Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

tova123

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2017 - 11:00
Ostatnio: 15 lutego 2018 - 18:42
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 565
  • Komentarzy: 127
  • Punktów za komentarze: 316
 

#81409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o stypie przypomniała mi ostatnie spotkanie z częścią mojej rodziny.

Moi rodzice mieszkają na wsi. Mają niewielkie gospodarstwo, powstałe z połączenia ziemi, którą mama odziedziczyła po swoich rodzicach, a tata po swoich dziadkach. I o tych ostatnich będzie mowa. A raczej o ich potomkach.

Pradziadkowie mieli trójkę dzieci, których (z wyjątkiem rodziców taty) widywaliśmy jedynie 1 listopada, na cmentarzu, mimo że mieszkali tylko kilkadziesiąt kilometrów od nas. Wizyty te były tradycją odkąd pamiętam. Mama dzień wcześniej piekła ciasto, pół dnia gotowała, żeby przyjąć rodzinę jak najlepiej (mimo że w czasach mojego dzieciństwa było u nas naprawdę biednie; do tego stopnia, że mięso dawała gościom, a sama zjadała tylko ziemniaki).

O ostatniej wizycie wujka i jego żony wiem jedynie z opowieści mamy, ponieważ mieszkam za granicą. Otóż szanowne wujostwo obraziło się na moich rodziców, że tata "do tej pory" nie postawił nowszego pomnika dziadkom. Pretensje miał syn owych dziadków w stosunku do wnuka. Doskonale znając sytuację finansową tego wnuka (przez lata mieszkaliśmy w starym drewnianym domku, dopiero ostatnio rodzice postawili sobie nowy), ponieważ co roku go odwiedzali (zawsze zostawali na obiedzie, czasem wracali następnego dnia). I doskonale wiedząc, że zarówno on sam, jak i jego siostra są lepiej sytuowani finansowo.

Wujostwo obraziło się do tego stopnia, że gdy tata poszedł po mamę (była przy grobie swojego ojca, na drugim końcu cmentarza), odjechali bez słowa.

Uprzedzając komentarze: nie zazdroszczę nikomu pieniędzy. Obecnie zarówno mnie, jak i moich rodziców stać na mięso do obiadu dla każdego. Jednak nie przyszłoby mi do głowy żądanie od mojego bratanka, żeby stawiał pomnik moim rodzicom.

wujostwo cmentarz rodzina pomnik

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (165)

#78691

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka historii o wynajmujących mieszkania przypomniało mi jedną, sprzed kilku lat.

Mieszkałam u rodziców, na wsi, z mężem i córką. Sąsiednie domy stały puste (właściciele już nie żyli a ich potomkowie z reguły wyjechali). Jeden z nich należy do mojej cioci (dalekie pokrewieństwo utrzymywane chyba ze względu na sąsiedzkie stosunki). Wynajęła go młodemu małżeństwu "na dorobku". Mąż pracował za granicą, żona wychowywała syna i doglądała budowy ich nowego domu w sąsiedniej wsi. Ponieważ ciocia znała ich sytuację, umówiła się z nimi, że nie będzie od nich brała czynszu, a oni jedynie mieli wyremontować domek w miarę możliwości (jakieś malowanie, konieczne naprawy czy co uznali za stosowne). Domek niewielki (kuchnia, łazienka, jeden większy pokój i korytarzyk), więc i pracy nie było za dużo.
Cieszyłam się, że będę miała towarzystwo, bo wieś mała (większość mieszkańców to emeryci) i nie było do kogo ust otworzyć. Nasze dzieci często bawiły się razem.

Ze słów sąsiadki wiem, że ciocia kilka razy była zajrzeć (po drodze ze sklepu) jak się urządzili, zapytać czy wszystko w porządku. Przestała chyba po tym, jak syn lokatorki napluł jej do kawy. Tę historię słyszałam od lokatorki, opowiadała jakie nieznośne jest jej dziecko.

Najbardziej piekielnie jednak sąsiedzi zachowali się podczas wyprowadzki. Otóż zabrali dosłownie wszystko, nie tylko to co dokupili podczas mieszkania. Potrafili zdjąć kaloryfer i wziąć ze sobą (chociaż do tej pory zastanawiam się po co był on im potrzebny? Byłam w ich nowym domu parę razy z sąsiadką i stary żeberkowy kaloryfer z pewnością nie pasował do tego nowoczesnego wystroju. Chyba, że zainstalowali go np. w piwnicy). Jedynym śladem "remontu" jaki zrobili były pomalowane na początku ściany, które dzieci (w międzyczasie sąsiadka urodziła córkę) wymalowały kredkami dokąd mogły dosięgnąć. Cioci zostało puste mieszkanie, bo meble, które były (PRL-owskie albo wcześniejsze, jednak jeszcze solidne) lokatorzy pocięli i spalili w piecu. Oczywiście bez pytania.

P.S. Uprzedzając pytania, nie wiem czy ciocia podpisywała z nimi jakąkolwiek umowę. Pewnie tak, ale jako starsza osoba wolała święty spokój niż sądzenie się z nimi.

P.S2 Historię wyprowadzki znam z opowieści mamy, która rozmawiała z ciocią. Z ex-sąsiadką nie mam kontaktu (sporadyczne "cześć", jeśli widzimy się gdzieś na zakupach), ale zastanawiam się, jak ona może spojrzeć właścicielce w oczy? Dodam, że teraz obie mieszkają w tej samej wsi.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (140)

#78115

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój facet zna się trochę na komputerach i telefonach. Swego czasu pracował w serwisie, poza tym to jego pasja. Jeśli ktoś ze znajomych ma problem to "walą do niego jak w dym", bo wiedzą, że w miarę swoich możliwości im pomoże. Przeważnie robi to za jakąś symboliczną kwotę (czasem taki laptop potrafi mu zabrać kilkanaście godzin, lub nawet dni) i oczywiście koszty ewentualnych części (zdarzyło się, że musiał dokupić ładowarkę czy coś innego). Przeważnie wcześniej omawia sprawę z zainteresowanym, ewentualnie później uprzedza, jeśli koszt przewyższy podany wcześniej.

Niedawno byliśmy u znajomych. Zgadało się, że telefon dziewczyny ma popękany wyświetlacz. Mój facet zaproponował, że im wymieni tylko po kosztach nowego. Zgodzili się, więc zamówił części. Obejrzał też kilkanaście filmów na yt, żeby się upewnić, że pamięta wszystko jak trzeba. Pomogłam mu przy usuwaniu drobinek, a resztę zrobił sam. Znajomi telefon odebrali, ale zwlekali z pokryciem kosztów. Nie było tego jakoś masakrycznie dużo, ale w tamtym momencie byliśmy pod kreską, więc te pieniądze były nam potrzebne chociażby na podstawowe zakupy. Znajomi przestali odpowiadać na telefony i wiadomości. Po kilku dniach mój facet dał sobie spokój. Stwierdził, że nie będzie się prosił.

Po tygodniu znajomy zadzwonił. Jednak nie po to by oddać kasę (dobrze wiedział, że jest nam potrzebna, bo mój facet opisał mu sytuację w wiadomościach), ale po to by zapytać, czy mój pójdzie z nim do urzędu (mieszkamy zagranicą, mój facet dość dobrze zna język, a oni - mimo kilku lat pobytu tutaj - nie znają nawet podstawowych zwrotów. Angielskiego też nie znają). Mój po prostu się rozłączył. Po kilku późniejszych telefonach zablokował znajomego.

Dzisiaj (po dwóch miesiącach od wcześniejszych zdarzeń) dzwoni znajomy (mój odblokował go po jakimś czasie, ale nie dzwonił ani nie pisał do niego). Z pretensjami, że telefon nie działa, że się wiesza i że możemy przyjść i sobie go wziąć (oczywiście pomijam "soczyste " wypowiedzi znajomego). Mojemu facetowi pozostało tylko ponownie go zablokować.

Uprzedzając nieprzychylne komentarze dotyczące odmowy pomocy w urzędzie dodam, że znajomi odwiedzali nas od trzech miesięcy i za każdym razem przychodzili z prośbą: czy to wizyta w urzędzie (wiele razy, bo żona znajomego była w ciąży, więc trzeba było kilka spraw załatwić i po urodzeniu dziecka również), czy to przyniesienie listów z urzędów, które do nich przychodziły i ogarnięcie o co chodzi, czy wypełnienie przez internet różnych wniosków (gdzie wystarczyłoby kliknąć opcję "przetłumacz na język polski"), a nawet wizyta z dzieckiem na szczepieniu, bo przecież ktoś musi z lekarzem rozmawiać. Mój facet zawsze z nimi wszędzie chodził, wypełniał w miarę możliwości (gdy nie wiedział mówił wprost, że trzeba iść do księgowej), nie zważając na fakt, że po pracy wolałby odpocząć, czasem nawet musiał brać wolne.

Oczywiście wszystko w ramach przysługi, bo koledze trzeba pomóc.
Dodam jedynie, że pieniądze, które są mam winni to koszt zaledwie jednej wizyty u księgowej. Wykorzystując mojego faceta zaoszczędzili duużo więcej, bo ona z reguły liczy sobie za każdą "pierdółkę"; listy , wizyty w urzędach , wnioski itp. Oczywiście stawki są różne, w zależności od sprawy.


P.S. Właśnie się dowiedzieliśmy, że znajomy dzwoni po innych znajomych i opowiada jaki to z mojego faceta k.., znaczy męski narząd...

znajomi rodacy zagranica

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 256 (290)

1