Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#48577

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historię juanity: http://piekielni.pl/48566#comments i komentarze pod nią, przypomniałam sobie zdarzenie z zeszłego roku. Podczas Euro 2012 przewinęło się przez mój sklepik monopolowy całkiem sporo obcokrajowców. Z reguły z dogadaniem się większego problemu nie ma, rozmawiam z przybyszami z zagranicy po angielsku bądź w ogólnoświatowym języku palcowo-czaszkowym(pokazujesz palcem i kiwasz albo kręcisz głową).

Większy problem z dogadaniem się ze mną miał tylko jeden pan - Niemiec(nie chcę generalizować, ale dogaduję się nawet z Bułgarami, Węgrami, Arabami itd. a Niemcy jakoś tak zawsze mają problem, bo koniecznie mam mówić po niemiecku...). W sklepie akurat była kolejka, więc przedstawienie miało widownię.

Pan klient germańskiego pochodzenia, nazwijmy go Hans, wreszcie doczekał się swojej kolei przy kasie. Moje "dzień dobry, co podać?" skwitował ciężkim westchnieniem i zwrócił się do mężczyzny stojącego za nim w kolejce, mnie kompletnie ignorując. Podejrzewam, iż uznał, że skoro nie wyczytałam z jego twarzy, że jest obcokrajowcem i odezwałam się po polsku, to na pewno żadnym obcym językiem nie władam. Tak więc Hans zwrócił się do mężczyzny z kolejki, po niemiecku, zapewne prosząc o tłumaczenie. Niestety facet z kolejki niemieckiego nie znał, więc Hans przerzucił się na łamany angielski. Po dość długim tłumaczeniu, obficie wspierając się gestykulacją, Hans wyartykułował "six bier". Facet z kolejki na to : "which one?" Tutaj nastąpiła pantomima z wymachiwaniem rękami, podskoki itp. Zaznaczam, że przez cały ten czas, a trwało to kilka ładnych minut, próbowałam nawiązać kontakt z Hansem, byłam jednak ignorowana.

W końcu Hans, roztrącając ludzi, przepchnął się na koniec kolejki i zaczął stukać palcem w jeden z wiszących tam plakatów reklamowych; niestety, z mojego stanowiska nie widziałam w który... Ostatecznie ktoś z końca kolejki krzyknął, że "on chce Carlsberga!" i mogłam spokojnie skasować zakupy Hansa.

Pakując piwko do reklamówki mimochodem zapytałam: "Was it really so hard to say "Carlsberg?". Hans zrobił oczy jak pięć złotych i pełnym pretensji tonem rzekł: "Oh, now you can speak english?". Na pytanie: "When have you asked if i can?" Hans już nie znalazł odpowiedzi. Zagulgotał coś z oburzeniem pod nosem, zabrał swoje zakupy i sobie poszedł.

Być może sytuacja mało piekielna, raczej zabawna, jednak Hans wstrzymał sprzedaż na prawie 15 minut. W przerwie meczu. Na szczęście towarzystwu z kolejki udzielił się imprezowy nastrój i całe zajście potraktowano jako powód do wesołości. Wszyscy rechotali jak jeden mąż jeszcze długo po tym, jak Hans sobie poszedł...

Zagranica do nas przyjeżdża

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (344)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…