Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63636

przez (PW) ·
| Do ulubionych
http://piekielni.pl/28266 przypomniała mi troszkę podobną sytuację, tyle, że rozegrała się pomiędzy dorosłymi.

Do pokoju nauczycielskiego wpadła "burza z piorunami". Przyznam, że jak już zdążyłam poznać mojego kolegę - oazę życzliwości, ostoję pomocy koleżeńskiej i fundament pozytywnego nastawienia do świata (a w szczególności do homo sapiens), to w tym momencie zwątpiłam w swoją ocenę.

Był... no po prostu to była furia. Powód? Dwie nasze wspólne koleżanki i ich "kradzież" własności intelektualnej, jakbyśmy to tak nowocześnie ujęli.

Kolega był pasjonatem historii lokalnej, a bardziej tradycji, zwyczajów i obrzędów. Osobiście dreptał po domach, szukał lokalnych Matuzalemów, spisywał, dokumentował, przebijał się przez stosy jęków i żali babć i dziadków na synowe, zięciów, "dochtorów", łamanie w kościach i "aaa... panie kiedyś to inaczy bywało".

Zebrał grupkę uczniów, ich też zachęcił do szukania i opisywania, potem zaplanował inscenizację jednego z zanikających, bardzo nietypowych obyczajów (bardziej zawodu) połączoną z gawędami wiekowych lokalesów, ogniskiem i takimi innymi atrakcjami. Wymagało to od niego mnóstwa czasu, energii, ogarnięcia logistycznego, zaangażowania lokalnej społeczności (tutaj akurat oporu nie napotkał, bo zabytkowi staruszkowie dopisali wręcz koncertowo i nad wyraz żwawo), rodziców i dzieci.

Mniej więcej pół roku później zgłosiły się do niego owe koleżanki. Urząd wojewody ogłosił konkurs o tematyce związanej z lokalną społecznością, jej historią, itp.
Kobiety wymyśliły, że zgłoszą do konkursu pomysł tegoż kolegi. On miał udostępnić zebrane materiały i całą dokumentację pisaną i fotografowaną, one- opracować to pod względem stylistyczno-rzeczowo-ortograficzno-składniowo-merytorycznym, czyli w skrócie, wg wymagań konkursowych.

Kolega przystał na pomysł chętnie (patrz: drugi akapit).
Miał być umieszczony pod spodem jako współautor opracowania ("papiórów" nie znosił wręcz organicznie) i był tym faktem zachwycony. Właśnie kończył kolejny stopień stażu i taka gratka w postaci:
"po pierwsze primo"- pracy na rzecz lokalnej społeczności;
"po drugie primo"- angażowania i inspirowania uczniów do działań dodatkowych;
"po trzecie primo"- współpracy koleżeńskiej;
"po czwarte primo"- publikacji własnych opracowań;
"po piąte primo"- ewentualnie zdobycia nagrody choćby na etapie powiatowym;
byłaby miłym kwiatuszkiem w jego dossier i z pewnością wywołałaby uśmiech aprobaty na szacownym obliczu grona komisji egzaminacyjnej.

Praca poszła i słuch o niej zaginął. Kolega zajęty swoim kończącym się awansem nie dopytywał o jej losy wychodząc z założenia, że najwidoczniej przepadła w morzu konkurencji.

Przypadek sprawił, że jeden z rodziców zaangażowanych w projekt, przeczytał w wojewódzkim tygodniku listę nagrodzonych w owym wojewódzkim konkursie prac oraz listę szkół i zaangażowanych w to nauczycieli.
Porozmawiał o tym fakcie z moim kolegą a ten, mocno zaskoczony, zaczął drążyć.

Okazało się, że praca wygrała etap gminny i powiatowy, zaś w wojewódzkim, czyli w finale, zajęła drugie miejsce. Tyle, że wśród nazwisk nie było nawet inicjałów kolegi.

Rozpętała się kosmiczna awantura, której byłam świadkiem. Koleżanki szły w zaparte, że one nazwisko podały ale najwidoczniej na którymś etapie ktoś pominął.

Kolega nie podarował, bo włożył w ten projekt mnóstwo czasu i nieco finansów, a najbardziej zależało mu na dołączeniu tego do swojej teczki awansu, skoro aż tak wysoko praca się uplasowała.

Zadzwonił do miejscowego domu kultury z awanturą i od razu wykrył sprawcę błędu. Pani odpowiedzialna za ten etap konkursu wyraźnie potwierdziła, iż miała podane tylko nazwiska owych koleżanek. Na pewno nie było tam jego danych. Pani bardzo dobrze znała i owe koleżanki, i autora pracy. Nie mogła się pomylić.

Nie pomogło "chodzenie w zaparte" przez koleżanki, bo powinny od razu wyjaśnić ewentualną pomyłkę pani z lokalnej instytucji, gdyż doskonale wiedziały, że wygrały etap powiatowy, a następnie pojechały po nagrodę (dyplom dla nich i nagrody dla uczniów biorących udział w projekcie) do stolicy województwa.
Po prostu świadomie podały siebie jako jedynych autorów.

Kolega sprawę zgłosił do organizatora, został dopisany jako współautor.

praca

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 869 (917)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…