, że chomik do idealny towarzysz dla małego dziecka. Bardziej absurdalnego pomysłu to jak żyję nie widziałam. Chomik to zwierzę O aktywności nocnej, nie lubi jak się go budzi za dnia, więc o zgrozo! Gryzie. Gryzie jak się go za mocno przyciśnie, co małe dzieci mają w zwyczaju. Gryzie bo się boi. Gryzie, bo wymaga cierpliwości w oswojeniu, a nie wyciągania na siłę z klatki 4 godziny po zakupie.

Do rodziców to nie dociera. Średnio 10/20 telefonów w tygodniu, które odbieram dotyczy tego, że chomik gryzie. Na ogół jest to jakoś 2 dni po zakupie. Często te biedne gryzonie lądują u nas na ladzie, puszczone luzem! Bo gryzie. I mówisz takiemu tatusiowi bądź mamusi, że to żywe zwierzę a nie zabawka, ale "przecież ja wiem, jestem świadomy", a potem telefony i pretensje. Czy ktoś mi może wytłumaczyć o co tu chodzi?

Sklep zoologiczny

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (179)

#79592

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielna spółdzielnia.

Mam mieszkanie, bywałam w nim sporadycznie, ostatnio mieszkam na stałe. Spółdzielnia ponad 1,5 roku temu robiła przyłącza do wody miejskiej. Z racji tego, że nie było mnie wtedy w mieszkaniu, a spółdzielnia nie raczyła zadzwonić (numer kontaktowy mają, jak szczury się zalęgły w piwnicy 3 miesiące wcześniej, to bardzo szybko dzwonili) przyłącze nie zostało zrobione. Ok, nie zrobili, wtedy zrobią kiedy indziej.

Wzywamy ekipę, wchodzą, robią dziurę w ścianie i upss! nie ma rury. Trzeba kuć ścianę piętro niżej, Państwo pójdą się dogadać. Takiego wała, sąsiad zrobił remont łazienki i kategorycznie nie. Spoko, tak sobie żyję od 1,5 roku, woda ze stuletniego junkersa, który o dziwo do dzisiejszego dnia był wg kominiarza i panów z gazowni w pełni sprawny. Co jakiś czas wpada Pan jak zadzwonię co z moim przyłączem, pochodzi, marudzi, ma zadzwonić i nie dzwoni. Miesiąc temu odłączyli gaz, wymiana instalacji, miesiąc bez gazu czyli dla mnie miesiąc bez ciepłej wody, trudno, łatwo nie jest ale się w garnku zagrzeje, jakoś przeżyję.

Do dzisiaj miałam jeszcze do nich cierpliwość, serio. Na zleceniu nie ma junkersa, oni gazu nie przyłączą, a tak w ogóle to to jest nieszczelne i cytując Pana "to pie*dolnie". Także nie mam wody, nie mam gazu. No ręce opadają.

spółdzielnia mieszkaniowa

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (157)

1