Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Cafeee

Zamieszcza historie od: 27 czerwca 2012 - 11:35
Ostatnio: 19 lipca 2013 - 10:55
  • Historii na głównej: 6 z 10
  • Punktów za historie: 6302
  • Komentarzy: 55
  • Punktów za komentarze: 433
 

#51679

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem po operacji ręki (ręka prawie sztywna, rehabilituję się) - duże utrudnienie, zwłaszcza przy dwójce malutkich dzieci, gdy mąż pracuje 300km od domu... Postanowiłam sobie odrobinę ułatwić życie i zatrudnić kogoś dorywczo do pomocy przy sprzątaniu..

Na lokalnym portalu ogłoszeniowym napisałam, że szukam kogoś kto by dorywczo się tym zajął - 1-2 razy w tygodniu. Napisałam o co mniej więcej chodzi, zaproponowałam stawkę - 7zł/h (wiem, wiem, że to nie jakaś zabójcza kwota, ale w ogłoszeniu napisałam też, że za prace "cięższe" - np. wieszanie firanek, czy mycie okien stawka ulega podwyższeniu). Miasto o dużym wskaźniku bezrobocia, pomocnicy na budowach dostają od 7 do 8zł na godzinę...

Co w tym piekielnego? W tych czasach kryzysu, w okresie dużego bezrobocia przez 2 tygodnie odezwały się 2 (DWIE) panie... Jedna od razu zaznaczyła, że ona zmywać nie będzie bo nie lubi, druga, że może sprzątać ale stawka za niska, bo ona ma chory kręgosłup, schylać się nie może...

Powiedzcie... Czy to ja za dużo wymagam?

P.S. W ogłoszeniu jasno napisałam, że jeśli pracy będzie mniej (poniżej 3godzin) płacę 25zł dniówkę...

domek

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 403 (593)
zarchiwizowany

#46036

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
WOŚP - jedni popierają, inni są przeciwni.
Wczoraj wybrałam się na spacer z moją córką, bo i pogoda w miarę, to mała nie zamarznie i czasem trzeba rozruszać wielki brzuchol ciążowy :)
Trasa spaceru przebiegała między innymi obok osiedlowego kościoła. Akurat gdy tamtędy przechodziłam pchając wózek, skończyła się msza, więc sporo ludzi wysypało się ze świątyni. Przy drzwiach wejściowych stała kobieta na oko +-60lat), trochę dalej, bliżej chodnika, którym szłam, dwie pary wolontariuszy Orkiestry z puszkami.

Kobieta (co istotne) też stała z puszką na datki, tyle że cel jej zbiórki, jak się później okazało był inny.

Ludzie jak to ludzie - część z nich zatrzymywała się przy kobiecie i coś tam wrzucali jej do puszki, większy tłumek jednak zebrał się przy wolontariuszach WOŚP (w tym ja, bo chciałam cokolwiek dorzucić). Babka chwilę postała, popatrzyła i nagle jak nie ruszy biegiem w stronę "WOŚPowiczów"!!

- Spi**** stąd gówniarze! Szataniści! Won! Żebraki pier****

Ludzi przytkało, kilka osób zaczęło się śmiać, a kobieta już była przy nas.

- Won lewaki! kto wam w ziemi świętej zbierać pozwolił, bezbożniki! Z kościoła wyszli i na szatanistów pieniądze dają! A na zbożny cel to grosze dorzucają!

Moja córka, która roku nie ma i niewiele zapewne zrozumiała z tej tyrady, zachwycona zamieszaniem zaczęła się w głos śmiać. I tu oberwało się mi:

- Jeb*** nasienie szatana! Zabierz tego antychrysta stąd ladacznico! Dzieciorobie pier****!

Mnie jak zwykle zatkało, ale ludzie, którzy tłumnie zgromadzili się wokół sytuacji zareagowali nie mniej gwałtownie. Jeden pan około 50-letni) wziął babeczkę za fraki i dosłownie przeniósł jakieś 10 metrów dalej "kulturalnie" nakazując aby się zamknęła i sobie "poszła" - najlepiej w podskokach, na swoje miejsce.

Kobieta chyba przestraszona trochę przewagą liczebną "wrogów" wycofała się, dalej złorzecząc "szatanistom", lewakom, ladacznicom i innym grzesznikom, którzy woleli wrzucić grosiki na WOŚP niż do jej puszeczki... do której zbierała na nowe dywany na plebanię... Tak, nowe dywany dla księdza, okazały się być tym zbożnym celem, za który kobiecina była w stanie wydrapać oczy całemu zgromadzeniu (które poniekąd sama wywołała).

Ludzie jeszcze chwilę postali, pośmiali się, większość wyciągnęła jakieś drobne z kieszeni dla Orkiestry (czego pewnie połowa by nie zrobiła, gdyby piekielna kobieta nie spowodowała zamieszania) i się rozeszli... Pani piekielna w "międzyczasie" się ulotniła...

WOŚP kościół

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (263)

#44873

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Święta - czas miłości do bliźniego :)

Wybrałam się po resztę prezentowych zakupów do centrum handlowego. W wózku moja 10-miesięczna córka. W brzuchu (bardzo widocznym) wiercący się synek. Napakowałam trochę rzeczy do koszyka (tego małego) i udałam się do kasy.
W sklepie jest tak zwana "kasa pierwszeństwa" dla inwalidów, kobiet z małymi dziećmi i ciężarnych. Postanowiłam właśnie tam stanąć w kolejce. Stoję sobie, nie pcham się, chociaż widzę, że przede mną same młode osoby, ewentualnie takie koło 40-50 lat. Inwalidów nie widzę, innych kobiet w ciąży też nie. A i małych dzieci nie widać.
Za linią kas ochroniarz. Zauważył mnie, podszedł do kasjerki, powiedział coś na ucho ona spojrzała i zwróciła się do klientów stojących przede mną (jakieś 4 osoby):

- Proszę państwa, tu jest kasa pierwszeństwa - proszę przepuścić tamtą panią.

Na to pani koło 40:

- No chyba cię poj***ło... Stoję tu od 10 minut i mam wyje***e na jakąś grubaskę z bachorem...

Szczęka mi opadła...
Pan ochroniarz, przy wrzaskach i wyzwiskach owej pani - wyprosił ją z kolejki. Reszta klientów stojących przede mną już się nie odezwała. Nawet nie okazywali zbyt wielkiego niezadowolenia, gdy drugi pan ochroniarz wziął mój koszyk i zaczął wypakowywać wszystko na taśmę...
Wesołych Świąt :)

sklepy

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1125 (1217)

#42639

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Młody ma lat 8. Chodzi do 2 klasy szkoły podstawowej. A oto co piekielnego go w tej szkole spotyka.

Praca domowa. Do alfabetycznego poukładania wyrazy typu: aktor, malarz, kolejarz, lekarz, nauczyciel, stolarz, murarz, itp...
Pytanie do zadania: Wyrazy te to nazwy .... - i tu dziecko miało wpisać czego są to nazwy.
Młody (po konsultacji z mamą, siostrą, bratem i innymi bliskimi) napisał "są to nazwy zawodów"...
Następnego dnia przyniósł do domu przekreślone ćwiczenie... Pani stwierdziła, że prawidłową odpowiedzią są "nazwy osób"...

Praca na lekcji. Dzieci miały napisać którzy koledzy/koleżanki są od nich a) niżsi, b) wyżsi c)wymienić tych, z którymi są równi wzrostem
Młody do wielkoludów nie należy. W podpunkcie b) wymienił 3/4 klasy, w podpunkcie c) też znalazło się kilka osób. Natomiast punkt a).... No cóż, w klasie (licznej, 29 dzieci) tylko 3 osoby są od niego niższe... W tym - syn nauczycielki.
Co zrobiła pani podczas sprawdzania ćwiczenia? Kazała młodemu skreślić cały podpunkt a), mówiąc na głos przy całej klasie: "Wiesz Młody, to tylko kilka centymetrów różnicy. Napisz, że są równi."

Przykłady można by mnożyć... A potem człowiek się zastanawia dlaczego dziecko nie chce iść do szkoły, chociaż ma perfekcyjnie odrobione lekcje...

szkoła

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 856 (922)
zarchiwizowany

#41659

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja kuzynka od kilku miesięcy pracowała w pewnym sieciowym sklepiku spożywczym. Za dużo nie płacili, ale dawali umowę o pracę itp więc nie narzekała.
Z racji tego, że sklepik ten znajduje się niedaleko mego miejsca zamieszkania - wpadałam tam od czasu do czasu na zakupy.

Któregoś razu sklep prowadził promocję jogurtów pewnej firmy. Gdy kupiło się 4 sztuki, sprzedawczyni wręczała plastikowy order ze słowami "Order zdrowia od firmy XXX w nagrodę za najlepszy wybór"... Wszystko fajnie. Było to sympatyczne gdy zakupu dokonywała np. mama z dzieckiem albo gdy ktoś kupował jogurty po raz pierwszy w promocji. Dzieciaki miały frajdę a i niejeden dorosły się pośmiał.

Jako, że ja kupowałam te produkty dosyć często a i kuzynka wiedziała jaki mam stosunek do plastikowego badziewia - omijałyśmy stronę oficjalną i nie bawiłyśmy się w "odznaczanie" mnie przy każdych zakupach.

Pewnego dnia weszłam jak zwykle po drobne sprawunki, sklepik pusty, tylko jakiś pan z koszyczkiem przemykał miedzy regałami. Wzięłam co mi było potrzebne (w tym kilka jogurtów firmy XXX), podeszłam do kasy, kuzynka podliczyła, zapłaciłam... i dla żartu zapytałam:

[J]: Gdzie mój order wredna małpo?
[K]: Dla ciebie nie ma, za stara jesteś

Zaśmiałam się i wyszłam...

Niby nic... a jednak... Pan, który przemykał w międzyczasie z koszykiem okazał się być kontrolerem firmy XXX, który sprawdzał czy akcja promocyjna przebiega sprawnie... Właściciel sklepu stracił jakieś punkty, musiał zapłacić karę umowną za niewywiązanie się z warunków promocji...
Kuzynka z dnia na dzień musiała zacząć szukać nowej pracy, gdyż została dyscyplinarnie zwolniona... I na nic się zdały nasze tłumaczenia...

KOCHAM TEN KRAJ :)

sklepy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (268)

#39477

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś wypisano mnie ze szpitala... W zeszłym tygodniu na spacerze z córką (dziecko w wózku, spacer po osiedlowym chodniku), zostałam potrącona przez skuter...
Tak... pewien tatuś dał synkowi dwunastoletniemu przejechać się jednośladem... A że dzieciak małoletni, nakazał mu jazdę tylko po chodniku.
Skutkiem tego 24 szwy na nodze, zbity łokieć i kilka innych zadrapań.

Ale nie to było piekielne....
W szpitalu automatycznie zrobiono mi wszystkie badania i... okazało się, że znów jestem w ciąży...
Trochę mnie tym zaskoczyli, bo raczej robiłam wszystko aby w kolejną ciążę nie zachodzić (tak wiem wiem, jedyny 100% środek antykoncepcyjny to szklanka wody "zamiast"), ale jakiejś wielkiej paniki nie robiłam. Uwielbiam dzieci, a moja córcia będzie miała przynajmniej niewiele młodsze rodzeństwo do zabawy :)

Z racji ciąży, położyli mnie na obserwację na oddział patologii... I co? I tu zaczyna się piekielność...

Obchód poranny... lekarz i kilku studentów... Zatrzymują się przy każdej pacjentce, lekarz opowiada o danym "przypadku", itd... Gdy doszli do mnie powiedział co i jak, że w lutym urodziłam, że przez cesarkę... Poopowiadał i pyta czy studenci mają jakieś pytania. Na to jeden z młodych:
- Ostro, po takiej cesarce (miałam cesarkę pionową - taką jak robiło się kiedyś - od pępka w dół, a nie poziomą - czyli małe nacięcie poniżej "linii majtek") tak szybko w ciąży, to macica jej j*bnie jak nic!
Mnie zatkało, a pan doktor na to:
- Wie pan panie Krzysiu, teraz mało kto dziecko po dziecku ma, ale jak ktoś nie myśli to potem jego problem. Potem przywożą taką z krwotokiem i jest płacz, bo dzieciaka ratować trzeba...

Jakieś komentarze? Bo moja szczęka do tej pory od podłogi się odkleić nie chce!

szpital

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 910 (1008)

#38610

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam małą córeczkę, obecnie 4 miesięczną... Szkrab rośnie jak na drożdżach, a że rodzinę mam wielką i dzieci w niej dostatek, od różnych braci, sióstr, bratowych i innych znajomych dostaję co raz wieeeelkie torby z ubrankami dla niej.
Wielu z nich nie mam nawet okazji córce założyć i leżą zapakowane w torby, i reklamówki.
Ostatnio postanowiłam zrobić porządki i część z tych ciuszków komuś oddać.

Poprzebierałam i wyszło że mam do oddania 4 reklamówki. Podzieliłam je tak, że 2 większe torby były z ubrankami typowymi dla dziewczynek (różowe, w kwiatki i inne księżniczki), oraz 2 mniejsze - z ubrankami dla chłopca (niebieskie, samochodowe, itp.)

Na jednym z lokalnych portali ogłoszeniowych dałam ogłoszenie "Oddam ciuszki niemowlęce osobie potrzebującej. rozmiary od 50cm - 68cm. Nr tel:..."

I tu zaczyna się piekielność...
Pierwszy telefon:
- Dobry, ja w sprawie tych ciuszków.
- Tak słucham...
- Jakiej firmy są te ciuszki?
Trochę mnie zatkało... Ale wyjaśniłam pani, że ciuszki są różnych firm, czyste, wyprane i poprasowane, że niektóre nowe jeszcze z metkami, ale nie wiem jakich firm.
- Eee, bo ja za miesiąc rodzę ale jak pani ma byle co, to ja dziękuję... - I rozłączyła się...

Nie zdążyłam się otrząsnąć z szoku, gdy zadzwonił drugi telefon.

- Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia. Czy to jeszcze aktualne?
- Owszem, aktualne.
- To poda pani adres, ja wpadnę po ubranka.
- No dobrze, a pani potrzebuje dla chłopca czy dziewczynki? Bo mam podzielone, to żebym wiedziała które torby pani przygotować.
- A co za różnica, ja i tak to przecież na allegro opchnę!
Podziękowałam pani za telefon, przypomniałam, że w ogłoszeniu napisałam o tym, że oddam ciuszki osobie potrzebującej i tym razem sama się rozłączyłam.

Telefon numer trzy...
Wszystko ładnie pięknie, pani potrzebuje ubranek dla chłopca, umówiłyśmy się, pani w bardzo zaawansowanej ciąży przyjechała...
Podaję jej spakowane ciuszki, a ona na to:
- Tylko tyle?
Znów mnie zatkało... Może i dwie reklamówki to nie jest sterta ubrań, ale jak liczyłam przy pakowaniu, w jednej mieściło się około 50-60sztuk ubranek + w jednej kombinezon na jesień - zupełnie nowy.
No nic... Pani nawet nie podziękowała i wyszła...

Z ubrankami dla dziewczynki poszło na szczęście już łatwiej... Młoda (na oko 20-21 lat) dziewczyna wzięła ciuszki, serdecznie podziękowała i jeszcze czekoladę dostałam.

Na koniec, ostatni telefon:
- Dzień dobry, czy to ogłoszenie o ubrankach to jeszcze aktualne?
- Niestety nie, już oddałam ciuszki.
- To spier***aj.

Teraz się zastanawiam, czy warto dać ogłoszenie, że sprzedam dwie paczki pieluch (MEGA PAKI) za pół ceny... :)

internet ludzie i ludziska

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 985 (1009)

#34374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może nie jestem zbyt częstą użytkowniczką Allegro, ale od czasu do czasu zdarza mi się coś kupować.
Gdy byłam w 26 tygodniu ciąży licytowałam 2 rzeczy. Licytacje wygrałam. Były to jakieś groszowe sprawy - jedna łącznie z przesyłką 37zł druga około 19.
Pech chciał, że licytację wygrałam wieczorem, a z samego rana dnia następnego wylądowałam w szpitalu na patologii ciąży.

Ciąża mocno zagrożona, do tego stopnia że po 4 dniach lekarze zadecydowali - nie ma innego wyjścia - robimy cesarskie cięcie. Strach, płacz, nerwy... Nie ma słów by to opisać.

W takiej sytuacji dosyć ciężko myśleć o allegro.
Mija kilka dni. Córeczka z wagą 700g i nierozwiniętymi płuckami leży na intensywnej terapii noworodka, ja z komplikacjami po ciąży na oddziale obok. Dzwoni telefon. Odbieram, a w słuchawce miła pani pyta o aukcję. Tłumaczę jej jaka jest sytuacja, że jak tylko mąż przyjedzie do Polski - poproszę go o uregulowanie i że bardzo przepraszam, ale nie mam nawet jak się ruszyć żeby sfinalizować transakcję. Pani miła, życzyła zdrowia i powiedziała że nie ma problemu. OK. Ja zadowolona, że wszystko w porządku.

Po dwóch dniach sms od drugiego sprzedającego. Treść wbiła mnie w osłupienie: "Gdzie jest k**wa kasa za moją aukcję?"

Odpisałam jak najgrzeczniej umiałam i cisza. Zero pytań.

Po jakimś tygodniu przyjechała mnie odwiedzić moja siostra. Przywiozła ze sobą swój telefon (znacznie lepszej generacji niż mój - mogłam spokojnie wejść do internetu). Postanowiłam sprawdzić stan konta i wysłać pieniążki za aukcje. Weszłam na konto allegro i... zdziwienie. 2 komentarze negatywne.

Pierwszy od nadawcy smsa:
"Nie polecam tego kupującego, 15 dni od końca aukcji i ciągle brak kasy. Jak zadzwoniłem (!dzwonił?), to ściemnia, że jakiegoś dzieciaka niedorozwiniętego urodziła i dlatego nie może zapłacić"...
Zatkało mnie.

Drugi komentarz od miłej pani, z którą byłam pewna że się porozumiałam:
"Brak wpłaty, a mi też kupująca opowiadała, że jest w szpitalu, bo dziecko urodziła. Dziwne. Nie polecam".

Na dobry moment mnie zatkało. Pana olałam ale do pani postanowiłam zadzwonić i zapytać dlaczego wystawiła taki komentarz, skoro chciałam zapłacić i podczas rozmowy przystała na moją propozycję. Na moje pytanie odparła:
- Bo widzi pani, jak tamten pan wystawił komentarz, to mi się podejrzane wydało, że wszystkim pani taką bajkę z tą ciążą wciska. Skoro on wystawił negatywa to ja też.

Z początku mocno się przejęłam, ale później stwierdziłam że nie warto. Przykro mi tylko, że mimo moich szczerych wyjaśnień zostałam potraktowana jak zwykły oszust z allegro.
Grunt, że moja córeczka już jest zdrowa. :)

allegro

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 945 (1119)
zarchiwizowany

#35274

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zapakowałam dziś moją córkę w wózek i wybrałam się na małe zakupy. Postanowiłam zajrzeć na pobliski ryneczek, pooglądać co tam ciekawego obecnie można kupić.
W pewnym momencie zaczepiła mnie kobieta (około 50lat), zerknęła do wózka (przywyklam już do ciekawskich spojrzeń - kto ma/miał malutkie dziecko wie o co chodzi)
K- Kobieta
J- Ja

K: Chłopczyk czy dziewczynka? (Nie ważne że mala w sukience różowej w kwiatki i chusteczce na głowie - zapytać trzeba, może jakiś przebieraniec :P)
J: Dziewczynka
K: jakie śliczności, maleństwo słodkie. Śliczna siostrzyczka
J: Córeczka - z uśmiechem na twarzy poprawiłam kobiecinę i... zaczęło się!
K: No co za chamstwo! Pieprzone gówniary bachorów sobie narobią. Pewnie niedorozwinięte jakies, pieprzona gówniaro wynoś się stąd! Patologia! Takie dzieci rodzą! Puszczalska gówniara!

Zatkało mnie i odeszłam z miną "WTF", bo nie dość, że już zaczęło się robić wokół nas zamieszanie to nie miałam ochoty na to aby jakaś wariatka wytrząsała mi się nad malutką.

I nie wiem co w tym bardziej piekielnego... Czy kobieta która zachowała się jak pacjentka najbliższego oddziału psychiatrycznego... Czy fakt, że mam 27 lat a moja córka nie ma nawet pół roku...

rynek międzyludzkie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (208)
zarchiwizowany

#34380

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed kilku minut:
Rozmawiałam przez neta o pracy z bratową męża... Dziewczyna po zawodówce, mało kumata, pracuje w sklepie spożywczym na pół etatu. Jak na pół etatu zarabia nieźle. około 1200zł miesięcznie. Narzeka okropnie, że praca ciężka, że gdyby dzieci były już w przedszkolu to ona by w handlu nie pracowała. Pytam gdzie w takim razie ona chce pracować, bo raczej do biura się nie załapie. Dziewczyna ze stoickim spokojem odpisała(pisownia oryginalna): "No jak nie przeciesz do biura to wykrztalcenia nie trzeba mieć. Niekturzy mało umią a moja koleżanka w biurze obsługi klijenta pracuje. To moja wymażona praca."
Gdy wytknęłam jej błędy - obraziła się.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (206)

1