Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

FelixCastor

Zamieszcza historie od: 14 sierpnia 2011 - 3:59
Ostatnio: 10 lutego 2013 - 5:43
  • Historii na głównej: 6 z 33
  • Punktów za historie: 8069
  • Komentarzy: 440
  • Punktów za komentarze: 3029
 
zarchiwizowany

#24700

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed kilkunastu lat.

Wycieczka klasowa, jak to wycieczka - wiadomo, że młodych ludzi od alkoholu utrzymać trudno. Jak to bywa - zdarzyła się wpadka.

Konsekwencje można wyciągać w różny sposób - niestety trafił nam się między innymi pewien chemik z aspiracjami politycznymi, pan Ryszard K., późniejszy poseł z ramienia PiS.

Facet urządził komisję śledczą, siejąc terror i przerażenie nie gorsze niż Hiszpańska Inkwizycja.

Gdzie tu piekielność?

Pan Profesor został kilka lat później wyrzucony z PiS za jazdę po pijanemu, co wywołało ogólną wesołość nie tylko LO w którym uczył, ale i w całej Polsce.

I tu piekielny okazał się być mój kolega z klasy.

Oto krótki cytat z "Wprost":

"Dostaliśmy mail od byłego ucznia Rysia Kaczyńskiego. "Kilka lat wcześniej pan poseł, zwany przez uczniów Mongołem, był opiekunem na wycieczce klasowej w Zakopanem. Gdy w jej trakcie wyszła na jaw ′afera alkoholowa?, wychowawcy przesłuchiwali po kolei każdego podejrzanego. Mongoł zabłysnął skrupulatnością: - Co pan pił?; - Tylko lampkę koniaczku u dziewczyn. - Zapisujemy: alkohol twardy, 40-procentowy"."
link do artykułu: http://www.wprost.pl/ar/90891/Z-zycia-koalicji/?I=1225

Mogę sobie tylko wyobrazić złośliwą satysfakcję na twarzy kumpla z klasy, kiedy pisał tego maila.

Ale, jak to mówią, przed przeszłością nie uciekniesz,a zemsta najlepiej smakuje na zimno...

Pozdrawiam, Panie Profesorze

były uczeń.

Poseł Ryszard K.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (229)

#23167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Reklamacja w Play.

Pewnego pięknego, wkurzony niekompetencją tzw. Grupy Eksperckiej, postanowiłem posłać Play na... Pardon, rozwiązać z nimi umowę na abonament i przenieść swój numer na kartę (powód to temat na inną historię).

Konsultant zapewniał mnie, że to możliwe.

Pewnego pięknego dnia, akurat na drugi dzień po terminie rozwiązania umowy, okazało się, że mój numer jest nieaktywny, niedziałający i w ogóle kaput. Ten konkretny numer był wtedy podany m.in. w sądzie, MOPSie, domu opieki w którym przebywała moja chora matka. Sami rozumiecie - to nagle jak zostać bez ręki.

Na szczęście miałem drugi numer - na kartę, więc szybki telefon na infolinię z reklamacją i żądaniem wyjaśnienia o co kaman.

Czekam... czekam... czekam... W końcu wkurzony dzwonię na infolinię i pytam, co jest grane i czemu numer, który miał zostać przedterminowo zmieniony na numer na kartę, jeszcze nie działa?

Odpowiedź powaliła mnie na łopatki.

Konsultant: - Proszę pana... Ale my przecież wysłaliśmy smsa z informacją, że zgłoszenie zostało rozwiązane. Bo nie mogliśmy się dodzwonić...
Ja: Tak? A na który numer?
K: (podaje mój stary numer)
Ja: Na ten, który wyłączyliście?
K: Yyy... tak...
Ja: I ten sam, który, kurde flak, nie działa?
K: No...

BOK Play

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 610 (634)
zarchiwizowany

#23684

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam nieczytelne pismo. Żadna dysgrafia*, bo nie spełniam nawet jednego z jej kryteriów, tylko po prostu nieczytelne, charakterystyczne pismo. Dla wielu ludzi mógłbym równie dobrze pisać gotykiem.

I o tym będzie historia.

Ogólniak.

Pewnego pięknego dnia, polonistka wezwała mnie do tablicy i kazała przeczytać moją pracę klasową. Okazało się, że nie była w stanie jej odczytać.

Kiedy bez zająknięcia przeczytałem 4 strony A4 moich bazgrołów, polonistka stwierdziła z rezygnacją w głosie:

"Felix, może ty po prostu jesteś leworęczny?"

moja riposta była w sumie też ciekawa, bo wypowiedziana beztroskim tonem:

"Nieeee... W nosie zawsze dłubię prawą...Ja po prostu brzydkie pismo mam".

Polonistkę załamało to już dokumentnie.

A pismo udało mi się kilka lat temu bez problemu poprawić. Teraz już nie wygląda tak źle. Tym, którzy sami z tego powodu cierpią, polecam lekturę tej oto strony. Mi pomogło.

http://www.iampeth.com/lessons/spencerian/new_standard/spencer_new_standard_index.html

więcej lekcji znajdziecie tutaj:

http://www.iampeth.com/lessons.php

-------------------
* powód - 4 klasa podstawówki. Z dziecinnych, 3 liniowych zeszytów klasa - postanowieniem Pani Polonistki - przesiadła się na te "dorosłe". Mi odpowiadały wtedy jeszcze te dziecinne, bo krój pisma jeszcze mi się nie wyrobił. Powiedziałem to Wielce Szanownej Pani Polonistce.

Efekt? wyśmiała mnie przy całej klasie i prawie, że siłą zmusiła do pisania w tych "dorosłych". Jak można się domyślić, charakter pisma na 20 następnych lat trafił mi jasny szlag

ogólniak

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (155)
zarchiwizowany

#23204

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dlaczego jestem cięty na Playa, historia trzecia.

Będzie krótko.

Play uskuteczniał (może i nadal uskutecznia) elektroniczne awizo, czyli mail mówiący, że wystawili fakturę płatną do podanej daty.

Wiadomo, Poczta Polska nie zawsze dotrze na czas.

Niemniej jednak do dziś z łezką w oku wspominam ich fenomenalną wpadkę.

otóż 26 stycznia 2011 (ważne!) otrzymałem maila o następującej treści:

"Uprzejmie informujemy, iż 03/01/2011 została wystawiona Faktura (z dużej litery, bo to ważna Faktura była - przyp. F.C.).

Należną kwotę 135,00 PLN (i dlatego przeszedłem na kartę - F.C.) prosimy wpłacić do dnia 17/01/2011 na rachunek bankowy P4 Sp. z o.o."

Innymi słowy 9 dni po terminie wpłaty dostałem elektroniczne powiadomienie, że muszę coś zapłacić.

W tym miejscu przytoczę fragment informacji zwrotnej, jaka do nich poszła:

"Czy wy sobie ze mnie jaja robicie, czy macie po u siebie taki bałagan?"

Tak. Zostało to zakwalifikowane jako oficjalne zgłoszenie i ktoś musiał do mnie zadzwonić i na to odpowiedzieć...

Play

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (191)
zarchiwizowany

#23199

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś znowu o Play.

Swego czasu, gdy jeszcze dostawałem rachunki Pocztą Polską, regularnie doprowadzałem Playowski dział płatności do rozpaczy. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby kazali "nowym" do mnie dzwonić w ramach chrztu bojowego.

Dlaczego?

Otóż rachunki płaciłem dopiero wtedy, kiedy przyszły.

Efekt: regularnie, co miesiąc BOK wydzwaniało do mnie, wyrażając swoje zaniepokojenie tym, że rachunek jeszcze nie zapłacony:

Play: Dzień dobry, Bobek Bobczyński, Dział Płatności Zaginionych i Innego Bałaganu. Niestety nie wpłynęła do tej pory płatność za rachunek...
Ja: Do kiedy było płatne?
P: do 17tego. (daty w oparciu o stare rachunki)
Ja: Kiedy była faktura wystawiona?
P: 3-ciego...
Ja: A czym wysłana? (trollface)
P: (z rezygnacją w głosie) Pocztą Polską
ja: no właśnie. Jak rachunek w końcu dotrze, to zapłacę (trollface jak z Suwałk do Paryża)
P: Dobrze, przepraszam za kłopot...

Jesli jednak myślicie, że tylko Poczta Polska była winna opóźnieniom? Wcale nie. Ale o tym w kolejnej historii.

Play P4

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (212)
zarchiwizowany

#23166

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Informatycznie

Historia http://piekielni.pl/22535 o piekielnym informatyku przypomniała mi jedno z moich przeżyć. Od razu uprzedzam - informatykiem nie jestem, ze specjalistami od IT porozumiewam się na zasadzie "ja Tarzan, ty Jane". Taki tam typowy user.

Na studiach (uczelnia państwowa) miałem semestr zajęć z Accesa, prowadzonych przez Panią Doktor (pozdrawiam), która - podobnie jak Hardkorowy Koksu - trzymała się zasady, "nie ma lipy".

Baza danych robiona na zaliczenie musiała spełniać konkretne, szczegółowo opisane wymagania. Doktorka chętnie służyła pomocą i wyjaśnieniami, ale praca musiała być całkowicie samodzielna. W końcu, w bólach porównywalnych z rodzeniem kamienia nerkowego, powstała baza dla sklepu muzycznego, która działała - bez super bajerów, miała po prostu wszystko to, czego chciała Doktor.

Efekt - uczciwie zasłużone 4 i jako takie rozumienie tematu.

Tyle w ramach wstępu.

Rok później odezwał się do mnie kumpel (studiujący na uczelni prywatnej) pytając, czy podesłałbym mu moją produkcję, bo oni mają teraz na zaliczenie Accesa i musi takową popełnić.

Spoko... Podesłałem. Kazałem przerobić (uwierzcie mi, gęba Jamesa Hetfielda, której użyłem w logo sklepu, szybko by zdekonspirowała faceta który heavy metal omijał szerokim kołem) i przejrzeć dokładnie, żeby wiedział jak toto działa przy odpytce.

Kilka miesięcy później - sesja...

Telefon od spanikowanego kumpla, że on właśnie otworzył tą bazę, zaliczenie jutro a on nie ogarnia co, jak, gdzie i z czym w tym moim sklepie. A w ogóle to miała być jakaś PROSTA baza a nie taka kobyła na wypasie.

A miał czas przejrzeć...

informatyczne perypetie.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (233)

#22470

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Komunikacja miejska w Gdańsku.

Jak to wygląda z punktualnością, każdy wie. Ale swego czasu tramwaje linii 8 odjeżdżające z pewnego przystanku w Gdańsku miały dziwną manierę odjeżdżania przed czasem (potwierdzone obserwacjami na różnego rodzaju czasomierzach).

Ponieważ pracę kończę o 22.00, to było to idealne połączenie do mojego ówczesnego miejsca zamieszkania.
Czy nie kochacie tego widoku, gdy przy -20 stopniach Celsjusza widzicie odjeżdżający o 3 minuty za wcześnie tramwaj i wiecie, że na kolejny przyjdzie wam długo poczekać?

No właśnie.

Kumpel, który również z tych połączeń korzystał, pewnego dnia "wyszedł z nerw" i przekazał dyspozytorni co o tym myśli:

K: Która u was jest godzina?
D: (z WTF w głosie) 22.04...
K: To dlaczego tramwaj taki, a taki odjechał o 22.03, a nie o 22.06?! I to po raz KOLEJNY?!
D: No wie pan... To taki orientacyjny czas odjazdu... zawsze może się różnić trochę w te albo trochę wewte...
K: A CZY WASZE CENY BILETÓW TEŻ SĄ, PSIAKREW, ORIENTACYJNE?!

Chyba dotarło, bo tramwajarze przestali cierpieć na dolegliwość zwaną przedwczesnym odjazdem.

ztm gdańsk

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 631 (685)
zarchiwizowany

#22902

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cudowni sąsiedzi.

Mam sąsiadów. Typowa patologia - awantury po nocach z rzucaniem przedmiotami, mięsem i czym tam jeszcze a także awanturami pod tytułem "ty ku*wo, znowu jesteś naj*bana!".

Łapiecie obraz...

Sąsiadka właśnie przyszła mi nawrzucać, bo za głośno zamykam drzwi. Podobno w nocy strasznie nimi trzaskam i to tak, że ostatnio spadł im obrazek ze ściany.

Biedactwa...

Podczas wrzucania mi, szedł sąsiad z góry ze śmieciami. Powiedziała, że pan G. może potwierdzić, że jesteśmy strasznie głośno. Pan G. jest głuchy.

Cały dowcip polega na tym, polega na tym, że ja drzwi w środku nocy jakoś nie obsługuję, a moja kobita o 22 już próbuje spać jak zabita...

Jakieś pomysły, jak im się odwdzięczyć?

sąsiedzi

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (171)

#21750

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tytułem wstępu - Pracuję w systemie trójzmianowym. Dla Was istotne będzie to, że kiedy zaczynam swoją pierwszą zmianę nocną, to z reguły jestem na nogach około 24 godziny.

Akcja właściwa:

Środek nocy, czyli godzina 10. Wróciłem do domu po nocnej zmianie, i właśnie przeszedłem w pozycję horyzontalną celem walnięcia w kimę.

Dzwonek do drzwi. Jeden z tych z gatunku "epileptyk z parkinsonem właśnie oparł się o guzik". Zakląłem, człapię do drzwi i pytam.

Ja: Kto tam?
Facio: Czy mogę rozmawiać z głównym lokatorem?

Poszedłem, ubrałem się jakoś, otwieram drzwi - twarz ponura, wzrok morderczy - ot, cały ja.

Ja: O co chodzi?
F: Czy mogę rozmawiać z głównym lokatorem?
J: A co, ja na takiego nie wyglądam? O co chodzi?
F: Bo w związku z ogłoszeniem sprzed dwóch tygodni, chodzimy i wymieniamy futryny w mieszkaniach (i tak jakoś wzrokiem znawcy spojrzał na moje drzwi).
J: Nie jestem zainteresowany, mam dobrą polisę ubezpieczeniową. Kaliber 9 mm.
F: o_O Aha... ok, to ja dziękuję. Do widzenia.

I odszedł. W pośpiechu.

Swoją drogą - normalnie ludzie siedzą o tej porze w pracy, więc pewnie akwizytor czaił się na naiwnych emerytów (pamiętacie kilka historii na ten temat sprzed kilku dni?)

Akwizytorzy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 535 (599)

#21008

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu szukałem mieszkania. Na trojmiasto.pl pewne ogłoszenie pojawiało się regularnie, i rozsądnie lądowało na liście "tam NIE zadzwonię choćby nie wiem co":

Treść ogłoszenia oryginalna:
"Gdańsk, Wrzeszcz, Chrobrego - pokój do wynajęcia
Gdańsk Wrzeszcz - pokój dla PANA; samotnego (nie mającego sympatji); ugodowego, tolerancyjnego (umiejącego się przystosować do kogoś), i nie krępującego się - który chce zamieszkać u pana!!!" właściwy odezwij się!"

Teletubiś, czy co?

Historia miała ciąg dalszy. Stoimy ze współlokatorem na fajku (też przyjezdny) i nabijamy się z naszych perypetii mieszkaniowych.

Okazało się, że współlokator, kiedy jeszcze sam szukał pokoju, niepomny zagrożenia zadzwonił do tegoż kolesia. Wiadomo, desperacja. Rozmowa zakończyła się dość gwałtownie, gdy właściciel mieszkania wypalił:
- A jaki ty jesteś duży?
- WTF?
- No wiesz... duży...
- Że co?!
- Hmm.. Niefaszn... Ale powiedz no... Jakbym cię tak złapał. Wiesz... Od ekhm...tyyyłu...

ogłoszenia w internecie

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 635 (707)