Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84807

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Luźne nawiązanie do mojej historii https://piekielni.pl/84504 - nie trzeba czytać, dodam krótkie wprowadzenie.

Był sobie zakład produkujący coś - dla historii absolutnie nieważne, co. Zakład ten miał również swoją filię w pobliskim miasteczku. Na potrzeby historii ważny jest fakt, że filia była traktowana mocno po macoszemu pod wszystkimi możliwymi względami - wypłaty, normy, sprzęt itp.

I właśnie sprzętu, na którym przyszło mi pracować, będzie dotyczyć ta historia. Plus zachowania kierownika, który ogólnie był całkiem niezłym szefem, ale zdarzały mu się piekielne reakcje (w tym przypadku raczej brak reakcji).

Pisałam we wspomnianej historii, że niektóre z naszych maszyn podejrzewałam o migrację prosto ze złomowiska, w tym maszynę, na której ja przez dłuższy czas pracowałam, a mianowicie foliarkę kątową, zwaną przez wszystkich absolutnie błędnie (i z pełną świadomością popełnianego błędu) zgrzewarką. Cholerstwo psuło się często i namiętnie, na szczęście były to drobne usterki, które w bardzo niedługim czasie nauczyłam się diagnozować (w 90% przypadków) i naprawiać (w 50% przypadków). Jak nie dałam rady naprawić, szłam do kierownika i informowałam o usterce, kierownik szedł i naprawiał.

Dla zdziwionych powyższym faktem - tak, w filii nie było żadnego mechanika, a ja nie pamiętam, aby kiedykolwiek przyjechał jakikolwiek fachowiec do popsutego sprzętu. Od tego był kierownik, on miał naprawić, no i naprawiał. Chyba że mu się nie chciało...

Ruski złom któregoś dnia znowu odmówił mi posłuszeństwa. A nie, zgrzewarka nie była rosyjskiej produkcji, ale ponieważ kierownik nie lubił bluźnienia na hali i za "panią lekkich obyczajów" albo nawet najzwyklejszą "cholerę" potrafił zabrać premię (tak, tę śmieszną premię w wysokości ok. 100 zł na dzisiejsze realia), to trzeba było szukać alternatywnych sposobów wyrażania swojego niezadowolenia, ja wyzywałam sprzęt od ruskiego złomu. Zepsuło się ustrojstwo bardzo dziwnie, bo zgrzewało folię, a jakże, z wyjątkiem odcinka ok. 2 cm - tam po prostu na zgrzewie była dziura, której absolutnie nie mogło być!

Obejrzałam maszynerię bardzo dokładnie, wszystko niby OK. Foliuję następną sztukę - dziura 2 cm na zgrzewie... Poddałam się, idę do kierownika, informuję o problemie. Przyszedł, obejrzał i zawyrokował:
- Ja tu nic nie widzę, zgrzewarka sprawna. Proszę robić dalej, pani Xynthio i nie zawracać mi głowy!

Propozycji, żeby sam sobie na niej porobił, skoro jest sprawna, nie zdążyłam wygłosić, bo już go nie było. No dobra, wiem, że roboty miał w chu...steczkę, ale lekceważona być nie lubię. Z dostępnych mi opcji zareagowania na sytuację:
a) pójść za nim, przywlec go za szmaty i POKAZAĆ (foliując przy nim jedną sztukę), że jednak nie działa;
b) ostentacyjnie opuścić stanowisko pracy;
c) pożyjemy, zobaczymy... (kto ma rację)
wybrałam opcję c.

Dwa dni pracowałam na niesprawnej zgrzewarce. W każdej sztuce foliowanego towaru musiałam poprawiać ten jeden, nieszczęsny zgrzew, bo dziura w folii na 2 cm była nie do przyjęcia (mogło być ewentualnie małe "oczko" do 0,5 cm). Z każdą upływającą godziną coraz silniej narastały we mnie wątpliwości, czy jednak nie należało zastosować opcji a) lub b), ale czekałam. I doczekałam się.

Otóż kierownik miał zwyczaj robienia wielu rzeczy samemu - np. wchodził nowy asortyment, on sam pakował, oklejał i foliował kilka pierwszych sztuk, a czasem po prostu sam z siebie stawał przy jakimś stanowisku i przez chwilę robił - uczciwie należy przyznać, że umiał WSZYSTKO.

No i z jakimiś paroma sztukami do zafoliowania podszedł do mojego ruskiego złomu (ja akurat miałam przerwę). Ponieważ właśnie na to czatowałam, porzuciłam ledwie napoczęte śniadanie i stanęłam mu za plecami z założonymi rękami i najbardziej wrednym uśmieszkiem, na jaki mnie było stać. Z dziką satysfakcją patrzyłam, jak usiłuje zafoliować swój towar, no niestety, dziura na zgrzewie jemu też wychodziła, jakoś się nie przestraszyła kierownika...

- Pani Xynthio!!! - ryknął na całą halę, zauważył, że stoję tuż za nim i dokończył już ciszej - ta zgrzewarka nie działa!

- Ależ działa, panie kierowniku. Jest w pełni sprawna.

- Co mi tu pani opowiada za głupoty, jaka sprawna?

- Nie głupoty, tylko powtarzam to, co mi pan powiedział dwa dni temu, kierowniku. Ta zgrzewarka jest SPRAWNA.

Energicznym krokiem odszedł, nie zaszczyciwszy mnie spojrzeniem. Wrócił ze skrzyneczką z narzędziami. Rozkręcił ruski złom, znalazł usterkę, naprawił. I chyba gdzieś tam w którymś momencie usłyszałam cichutkie "przepraszam", ale głowy za to nie dam.

produkcja

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (176)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…