Profil użytkownika
Cashordie
Zamieszcza historie od: | 18 sierpnia 2013 - 22:29 |
Ostatnio: | 28 kwietnia 2016 - 8:38 |
- Historii na głównej: 2 z 3
- Punktów za historie: 817
- Komentarzy: 8
- Punktów za komentarze: 40
Powinno być wydawane pozwolenie na posiadanie dzieci.
Wracałam z zakupów do mieszkania. Po drodze zauważyłam wózek, w wózku może 2-3 miesięczne dziecko. Ulica pusta, zimno na dworze, dzieciaczek płacze. Rozglądałam się za matką maleństwa, w okolicy stało dużo zaparkowanych samochodów. Myślałam, że zostawiła coś w aucie i zaraz podejdzie do wózka. Po dwóch minutach stwierdziłam, że nikt jednak nie podejdzie i chciałam dzwonić na policję, jednak zobaczyłam, że podjeżdża radiowóz na sygnale. I nagle jest! Matka się odnalazła, siedziała sobie w barze obok, gdzie całe szyby były zasłonięte i zbytnio nie było widać co się dzieje w środku.
Zamiast martwić się o dziecko i podejść do niego, to się na mnie wydarła czemu zadzwoniłam po policję zamiast chodzić i jej szukać.
Powiedziałam jej parę słów do rozumu. Nerwy zrobiły swoje i dobrze, że Pan policjant podszedł i mnie uspokoił, bo zapewne inaczej bym do niej przemówiła.
Stwierdziłam, że nic tu po mnie skoro jest policja i oni się wszystkim lepiej zajmą ode mnie.
Wróciłam do mieszkania cała roztrzęsiona, w sumie dalej mnie trzęsie na samą myśl, co by się mogło stać małemu dziecku gdyby ktoś wcześniej nie zadzwonił na policję.
Wracałam z zakupów do mieszkania. Po drodze zauważyłam wózek, w wózku może 2-3 miesięczne dziecko. Ulica pusta, zimno na dworze, dzieciaczek płacze. Rozglądałam się za matką maleństwa, w okolicy stało dużo zaparkowanych samochodów. Myślałam, że zostawiła coś w aucie i zaraz podejdzie do wózka. Po dwóch minutach stwierdziłam, że nikt jednak nie podejdzie i chciałam dzwonić na policję, jednak zobaczyłam, że podjeżdża radiowóz na sygnale. I nagle jest! Matka się odnalazła, siedziała sobie w barze obok, gdzie całe szyby były zasłonięte i zbytnio nie było widać co się dzieje w środku.
Zamiast martwić się o dziecko i podejść do niego, to się na mnie wydarła czemu zadzwoniłam po policję zamiast chodzić i jej szukać.
Powiedziałam jej parę słów do rozumu. Nerwy zrobiły swoje i dobrze, że Pan policjant podszedł i mnie uspokoił, bo zapewne inaczej bym do niej przemówiła.
Stwierdziłam, że nic tu po mnie skoro jest policja i oni się wszystkim lepiej zajmą ode mnie.
Wróciłam do mieszkania cała roztrzęsiona, w sumie dalej mnie trzęsie na samą myśl, co by się mogło stać małemu dziecku gdyby ktoś wcześniej nie zadzwonił na policję.
Kraków
Ocena:
340
(448)
Historia jakich wiele, mianowicie szukam pracy.
Szukam głównie pracy w biurze lub laboratorium.
Znalazłam ogłoszenie na dawnej tablicy - przyjmę do biura, nie trzeba mieć doświadczenia. Pomyślałam, że niezła okazja to i aplikowałam.
Parę dni później odzywają się, chcą mnie na rozmowę. Ja oczywiście cała w skowronkach - zgadzam się.
Przyszłam na godzinę 10.
Rozmowa przebiegła mile. Pan oferował 2000zł dla początkujących, zajmowałabym się pozyskiwaniem darczyńców dla organizacji non profit. Po prostu cud miód i orzeszki. Gdzieś w podświadomości zaczęła mi mrugać czerwona lampka.
Dowiedziałam się, że rozmowy będą przeprowadzane do godziny 16 tego samego dnia. Miły Pan rekruter powiedział mi, że skontaktują się z czterema najlepszymi osobami. No cóż, byłam pewna, że się nie odezwą.
A tu niespodzianka! Chcą mnie od teraz zaraz, jak stoję na następny dzień.
Poszłam na godzinę 13. Na miejscu spotkałam więcej osób niż ta czwórka wybrańców. Inny Pan wywołał mnie i jakąś inną dziewczynę do pokoju. Tam nam przedstawił baaardzo szybko i chaotycznie nasz próbny dzień. I nagle padło zdanie- chodźmy do holu i ubierajmy się, idziemy w teren.
Ubrałyśmy się i wychodzimy. Po drodze ja i druga dziewczyna pytamy się, czy to będzie praca na zasadzie akwizycji. Pan jakby nie zrozumiał naszego pytania, bądź go nie usłyszał. I dalej go maglujemy, czy akwizycja, czy chodzenie po ludziach i wciskanie im kitu by wydrzeć pieniądze. W końcu Pan wymiękł i przyznał się, że idziemy na spotkanie z klientami nieumówionymi.
Wkurzyłam się, powiedziałam że to oszukiwanie ludzi i że inaczej wyglądała rozmowa kwalifikacyjna. Zasalutowałam, odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu.
Byłam ubrana w cienką koszulę i płaszczyk. Powiedziano mi, że musiałabym być w terenie do godziny 20 (7 godzin).
Najważniejsze, że daleko nie zaszliśmy i mogłam sobie spokojnie podreptać na mieszkanie...
Szukam głównie pracy w biurze lub laboratorium.
Znalazłam ogłoszenie na dawnej tablicy - przyjmę do biura, nie trzeba mieć doświadczenia. Pomyślałam, że niezła okazja to i aplikowałam.
Parę dni później odzywają się, chcą mnie na rozmowę. Ja oczywiście cała w skowronkach - zgadzam się.
Przyszłam na godzinę 10.
Rozmowa przebiegła mile. Pan oferował 2000zł dla początkujących, zajmowałabym się pozyskiwaniem darczyńców dla organizacji non profit. Po prostu cud miód i orzeszki. Gdzieś w podświadomości zaczęła mi mrugać czerwona lampka.
Dowiedziałam się, że rozmowy będą przeprowadzane do godziny 16 tego samego dnia. Miły Pan rekruter powiedział mi, że skontaktują się z czterema najlepszymi osobami. No cóż, byłam pewna, że się nie odezwą.
A tu niespodzianka! Chcą mnie od teraz zaraz, jak stoję na następny dzień.
Poszłam na godzinę 13. Na miejscu spotkałam więcej osób niż ta czwórka wybrańców. Inny Pan wywołał mnie i jakąś inną dziewczynę do pokoju. Tam nam przedstawił baaardzo szybko i chaotycznie nasz próbny dzień. I nagle padło zdanie- chodźmy do holu i ubierajmy się, idziemy w teren.
Ubrałyśmy się i wychodzimy. Po drodze ja i druga dziewczyna pytamy się, czy to będzie praca na zasadzie akwizycji. Pan jakby nie zrozumiał naszego pytania, bądź go nie usłyszał. I dalej go maglujemy, czy akwizycja, czy chodzenie po ludziach i wciskanie im kitu by wydrzeć pieniądze. W końcu Pan wymiękł i przyznał się, że idziemy na spotkanie z klientami nieumówionymi.
Wkurzyłam się, powiedziałam że to oszukiwanie ludzi i że inaczej wyglądała rozmowa kwalifikacyjna. Zasalutowałam, odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu.
Byłam ubrana w cienką koszulę i płaszczyk. Powiedziano mi, że musiałabym być w terenie do godziny 20 (7 godzin).
Najważniejsze, że daleko nie zaszliśmy i mogłam sobie spokojnie podreptać na mieszkanie...
akwizycja
Ocena:
253
(321)
1
« poprzednia 1 następna »