Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sp911

Zamieszcza historie od: 25 marca 2011 - 20:40
Ostatnio: 18 stycznia 2018 - 0:14
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 226
  • Komentarzy: 104
  • Punktów za komentarze: 416
 

#81167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję na całkiem sporej stacji benzynowej, codziennie mam setki klientów i o piekielnych sytuacjach mogłabym opowiadać bez końca, ale to co zdarzyło mi się ostatnio, trochę mnie pobiło. Żeby nie było, sytuacja nie jest jakąś rzadkością, ale same okoliczności mnie rozłożyły.

Na stacjach Orlenu można wyrobić sobie kartę BiznesTank. Dla niewiedzących: Polega to na tym, że jest na niej zapisany numer NIP, coby klient nie musiał go pamiętać i za każdym razem dyktować kasjerowi, tylko elegancko pyknął kartą i wszystko cacy, dodatkowo przy częstym tankowaniu naliczają się jakieś tam rabaty, tak żeby klientów zachęcić do wyrabiania. Do każdego BT jest jednak zawsze przypisany numer samochodu i danej karty można używać tylko i wyłącznie z tym konkretnym autem; nawet jak w firmie jest 10 aut, to dla każdego musi być osobna karta. Moim jedynym obowiązkiem w tym momencie jest zweryfikować na kamerze numer, a jak się nie zgadza to powiadomić nieszczęśnika, że mogę mu co najwyżej spisać NIP z karty i wystawić zwykłą fakturę oraz wyrobić BT na ten numer. Z większością nie ma problemów, czasami trochę kręcą nosem ("na każdym Orlenie tankuję tylko u was jest problem" <3) ale generalnie wszystko idzie płynnie.

Po tych wyczerpujących wyjaśnieniach czas przejść do sedna: Jesteśmy już parę dni po nowym roku, ruch jak cholera, kolejki zawijają się już wężykiem między półkami, ludzie spieszą się żeby zapłacić i pojechać dalej, a na dodatek jeszcze akurat wypadają święta w Rosji i autokary z turystami ze wschodu nie odpuszczają, no generalnie rozgardiasz. Mimo kartki, że do kas obowiązuje jedna kolejka ludzie stoją średnio zorganizowanym tłumkiem przy kasach i podchodzą na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy".

Zauważyłam, że z boku stoi jakiś gość już od dobrych paru minut i tak średnio mu idzie dobicie się do którejś kasy, to zdecydowałam się po którymś kliencie poprosić jego, bo zaczął już powoli zapuszczać korzenie. Uśmiechnął się, podziękował, miał tylko 2 rzeczy, toteż obsługa zajęła nie więcej niż 20 sekund, poszedł, wszystko fajnie. Proszę następnego klienta do kasy, a ten do mnie z tekstem "Oh, więc teraz moja kolej? No bo widzę, że to pani tutaj zarządza wszystkim". No OK. Tak w sumie to tak, jak się w kolejce nie umiecie ustawić to ja, ale zdecydowałam się nie kłócić. Rzuca mi BT i kartę na punkty i mówi numer dystrybutora. Akurat podał mi numer LPG, ale stwierdziłam że jeszcze nie będę wredna i nie wyślę go na podjazd żeby mi powiedział skąd naprawdę tankował (klienci często się tam mylą). Ale nie może być tak fajnie: pan nie odwiesił poprawnie pistoletu i nie mogłam skasować paliwa. Powiedziałam mu zatem że niestety, ale musi się przejść i go poprawić, bo ja nic z tym nie zrobię, a ja tu na niego poczekam chwilę. Wkurzony już poszedł odwiesić, ja wbijam BT i w tym momencie wiedziałam że będzie jazda. Jeszcze tylko szepnęłam do koleżanki z kasy obok żeby patrzyła, bo będzie się działo ;)

Tak, numery się nie zgadzały. Informuję o tym pana i w tym momencie dostaję całą tyradę znanych mi już na pamięć tekstów ("wszędzie przyjmują!", "nigdy nie miałem problemów", "to auto też jest na tą samą firmę!" itd. itd.). Z uśmiechem nr 4 tłumaczę panu, że to nie jest moja fanaberia i jeżeli zdecydował się na korzystanie z BT, musi być świadomy że karta jest na jedno konkretne auto, bo takie numery wydrukują mu się na fakturze. "To nie jest pani interes jak ja się rozliczam z urzędem skarbowym". No w 100% się zgadzam, jeśli o mnie chodzi to mogę ludziom nawet w faktury wpisywać ich kolor oczu zamiast numeru, ale mam konkretne wytyczne od swojej własnej, prywatnej kierowniczki, a z racji że lubię tę pracę, to nie uśmiecha mi się wylatywać przez czyjeś wymysły, to może być równie dobrze jego prywatne auto, mi serio nic do tego.

To tłumaczę panu, że ja mu to potwierdzę, a potem zapłacę za to dobre parę tysięcy zł (u nas na zapleczu nawet wisi wydrukowany dużymi literami art. 62 KKS). Ten wkurzony już chyba do granic możliwości, mówi mi "to proszę mi wystawić BT na te numery, tylko szybko". O ty, jak będę chciała szybko, to zrobię to szybko. Pomyliłam się tylko 3 razy :) i 5 razy literowałam sobie numery coby nie zrobić błędu i pan nie miał więcej problemów na innych stacjach :)

Wyrobiłam, daję, a ten do mnie "a ja chcę fakturę bez numerów, ma pani obowiązek mi taką wystawić". "Oczywiście, nie ma problemu, tylko nie możemy teraz użyć tej karty, musi mi pan podać NIP". Tutaj była kolejna mała kłótnia, bo pan chciał koniecznie użyć karty (rabaciki się nabijajo przecież!), musiałam powoli i wyraźnie wytłumaczyć dlaczego jest to fizycznie niemożliwe. Dobra, udało się, wystawiłam fakturę, hura, pójdzie sobie. Jeszcze tylko trochę marudzenia że ja go nie będę prawa uczyć i on sam wie jaką chce dostać fakturę, tłumaczenie różnicy między kartą na punkty i kartą BT, poszedł. Ulga. Wrócił za 10 sekund i spytał co z tymi papierosami które chciał kupić. Hę? Musiałam nie usłyszeć między jednym fochem a drugim. "Przepraszam, zapomniałam. Obsłużyć teraz pana poza kolejnością?" "Teraz to już nie chcę". :( Najpierw pana zdenerwowałam, a teraz biedak jeszcze nawet nie może zapalić.

I jeszcze taki mały szczególik, dzięki któremu nie trafił mnie tam szlag i przez cały czas obsługi byłam przemiła i przeprofesjonalna: Fakturę wystawiałam na jakąś kancelarię prawniczą. A ja śmiałam pana pouczać o przepisach :(

sklepy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (197)

#10208

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszłam do kwiaciarni kupić mamie kwiaty na Dzień Matki. Kiedy weszłam było tylko 2 klientów. Pierwszego pani szybko obsłużyła i przyszedł czas na drugiego.
Był dość młody (ok. 19 lat) i chyba nie znał się na tym, bo kiedy sprzedawczyni zapytała się jaki chce bukiet powiedział że nie wie i że ma być jakiś taki na dzień matki za 60zł. No to ona zaczęła robić. Brała róże, ozdoby, siateczki, wszystko przystrajała i ogólnie ciężka robota no bo za 60zł to oczywiście wielki, piękny i świecący. Pan przyglądał się całej tej "operacji" więc jakby co, to mógłby coś powiedzieć np. nie ten kolor, albo nie takie kwiaty. Ale on cały proces przygotowania tylko się patrzył.

Kiedy kwiaciarka skończyła, położyła na ladzie bukiet i powiedziała cenę, on stwierdził, że nie podoba mu się kolor róż i ozdób i on za niego nie zapłaci, po czym szybko wyszedł ze sklepu i pobiegł (jakby bał się że będzie go ktoś gonić) na przystanek autobusowy.

Ja tak jeszcze chwilę stałam bo zatkało mnie, zresztą sprzedawczynię też. Jakby tak ludzie byli trochę bardziej rozgarnięci...

mała kwiaciarnia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 402 (518)
zarchiwizowany

#9493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tyle o tych babach w autobusach i tramwajach, że dorzucę też swoją opowieść.
Na wstępie powiem, że lubię "nietypową" muzykę, bo Piotra Rubika.
No więc na święta Wielkanocne jak co roku jechałam do babci. Nikt nie mógł mnie zawieść, więc pojechałam tramwajem. W tramwaju założyłam słuchawki i spokojnie jechałam. Spokojnie do czasu, gdy weszła do tramwaju jakaś kobieta. Skasowała bilet i usiadła dwa siedzenia przedemną. Niestety moje słuchawki są trochę krótkie i jak siedzę i poruszę nogą, to czasem kabelek wypina się od komórki, no a jak odłączę kabel to muzyka leci z głośników. No więc jadę i na nieszczęście kabel wypadł z komórki więc muzyka poszła na głos. Ja szybko wyciągam telefon z kieszeni z zamiarem podłączenia spowrotem słuchawek. Gdy je podłączyłam po krótkiej chwili, wyżej wspomniana pani zaczęła do mnie gadać uniesionym głosem, że "Jak to ja mogę tak słuchać muzyki na cały tramwaj", że "inni chcą jechać w spokoju a nie słuchać tej muzyki", że "jak to ja mogę słuchać tak kiepskiej muzyki, przecież Rubika to się słuchało 5 lat temu" i coś dalej w tym stylu.
Strasznie się wściekłam i już miałam jej coś powiedzieć, gdy dotarło do mnie, że takiemu babsztylowi nic nie wytłumaczysz. Tak więc, gdy skończyła nawijać odwróciłam się do szyby i zrobiło mi się strasznie przykro. Zaczęłam trochę płakać, że znowu spotykam się z krytyką i wyśmianiem mojego gustu ( a ja niestety mam oczy w bardzo mokrym miejscu). Na szczęście babsztyl tego nie zauważył. I tak przez wredną babę miałam schrzaniony dzień

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (32)
zarchiwizowany

#8045

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na stację przychodzi facet ok.40-45 lat. Idzie do kasy, Mówi numer dystrybutora a po usłyszeniu ceny daje kasjerowi kartę. Po poproszeniu o PIN donośnym głosem mówi 6832.

orlen

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (31)

1