Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Drzewo

Zamieszcza historie od: 30 maja 2013 - 19:49
Ostatnio: 13 sierpnia 2018 - 15:11
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 1211
  • Komentarzy: 215
  • Punktów za komentarze: 762
 

#74077

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przygotowania do ślubu, jakie są, większość z Was pewnie wie/widziała/słyszała. Sporo stresu, załatwianie papierków, organizacja miliona rzeczy.
Data naszego ślubu zbliża się nieuchronnie, ale już prawie wszystko gotowe.

W zeszłym tygodniu okazało się jednak, że w Starym Ratuszu (edit: w którym znajduje się USC i Sala Ślubów), gdzie miał odbyć się ten nasz ślub, spontanicznie postanowiono przeprowadzić remont, a w dwóch innych lokalizacjach kalendarz już dawno jest zapchany. W okolicznych miasteczkach też.

Mówię wam, świetna sprawa, szczególnie trzy tygodnie przed planowaną ceremonią.

Edit II: Gwoli ścisłości i w odpowiedzi na komentarze, które się pojawiły: możliwość, żeby pobrać się poza USC, oczywiście istnieje. Za standardowe, oferowane przez USC miejscówki, nie trzeba dopłacać - tylko, tak jak pisałam wyżej, lokalizacje te już są pozapychane. Na miejsce "na życzenie" już nas po prostu nie stać. Zobaczymy, czy uda nam się coś wynegocjować.


CIEKAWOSTKA NA KONIEC:
Coś mnie tknęło, żeby sprawdzić, czy faktycznie "remont zaskoczył pracowników", tak jak utrzymuje to "nasza" urzędniczka ("Prace miały ruszyć po sezonie!").
No i nie, wpuścili nas w maliny, nie wiem czy przez niekompetencję czy z jakiego powodu - generalne prace w budynku zostały ogłoszone w kwietniu w lokalnej gazecie (przyznam się, że czytam ją tak sporadycznie, że mi umknęło - zresztą o takich rzeczach mógł nas w sumie urząd poinformować) i zaplanowane były od czerwca do listopada.
Chyba zrobimy raban.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (269)

#69423

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam z psychopatą. Że psychopaci zazwyczaj bywają nieobliczalni, nie muszę mówić. Taki klasyczny, toksyczny związek, tylko bez fizycznego znęcania się.

Skończyło się wreszcie interwencją policji (on zadzwonił, żeby było śmieszniej, próbując zrobić ze mnie wariatkę - policja nie dała się nabrać, nie takie rzeczy widzieli).
A że zeznawałam przeciwko niemu, zemścić się musiał. Śledził mnie, nękał na wszystkie możliwe sposoby, próbował szkodzić moim znajomym i oczywiście mi. (Czyli wszystko to, co w związku robił, tylko już po rozstaniu, a niektóre rzeczy cholernie ciężko jest udowodnić.)

Dostałam we wrześniu tego roku (czyli półtora miesiąca po tym, jak się debil wreszcie ode mnie odczepił), pismo od prokuratury, że przecież oskarżony wcale mnie nie nęka (no fakt, nie nęka, przestał półtora miesiąca wcześniej - oni chyba zajmują się takimi sprawami specjalnie po odpowiednio długim czasie) i opowiadał, że bardzo mi pomógł i czego ja chcę (i stek innych bzdur). No zwykłe rozstanie. Nic się nie stało, oprócz tego, że jednego dnia pod wieczór trochę go nerwy poniosły.

I cytat:
"Rozważa się zawieszenie postępowania, ponieważ oskarżony żałuje popełnionego czynu (...)".

Aha. To ja idę żałować, że żadnego czynu nie popełniłam, skoro można i to bez żadnych konsekwencji.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (479)

#69408

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam zeza.

Zeza pewnie wielu już widziało, ale nie każdy wie, na czym on polega - Wikipedia wyjaśnia: "zez jest wadą oczu objawiającą się osłabieniem mięśni ocznych, co powoduje zmianę kąta patrzenia jednego oka względem drugiego. Efektem zeza jest zaburzenie widzenia stereoskopowego."

Czyli filmy 3D albo prawidłowe ocenianie odległości (kiedy w moim kierunku leci, na przykład, piłka) - cóż, nie ze mną te numery.

1. Okuliści mają takie fajne urządzenie - synoptofor. Ma takie dwie tuby, w które się zagląda i każde oko dostaje inny obrazek. Na przykład lwa i klatkę.
Zdrowa osoba powinna bez problemu zobaczyć lwa w klatce albo przynajmniej ustawić sobie to tak, żeby ten lew w tej klatce się znalazł.

Siedzę na badaniu, badają mi kąt zeza przed operacją.
Patrzę lewym, widzę lwa, patrzę prawym, widzę klatkę, a za cholerę nie mogę zobaczyć obu obrazków jednocześnie. Kombinuję, patrzę już tylko prawym (głównym), przesuwam, a klatka ciągle pusta. Pani pyta:

-Jest lew w klatce?
-Nie.
-A co widzi?
-Zależy którym okiem...
-OBOJGIEM MA PATRZEĆ!
-Ale ja właśnie w tej sprawie...
-Ale ma być lew w klatce!

Hm... W dzieciństwie mi się to faktycznie udawało po miesiącach wizyt i ćwiczeń i zakrapiania, ale przy mierzeniu kąta zeza - no nie wiem, jak ona sobie to wyobrażała :).

2. Nie lubię ludziom patrzeć w oczy, bo i nie lubię, żeby ktoś moją wadę widział. Teksty w stylu "Gdzie ty patrzysz?", "Patrz na mnie, jak ze mną rozmawiasz" były na porządku dziennym. Tłumaczenie, że po prostu mam zeza wywoływało zazwyczaj salwy śmiechu. (Z kameleonów się jakoś, kurczę, nikt nie śmieje :-))
No faktycznie śmieszne no.

3. Tak jak wspominałam na początku, ocenianie odległości... Na W-Fie prawdziwa porażka. Gry zespołowe. Szansa, że złapię/odbiję/kopnę piłkę, była jak trafienie w Totka - znikoma.
W LO moja nauczycielka stwierdziła, że jestem leniwa, stoję na tym boisku i nawet w piłkę trafić nie potrafię (tłumaczenia nic nie pomogły, a że naprawdę się starałam i serwy nie wychodziły wcale źle, jakoś jej umknęło) - wymyśliła więc, że za każdym razem, kiedy nie trafię w piłkę, będę biegać trzy okrążenia wokół boiska, bo mnie to może trochę zmotywuje.
Oj, pobiegałam!

4. Mój - na szczęście - były. Doskonale wiedział, że jestem zezowata (nie da się tego przeoczyć) i tłumaczyłam mu również, na czym to polega. To co robimy? Idziemy do kina na 3D! Mówiłam, że trochę niefajny pomysł, bo efektów nie zobaczę, a przez to, że ich nie widzę, obraz jest trochę niewyraźny i tylko mi się oczy męczą, ale nie - idziemy, bo przecież on córkę zabierze, a ja jestem wstrętna i chcę im zepsuć zabawę (zostanie w domu nie wchodziło w grę).
Co parę sekund/minut -To było super! Widziałaś?
Nie. Nie widziałam.

Cóż... Na pewno robię to specjalnie i udaję, bo przecież nie noszę okularów, tak naprawdę po prostu lubię robić ludziom na złość i widzieć ich niepewność, kiedy nie wiedzą, którym okiem patrzę i czy w ogóle na nich patrzę, a do tego nie lubię gier zespołowych i chętnie dostaję piłką w twarz :)

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 506 (556)

1