Profil użytkownika
Acecik
Zamieszcza historie od: | 14 września 2011 - 12:25 |
Ostatnio: | 14 stycznia 2014 - 21:29 |
O sobie: |
Niepoprawny optymista |
- Historii na głównej: 4 z 5
- Punktów za historie: 3615
- Komentarzy: 18
- Punktów za komentarze: 109
Trochę starsza historia ze stacji benzynowej, w której byłem tylko biernym obserwatorem (choć trochę zazdroszczę że sam nie wpadłem na taką ripostę).
Sytuacja :
Z jednej strony rzędu dystrybutorów tankuję Ja, naprzeciw mnie typowy (D)resik z BMW-icą a przed nim elegancki (P)an - chyba z pasatem (nie przyjrzałem się samochodowi).
Akcja właściwa :
Tankując słyszę jak (P)an coś strasznie poniesionym głosem komentuje. Podniosłem głowę i poczułem się jak w starym kinie gdy dźwięk nie zgrywa się z obrazem. Pan dziadzio (choć aż dziadzio to on nie był ale znacznie straszy ode mnie) w eleganckim płaszczyku komentował droższe ceny benzyny :
P – TAK KU*WA TO PRZEZ TYCH JE**NYCH ŻYDÓW WSZYSTKO, CI JEB*NI ŻYDZI itp. itd. – słychać go było aż za dobrze bo prawie wrzeszczał.
Nie odzywałem się w myśl zasady „nie dyskutuj z głupcem bo cię sprowadzi do swojego poziomu i pokona doświadczeniem”
Ale „dresik” nie wytrzymał :
D – Nie do końca Panie starszy
P - ??
D – To wszystko przez żydów i skur*ysynów.
Acha – pomyślałem – kolejny nawiedzony (jak bardzo się myliłem)
P – Tak, tak Panie, przez żydów i skur*ysynów.
D – Ale pan mi na żyda nie wygląda…
Zapanowała pauza w czasie której umysł dziadka zaczynał pojmować sens wypowiedzi, a mój umysł pojął jak mało wiem o odcieniach czerwieni na ludzkiej twarzy.
Jak zrozumiał to najpierw wykonał gwałtowny krok w stronę "dresika" (nie wiem po jaka cholerę – chyba w celu popełnienia samobójstwa bo dysproporcja wagi i wzrostu była bardzo znacząca), na szczęście zadziałał instynkt samozachowawczy.Szybko zawrócił, na odchodnym wymieniając kim jest "dresik" i kto go spłodził.
Cóż – "szacun" dla "dresika" z BMW – nie należy popadać w stereotypy.
Sytuacja :
Z jednej strony rzędu dystrybutorów tankuję Ja, naprzeciw mnie typowy (D)resik z BMW-icą a przed nim elegancki (P)an - chyba z pasatem (nie przyjrzałem się samochodowi).
Akcja właściwa :
Tankując słyszę jak (P)an coś strasznie poniesionym głosem komentuje. Podniosłem głowę i poczułem się jak w starym kinie gdy dźwięk nie zgrywa się z obrazem. Pan dziadzio (choć aż dziadzio to on nie był ale znacznie straszy ode mnie) w eleganckim płaszczyku komentował droższe ceny benzyny :
P – TAK KU*WA TO PRZEZ TYCH JE**NYCH ŻYDÓW WSZYSTKO, CI JEB*NI ŻYDZI itp. itd. – słychać go było aż za dobrze bo prawie wrzeszczał.
Nie odzywałem się w myśl zasady „nie dyskutuj z głupcem bo cię sprowadzi do swojego poziomu i pokona doświadczeniem”
Ale „dresik” nie wytrzymał :
D – Nie do końca Panie starszy
P - ??
D – To wszystko przez żydów i skur*ysynów.
Acha – pomyślałem – kolejny nawiedzony (jak bardzo się myliłem)
P – Tak, tak Panie, przez żydów i skur*ysynów.
D – Ale pan mi na żyda nie wygląda…
Zapanowała pauza w czasie której umysł dziadka zaczynał pojmować sens wypowiedzi, a mój umysł pojął jak mało wiem o odcieniach czerwieni na ludzkiej twarzy.
Jak zrozumiał to najpierw wykonał gwałtowny krok w stronę "dresika" (nie wiem po jaka cholerę – chyba w celu popełnienia samobójstwa bo dysproporcja wagi i wzrostu była bardzo znacząca), na szczęście zadziałał instynkt samozachowawczy.Szybko zawrócił, na odchodnym wymieniając kim jest "dresik" i kto go spłodził.
Cóż – "szacun" dla "dresika" z BMW – nie należy popadać w stereotypy.
usługi
Ocena:
611
(759)
Na początek powiem że dzisiaj żaden piekielny nie próbował mnie zwolnić z marketu, w którym nie pracuję. Dziś to ja byłem piekielny ale na zasadzie „ ogień zwalczać ogniem”.
Ale do rzeczy.
Kolejka przed kasą. Jakaś rodzinka z zakupami, za nimi całkiem sympatyczna Pani o nieco rubensowskich kształtach, za nią odpindrzona damulka (jak się okazało Piekielna) z synkiem około 12 lat i dalej ja.
Sytuacja właściwa:
Synalek uczepił się wózka i co chwilę uderza nim w kobietę przed sobą.
Ta najpierw się obejrzała znacząco zerkając na damulkę (bez reakcji), później próba odsunięcia wózka od siebie, na koniec piekielne dziecię najechało jej na nogę że aż syknęła z bólu.
Obróciła się i w te słowa do dzieciaka:
– Młodzieńcze czy mógłbyś... - Tu nie zdążyła dokończyć gdy zainterweniowała Piekielna damulka:
– Jak się ma taka grubą dupę to się nie powinno... AŁA!
Tak - właśnie przedzwoniłem swoim wózkiem w jej miejsce, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Odwróciła się wściekła do mnie, a ja z miną zapożyczoną od Clinta Eastwooda z filmu Brudny Harry wycedziłem przez zęby:
– Jak się ma taką kościstą dupę, to też się nie powinno.
To była chyba jakaś wróżka czy inny jasnowidz – wykrzyczała mi kim jestem, kto i jak mnie wychował, kim byli moi rodzice itp. itd.
Obrażona wyszła ze sklepu, ku uciesze wszystkich obserwujących całą scenę.
Przy kasowaniu moich zakupów rozbawiona kasjerka powiedziała do mnie:
– Pan się nie przejmuje, ona tak często.
Ale do rzeczy.
Kolejka przed kasą. Jakaś rodzinka z zakupami, za nimi całkiem sympatyczna Pani o nieco rubensowskich kształtach, za nią odpindrzona damulka (jak się okazało Piekielna) z synkiem około 12 lat i dalej ja.
Sytuacja właściwa:
Synalek uczepił się wózka i co chwilę uderza nim w kobietę przed sobą.
Ta najpierw się obejrzała znacząco zerkając na damulkę (bez reakcji), później próba odsunięcia wózka od siebie, na koniec piekielne dziecię najechało jej na nogę że aż syknęła z bólu.
Obróciła się i w te słowa do dzieciaka:
– Młodzieńcze czy mógłbyś... - Tu nie zdążyła dokończyć gdy zainterweniowała Piekielna damulka:
– Jak się ma taka grubą dupę to się nie powinno... AŁA!
Tak - właśnie przedzwoniłem swoim wózkiem w jej miejsce, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Odwróciła się wściekła do mnie, a ja z miną zapożyczoną od Clinta Eastwooda z filmu Brudny Harry wycedziłem przez zęby:
– Jak się ma taką kościstą dupę, to też się nie powinno.
To była chyba jakaś wróżka czy inny jasnowidz – wykrzyczała mi kim jestem, kto i jak mnie wychował, kim byli moi rodzice itp. itd.
Obrażona wyszła ze sklepu, ku uciesze wszystkich obserwujących całą scenę.
Przy kasowaniu moich zakupów rozbawiona kasjerka powiedziała do mnie:
– Pan się nie przejmuje, ona tak często.
sklepy
Ocena:
1035
(1055)
zarchiwizowany
Skomentuj
(14)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dziś historia nie tyle piekielna co zabawna.
Szybkim krokiem mijam bramki znanego marketu na „A” w celu uzupełnienia saszetek dla mojej koty ( mają tam promocję ), gdy uśmiecha się do mnie Pan z ochrony.
Też się uśmiechnąłem i kiwnąłem głową na powitanie bo już kojarzę człowieka z widzenia i kilku sytuacji gdy jakiś piekielny chciał mnie „zwolnić” z pracy w markecie.
( dla nie wtajemniczonych - patrz moja wcześniejsza historia o marketach )
Na co Pan ochroniarz :
O – Witam panie Acecik, mam dziś jednego dla pana, łazi po kosmetykach, otwiera wody kolońskie i się chlapie, jak go łapiemy za rękę to twierdzi że już była otwarta a on myślał że to tester.
Cóż – można było się spodziewać że obsługa też jest fanami tej strony ale nie tego że tak szybko mnie skojarzą.
Niestety piekielnego nie udało się ‘wyprostować’ a Pana ochroniarza pozdrawiam ;-)
Może celem uzupełnienia historii dodam co zastałem na dziale z kosmetykami, na który podreptałem za radą Pana z ochrony. Otóż zastałem całkiem eleganckiego bruneta lat około 30, który spryskiwał się dezodorantem pod pachami, po czym przyjął pozycję podobną do tej jaką wykonują pieski przy hydrancie i obficie spryskał dezodorantem krocze, następnie odłożył puszkę na półkę i pomaszerował dalej. Po raz pierwszy zabrakło mi „języka w gębie”
Może ktoś ma jakiś pomysł na tekst do takiego ‘gościa’ ???
Szybkim krokiem mijam bramki znanego marketu na „A” w celu uzupełnienia saszetek dla mojej koty ( mają tam promocję ), gdy uśmiecha się do mnie Pan z ochrony.
Też się uśmiechnąłem i kiwnąłem głową na powitanie bo już kojarzę człowieka z widzenia i kilku sytuacji gdy jakiś piekielny chciał mnie „zwolnić” z pracy w markecie.
( dla nie wtajemniczonych - patrz moja wcześniejsza historia o marketach )
Na co Pan ochroniarz :
O – Witam panie Acecik, mam dziś jednego dla pana, łazi po kosmetykach, otwiera wody kolońskie i się chlapie, jak go łapiemy za rękę to twierdzi że już była otwarta a on myślał że to tester.
Cóż – można było się spodziewać że obsługa też jest fanami tej strony ale nie tego że tak szybko mnie skojarzą.
Niestety piekielnego nie udało się ‘wyprostować’ a Pana ochroniarza pozdrawiam ;-)
Może celem uzupełnienia historii dodam co zastałem na dziale z kosmetykami, na który podreptałem za radą Pana z ochrony. Otóż zastałem całkiem eleganckiego bruneta lat około 30, który spryskiwał się dezodorantem pod pachami, po czym przyjął pozycję podobną do tej jaką wykonują pieski przy hydrancie i obficie spryskał dezodorantem krocze, następnie odłożył puszkę na półkę i pomaszerował dalej. Po raz pierwszy zabrakło mi „języka w gębie”
Może ktoś ma jakiś pomysł na tekst do takiego ‘gościa’ ???
sklepy
Ocena:
191
(263)
Jestem chyba najczęściej zwalnianym „pracownikiem” marketów w tym kraju, a już z częstotliwością raz na miesiąc jestem „zwalniany” z tego samego marketu na „A”.
Z racji wykonywanego zawodu, stale muszę być „pod krawatem” i w garniturze. Czasem wracając do domu wpadam po drodze do wspomnianego marketu, a że w garniturze mało wygodnie więc zostawiam marynarkę w samochodzie.
Tak, facet w koszuli i krawacie na markecie jest systematycznie brany za obsługę.
Niemal za każdym razem znajdzie się osoba pytająca mnie o to czy tamto, w 90% to uprzejme pytania i jeśli mogę pomóc to pomagam, a jeśli nie to przepraszam i informuję że nie jestem z obsługi. No ale pozostaje jeszcze te 10% - (P)IEKIELNI.
Poniżej przytoczę parę przykładów z ostatnich dni, jak się spodoba to dodam więcej.
(J) ja, (Pa) piekielna, (Py) piekielny,
Efekty takich potyczek słownych są też standardowe więc będą tylko skróty:
(S) Awanturka i piekielny poszedł się poskarżyć na mnie za złą obsługę.
(Z) Krzyki i piekielny poszedł mnie zwolnić z pracy w markecie.
Stoisko odzieżowe:
Pa (władczym tonem) – Pokażesz mi gdzie pończochy.
J – Nie noszę ale będę musiał tego spróbować
(S)
Dział z warzywami
Py - Ej ty gdzie są banany?
J – W Afryce.
(S)
Dział z odzieżą i (P) z naręczem damskich fatałaszków
Pa – Co się gapi, może by mi tak pomógł z tym do przymierzalni?
J – Dziękuję za propozycję, ale jestem żonaty.
(S) + (Z)
Dział elektryczny i (P) z jakimś bliżej nie określonym pudełkiem.
Py - Wymień mi to.
J – Nie od tego tu jestem.
Py – A od czego k*rwa?
J – Od strzelenia do złodziei sklepowych.
(Z)
Buty – przykucnąłem przy niższej półce, wybierając mały rozmiar dla mojej pociechy, gdy czuję szturchanie w plecy, za mną siedzi (P) na stołeczku do przymierzania z butem w dłoni, którym mnie szturcha.
Py – Głuchy jesteś palancie, mówię byś mi przyniósł numer większe!
J – Nic z tego, a jak jeszcze raz usłyszę ‘palancie’ to mogę zrobić się agresywny.
Py (wstając przede mną) – Wiesz palancie, KTO JA JESTEM ?!!!
J ( wstając z pozycji kucającej ) – Gnój nie człowiek.
On 165 cm i około 70 kg, Ja 188 i blisko 100 kg.
Wyjątkowo szybko pobiegł mnie zwolnić, więc wyszedłem z zza regałów, by widzieć POK gdzie zmierzał.
Jedna z pań ze zdziwieniem patrzyła na nadciągającego piekielnego, zaś druga zobaczyła jak z dala macham im dłonią szeroko się uśmiechając, więc obróciła się plecami i tylko rytmicznie drgające ramiona świadczyły, że zanosi się ze śmiechu.
No tak, zapomniałem dodać, że niektórzy z obsługi już mnie kojarzą i tylko się uśmiechają gdy widzą jak wchodzę na sklep, bo Piekielnych to oni też już znają na pamięć ale im nie wolno, a mi jako klientowi... więc maja radochę, że ktoś ich wyręcza.
Z racji wykonywanego zawodu, stale muszę być „pod krawatem” i w garniturze. Czasem wracając do domu wpadam po drodze do wspomnianego marketu, a że w garniturze mało wygodnie więc zostawiam marynarkę w samochodzie.
Tak, facet w koszuli i krawacie na markecie jest systematycznie brany za obsługę.
Niemal za każdym razem znajdzie się osoba pytająca mnie o to czy tamto, w 90% to uprzejme pytania i jeśli mogę pomóc to pomagam, a jeśli nie to przepraszam i informuję że nie jestem z obsługi. No ale pozostaje jeszcze te 10% - (P)IEKIELNI.
Poniżej przytoczę parę przykładów z ostatnich dni, jak się spodoba to dodam więcej.
(J) ja, (Pa) piekielna, (Py) piekielny,
Efekty takich potyczek słownych są też standardowe więc będą tylko skróty:
(S) Awanturka i piekielny poszedł się poskarżyć na mnie za złą obsługę.
(Z) Krzyki i piekielny poszedł mnie zwolnić z pracy w markecie.
Stoisko odzieżowe:
Pa (władczym tonem) – Pokażesz mi gdzie pończochy.
J – Nie noszę ale będę musiał tego spróbować
(S)
Dział z warzywami
Py - Ej ty gdzie są banany?
J – W Afryce.
(S)
Dział z odzieżą i (P) z naręczem damskich fatałaszków
Pa – Co się gapi, może by mi tak pomógł z tym do przymierzalni?
J – Dziękuję za propozycję, ale jestem żonaty.
(S) + (Z)
Dział elektryczny i (P) z jakimś bliżej nie określonym pudełkiem.
Py - Wymień mi to.
J – Nie od tego tu jestem.
Py – A od czego k*rwa?
J – Od strzelenia do złodziei sklepowych.
(Z)
Buty – przykucnąłem przy niższej półce, wybierając mały rozmiar dla mojej pociechy, gdy czuję szturchanie w plecy, za mną siedzi (P) na stołeczku do przymierzania z butem w dłoni, którym mnie szturcha.
Py – Głuchy jesteś palancie, mówię byś mi przyniósł numer większe!
J – Nic z tego, a jak jeszcze raz usłyszę ‘palancie’ to mogę zrobić się agresywny.
Py (wstając przede mną) – Wiesz palancie, KTO JA JESTEM ?!!!
J ( wstając z pozycji kucającej ) – Gnój nie człowiek.
On 165 cm i około 70 kg, Ja 188 i blisko 100 kg.
Wyjątkowo szybko pobiegł mnie zwolnić, więc wyszedłem z zza regałów, by widzieć POK gdzie zmierzał.
Jedna z pań ze zdziwieniem patrzyła na nadciągającego piekielnego, zaś druga zobaczyła jak z dala macham im dłonią szeroko się uśmiechając, więc obróciła się plecami i tylko rytmicznie drgające ramiona świadczyły, że zanosi się ze śmiechu.
No tak, zapomniałem dodać, że niektórzy z obsługi już mnie kojarzą i tylko się uśmiechają gdy widzą jak wchodzę na sklep, bo Piekielnych to oni też już znają na pamięć ale im nie wolno, a mi jako klientowi... więc maja radochę, że ktoś ich wyręcza.
sklepy
Ocena:
1037
(1107)
Wracam z bratem z przedłużonego bilarda - ot parę rozgrywek i trochę zeszło.
Na przystanku mijamy parkę - na pierwszy rzut oka (i ucha) to raczej sfera lubiąca wina proste.
Pan okłada kobiecinę po twarzy i wyklina jak przysłowiowy szewc.
Brat się zerwał do obrony niewiasty, choć ja nauczony doświadczeniem, mówię mu, że lepiej się nie wtrącać.
Brat - chlast - gościowi w twarz, aż ten padł na chodnik, po czym słyszę drugie - chlast - i patrzę, a brat leży na chodniku po ciosie (K)obiety, którą właśnie obronił.
(K) - Nie wtrącaj się pijaku!!!
Chyba jednak lubiła być źle traktowana.
Brata powstrzymałem.
Na przystanku mijamy parkę - na pierwszy rzut oka (i ucha) to raczej sfera lubiąca wina proste.
Pan okłada kobiecinę po twarzy i wyklina jak przysłowiowy szewc.
Brat się zerwał do obrony niewiasty, choć ja nauczony doświadczeniem, mówię mu, że lepiej się nie wtrącać.
Brat - chlast - gościowi w twarz, aż ten padł na chodnik, po czym słyszę drugie - chlast - i patrzę, a brat leży na chodniku po ciosie (K)obiety, którą właśnie obronił.
(K) - Nie wtrącaj się pijaku!!!
Chyba jednak lubiła być źle traktowana.
Brata powstrzymałem.
Ocena:
541
(629)
1
« poprzednia 1 następna »