Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ChR

Zamieszcza historie od: 22 października 2012 - 17:51
Ostatnio: 14 września 2017 - 12:50
  • Historii na głównej: 2 z 6
  • Punktów za historie: 817
  • Komentarzy: 31
  • Punktów za komentarze: 204
 
zarchiwizowany

#47175

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając wpis aikusa (http://piekielni.pl/47171) przypomniałem sobie pewną historię. Będzie prawie jak w dowcipie:

Małżeństwo z 20-letnim stażem, On [M] majsterkuje, Ona [K] robi obiad w kuchni i nagle on woła:
[M] – Słuchaj, chodź tutaj i przytrzymaj mi ten kabel.
[K] – No trzymam i co?
[M] – Hmmm, widocznie faza jest w drugim.

Wracając do tematu, kiedyś razem z Ojcem mieliśmy wymieniać stare gniazda elektryczne na nowe, co wiązało się z wyłączeniem prądu poprzez wykręcenie korków (instalacja starego typu). Do nich została dołączona mapka, aby wiedzieć, który korek jest do czego. Mapka została zrobiona przez „fachowców” za czasów PRL-u, tyle tytułem wstępu.

Wymianie miały podlegać gniazda elektryczne znajdujące się na piętrzę domu. Aby prąd nie płynął należało wykręcić określony korek, co wykonałem według mapki. Po usłyszeniu soczystego „KU*WA MAĆ!” oraz huku tyłka Ojca o podłogę wiedziałem, że jednak coś jest nie tak. Po wysłuchaniu tego, jakim jestem pierdołą i nie potrafię wykręcić odpowiedniego korka, wykręciłem kolejne korki, sugerując się tym, że mapka może być odbiciem lustrzanym lub po prostu „wykręcę wszystkie naokoło, bo znowu coś JE*NIE” ;-)

Słysząc syk bólu oraz wiele niecenzuralnych określeń, postanowiłem wykręcić wszystkie korki (łącznie było ich 16) i powiedzieć Ojcu, że teraz to „chyba” na pewno nic go nie popieści. Udało się. Ojciec cały, ja też cały, i gniazdo również – wymienione.

Na koniec postanowiliśmy zrobić nową mapkę tych korków, aby więcej już Ojciec nie obijał sobie 4 liter, a ja nie musiał się bać utraty zębów. I tak wyszło, że wg nowej mapki korek, który odpowiadał za gniazda na piętrze to był korek np. nr 11, a na starej mapce np. nr 3. Po sprawdzeniu korków tylko 2 na 16 się zgadzały. Powiem szczerze, że próbowałem to na kartce sobie rozrysować na wiele sposobów i nie było w tym logicznego sensu, co w samo w sobie było piekielne.

Oliwy do ognia dolał stary elektryk, który robił tą instalację, gdy Ojciec z nim przypadkiem rozmawiał o tym na ulicy. Stwierdził:
- Panie! Ciesz się, że to w ogóle Panu działa po tylu latach!

elektrycy wysokich napięć ;)

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (151)
zarchiwizowany

#45047

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tematach przy świątecznym stole.

Zastanówcie się, czy mieszkając z rodzicami i siostrą w mieszkaniu M3, bylibyście skłonni przygarnąć teoretycznie obcą osobę (ta osoba ma tylko 1 osobę z rodziny mieszkającą na wsi daleko od miasta) do siebie do domu, oddając jej swoje łóżko, poświęcając jej 2 lata życia (nowotwór złośliwy), biegając z chemii na chemię, z lekarza do lekarza? Dodatkowo dobrowolnie rezygnując z pracy (licząc na wsparcie rodziców i siostry) tak, aby ta osoba wyzdrowiała?

Mi udało się odnaleźć w tłumie taka właśnie osobę, która zrezygnowała prawie z wszystkiego dla kogoś, kogo naprawdę niewiele znała, sama mając niewiele. Dzięki Niej człowiek przykuty do łóżka wyzdrowiał w 100%. Nie ma żadnych powikłań, przerzutów - po prostu okaz zdrowia.

W taki właśnie sposób opisałem rodzicom 3 lata temu moją dziewczynę. Reakcja?

"Jak to nie pracowała? Przecież to nie małe dziecko przykute do łóżka, za którym trzeba latać, pilnować, żeby miało co jeść, żeby się czymś nie zadławiło. Przecież ona mogła coś robić, pójść gdzieś do pracy, przecież to nie są ludzie, którzy nic nie mogą zrobić wokół siebie (chorzy na raka)...". Cała wypowiedź trwała kilka minut i całość traktowała sprawę w ten sposób.

Nie potrafiłem tego skomentować, bo nie chciałem nazywać swoich bądź co bądź rodziców, skur***lami bez serca. Nie wiem też jak ja bym się zachował, ale od tamtego czasu jestem pod wrażeniem poświęcenia i tego, że nie każdy jest taki bezduszny jak moi rodzice.


P.S. Krótko po tym jak ta sytuacja się zdarzyła poznałem moją wybrankę i po jakimś czasie opowiedziałem rodzicom powyższą historię. Po tylu latach oni nadal uważają tak samo. Dowiedziałem się tego w Święta.

rodzice

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 31 (189)
zarchiwizowany

#44650

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sklep mięsny i Pan z listą zakupów.

Zachciało się na obiad spaghetti, więc czym prędzej poleciałem po mięso mielone. Tylko nie takie już gotowe i zapakowane, ale dostępne w sklepie poprzez zmielenie odpowiedniego, wybranego przez klienta, kawałka mięsa.

Przede mną tylko 1 osoba, która z dosyć dużą listą zakupów, po kolei mówi czego i ile (plastrów, dekagramów) chce. Oczywiście standardowo nie słuchałem tych wypowiedzi, bo szukałem mięsa. Po chwili słyszę, że Pan również prosi o mięso i o jego zmielenie. Tutaj pada standardowe pytanie sprzedawczyni (przynajmniej w sklepach, gdzie traktują klienta i jego potrzeby na poważnie):

"Czy umyć Panu mięso przed zmieleniem?"

W tym momencie widać gołym okiem jak upada cały światopogląd tego klienta. Szuka i widać, że takiego polecenia nie ma nigdzie, a jego mózg nie rozumuje na zasadzie czy lepiej dla zdrowia mieć mięso myte czy nie, ale czy ktoś go przypadkiem nie rozliczy z tego, że ma mięso umyte czy też nie. Patrzy nerwowo na kartkę, przebiera z nogi na nogę, dosłownie jak dziecko, które czeka na rodziców po wywiadówce wiedząc, że szykuje się konkretny wpier...konkretne lanie tyłka, bo cały rok się nie uczyło, a rodzicom mówiło co innego. :-)

W końcu po około 15 sekundach Pan mówi:

"Nie ja dziękuję. Żona NIE KAZAŁA to niech Pani nie myje..." - oczywiście słowa napisane duża literą zostały bardzo mocno podkreślone przez klienta!

Te trzy kropki zostawiłem celowo, bo ten facet (na oko 45 lat) powiedział to w taki sposób, jakby czekał, że sprzedawczyni oraz ja go pochwalimy i powiemy, że dobrze robi.

Mój humor już i tak był świetny, ale postanowiłem sobie na małą uszczypliwość na koniec, gdy klient już zapłacił. Na pytanie: "Co podać?" odpowiedziałem:

"Pół kilo mięsa mielonego. Poproszę o umycie przed zmieleniem, bo jak się moja dziewczyna dowie, że takie nieumyte kupiłem, to nie będę już mógł sam na zakupy chodzić".

Oczywiście wypowiedziane przy kliencie, tak aby troszkę nim wstrząsnąć, ale nie zmieszać. :)

W mięsnym.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (308)
zarchiwizowany

#44078

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wieczór dzisiejszy. Poznań.

Piesi na drodze a droga hamowania...na szczęście (dla nich) dałem radę, ale po kolei.

Jadąc pewną drogą i słuchają audycji w pewnym radiu, co serwuje tylko "złote piosenki", słyszę jak pewien Pan wypowiada się o systemach hamowania i ich zastosowaniu ich zimą i w momencie, gdy pada mniej więcej takie zdanie:

"... korzystając z ABS-u musimy pamiętać, że należy silnie kopnąć w pedał hamulca i starać się ominąć przeszkodę, ponieważ mamy kontrolę nad pojazdem..."

widzę jak na drogę, zza zaparkowanego na chodniku samochodu, wychodzą 2 osoby przed maskę mojego samochodu! Wcześniej kompletnie nie widoczne, z uwagi właśnie na zaparkowane wzdłuż drogi samochody, w miejscu gdzie nie ma oznakowanego przejścia dla pieszych.

Zgodnie z powyższą instrukcją kopie ten pedał, ABS-y działają po czym zjeżdżam na przeciwległy pas i omijam tych DEBILI o centymetry! Moja prędkość w momencie hamowania to ok. 40 km/h a dystans do tych osób to ok. 30 metrów, a i tak zatrzymałem się dopiero ok. 10 metrów za nimi!

Zjechałem na swój pas, wysiadłem chcąc wytłumaczyć "ręcznie" lub "nożnie", ostatecznie słownie to, co właśnie się stało, ale nie było już nikogo.

Mając na względzie bezpieczeństwo tych DEBILI drugi raz też bym zjechał na przeciwny pas ruchu nawet kosztem wypadku.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (127)

1