Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sp911

Zamieszcza historie od: 25 marca 2011 - 20:40
Ostatnio: 18 stycznia 2018 - 0:14
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 226
  • Komentarzy: 104
  • Punktów za komentarze: 416
 

#26053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sklepie o którym niegdyś pisałem zmieniła się właścicielka. Ona sama w nim pracowała.
Była bardzo równą kobitką, żartobliwą i towarzyską. Bardzo fajnie się rozmawiało.
Historia będzie o numerze, jaki odwaliła. Byłem jego świadkiem, byłem wtedy również sam z [K]ierowniczką w sklepie, tak żeby sobie z nią pogadać.

Przychodzi do sklepu facet typu "Czyśćcie mi buty" , rzuca na ladę 10 zł i nie odrywając wzroku od telefonu, którym się bawił rzucił krótkie i chamskie:
[F]: Mleko, tylko to najlepsze jakie masz (przeszedł na ty), bo ja gówna nie pije.
[K] wyrwała podwójną kartkę z zeszytu, nabazgrała coś na niej i postawiła przed klientem.
Po minucie zabawy telefonem, [F] zorientował się że mleka jeszcze nie dostał. Odwrócił się w stronę lady, zapewne by nawrzeszczeć na [K] i... co zobaczył?
Kartkę z napisem "Dla chamów SAMOOBSŁUGA!"
[F] zaczął się drzeć, że jak ta można, że jest głupią krową i że on tu więcej nie przyjdzie.
[K]: I dobrze, na co mi tacy klienci?

Od tamtej pory szanuję Panią Martę bardziej niż jakiegokolwiek kierownika sklepu spożywczego.

sklepy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 701 (743)

#24326

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając okrutną historię Hellraisera, przypomniał mi się incydent sprzed kilku lat.

Moi znajomi studiowali prawo. Na czy po 3 roku, nieważne, mieli obowiązkowe praktyki. Jedna z dziewczyn trafiła do prokuratury, gdzie miała porządkować akta spraw. Wśród nich znalazła jedną "ciekawą" sprawę:

Został zatrzymany pedofil. Trafił do więzienia, na szczęście nie udało się go wybronić. Jak wiadomo w więziennej hierarchii pedofile są chyba najniżej, łącznie z mordercami dzieci. Kilka dni później znaleziono pedofila w jednym z pomieszczeń z moszną przybitą do stołu zardzewiałymi gwoździami.

Nasuwa się jedno pytanie - skąd więźniowie mieli gwoździe..?

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 818 (922)

#24323

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Padły słowa, że moje opowiadania straciły na piekielności. Co prawda nie wszystkie historie z ratownictwa da się tu opisać, ale - zgodnie z wolą ludu- upiekielniam się dzisiaj.

Często wola sądów i logika nie idą ze sobą w parze...
Pół biedy, jeżeli ktoś dostanie po tyłku finansowo - pieniądze to nie wszystko. Gorzej, jeżeli bezmyślność urzędników odbija się w sposób drastyczny na zdrowiu fizycznym i psychicznym obywateli.
Dramat zaczyna się, kiedy przez krótkowzroczność dorosłych cierpią ci, którzy bronić się sami nijak nie mogą: dzieci...

Dziś o jednym z bardziej dramatycznych wyjazdów, jakiego doświadczyłem.
Najpierw kilka słów o okolicznościach.
W wiosce, nieopodal mojego miasta, żyła sobie dziewczyna.
Od rozrywek nie stroniła, szybko też odkryła, że człowiek jest istotą rozdzielnopłciową.
Zaszła. Urodziła. I zostawiła śliczną córeczkę w szpitalu.
Ze szpitala dzieciątko odebrała babcia, która uczyniła z wnusi oczko w głowie. Karmiła, ubierała, rozpieszczała w miarę możliwości...
Wydawało się, że mała znalazła druga szansę na normalne życie.
Matka (w biologicznym sensie słowa) początkowo w ogóle nie odwiedzała córeczki. Bo i po co? Mieszkała w melinie na wsi, z konkubinem i jego braćmi.
Co dzień imprezy, wóda, rozrywka... Kto by tam pamiętał o swoich 23 chromosomach zostawionych jak zbędny bagaż?
Ano sąd pamiętał...
Najpierw orzekł, że matka ma prawo widywać córkę. To widywała. Czasami.
Potem, wyrokiem nieomylnym, dziecko było oddawane matce na weekend, tydzień, wreszcie dwa tygodnie.
Aż pewnego wieczoru, kiedy skończyła cztery latka, zaszła konieczność wezwania nas...

Dyspozytorka, naprawdę mądra dziewczyna, odbierając telefon nagle pobladła.
Wysłuchała prośby babci o radę: czy jest jakaś maść, którą można zatamować krwawienie z dróg rodnych u dziecka...
Babcia nie chciała karetki. Płakała, prosiła, argumentowała, że bandyci z meliny spalą jej mieszkanie...
Na szczęście, nasza dyspozycyjna wydobyła z niej adres.
I tu zaczął się problem... Kto pojedzie?
W takiej sytuacji nie obowiązywała kolejka.
Musiał pojechać najstarszy, najbardziej doświadczony i odporny...
Zgadnijcie, na kogo trafiło?
To był pierwszy raz, kiedy żałowałem, że tyle czasu już pracuję...

Jedziemy. Mieszkanie w bloku. Ale cały czas mamy nadzieję, że może to nie to...
Wchodzimy, mijamy zapłakaną starszą panią.
Ten obrazek, który ujrzeliśmy, mam na stałe wypalony w mózgu...
Na kanapie, na białym szlafroku leży bladziutka, spokojna dziewczynka. Od bieli wyraźnie odcina się spora plama krwi. Na udach widoczne zasinienia w kształcie męskich rąk...
Gdyby sprawca tego widoku był na miejscu, ani chybi cały zespół skończyłby karierę w ratownictwie... Za kratami.
Wezwany policjant też blady. Pyta, czy mają jechać po sprawcę...
Nie byłem pewny - wzięliśmy dzieciaka do szpitala.
Tam konsultacja ginekologa i pediatry i - niestety - potwierdzenie strasznej diagnozy.
Po pięciu minutach do wioski gnało na sygnale wszystko, co policja w mieście mogła wystawić, łącznie z radiowozami wycofanymi już ze służby.
Dojechali. Rozpędzili imprezę. Skuli bydlaka i przywieźli do aresztu.
A potem zaczęła się szopka.

Stary wyga i kryminalista, wiedział doskonale, co mu grozi. Toteż zaczął udawać świra...
I tu objawia się elementarne poczucie sprawiedliwości sił wyższych.
Najpierw zażądał psychiatry.
I trafił do kolegi, który tego feralnego dnia też miał dyżur w innej karetce...
I który wiedział doskonale, kto zacz i że symuluje.
Potem wezwał karetkę do aresztu.
Pojechałem ja...
Na koniec wezwał jeszcze raz, przed przeniesieniem do więzienia. Że nerwy, że trzęsie... Nic dziwnego.
Do kompletu, odwiedził go trzeci z ówczesnych dyżurantów...
Podał leki na uspokojenie i poradził, żeby nie spał na brzuchu...
Finał historii jest w sumie dość szczęśliwy dla ludzkości.
Po osadzeniu w więzieniu, po kilku tygodniach odnotowano samobójstwo więźnia poprzez powieszenie... Inni osadzeni widać nie mieli takich skrupułów, jak sąd...
Tylko...

Nie mogę zrozumieć, jakim trzeba być bezmózgiem, żeby, widząc całokształt sytuacji, porzucenie dziecka przez "matkę", wreszcie to, że babcia zgłaszała już dwa lata wcześniej podejrzenia molestowania dziecka, oddać bezbronnego malucha do gniazda zwyrodnialców?
I czy trzeba tragedii dziecka, żeby sąd wyszedł poza ramy definicji "matka" i "ojciec"?
Pewnie tak... Ale nie jestem sędzią. Na szczęście...

służba_zdrowia

Skomentuj (216) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2683 (2741)

#22285

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Akurat byłem we Wrocławiu, zmuszony wyjazdem do lekarza. Z racji tego, że się szybko uwinąłem, postanowiłem pojechać do galerii handlowej.

Jadę tramwajem jak gdyby nigdy nic, podkreślam że ewentualnych okupantów miejsc wieku starczego było wielu, jednak nikt mnie nie upomniał widząc moje kule. Wtem na jednym z przystanków wpadł jakiś [m]oher-komando. Odznaczał się wielkim krzyżem zawieszonym na szyi, już zły znak. Podeszła do mnie i przywitała się krzycząc "Szczęść Boże" na cały tramwaj i prosząc mnie o ustąpienie miejsca.
[J]a -Przykro mi, jestem niepełnosprawny i nie mogę ustać, proszę to zrozumieć.
[m] - Ja jestem stara, nogi mnie bolą!
[J] - A ja na swoich w tramwaju nie ustoję.
[m] - Ja też jestem schorowana!
[J] (pokazując na znaczek na szybie przedstawiający wózek inwalidzki) - Widzi to pani? To jest oznaczenie miejsc, na których ludzie tacy jak ja mają prawo siedzieć.
[m] - A gdzie niby jedziesz?!
[J] - A co to panią interesuje?!
[m] - Bo jak nie jedziesz do kościoła, to ci się nie należy!
Mój wyraz twarzy przypominał po tym zdaniu karpia.
[J] - I tak pani nie ustąpię.
[m] - Ty okultysto! Przeklinam cię, niech na ciebie łaska boska nigdy nie zstąpi!!!

Tak sobie teraz myślę, czy nie była to słynna "Szczęśćboże" z opowieści naszego dzielnego ochroniarza (SS). Tylko nie wiem czy miasto się zgadza...

komunikacja miejska

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 734 (832)

#22422

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Myjemy z moją Mamą podłogę, ponieważ ma pojawić się ksiądz po kolędzie.
- Mamusiu, czy ty naprawdę wyobrażasz sobie że ksiądz będzie sprawdzał czystość podłogi w hydroforni? - zapytałam kiedy robota zaczęła się robić coraz bardziej absurdalna.
- Nie gadaj, mopuj! Dobry mop to życie możne uratować! - odpowiedziała moja Mama. I miała rację.

Cofnijmy się o trzy lata. Moja Mama była wtedy kasjerką w niewielkim supermarkecie, a na drugi etat jego sprzątaczką.

Zmiana zakończyła się jakiś czas temu i w sklepie została tylko ona i kierowniczka zmiany, pani Krysia - kobieta po pięćdziesiątce, z wyglądu i figury wyglądająca jak wielki pomidor w czarnej peruce.

Mama myła podłogę. Jako że panie sprzątające miały do dyspozycji tylko zwykłego mopa, a sala jest dość duża postanowiły ułatwić sobie pracę - używały małego urządzonka do opryskiwania grządek. Pryskały gorącą wodą z płynem do mycia szyb, przecierały mopem i hajda dalej.

Kierowniczka podliczyła utarg, spakowała go w stalową kasetkę i wyszła, żeby zanieść go do biura, znajdującego się w sąsiednim budynku.

Gdy dzielnie brnęła przez zamarznięty parking, podbiegł do niej młody chłopak w bluzie z kapturem. Domyślacie się po co, prawda?

Pani Krysia zarobiła cios w brzuch, a złodziej ruszył do ucieczki przez parking z całodziennym utargiem.

Żeby dobiec do bramy, nasz przedsiębiorczy młody dżentelmen musiał przebiec przez spory kawał parkingu i minąć drzwi marketu. Z tych ostatnich, wyłoniła się zwabiona wrzaskiem kierowniczki moja Mama, która widząc co się dzieje, ruszyła na niego z mrożących krew w żyłach okrzykiem, w którym tętniło echo jej kozackich przodków!

Wyobraźcie sobie uzbrojona w opryskiwacz do roślin i mopa, pięćdziesięcioletnią kobietę w niebieskim fartuszku, jak wyskakuje zza rogu na krzepkiego nastolatka. Od razu widać że jego losy były przesądzone.
Jakkolwiek cios mopem tylko nim zachwiał (i złamał solidne drewniane akcesorium) o tyle gorąca woda z płynem do szyb pryśnięta w oczy zamroczyła go do tego stopnia że oblodzony grunt uciekł mu spod nóg i zarył on twarzą w chodnik.
Obkładany resztką mopa przez 30 lat starszą kobietę (a masz! a masz!) próbował jeszcze uciekać z pieniędzmi, jednak uniemożliwiła mu to pani Krysia, rzucając się na niego całym swoim 120 kilogramowym ciężarem.

I cóż, kawaleria zawsze przybywa ostatnia, prawda? Dopiero w tym momencie na scenę wkroczyli panowie pilnujący sąsiedniego magazynu. W sumie nie można mieć im za złe, bo kawałek do przebiegnięcia mieli.

Złodziej doczekał przyjazdu policji, a mop?

A mop do dziś leży na widoku w sklepie, z odręcznie wypisaną karteczką "złodzieju, pomyśl dwa razy!".

Pamiętajcie dziewczyny: nie karate, ale ściera, zrobi z ciebie bohatera.

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1204 (1320)

#22452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chińska restauracja w jednym ze śląskich miast.

Strona internetowa jak się patrzy, ceny przystępne. Postanowiłem zamówić sobie coś do jedzenia - angina mnie rozłożyła (dopiero 2 dzień antybiotyku, więc na dzisiejszą aurę pogodową nie ma sensu się narażać), bo w lodówce pusto jak w głowie pewnej pani Joli R. Wybrałem sobie z ich obszernego menu pozycje pt. "wieprzowina w 5 smakach", "mini sajgonki" i "banan w cieście". W sumie ok 26 zł. Na stronie internetowej jak byk - dowóz od 25 zł w mieście. Myślę ok. (knajpa oddalona o jakieś 900 metrów od domu, a i tak nigdy w niej nie byłem, jakoś nie było okazji).

Dzwonię.

[Ch]- Chińczyk
[j] - ja

Ch: Co?
j: Czy to restauracja "żółty śnieg" (nazwa zmieniona)
Ch: Da .
j: Chciałem zamówić (i tu sypie się lista życzeń).
Ch: Tajgon nie ma, banan nie ma.
Myślę, ok... trudno.
j: To zamiast sajgonek wezmę te krewetki w cieście, a zamiast banana tego ananasa w sezamie
Ch: Krewetka nie ma, ananat nie ma.
j: A co jest?
Ch: Wtytko.
Już zaczynam się wkurzać, bo samej tej wieprzowiny mi nie przywiozą - kosztowała 16 zł. Pomyślałem - trudno wezmę jeszcze kurczaka słodko-kwaśnego (14 zł), to będę miał na później (napromieniuję w mikrofali).
j: To poproszę jeszcze tego kurczaka w sosie słodko kwaśnym.
Ch: Dobde.
Łooo, coś w końcu jest !
j: To wszystko.
Ch: Nie pdywiezie
j: Czemu?
Ch: Za mało.
j: Przecież przywóz od 25 zł.
Ch: Bedyna drogo, od tydietdi piet.
W myślach już się przejadłem tym ich jedzeniem.
j: To co za te 5 zł mogę dokupić ?
Ch: Jete jeden kutak.
j: Nie chcę, bo to za drogo.
Ch: My dolitamy za opakowanie po zloty! Panu opłaca dwa kutaki do jednego.
Ja już sfrustrowany jak nie wiem. Ale wpadłem na coś genialnego - puszkowana herbatka z żeń-szeniem za 3 złote w menu.
j: Herbatkę z żeń-szeniem. To już jest 35 zł.
Ch: Jak chce pan. Ale nie mytli w ogóle. Nie opłaca!
j: Trudno. Proszę wieprzowinę, kurczaka i herbatkę z żeń-szeniem.
Ch: Gdzie pdywiec?
j: Zarąbista 323.
Ch: Nie ptywiode.
j: Czemu?
Ch: Nie wiem gdie to jest. Ale sprawde na gogle!
j: To jest na wprost od was. Pierwszy dom z 3 (takie mam osiedle, że są stare familoki, obok tego kilka nowych domów i w jednym z nich siedzę ja. Reszta działek czeka na zabudowę).
Ch: Nie ptyjade bo da daleko.
j: Ale to jest niecały kilometr od Was!
Ch: Nie i koniet! Pan dpiedala! - I tu trzask słuchawki.

Kojarzy mi się to trochę z kabaretem ani mru mru :) Jedno jest pewne: przy takim stosunku do klienta i zapale do pracy długo nie pociągną.

gastronomia

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 925 (979)

#20314

przez (PW) ·
| Do ulubionych
DZIĘKUJEMY!

Wygląda na to, że dzięki waszym głosom wygraliśmy. Gratulujemy, ta statuetka jest waszą nagrodę i wam ja dedykujemy.

Walka skończyła się. Początek był taki,że oni mieli Oni mają 52% głosów, my 40%, dzisiaj jest 62% dla nas, 34% dla nich. ABSOLUTNIE NIE WYSYŁAJCIE JUŻ smsów! Wyniki i gala w przyszły czwartek, nagrodę na pewno wam pokażemy

Ekipa Piekielnych.pl jeszcze raz dziękuje

Internet

Skomentuj (115) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -663 (1315)

#22056

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja sprzed kilku lat, gdy miałem 19 lat.
Piekielność i głupota(między innymi moja), która prawie mnie zabiła i piekielność, która uratowała mi życie.

Dwa dni przed studniówką. Moja klasa chciała mieć na studniówce alkohol(ja przez sytuację sprzed kilku miesięcy nie piłem), ale oficjalnie alkoholu być nie mogło więc trzeba było jechać wcześniej, porozmawiać z kelnerami. Sala za miastem, ja pojechałem tylko dla towarzystwa z dwoma kolegami i dwiema koleżankami. Sprawa załatwiona, dogadana z obsługą, alkohol mieliśmy w bagażniku, można już teraz zostawić, jest ok. Ale znajomi stwierdzili, że jedną butelkę chcą opróżnić od razu, a skoro nie piję to poprowadzę w drodze powrotnej. Z jednej butelki zrobiły się trzy i pojawił się problem. ([J] – Ja, [WS] – Właściciel samochodu, [K] – Koleżanka)

[J] Okej, dawaj kluczyki i wracamy.
[WS] Spoko, ja pojadę.
[J] Nie odwalaj, przecież piłeś, zresztą już wcześniej mówiliśmy, że ja poprowadzę.
[WS] Nie będziesz kierował mojego auta, prawie nic nie wypiłem, a jak się nie podoba to wracaj pieszo.
[K] Wojtek daj spokój, przecież normalnie wszystko ogarniamy, a auto jest jego więc jak chce jechać to niech jedzie.
[WS] Wsiadaj na tył, albo idź pieszo.

Do miasta 5 kilometrów, do mojego domu jeszcze drugie tyle, środek stycznia i w przeciwieństwie do tego roku pełnia zimy. Wsiadłem, na tylne siedzenie, środkowe miejsce, między dziewczynami. Pojechaliśmy.

Obudziłem się w szpitalu. Każda próba najmniejszej zmiany pozycji powodowała silny ból. Moi rodzice poszli po lekarza. ([J] – Ja, [L] – Lekarz, [O] – Ordynator, [P] – Pielęgniarka)

Nastąpiła seria standardowych pytań, czy wiem jak się nazywam – wiedziałem, gdzie jestem – wiedziałem, jaki dziś dzień – zła odpowiedź, dlaczego się tu znalazłem – nie wiedziałem.
[L] Brał pan udział w wypadku samochodowym.
[J] Coś mi świta… A co z innymi?
[L] Nie mogę udzielać takich informacji. Porozmawiajmy o pana stanie zdrowia, ma pan złamaną lewą rękę i trzy żebra, ale to nic groźnego. Gorzej z pana lewą nogą, możemy być zmuszeni ją amputować.
[J] Co!? Nie zgadzam się!
[L] Ta doba będzie decydująca.

Następnego dnia.
Do pokoju wszedł wcześniejszy lekarz oraz ordynator. W trakcie rozmowy wpadłem w panikę, stąd niecenzuralne wyrażenia.
[O] Witam, nazywam się XXX i jestem ordynatorem tego oddziału. Mam dla pana złą wiadomość. Nie uda nam się uratować pańskiej nogi. Musimy ją usunąć.
[J] Nie!
[L] Kończyna…
[J] Jaka, k*rwa, kończyna? To jest moja noga, a nie jakaś j*bana, bezosobowa kończyna.
[O] Jeśli nie amputujemy Ci nogi umrzesz.
[J] Nie dam sobie uciąć nogi!
[O] Jechaliście w pięcioro, troje nie żyje, więc masz cholernie dużo szczęścia, że stracisz tylko nogę.

Wiadomość o śmierci przyjaciół mnie zatkała. Po chwili milczenia podsunął mi zgodę na operację do podpisania.

[J] Jest pan pewien na 100%, że umrę?
[O] Na 95%.
[J] Więc nie podpiszę. Zwalczę to i przeżyję.
[O] Dobrze, do widzenia.
[L] Przecież nie możemy tego tak zostawić.
[O] Nie miałem jeszcze samobójstwa na oddziale, to może być ciekawe.

Ordynator napisał coś na mojej karcie przy łóżku i wyszli.

Następnego dnia.
Ból nogi stał się nie do wytrzymania. Użyłem tego brzęczyka przywołującego pielęgniarkę.
[J] Niech mi pani da coś na ból.
[P] Nie mogę.
[J] Dlaczego!?
[P] Niech pan zaczeka, przyprowadzę lekarza.
Przyprowadziła ordynatora.
[J] Boli mnie!
[O] Wiem.
[J] Więc czemu nie dostanę nic na ból?
[O] I tak umrzesz. Po co mam marnować leki?
Wyszedł.
Ból był co raz silniejszy, kilka godzin po ostatniej rozmowie podpisałem zgodę.

Skomentuj (88) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1061 (1157)

#21753

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja historia nie jest jakaś przednia, ale postanowiłem się nią podzielić.

Chodzę do LO, urodziłem się z mukowiscydozą (nieuleczalna choroba, chorzy żyją średnio po 20-30 lat). Z tego powodu leczyłem się i mieszkałem w Austrii stad ja i moi rodzice biegle mówią po niemiecku. W LO jak to w LO, sporo uczniów większości nie znam. Ja raczej jestem rozpoznawalny, ze względu na maseczkę. Zwykła zielona maseczka, jaką noszą chirurdzy podczas operacji. Noszę ją wszędzie w zamkniętych pomieszczeniach. Także w szkole.

Pewnego zwykłego dnia, wracam ze szkoły, pogoda nie dopisuje, a że do autobusu 30 min to postanowiłem schować się do galerii handlowej obok przystanku. Oczywiście maseczka, ludzie dziwnie patrzą. Szczególnie jakiś cwaniakowy koleś ze swoja blachara. Przywykłem do takich reakcji wiec olałem to.

Nagle dostaje telefon od kolegi z Austrii, gadałem z nim po niemiecku, rzecz jasna, co także przyciąga uwagę. Dlatego szybko chciałem zakończyć rozmowę i później oddzwonić. Natychmiast po zrobieniu tej czynności, wyzwiska tego cwaniakowatego kolesia typu "je****e szwaby, na ch*j na maseczka, wy**bac ci?". Wystraszyłem się. Ja niski i chudy, do tego ledwo chodzić mogę i nie mam siły na nic, przeciw kolesiowi który pewnie kilka razy obił ryj. Oddaliłem się. Niestety ten koleś nie ustępował, a ta jego blachara tylko go prowokowała. Dalsze teksty, podchodził coraz bliżej itd.
Odezwać się nawet nie moglem bo darli się do mnie cały czas.
W końcu podszedł i mnie popchnął. Od razu się wywaliłem.

I tutaj punkt kulminacyjny, podbiega kilku dresowatych chłopaków biorą kolesia, butują, biją itd. Ludzie się patrzą, a ja jestem w lekkim szoku. Patrzę na kolesia cały we krwi, pobity itd. Nie był się nawet w stanie odezwać.

Okazało się ze te "dresowate chłopaki" to klasa sportowa z mojego LO, którzy doskonale mnie znają choć ich pierwszy raz widziałem :) Po wszystkim zaproponowali mi nawet odwózkę do domu i kazali się w razie takich problemów kontaktować.

Dziwi mnie fakt, iż wszystko działo się przy głównym wejściu do galerii, a jakiejkolwiek ochrony nikt wtedy nie widział.

galeria

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1052 (1086)

#21649

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowiem wam, jak to kiedyś zostałem wezwany do pokoju dyrektora w którym był psycholog, rodzice, ksiądz, pedagog, wychowawca oraz szkolna pielęgniarka(!)

Było to w 2 klasie liceum, w tamtych czasach lubiłem pograć w Counter-Strike′a, więc założyłem swój serwer, który cieszył się nie mała popularnością, w tym wielu graczy było ze szkoły. Jako że był serwer, to również posiadał swoje forum, osoby ze szkoły się znały, każdy wiedział np. że jakiś tam nick to Paweł z 2m, itp. Forum miało zarejestrowanych ponad 1000 użytkowników, z czego większa połowa była aktywna.
Do rzeczy.

Po tym wezwaniu wchodzę do gabinetu, widzę podśmiechujących się rodziców i w pełni poważnych [d]yrektora, [p]sychologa, [k]siędza, [w]ychowawce, [pe]dagoga i [s]zkolną [p]ielęgniarkę.

[D] Skuty, usiądź proszę.
[Ja] WTF? O co chodzi? coś się stało?
[Pe] Tylko spokojnie, sądzimy z dyrektorem, że masz bardzo zły wpływ na uczniów naszej szkoły, oraz zaburzenia emocjonalne.
[Ja] Że co proszę?
[D] Od jakiegoś czasu monitorujemy twoją stronę internetową, analizujemy twoje wypowiedzi oraz łączymy je z zachowaniem uczniów.
[Ja] Tzn?
[Pe] Propagujesz satanizm, pornografię, piszesz bardzo wulgarnie, naśmiewasz się z innych religii, dużo ludzi podłapuje twój tok rozumowania, szerzy się w szkole antysemityzm, itp., itd.
[Ja](śmiejąc się już) Za przeproszeniem, ale czy wy jesteście poważni? Jaki satanizm, antysemityzm?
[D] Podejdź na chwile, pokażę Ci. Pokazuje różne posty z forum.

Tutaj dodam że owszem, na forum były różne rzeczy, od awatarów z cyckami, po różne inne takie obrazki w dziale humor. Często pisaliśmy teksty typu AVE SATAN, AVE KROKIET, AVE ŻYRANDOL, itp, moje propagowanie satanizmu było tłumaczone diabłem w awatarze. Ok, był diabeł, tylko że ten diabeł nad sobą miał napisane Manchester, a pod sobą United. Pornografia tłumaczona była awatarami czy sygnaturami uczestników z piersiami. Społeczność tego forum była mocno specyficzna, dużo humoru, patrzenie na wszystko z wielkim dystansem, nikt na nikogo się nie obrażał jak padło jakieś obraźliwe słowo, każdy wiedział kiedy to humorystyczne, a kiedy poważne, (takich było bardzo mało).

[D] Widzisz teraz co robisz źle?
[Ja] Panie, ja nie odpowiadam za to co użytkownicy piszą, każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, wierzyć, utożsamiać się z kim chce oraz z czym chce.
[P] A ta gra w która gracie, to jest gra o zabijaniu, powiedz mi co czujesz gdy zabijasz? Radość? Smutek?
[Ja] (wybuchłem psychologowi śmiechem prosto w twarz, nie mogłem się już powstrzymywać) Panie, daj pan spokój, co to w ogóle za pytanie? W ogóle o co wam ludzie chodzi?
[D] Twoje postępowania psują wizerunek szkoły, ci wszyscy co grają w tą twoją grę, zaczęli mieć słabsze stopnie, spóźniają się na lekcje, itp.
[Ja] I to niby moja wina? Ja jakoś nie zauważyłem żebym miał gorsze oceny czy się spóźniał, skoro to moja wina to sam powinienem tego doświadczyć?
[D] Ty jesteś inny, masz nad nimi władzę i oni cię będą słuchać.
[Ja] Czy wy w ogóle siebie słyszycie? Zaraz mnie do jakieś sekty przypiszecie.
[K] To już jest jakby mała sekta.
[D] Chcesz porozmawiać z panem psychologiem na osobności?
[Ja] Nie.
[D] Ale on ci pomoże, warto spróbować.
[Ja] W czym mi ma pomóc?
[D] Z twoimi zaburzeniami osobowości, dojdziecie do źródła twojego zachowania.
[Ja] Szczerze? Ja nie mam zamiaru tego już słuchać, nie interesują mnie wasze brednie, wyrzucicie mnie ze szkoły? Proszę bardzo, przynajmniej wiem kto w tej szkole pracuje i uczy.
[W] Skuty, uspokój się, nikt cię nie wyrzuci ze szkoły.
[D] Martwimy się o naszych uczniów, masz wyłączyć tą twoją stronę internetową oraz grę, wtedy uczniowie wrócą do normalności.
[Ja] Panie dyrektorze, pan myśli że wyłączenie mojego serwera coś zmieni?
[D] Tak, uczniowie już nie będą grać.
[Ja] Mogę coś panu pokazać?
[D] Tak proszę.
Pokazałem mu najpopularniejszą wyszukiwarkę serwerów w CSie, wtedy było tam grubo ponad 50tys serwerów.
[Ja] I co? Będzie pan chciał, żeby każdy z tych 50tys serwerów został wyłączony? Że jak ja wyłączę swój, to ludzie przestaną grać?
[D] To wyłącz go i będzie lepiej dla wszystkich.
[Ja] Ja nic wyłączał nie będę, na moim serwerze grają ludzie z całej Polski, nie tylko ze szkoły.
[D] Ale możesz zniszczyć komuś przyszłość jak się uzależni od gry, bo gry o zabijaniu uzależniają, mogą też wychować morderców.
[Ja] Jak ktoś jest słaby psychicznie, żeby się uzależnić od gry, to i tak się uzależni, nieważne czy na moim serwerze czy na innym.
[D] Masz go wyłączyć jeszcze dziś!
[Ja] Nie, wychodzę, do widzenia.

Wyszedłem z gabinetu, rodzice moi strasznie się uśmiali, dyrektor jeszcze wygłosił 2x apel na temat tej sytuacji, zwołał nawet zebranie rodziców, na którym wygłosił sporo bzdur, typu że rodzice mają zakazać swoim dzieciom korzystać z internetu bo tam pełno porno i satanizmu. Ja byłem bardzo często wzywany do dyrektora, z pytaniem dlaczego nadal mam włączony serwer i forum. Dostałem naganę, zachowanie miałem obniżone i ogólnie nie byłem lubiany w szkole przez grono pedagogiczne, co czasami miało wpływ na oceny, częste pytanie, itd. Serwer stał aż do ukończenia szkoły. Gdy odbierałem świadectwo, dyrektor powiedział, że ma nadzieję na lepsze czasy w szkole.

Ja do dziś się z tego śmieje, zresztą jak wszyscy ze szkoły.

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 848 (1010)