Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wirtuoza

Zamieszcza historie od: 28 czerwca 2017 - 15:59
Ostatnio: 8 stycznia 2018 - 12:13
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 191
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 16
 
zarchiwizowany

#80084

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako dziecko lubiłam pisać wiersze.
Wiem, że to coś dziwnego, ale wychowywałam się w czasach, kiedy internet nie dla każdego był dostępny.
W gimnazjum grono pedagogiczne zdecydowało się na konkurs na wiersz ku chwale placówki.
Miałam wtedy nauczycielkę od polskiego, którą uwielbiałam; zawsze zachęcała do myślenia niestandardowego, mój błąd, że uwierzyłam.
Każdy w klasie musiał napisać wiersz chwalebny dla szkoły.
Nie wiem czemu, ale mój wiersz utkwił mi w pamięci (nie czepiajcie się,byłam dzieckiem):

Piękna by była nasza szkoła cała,
Gdyby tak sobie w ogniu stała,
Gdyby tak ją piorun trzasnął,
Nadzieje na jej ratunek,szybko gasną.
Ale stoją mury naszej budy,
Przeżywamy w niej ogromne nudy,
Więc do Boga modły wznoszę
O spełnienie marzeń proszę.

Nie pamiętam kolejnych zwrotek. Pamiętam natomiast, jak moja "ulubiona" nauczycielka wezwała mnie na środek klasy i kazała wyrecytować swój wiersz.
Potem przez połowę lekcji tłumaczyła, jakie by były konsekwencje ze spalenia szkoły. Oczywiście otrzymałam ocenę negatywną.
Jednocześnie zostałam opieprzona od góry do dołu; moja ocena końcowa została obniżona i nie obeszło się od spotkania z dyrektorką.

I tak w wieku 13/14 lat moje zamiłowanie do poezji wymarło. Ten wiersz, był moim ostatnim. Może dlatego go tak dobrze pamiętam...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (29)

#78931

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali opowieści o kotach postanowiłam podzielić się swoją.

Zdarzyło się pewnego razu, że, młodziutka jeszcze wówczas, kotka moich rodziców uciekła szukać romansów. Wróciła po kilku dniach, głodna, ale dziwnie zadowolona.

Po pewnym czasie urodziła piątkę kociąt. Kotka najwyraźniej ma bardzo dobry gust, bo, sama cała czarna, powiła miot prześlicznych białych kotków z szarymi skarpetkami i pyszczkami. Plus niebieskie oczy. Wyglądały jak rasa neva masquerade.

Kiedy osiągnęły odpowiedni wiek, wrzuciłam ogłoszenie na popularny portal, zostawiając tylko e-mail do kontaktu. Po kilku godzinach byłam w niemałym szoku, mając ponad 50 wiadomości. Jak widać, małe kulki słodyczy nie tylko mnie urzekły.

Większość pytała, czy są rasowe i jaką sumę za nie chcę. Zgodnie z prawdą odpowiadałam, że są zwykłymi dachowcami i nie oczekuję żadnej zapłaty. Spośród całej masy kandydatów wybrałam 3 osoby, które sprawiały wrażenie najbardziej odpowiedzialnych.

Niestety wśród nich była Piekielna. Młoda dziewczyna, moja imienniczka, z własnym mieszkaniem i złamanym sercem po niedawnej utracie kocura. Spotkałyśmy się, oddałam jej malucha z zastrzeżeniem, że jakby coś nie wypaliło, to ma do mnie zadzwonić.

Kotki rozdane, ludzie szczęśliwi, rodzice zadowoleni, happy end. Otóż nie.

Po kilku tygodniach dzwoni do mnie Piekielna [P].

[P]: Witam, chciałam zapytać, jak się sprawuje kotek, którego pani sprzedałam?
Ja: Przecież pani żadnego kotka mi nie SPRZEDAŁA. Ja pani kotka oddałam.

Dziewczę szybko się rozłączyło i nie odbierało już telefonów.

Tak więc Piekielna musiała pomylić numery telefonów. Zamiast zadzwonić do osoby, której sprzedała kota jako rasowego, zadzwoniła do mnie. Mistrzyni zła, bo jeszcze kilka dni wcześniej odbyłyśmy krótką rozmowę, w której zapewniała mnie, że maluch ma się świetnie.

W długim i niecenzuralnym SMS-ie napisałam, co myślę o jej zachowaniu i oszukiwaniu ludzi, którzy nie wiadomo co mogą zrobić ze zwierzakiem, kiedy okaże się, że nie jest rasowy.

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (192)

1