Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

tobijasz

Zamieszcza historie od: 7 lipca 2015 - 9:37
Ostatnio: 9 grudnia 2015 - 12:52
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 1298
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 0
 

#69455

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o tym, że czasem lepiej nie wiedzieć za dużo.
A było to tak:

Kilka lat temu moja babcia, z powodu pogarszającego się stanu zdrowia (rozwijający się Alzheimer), zaczęła wymagać coraz większej opieki. Na początku zapadła decyzja o przeprowadzeniu babci do domu moich rodziców. Nie był to problem, dom duży, mama już w tym czasie na emeryturze, miała więc dość dużo wolnego czasu i mogła się babcia zajmować przy wsparciu reszty rodziny.

Niestety, Alzheimer ma to do siebie, że jak to mówią "im dalej w las tym więcej drzew" i stan babci cały czas się pogarszał. Sama opieka nie była problemem, ale babcia wymagała dość częstych odwiedzin lekarza i różnych leków na receptę, po którą to trzeba był latać do przychodni. Moja mama, jako osoba światowa, przeprowadziła research w internecie i dowiedziała się, że najlepszym wyjściem będzie zgłoszenie babci do hospicjum. Babcia była u nas w domu, ale niejako pod opieką hospicjum - czyli całodobowa możliwość wezwania lekarza gdyby coś się działo, recepty dostępne od ręki w sekretariacie tego hospicjum. I rzeczywiście!! Lekarze okazali się mili i kompetentni, nie było problemów z lekami - istna sielanka. Moja babcia pozostawała pod opieką hospicjum i rodziny aż do śmierci.

I gdzie tu piekielność? Przyznam iż sami myśleliśmy że nigdzie... ale jednak.

Po śmierci babci, mama dostała dokumentację z tego hospicjum i niestety ją przejrzała. Okazało się że zatrudnione tam pielęgniarki są ninja! Przez bite dwa lata przychodziły do nas 3 razy w tygodniu! Myły moją babcię! Obcinały jej włosy i paznokcie! Dbały by nie pojawiały się odleżyny! Prowadziły nawet naukę dla rodziny jak zajmować się chorym! I powiem wam, że chyba piekielna w tym wszystkim jest moja rodzina, bo nikt ich nie zauważył.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 636 (690)

#68935

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z cyklu zabawy z kurierem.
Rzecz działa się trzy lata temu - kilka dni po naszym ślubie.

Moi koledzy (znam ich jeszcze z podstawówki) jako przedstawiciele płci kompletnie nie znającej się na kupnie prezentów, zgłosili się do mojej jeszcze wtedy nie małżonki, że chcieliby aby powiedziała im jaki chcemy dostać prezent (podali kwotę jaką chcieli wyłożyć). Po licznych konsultacjach i przemyśleniach, stanęło na dużym komplecie zastawy obiadowej na 12 osób. Niestety, okazało się że komplet "na sklepie" jest niekompletny, ale nie ma sprawy zamówi się nowy. Nawet nas to ucieszyło. Karton z tym był potężnych rozmiarów i bardzo ciężki, a w dodatku zawartość delikatna - lepiej żeby zostało dostarczone bezpośrednio do mieszkania a nie targane na wesele, a potem do domu. Oczywiście, nauczeni licznymi (zazwyczaj piekielnymi) przeprawami z kurierami, poprosiliśmy sklep o zaznaczenie, że dostawa po godzinie 16, ponieważ oboje z Żona pracujemy.

Godzina 9:00 [Ż]ona odbiera telefon od [K]uriera:
K - Dzień dobry, mam dla Państwa paczkę, będę za 15 minut.
Ż - Dzień dobry, niestety to nie jest możliwe ponieważ nie ma nikogo w domu, na przesyłce miało być zaznaczone, że dostarczenie po 16.
K - No jest, ale ja już potem nie będę w Państwa mieście.

Żona została nieco zbita z tropu tym argumentem i zaproponowała, że w takim razie dostawa może odbyć się w dniu następnym, na co otrzymała kolejny argument że [K] ma taką świetną trasę obmyśloną i codziennie tak jeździ. No skoro tak to moja biedna małżonka powalona logiką pana kuriera stwierdziła tylko, że nie wie co zrobić i tu, przebłysk geniuszu!!

K - A gdzie Pani pracuje?
Ż - W mieście obok.
K - To świetnie!! Ja za 30 minut przywiozę Pani paczkę.

Przypominam: porcelana, paczka duża, dobre kilkanaście kilo. Moja żona z wizją przewozu tego dobytku autobusem komunikacji miejskiej nie zgodziła się na to rozwiązanie. Po telefonie do centrali, okazało się że jednak pan Kurier może nam to dostarczyć na nasz adres i to o wskazanej godzinie.

Zdziwił się, że sprawdzaliśmy zawartość paczki przy nim :)

kurierzy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 276 (338)
zarchiwizowany

#68978

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W poprzedniej mojej historii, opisywałem problem który czasem pojawia się gdy chce się skontaktować z kandydatem poszukującym pracy. W komentarzach pojawiły się głosy że wystarczył by kontakt mailowy. Postanowiłem więc dodać historię, która pokazuje dlaczego dobra rekrutacja musi być przeprowadzona "twarzą w twarz".
Historia nie dotyczy mnie ale usłyszałem ją z pierwszej ręki od zaprzyjaźnionej Pani która czasem ze mną współpracuje.
Osoba ta to wysokiej klasy specjalista od szeroko rozumianego HR (kadry, płace, rekrutacja itp.).
Zdarzyło się, nie tak dawno temu, iż mąż owej pani szukał pracy. Bardzo wysokie stanowisko managerskie w zagranicznej firmie dla której rekrutację prowadziła jednak z bardziej znanych firm rekrutacyjnych. Jak wyglądała owa rekrutacja?
Ano Pan mąż po krótkiej rozmowie telefonicznej (około 5 min) otrzymał drogą mailową baterie testów rekrutacyjnych (takie testy są dość częste przy rekrutacji, zazwyczaj są to testy osobowościowe, sprawdzające potencjał managera, jego styl kierowania ludźmi itp.) i kwestionariusz z rożnymi pytaniami dotyczącymi pracy który miał wypełnić. Jak myślicie kto wypełnił owe testy?? Kandydat czy jego żona która jak przypomnę jest fachowcem w tego typu narzędziach, sama z nich korzysta i zna je bardzo dobrze? Podejrzewam że ktoś w firmie rekrutacyjnej bardzo się ucieszył że znaleźli tak dobrego kandydata.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (198)
zarchiwizowany

#68964

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zawodowo zajmuję się rekrutacją pracowników.
Piekielność spotykana u osób młodych (choć nie tylko).
Kandydat przysyła mi cv, jest ciekawe więc dzwonię.... raz ... drugi raz.. trzeci... dobra może nie jest w stanie odebrać. Następnego dnia dzwonię raz... drugi raz... trzeci raz .... Choroba no może jest za granicą (wtedy często ludzie nie odbierają - wiadomo koszty). Czekam trzy dni i co? ano tak dzwonię raz....drugi raz... trzeci raz. Człowiek widmo. Pisze maila z prośba o kontakt jeżeli faktycznie jest zainteresowany ofertą. I nagle jest!! jednak ma telefon i dzwoni!! i teraz podsumowanie: [J]a , [K]andydat
J - czemu Pan nie odbierał? kilka dni starałem się z Panem skontaktować.
K - a bo wie Pan, ja nieznanych nie odbieram.
Taaaaa, a pracodawca ma się z nim kontaktować telepatycznie.

Zrobimy dodatek ze względu na komentarze.
1. Mój numer nie jest zastrzeżony ponieważ bardzo zależy mi żeby ktoś do kogo dzwonie a akurat nie może odebrać (co jak najbardziej rozumiem) oddzwonił do mnie.
2. Zdziwili byście się jak wiele osób nie ma włączonej poczty głosowej lub jej nie odsłuchuje.
3. Rekrutacja to mój zawód. Nigdy nie prowadzę jej mailowo (tak teraz pomyślałem że opisze niedługo dlaczego). Rozmowa telefoniczna to pierwszy etap i jest niezbędna.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (214)

1