Jak to zwykle bywa na Piekielnych, miał być komentarz do historii https://piekielni.pl/90290, ale tradycyjnie wyszło zbyt długo, aż uznałam, że wystarczy na osobną historię :)
Kiedy kupiłam mieszkanie z drugiej ręki w 2017 - kupiłam je wraz z pełną zabudową kuchni. Nie chciałam się tej zabudowy pozbywać, bo była nietypowa - zaprojektowana na wymiar specjalnie do tej właśnie kuchni, niezwykle funkcjonalna, idealna kolorystycznie a przy tym niezwykle pojemna (szafki kuchenne mam na myśli). Problem polegał jedynie na tym, że te piękne, przepastne, zaprojektowane na wymiar szafki były rozpaczliwie brudne, wręcz oklejone syfem. Nie był to zwykły nieporządek spowodowany użytkowaniem. To był po prostu totalny syf. Porozlewane dawno pozasychane płyny, oleje, soki, dżemy i licho wie co, gdzieniegdzie grzyb, takie klimaty. Niefajne, nieładne. No, wiecie.
Wymordowana przeprowadzką i remontem nie miałam siły ogarnąć tematu a szafki kuchenne wszak rzecz potrzebna. Rzeczy, które powinny w nich tkwić, wciąż tkwiły w nierozpakowanych kartonach w przedpokoju. Zdecydowałam się więc na pomoc. Poszukałam ogłoszeń na OLX i zaczęłam dzwonić.
Zaznaczam raz jeszcze, że rzecz działa się w 2017 roku, więc podaję stawki z tamtego okresu, nie mylić z dzisiejszymi.
Wszystkim paniom podawałam szczerze zakres robót - 7 przepastnych, mega usyfionych starym, zagnieżdżonym syfem szafek kuchennych. Przecież nie będę kłamać, bo i po co?
Pai Małgosia z Bemowa - całość robót 400 zł.
Pani Ania z Pruszkowa - całość robót 500 zł.
Pani Agnieszka ze śródmieścia - ona w sumie nie wie, ale myśli, że w 600 zł się zmieści.
Pani Ołena (Ukrainka) - 22 zł za godzinę (?!).
Zapaliła mi się czerwona lampka, taka migocząca. Ile czasu zajmie wysprzątanie tych szafek? 8 godzin? 9? Nawet niechby 10 to przecież wciąż oscyluje wokół kwoty 200 zł! No nie wierzę!
OK. Niech przyjdzie. Umawiam się. Pulchniutka Ukrainka w średnim wieku przybyła 3 minuty przed czasem, kawy odmówiła, herbaty również, przepasała się fartuszkiem i ruszyła do boju z moimi szafkami.
Ja w tym czasie sprzątałam salon i sypialnię po remoncie. Po niecałych 3 godzinach pani Ołena poprosiła mnie o przyjście do kuchni.
Idę i widzę. Szafki były czyściutkie! Wszystkie! Pachniały! Nosiły, oczywiście, lekkie ślady użytkowania, bo przecież wszak były użytkowane bo kupiłam używane. Ale nie było śladu najmniejszego po jakimkolwiek brudzie.
Pani Ołena poprosiła o 66 zł za 3 godziny pracy. Usiłowałam jej wcisnąć jej 150, bo uznałam, ze 66 zł za tak wstrętną robotę to czysty wyzysk. Nie chciała. Siłą wcisnęłam jej 100 zł, pocałowałam w policzek i wypchnęłam, protestującą przeciw napiwkowi, za drzwi.
Teraz też (będąc w podobnej sytuacji, co Autorka przytaczanej na początku historii) poszukuję pani do pomocy w sprzątaniu. I wiem, że na pewno będzie to pani z Ukrainy. Tym bardziej, że nasze biuro też sprząta pani z Ukrainy. Ogarnia codziennie nasze 550 m2 i robi to tak, że nigdy nie było tak czysto za czasów „panowania” w nim polskich firm (podkreślam FIRM) sprzątających.
Kiedy kupiłam mieszkanie z drugiej ręki w 2017 - kupiłam je wraz z pełną zabudową kuchni. Nie chciałam się tej zabudowy pozbywać, bo była nietypowa - zaprojektowana na wymiar specjalnie do tej właśnie kuchni, niezwykle funkcjonalna, idealna kolorystycznie a przy tym niezwykle pojemna (szafki kuchenne mam na myśli). Problem polegał jedynie na tym, że te piękne, przepastne, zaprojektowane na wymiar szafki były rozpaczliwie brudne, wręcz oklejone syfem. Nie był to zwykły nieporządek spowodowany użytkowaniem. To był po prostu totalny syf. Porozlewane dawno pozasychane płyny, oleje, soki, dżemy i licho wie co, gdzieniegdzie grzyb, takie klimaty. Niefajne, nieładne. No, wiecie.
Wymordowana przeprowadzką i remontem nie miałam siły ogarnąć tematu a szafki kuchenne wszak rzecz potrzebna. Rzeczy, które powinny w nich tkwić, wciąż tkwiły w nierozpakowanych kartonach w przedpokoju. Zdecydowałam się więc na pomoc. Poszukałam ogłoszeń na OLX i zaczęłam dzwonić.
Zaznaczam raz jeszcze, że rzecz działa się w 2017 roku, więc podaję stawki z tamtego okresu, nie mylić z dzisiejszymi.
Wszystkim paniom podawałam szczerze zakres robót - 7 przepastnych, mega usyfionych starym, zagnieżdżonym syfem szafek kuchennych. Przecież nie będę kłamać, bo i po co?
Pai Małgosia z Bemowa - całość robót 400 zł.
Pani Ania z Pruszkowa - całość robót 500 zł.
Pani Agnieszka ze śródmieścia - ona w sumie nie wie, ale myśli, że w 600 zł się zmieści.
Pani Ołena (Ukrainka) - 22 zł za godzinę (?!).
Zapaliła mi się czerwona lampka, taka migocząca. Ile czasu zajmie wysprzątanie tych szafek? 8 godzin? 9? Nawet niechby 10 to przecież wciąż oscyluje wokół kwoty 200 zł! No nie wierzę!
OK. Niech przyjdzie. Umawiam się. Pulchniutka Ukrainka w średnim wieku przybyła 3 minuty przed czasem, kawy odmówiła, herbaty również, przepasała się fartuszkiem i ruszyła do boju z moimi szafkami.
Ja w tym czasie sprzątałam salon i sypialnię po remoncie. Po niecałych 3 godzinach pani Ołena poprosiła mnie o przyjście do kuchni.
Idę i widzę. Szafki były czyściutkie! Wszystkie! Pachniały! Nosiły, oczywiście, lekkie ślady użytkowania, bo przecież wszak były użytkowane bo kupiłam używane. Ale nie było śladu najmniejszego po jakimkolwiek brudzie.
Pani Ołena poprosiła o 66 zł za 3 godziny pracy. Usiłowałam jej wcisnąć jej 150, bo uznałam, ze 66 zł za tak wstrętną robotę to czysty wyzysk. Nie chciała. Siłą wcisnęłam jej 100 zł, pocałowałam w policzek i wypchnęłam, protestującą przeciw napiwkowi, za drzwi.
Teraz też (będąc w podobnej sytuacji, co Autorka przytaczanej na początku historii) poszukuję pani do pomocy w sprzątaniu. I wiem, że na pewno będzie to pani z Ukrainy. Tym bardziej, że nasze biuro też sprząta pani z Ukrainy. Ogarnia codziennie nasze 550 m2 i robi to tak, że nigdy nie było tak czysto za czasów „panowania” w nim polskich firm (podkreślam FIRM) sprzątających.
sprzątanie
Ocena:
178
(208)
Komentarze